Szpital im. George'a Waszyngtona
Zostawili Seana u jego babci, która natychmiast wyciągnęła go do kościoła, szepcząc mu do ucha, że zrobiła dla niego sałatkę ziemniaczaną. Wtedy Sean rozpromienił się i obiecał jej z przejęciem:
– Nauczę cię, jak złapać Zhora, babciu. Musisz zaprowadzić go do „Lasu, z którego nie ma ucieczki” i okręcić wokół jego szyi małpią winorośl.
– Zapowiada się wspaniały dzień – podsumowała babcia. Dochodziło południe, kiedy stanęli przy szpitalnej windzie.
Sześć osób w środku przesunęło się w głąb windy, robiąc im miejsce. Naciskając guzik, Savich powiedział cicho:
– Ollie przegląda zakupy Laurel, Quincy'ego, Brady'ego Cullifera, Grega Nicholsa i jeszcze trzech byłych pracowników senatora. Zobaczymy, czy wśród nich nie ma ładnej, brązowej kurtki.
– To mógł być wynajęty bandyta, Dillon.
Kiedy winda zatrzymała się na ich piętrze, wysiedli.
– Porozmawiam z doktorem MacLeanem, Dillon, a ty zajmij się dziennikarzem – poprosiła Sherlock. – Postrasz go porządnie, dobrze?
– Nie ma sprawy.
Dziennikarzem okazał się Jumbo Hardy z Washington Post, cwany, dobrze odżywiony dupek o wymiarach zapaśnika sumo. Był bystry i miał gadane. Zawsze wyglądał na śniętego i wczorajszego, jakby nie spał przez tydzień – Savich doskonale znał ten stan.
Jumbo uśmiechnął się szeroko, machając do niego swoją wielką dłonią.
– Widzę, że wytoczyliście ciężkie działa.
– Jestem zaskoczony, widząc cię ponownie tak szybko, Jumbo – powiedział łagodnie Savich. – Czy ty w ogóle sypiasz?
– Więcej od ciebie – odparł Jumbo. – Nie wydaje mi się, żebyś przebił swoją konferencję prasową, ale zobaczyć, jak osobiście przyjeżdżasz, żeby się mnie pozbyć… co tu się dzieje, Savich?
– Witaj, Jumbo. Tak, zwróciłeś moją uwagę. Cieszę się, że mogłeś zostać.
– Wasz chłopak nie dał mi wyboru, powiedział, że aresztuje moje dupsko i zaniknie w schowku na szczotki na czwartym piętrze budynku Hoovera. Dodał, że znajdą mnie dopiero za miesiąc. – Jumbo uśmiechnął się do Savicha, szczerząc zęby. – Właśnie sprawdzałem kongresmenkę McManus. – Poklepał swojego laptopa. – Wprawdzie to nie MAX, ale wciąż mogę znaleźć w nim mnóstwo informacji, takich, jak szczegóły śmierci jej męża. Słyszałem od jej zaufanego psychiatry, że zapłaciła jakiemuś zbirowi z Savannah, żeby sprzątnął jej starego. To jest sensacja, agencie Savich, wielka sensacja.
– Wiem, że nie napiszesz o tym, dopóki nie będziesz miał stuprocentowej pewności. A wiesz, że nigdy takiej pewności nie zdobędziesz. Posłuchaj Jumbo masz świadomość, że doktor MacLean cierpi na demencję, i z powodu choroby mówi o rzeczach, o których mówić nie powinien, nawet o takich, które nie miały miejsca. Wiesz również, że były zamachy na jego życie…
– Tyle zamachów, że my, biedni reprezentanci narodu, nie nadążamy za nim – powiedział Jumbo. – Ta historia z wczorajszej nocy to dla was porażka, chłopaki, chodzi mi o to, że agent FBI dostał zastrzyk odurzający, nie wspominając o pozostałym gównie. I ratująca sytuację pielęgniarka. O co tu chodzi?
– Hamuj, Jumbo. Już złożyliśmy oświadczenie.
– Ludzie mają prawo wiedzieć, Savich, zawsze to powtarzam. Słyszałem pogłoski o jego chorobie, ale nikt nigdy ich nie potwierdził. Prawdę mówiąc, to dlatego nie miałem nic przeciwko temu, żeby zostać. Wiem, że on jest poważnie chory, i że to, co on mówi, jest prawdopodobnie nieprawdziwe i nie kontroluje siebie. Porozmawiaj ze mną, powiedz mi, co się stało.
– Nieoficjalnie?
– Jeśli się zgodzę, kiedy będę mógł to wykorzystać?
– Kiedy wszystko się skończy. No dobra, Jumbo, potrzebuję twojej pomocy. Jumbo zagwizdał, założył ręce za głowę i skrzyżował nogi.
– Jak to? Ty potrzebujesz mojej pomocy? Świat się kończy. W życiu bym nie zgadł, o co w tym chodzi.