53

Kątem oka Savich zobaczył niewysokiego mężczyznę, ubranego w uniform kelnera, wychylającego się zza grupy odzianych w czarne suknie kobiet i mężczyzn we frakach.

Savich działał szybko i miał nadzieję, że dyskretnie. Ale ubiegł go Jack, który złapał mężczyznę za ramię i prowadził go w kierunku kuchni.

Świetnie. Jack się z nim uporał.

Wieczór toczył się dalej. Dystyngowany mężczyzna, którego Savich znał, ale nie wiedział skąd, ubrany w czarny, idealnie skrojony smoking, który tuszował jego wystający brzuch, stanął na podium. Wyregulował mikrofon, powitał gości i zaprosił na kolację. Wszyscy zajęli miejsca przy stolikach i przez kilka minut Savich nie mógł rozpoznać nikogo w tym tłumie. O, przyszedł dyrektor Mueller. Podszedł do Rachael, podał jej ramię i poprowadził do stolika z przodu sali. Zajął miejsce po jej prawej stronie. Jack miał siedzieć po lewej, ale jeszcze nie zajął swojego miejsca.

Co się działo w kuchni?

Savich już miał zamiar się tam udać, kiedy Jack wyszedł przez obrotowe drzwi obite ciemnymi panelami, i, poprawiając smoking, zmierzał do swojego stolika. Szepnął coś dyrektorowi Muellerowi i usiadł obok Rachael.

Savich i Sherlock jeszcze przez chwilę stali obok drzwi do wielkiego, wyłożonego ciemnym drewnem pomieszczenia, gdzie od dziewiętnastego wieku mieścił się klub dla panów, który pod koniec lat pięćdziesiątych stał się koedukacyjny. Ciekawe, że nadal czuć tu było tradycyjny, słodki zapach cygar, których niezliczoną ilość wypalono tutaj przez lata.

Savich usiadł przy jednym z przednich stolików razem z Laurel, Quincym i Stefanosem, odseparowany od nich przez cztery inne pary. Sherlock zajęła miejsce z tyłu przy stoliku z Gregiem Nicholsem. Jimmy Maitland natomiast usiadł obok Brady'ego Cullifera.

Savich słuchał toczących się wokół niego politycznych konwersacji i nie mógł doczekać się, kiedy na stół wjedzie kolacja. Zastanawiał się, czy podadzą mu danie wegetariańskie.

Ku swojemu zaskoczeniu dostał lazagne ze szpinakiem, do tego sałatę z pomidorami i fasolę szparagową z odrobiną cebuli. Wszystko razem wyglądało pysznie.

Dla mięsożerców podano coś, co wyglądało jak pełny obiad z okazji Święta Dziękczynienia.

Mężczyzna przy mikrofonie powiedział, że obiad z okazji Święta Dziękczynienia był ulubionym posiłkiem senatora Abbotta. Po sali rozległ się szmer uznania. Jeszcze większe uznanie wywołała zapowiedź, że na deser będą lody, bo przygotowanie tartinek z gruszkami dla ponad dwustu osób nastręczałoby pewnych problemów.

Czterdzieści pięć minut później wiceprezydent wszedł na podium i wyregulował mikrofon. Opowiadał o swojej długoletniej przyjaźni z senatorem Johnem Jamesem Abbottem, o jego umiejętnościach dyplomatycznych. Jego wystąpienie wywołało ciche komentarze pośród zgromadzonych, potem wiceprezydent opowiedział kilka golfowych dowcipów i oddał głos senatorowi z Missouri.

Odtąd każdy z przemawiających dodawał jakąś anegdotę na temat senatora Abbotta.

Kiedy wszyscy byli już dość rozluźnieni po wypiciu znacznej ilości alkoholu, który serwowali kelnerzy, wiceprezydent powiedział:

– Chciałbym przedstawić państwu córkę Jimmy'ego. Jak zapewne państwo wiedzą, nie wiedział o jej istnieniu, aż pewnego dnia zapukała do jego drzwi. Przez ostatnie sześć tygodni życia promieniał szczęściem. Kiedyś powiedział mi, że ona jest cudowna. Niektórzy z was mieli okazję rozmawiać dziś z Rachael i przekonać się ojej życzliwości, poczuciu humoru, uroku osobistym, niewątpliwie odziedziczonym po ojcu. Oto panna Rachael Abbott.

Kiedy Rachael weszła na podium, uścisnął ją.

Żyję. Indyk był smaczny, żurawina pyszna i domowej roboty, a co najważniejsze, nikt nie próbował rzucić się na mnie z nożem. Nikt nie próbował zwabić mnie do męskiej toalety.

Spojrzała na salę wypełnioną mężczyznami i kobietami, którzy rządzili tym światem. Wiedziała, że rozmazał jej się tusz na rzęsach, bo uroniła kilka łez, słysząc opowieści kolegów jej ojca.

Patrzyła na ludzi, którzy wiele przeżyli, na ich twarze, które skrywały wiedzę i tajemnice, i w tej chwili było w nich wiele życzliwości. Widziała też wyraźnie ich poczucie zadowolenia z siebie, to było namacalne, jakby wisiało w powietrzu.

Światło w sali było przytłumione, a zapachy stonowanych perfum mieszały się z silnym aromatem niedawno zjedzonego posiłku.

Napotkała wzrok Grega Nicholsa, skinęła do niego głową i uśmiechnęła się niepewnie. To dziwne, wyglądał jakby zastygł w bezruchu.

– Znałam mojego ojca zaledwie przez sześć tygodni, zanim został zamordowany – powiedziała do mikrofonu. – Jak państwo wiedzą, jego śmierć została początkowo uznana za wypadek. Teraz są co do tego poważne wątpliwości. Jednak dziś zebraliśmy się tutaj, żeby mówić o jego życiu.

Zanim zaczęła mówić dalej, na sali zapanowało lekkie poruszenie.

Greg Nichols pociągnął kolejny łyk wody i zorientował się ze me ma już tabletek. Wszyscy jego współpracownicy patrzyli' na mego, jakby za chwilę miał eksplodować. Agentka Sherlock rozmawiała z nim podczas długiego posiłku i wielokrotnie pytała go, czy dobrze się czuje. Powiedział jej, że to tylko nieżyt żołądka, od czegoś, co zjadł.

Uśmiechnął się lekko i zapewnił ja że czuje się lepiej.

Musiało być lepiej, w końcu zatrucie pokarmowe trwało tylko kilka godzin, prawda? Przypomniał sobie sałatkę ziemniaczaną, którą zatruł się jako nastolatek, a później zwijał się z bólu na podłodze w łazience, wymiotując przez osiem godzin Potem było po wszystkim. Czy to niedługo minie? Cholera przecież zjadł niewiele tej przeklętej ryby.

Znowu wstrząsnął mm gwałtowny skurcz, zginając go wpół. Skrzywił się z bólu Było coraz gorzej, w końcu myślał, że za chwilę umrze Nie był w stanie dłużej ukryć bólu. Słyszał głosy, ale nie rozpoznawał żadnych słów, tak mocno zawładnął nim ból. Zerwał się z miejsca, i zwijając się z bólu, pobiegł w stronę drzwi.

– Panie Nichols, proszę zaczekać!

To była agentka Sherlock, ale on nawet jej nie zauważył nie był w stanie, cała jego uwaga skupiona była na tym okrutnym bólu, rozrywającym jego żołądek.

Słyszał głos Rachael, dziwnie odległy i głęboki, jakby dochodził z dna studni:

– Senator Robertson mówił o jego gotowości skłaniania zwaśnionych stron do kompromisu, jego zdolności do przekonywania…

Podchodzili do niego ludzie, mężczyźni w czarnych garniturach, FBI, tajni agenci, jego przyjaciele, ale to było bez znaczenia. I tak zwymiotuje, i tak…

Światła wydawały się gasnąć wokół niego, zamieniając wielką salę w ciemną otchłań.

Potknął się i upadł.

Wiedział, że pochylają się nad nim ludzie, dotykają go, mówią do niego, ale on wił się w męczarniach i nie był w stanie wykrztusić ani słowa, mógł tylko jęczeć, a łzy spływały mu po twarzy. Wiedział, że z jego ciała wyciekała krew. Dlaczego ktoś krzyczał?

Podniósł się, a wtedy krew trysnęła z jego wykrzywionych ust, nosa, a łzy tryskające z jego oczu zabarwione były na czerwono.

– Dillon! Chodź tutaj! – krzyknęła Sherlock.

Savich zobaczył, jak tajni agenci otoczyli wiceprezydenta i odizolowali go od tłumu. Czterech agentów FBI otoczyło Rachael stojącą na podium. Było tam stłoczonych jeszcze kilku agentów i kilkanaście innych osób. Działo się coś niedobrego.

Savich przecisnął się przez tłum i zobaczył Grega Nicholsa leżącego na podłodze, a z jego otwartych ust płynęła krew. Krew była wszędzie. Sherlock klęczała obok niego.

– Pogotowie już tutaj jedzie. Bardzo z nim źle, Dillon. Stracił dużo krwi. Wiedziałam, że coś złego się z nim dzieje, wiedziałam.

– Myśleliśmy, że udaje – powiedział tajny agent, pochylając się nad leżącym Nicholsem. – Ale nie, jest w naprawdę złym stanie.

– Wygląda na zatrucie – ocenił Savich. – Jest cały we krwi. Bo co innego?

– Tak, ma pan rację, wygląda na kumarynę, to taka trutka na szczury – powiedział tajny agent.

– Pewnie tak – odparł Savich i sprawdził tętno Nicholsa. Sherlock podniosła się i zobaczyła Lindsay Culley, sekretarkę Nicholsa.

Nerwowo zaciskała ręce, a jej twarz była blada jak koszula Savicha.

– Mówiłam mu, żeby nie jadł tej ryby, bo wieczorem będzie jadł obfitą kolację, ale on zjadł, tylko trochę. Musiała być nieświeża. Naprawdę, dużo nie zjadł. Nie wiedziałam, że jest aż tak źle, cały czas utrzymywał, że czuje się dobrze.

I wybuchła płaczem. Sherlock pogładziła ją po ramieniu.

Po chwili odezwała się Grace Garvey, dawna sekretarka senatora Abbotta:

– Nie wiedziałam, że źle się czuł. Rozmawialiśmy o dzisiejszym wieczorze i powiedziałam mu, jak miło by było, i jak się cieszymy, że oni robią to dla senatora Abbotta. On i senator byli ze sobą bardzo blisko. – Objęła ramieniem Lindsay.

– Tętno jest słabe, ledwie wyczuwalne – powiedział Savich. – Nie wydaje mi się, że uda mu się z tego wyjść. Tajny agent otworzył drzwi i weszli sanitariusze z noszami. Savich słyszał, jak Sherlock opowiadała im o jego stanie, kiedy pochylili się nad nim.

– Spójrzcie tylko, ile krwi! – powiedział jakiś starszy mężczyzna. Szybko ułożyli go na noszach, a białe płótno natychmiast nasiąkło krwią. Potem w towarzystwie dwóch agentów FBI opuścili salę.

– Informujcie mnie na bieżąco – polecił Savich, a kiedy się odwrócił, ponad tłumem ludzi zobaczył wiceprezydenta, który patrzył na niego i kiwał głową.

Kolejne kilka minut później cała sala znowu skupiła się na wystąpieniu Rachael, która ponownie stanęła na podium. Wiceprezydent skinął do Rachael.

– Jak już wszyscy państwo wiedzą, ktoś się rozchorował. Jak mnie poinformowano, to Greg Nichols, dawny szef doradców senatora Abbotta. Zabrało go pogotowie i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Panno Abbott, czy po tym całym zamieszaniu ma pani ochotę kontynuować?

Skinęła głową i weszła na podium. Greg, co się stało?

Загрузка...