16

Slipper Hollow

Poniedziałek wieczór

- Dlaczego to miejsce nazywa się Slipper Hollow? * – zapylał Jack, zjadając ostatnią łyżkę wegetariańskiej zupy. Były w niej chyba wszystkie warzywa pod słońcem, a z przepisu na to danie na pewno ucieszyłby się Savich. Gillette Janes przez chwilę żuł w milczeniu krakersa.

– Wieść niesie, że w pełni lata, kiedy kwitły polne kwiaty, w tej kotlinie spotkało się dwoje młodych kochanków. Niestety pewnego dnia znalazł ich ojciec dziewczyny, zastrzelił chłopca, i zabrał stamtąd swoją córkę, która kopała i krzyczała, chcąc wrócić do zmarłego kochanka. Kiedy tak się szamotała, spadł jej pantofelek.

Po latach mówiło się, że nadal można tutaj usłyszeć, jak płacze po zgubionym pantofelku – nie po swoim nieszczęśliwie zmarłym kochanku – i tak oto ta nazwa Slipper Hollow przylgnęła do tego miejsca.

– Czy są jakieś dowody autentyczności tej opowieści, wuju Gillette?

– Żadnych, o ile mi wiadomo – odparł. – Nigdy nie słyszałem, jak płacze po swoim pantofelku, a mieszkam tu prawie przez całe życie.

Rachael bawiła się kryształowym kieliszkiem do wina.

– Tutaj jesteśmy bezpieczni. Nikt z wyjątkiem kilku staruszków z Parlow i okolic nie wie o istnieniu Slipper Hollow. A i nikt z nich nie udzieliłby wskazówki nikomu obcemu.

– Cieszę się, że udało mi się utrzymać to miejsce w tajemnicy – powiedział Gillette, wstając, by wstawić naczynia do zmywarki. – Po tym, jak twoja matka i ty przeprowadziłyście się do Richmond, zacząłem nawet robić zakupy w Heissen's Dome, jakąś godzinę drogi stąd na północ – ludzie znają mnie z widzenia, może z nazwiska, ale nie wiedzą, gdzie mieszkam.

Jack, ktokolwiek ściga moją dziewczynkę, raczej wątpię, że znajdzie ją tutaj, bo nie było jej tu od lat. Więc powiedz mi, Rachael, czy naprawdę wierzysz, że brat i siostra senatora Abbotta zamordowali jego, a potem próbowali dwukrotnie zamordować ciebie?

– Nie ma innej możliwości – odpowiedziała Rachael.

– Działali bardzo szybko. Opowiedz mi o nich.

– Znam ich głównie z opowiadań Jimmy'ego, bo przed jego śmiercią spotkałam ich tylko trzy razy. Nazywają się Laurel i Quincy. Ciągle ze sobą rywalizują. Jimmy opowiadał mi, że zaraz po tym, jak został wybrany na pierwszą kadencję do senatu, Laurel wygryzła Quincy'ego ze stanowiska prezesa ich firmy zajmującej się głównie handlem nieruchomościami na całym świecie – centra handlowe, drapacze chmur, i tym podobne.

Jimmy opowiadał mi, że walka między Laurel i Quincym była naprawdę zacięta. Ale staruszek – ich ojciec, Carter Blaine Abbott, stanął po stronie Laurel. Ona kierowała firmą, odkąd pięć lut temu Carter Abbott wycofał się.

Wydaje mi się, że Laurel i Quincy są w równym stopniu pazerni i aroganccy. Mogę także wyobrazić sobie, że ci dwoje łączą siły, aby pozbyć się swojego największego zagrożenia – ich brata – prawdopodobnie zaraz po tym, jak powiedział im o zabójstwie Melissy Parks, i o tym, że zamierza o wszystkim opowiedzieć i ustąpić z funkcji senatora.

– Laurel Abbott – powtórzył powoli Gillette. – Czy ona nie poślubiła greckiego armatora? Jak on się nazywał?

– Stefanos Kostas. To facet, który ma wyjątkowe wysokie mniemanie o sobie. Wydaje mu się, że jest tak olśniewający i wygadany, że żadna kobieta mu się nie oprze. Jimmy twierdzi, ze zdradzał Laurel nawet po tym, jak się jej oświadczył. Patrzy na kobiety, łącznie z mną, w taki sposób, że natychmiast mam ochotę wskoczyć pod prysznic.

– Widziałem jego zdjęcia – powiedział Gillette. – Wygląda juk z żurnala, wymuskany i twardy zarazem, niezła kombinacja. Więc nie byłaś zainteresowana, co?

Rachael zadrżała.

– Gdybym nie mogła skorzystać z prysznica, bez wahania użyłabym węża ogrodowego. Mają dwóch synów, obaj skończyli Standover, to elitarne liceum w Vermont. Stefanos jest właścicielem greckiej wyspy Scorpios, ale większość czasu spędza tutaj.

– Opowiedz nam o Quincym – powiedział Jack, stając przy blacie kuchennym obok Gillette. – Nie, Rachael, nie wstawaj, (iłowa mnie nie boli, z nogą też w porządku. Podobno robię niezłą kawę. Jest taka smaczna, że niektórzy twierdzą, że to dar.

Roześmiała się.

– No dobrze, Quincy. Taki z niego modniś, że parę miesięcy w roku spędza w Mediolanie, gdzie szyją dla niego nowe ubrania, w których dumnie pokazuje się w La Scali. Rozwodził się już trzy razy, i ze złośliwego komentarza, który raz zrobiła Laurel, zrozumiałam, że za alimenty, które płaci, można by przez tydzień karmić małe państwo. Jest tak samo egocentryczny i arogancki jak Laurel i nosi na głowie śmieszny tupecik, jak Donald Trump. Pewnego wieczoru prawie spadł mu na talerz, ale nikt nie pisnął nawet słówka.

– Staruszek Abbott chciał, żeby Laurel stanęła na czele firmy. Więc Quincy jest od niej mniej bystry? Rachael zamyśliła się na chwilę.

– Nie o to chodzi. Oboje są bystrzy, ale jemu brak silnej woli i osobowości do tego. Robi to, co ona mu każe. Co do Quincy'ego, wydaje mi się, że miałby problem ze znalezieniem czyjegoś czułego punktu, podczas gdy Laurel natychmiast uderzyłaby w niego bez wahania.

– Więc Quincy odtańczy taniec wojenny, ale skalpu nie ściągnie? – zapytał Jack.

– Otóż to. Jeszcze jedno: jest wyjątkowym seksistą, a ponieważ jest całkowicie zdominowany przez swoją siostrę, Jimmy twierdził, że stał się też bardziej bezwzględny wobec kobiet. Kiedyś słyszałam, jak mówił do Jimmy'ego, że kobieta jest na swoim miejscu, kiedy klęczy i ma zajęte usta.

– Wystarczy – uciął Jack.

– Opowiedz nam więcej o Laurel – poprosił Gillette.

– Zna wszystkie mroczne tajemnice i wie, co robić. Zawsze dostaje to, czego chce. Nie ma skrupułów, potrafi dążyć do celu po trupach. Oczywiście z tego, co mówił Jimmy.

– Raczej się nie lubili – zauważył Gillette.

– Nie, raczej nie. Pytałam o to Jimmy'ego, o te wszystkie przycinki ukryte pod pozorną uprzejmością, o zachowywanie pozorów, a on powiedział, że to trwa od tak dawna, że nie potrafi sobie przypomnieć, czy kiedyś było inaczej.

– Czytałem kiedyś w Wall Street Journal, że pod jej przewodnictwem Abbott Enterprises znacznie się wzbogaciła i zyskała prestiż w kraju i za granicą – mówił dalej Gillette.

– Tak też twierdził Jimmy – powiedziała Rachael. – I na pewno drażniło to Quincy'ego. – Westchnęła, zjadła krakersa i zamknęła opakowanie. – Ale skąd ja wezmę dowód?

– Znajdziemy go – oświadczył Jack z pewnością w głosie. Uśmiechnęła się do niego.

– A wiesz, że wuj Gillette zna się na komputerach, może nawet równie dobrze, jak agent Savich? Mówiłeś, Jack, że on jest w tym naprawdę niezły.

– Agent Savich? – zapytał Gillette. – Masz na myśli agenta FBI, Dillona Savicha? Jack pokiwał głową.

– Czytałem o nim, widziałem mnóstwo wyników spraw, jakie rozwiązał dla FBI. Dokonał wdrożenia programu rozpoznawania twarzy Scotland Yardu. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak to działa.

Jack roześmiał się.

– Czy zdarza ci się mówić po imieniu do komputera, Gillette?

– Po imieniu? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Właściwie to mam trzy komputery.

– Może to kwestia do rozważenia – powiedział Jack. – Savich ma tylko jednego laptopa, nazywa się MAX lub MAXINE – jest transgeniczny, zmienia płeć co pół roku.

Gillette roześmiał się tak, że rozlał kawę. A co to była za podłoga, pomyślał Jack, dużo ładniejsza od jego podłogi, to go dręczyło, bo wybrał włoskie kafelki i sam je ułożył. Spojrzał na marmurowe kwadraty w różnych odcieniach szarości, poprzecinane mlecznobiałymi liniami.

– Zastanawiam się, dlaczego nigdy nie przeczytałem żadnej wzmianki o MAX – ie – powiedział Gillette, po czym pochylił się, żeby wytrzeć kawę z podłogi. – Ani o MAXINE.

– Zobaczę, może będę mógł umówić cię z Savichem, przynajmniej wirtualnie. Twój dom jest niesamowity. Myślę, że może już najwyższy czas zrobić mały remont w moim.

– Masz już swój dom? W tak młodym wieku?

– Wcale nie jestem taki młody – odparł Jack. – Mam prawie trzydzieści dwa lata.

– Znaczy trzydzieści jeden – powiedział Gillette. – Młody jesteś.

– Wystarczająco młody – powiedziała Rachael, dmuchając na kawę, którą wuj Gillette wlał właśnie do kamionkowego kubka z jej imieniem. – Jesteś ode mnie starszy tylko o trzydzieści sześć miesięcy.

– Trzydzieści sześć miesięcy i wiele lat – powiedział Jack. Rachael uśmiechnęła się szyderczo.

– Czyżby? A czy kiedyś spędziłeś trochę czasu na dnie jeziora w towarzystwie betonowej bryły?

– No dobra, trochę przesadziłem, ale musisz przyznać, że to sformułowanie zabrzmiało złowieszczo. Nie mogła się powstrzymać, klepnęła go w ramię i roześmiała się.

– Dobra, masz więcej doświadczenia. A teraz opowiedz nam o swoim domu.

– Jest stary i wymaga remontu, ale jest mój. Rodzice pożyczyli mi pieniądze, żebym mógł wpłacić zaliczkę. Płacę im za to dziesięć procent odsetek. Tata powiedział, żebym nie spieszył się z oddawaniem, bo są zadowoleni ze stopy procentowej. Sam zbudowałeś ten dom, Gillette?

Ten pokiwał głową i podszedł do lśniącej chromowanej lodówki.

– Po tym, jak wróciłem z piechoty morskiej…

– Zaraz, zaraz – przerwał mu Jack, wpatrując się w człowieka, który wyglądał raczej jakby przez większość życia zawodowo grał w polo. – Byłeś żołnierzem?

Gillette pokiwał głową.

– Tak, przez dziesięć lat. Dorastałem w Slipper Hollow, chodziłem do szkoły w Parlow i nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu wydostanę się stąd do wielkiego, złego świata. Widać dom tak tkwi w naszej świadomości, że kiedy skończyłem z wojskiem, wróciłem tutaj. Ty i twoja matka mieszkałyście tutaj, a kiedy miałaś mniej więcej dwanaście lat, przeprowadziłyście się do Richmond.

– Tak, pamiętam – powiedziała Rachael i zwróciła się do Jacka: – Moich dziadków zabiła lawina podczas biegu narciarskiego, miałam wtedy osiem lat. Nigdy nie znałam ich zbyt dobrze, cały czas byli w trasie. „Przejść piechotą cały świat” – to było ich motto.

– Tak, to prawda. Po waszym wyjeździe nie było mi łatwo tutaj samemu, ale nie chciałem się ruszać. Wtedy zburzyłem stary dom i zacząłem budować ten. Trwało to bardzo długo. Skończyłem go jakieś trzy lata temu. Cieszyła mnie każda praca, ciebie też będzie cieszyć, Jack, i nie idź na łatwiznę. Zrobiłem sernik. Kto chce z truskawkami?

Ten szczupły, przystojny mężczyzna, który wyglądał jak włoski hrabia ubrany w bladoniebieski kaszmirowy sweter w serek, białą koszulę, czarne spodnie i miękkie mokasyny, był żołnierzem piechoty morskiej? Potrafił zrobić wegetariańską zupę i sernik, a do tego sam położył na podłodze w kuchni ten niesamowity marmur. I sam zbudował ten dom?

– Moja siostra dałaby się za ciebie pokroić – powiedział Jack po pierwszym kęsie sernika.

– Hm, znaczy, lubi sernik, tak? Jest prawnikiem, tak jak ty?

– Skąd wiesz, że jestem prawnikiem?

– Domyśliłem się po sposobie, w jaki mówisz. Poza tym, jak Rachael do mnie zadzwoniła i powiedziała, jak się nazywasz, poszukałem w Internecie informacji o tobie. Byłeś drugi na roku na uniwersytecie w Chicago. Dobra robota. To ciężki program. Od razu po studiach poszedłeś do FBI?

Jack usiadł wygodnie i splótł ręce.

– Nie, zaczynałem w biurze prokuratora okręgowego w Chicago. Pracowałem tam przez półtora roku, a potem trafiłem do FBI. Moja siostra była najlepsza na roku, też w Chicago, osiem lat przede mną. Jest wegetarianką, tak jak Savich.

– To dziwne – powiedział Gillette, patrząc w stronę laptopa stojącego na kuchennym blacie obok salaterki pełnej zielonych jabłek. – Jak na agenta FBI.

– Tak, większość z nas to drapieżnicy – odparł Jack i pomyślał o Gillette szukającym w Internecie informacji o nim, o swojej prywatności, i wiedział, że każdy średnio biegły w posługiwaniu się Internetem może dowiedzieć się, że na drugim roku dostał czwórkę z przestępstw cywilnych.

O dziesiątej wieczorem Rachael zaprowadziła Jacka do dawnego pokoju swojej matki, który wuj Gillette przygotował dla niego.

– Wiesz, Rachael, zastanawiam się, skąd Gillette bierze pieniądze? To oczywiste, że żyje dostatnio, poza tym zbudował ten dom i to naprawdę wysokiej jakości.

– Zajmuje się usuwaniem usterek w komputerach w dużych międzynarodowych firmach. Ale będziesz musiał sam go zapytać, o co dokładnie chodzi. Pamiętam, że kiedyś zaczął opowiadać o przekrętach podatkowych, które wytropił w Dubaju. Weź tabletkę przeciwbólową, Jack – dodała. Podniosła dłoń i lekko dotknęła jego policzka. – Dziękuję ci, że spadłeś z nieba prosto do moich stóp, a potem zostałeś moim ochroniarzem. Na dodatek remontujesz swój dom i zaraz pomyślę, że jesteś zupełnie wyjątkowy.

– Podoba mi się to – powiedział i zanim wyszła, wpatrywał się w jej niesamowicie seksowny warkoczyk. Jack połknął tabletkę, położył się w pachnącą lawendą pościel i zasnął w ciągu kilku minut.

Jeżeli chodziło o Rachael, to po raz pierwszy od piątku poczuła się naprawdę bezpieczna, chociaż wiedziała, że przy odpowiedniej motywacji i przy pewnych umiejętnościach każdy mógłby bez trudu zlokalizować ją w Slipper Hollow.

Leżała na plecach na swoim wąskim, dziecięcym łóżku wpatrzona w sufit, którego nie widziała w ciemności i zastanawiała się, jak zamierzała udowodnić bratu i siostrze Jimmy'ego, że go zamordowali i postanowili pozbyć się także jej.

Najbardziej na świecie chciała, żeby za to zapłacili. Przez nich spędziła z Jimmym tylko parę tygodni. Skoro mowa o cudach, Jimmy był największym cudem w jej życiu i został jej odebrany. Po tak krótkim czasie. Zasnęła z myślą, że Jack też był cudowny.

Загрузка...