60

Dillon zamknął MAX – a i wstał.

– Proszę wybaczyć, ale agent Crowne i ja musimy iść. Jest problem – powiedział.

On i Jack byli w połowie drogi do drzwi sali konferencyjnej, kiedy pan Maitland zawołał:

– Savich, dokąd idziecie? Co się stało?

– Sherlock jest w niebezpieczeństwie – rzucił przez ramię Savich, nie zwalniając kroku. – MAX pomógł mi namierzyć współrzędne jej telefonu.

– Ale skąd wiesz, że jest w niebezpieczeństwie?

Jednak nie usłyszał odpowiedzi na to pytanie, bo Savich i Jack wybiegli. Savich wyjechał z rykiem z garażu budynku Hoovera i natrafił na popołudniowy korek na Pennsylvania Avenue. Ale Savich potrafił meandrować pomiędzy innymi samochodami, wciskać się tam, gdzie pojawiła się jakaś szansa przejazdu. Zbyt duży ruch, pomyślał i skręcił w Seventh Street i przyspieszył, gdy minęli National Mail. Jeszcze raz wjechał na Pennsylvania Avenue, kierując się w stronę Potomaku i w żółwim tempie wjechał na most, ale wkrótce pędził drogą 295, na Baltimore – Washington Parkway wciąż było niewielu dojeżdżających.

– Zobacz, jak szybko dotarliśmy do Hailstone – powiedział Savich. – Osiemnaście minut, w korku, stojąc na światłach i z patrolem drogówki przy drodze.

– Nie mogę uwierzyć, że ona i Rachael są w posiadłości Stefanosa. Dlaczego? Jak dostały się z domu Rachael do Halistone w Maryland?

– Dowiemy się tego. Jack, niech jeden z naszych ludzi sprawdzi dom Rachael. Dowiemy się, czy jej charger i volvo Sherlock tam są. Zapiąłeś pasy? – Chwilowo nie było korka i Savich pozwolił porsche mknąć sto sześćdziesiąt kilometrów na godzinę.

Jack pokiwał głową.

Droga przed nimi była czysta. Savich mocniej przycisnął pedał gazu. Porsche gnało sto osiemdziesiąt na godzinę, mijając pędzącego cadillaca. Savichowi mignęły tylko blade twarze pasażerów.

Czarne ferrari ścigało się z nimi przez kilometr czy dwa, po czym odpuściło, a Savich sprawnie je wyprzedził.

Zaskoczony kierowca posłał Savichowi zdziwione spojrzenie i gest uznania.

Ruch uliczny zwiększył się i z powrotem zwolnił do dziewięćdziesiątki.

– Mają je obie, Rachael i Sherlock, Savich, wiesz o tym. Ale jak to się stało? Sherlock jest ostrożniejsza niż James Bond. - Co oni im zrobią? Ale nie powiedział tego głośno. – Dlaczego teraz? W środku dnia? To ogromne ryzyko. Co ich do tego skłoniło?

Porsche przemierzało kolejne kilometry.

– Jack, nigdy bym nie pomyślał, że ktoś pokroju Laurel Kostas zawahałby się popełnić morderstwo pod wpływem silnych emocji – powiedział Savich. – To wszystko stało się tak szybko, nawet nie zdążyliśmy się nad tym zastanowić. Nie kupuję tej wersji, że zamordowali senatora dlatego, że zamierzał wyznać swój czyn, jeszcze trudniej uwierzyć w to, że próbowali zamordować Rachael, bo zamierzała wyznać, co zrobił jej ojciec. Za słaby motyw. Choćby dlatego, że ona jest z nami, a więc oni wiedzą, że my na pewno wszystko wiemy i wciąż próbują dobrać się do niej. To nie ma sensu.

– No tak, ale jeśli facet, który włamał się do jej domu, nie zamierzał jej zabić, po co tam przyszedł? – zapytał powoli Jack.

– Po pieniądze – powiedział Savich.

– Dobra, to ma coś wspólnego z pieniędzmi. Ale co? – zastanawiał się Jack z oczyma utkwionymi w autostradzie przed nimi i rozmywających się samochodach.

– Mam wrażenie, że zaraz się tego dowiemy. Seksowny kobiecy głos GPS – u w porsche powiedział im, że zjazd na Hailstone będzie za pięć kilometrów.

– Świetnie – powiedział Savich. – Już prawie jesteśmy. Za kilka minut będziemy na miejscu.

Savich precyzyjnym, kontrolowanym ruchem, skręcił w drogę zjazdową. Potem znowu skręcił w prawo na Nimere Avenue w mieście Hailstone.

– Rachael powiedziała, że jej ojciec zapisał jej jedną trzecią swojego majątku, włączając w to udziały w firmie oraz dom – powiedział Savich i trzasnął dłonią o kierownicę. – Dlaczego dla nich to jest aż tyle warte?

– Może chodzi o kontrolę nad imperium Abbottów – podpowiedział Jack. Porsche gładko skręciło w lewo na Clapton Road.

– Czekaj, właśnie po prawej minęliśmy rezydencję Kostasów – powiedział Jack. – Dokąd jedziemy? GPS wskazywał, że ich cel jest kilometr przed nimi.

– Nie wiem – mruknął Savich.

Stary, szary chrysler wytoczył się na drogę wprost przed porsche.

Загрузка...