15

– A trzy dni później próbowano cię otruć i wrzucono do jeziora Black Rock – podsumował Jack.

– Tak.

– Wniosek jest taki, Rachael – stwierdził Savich – że jako dowód masz tylko przekonanie, że twój ojciec skończył zarówno z prowadzeniem samochodu, jak i z piciem alkoholu.

– Gdyby tylko udało mi się zdobyć jakiś dowód, koczowała bym pod Biały Domem i powiadomiła Washington Post. Nie uciekałabym, gdzie pieprz rośnie po tym, jak próbowali mnie utopić. Ale to i tak nie ma znaczenia. Znalezienie mnie nie zajęło im dużo czasu. Sherlock wstała i wyprostowała się, po czym szturchnęła w ramię swojego męża.

– I co teraz, szefie? Savich uścisnął jej rękę.

– Po pierwsze, Rachael, chciałbym, żebyś to wszystko spisała: wypadek spowodowany przez senatora Abbotta, w którym zginęła Melissa Parks, jego śmierć, usiłowanie zabicia ciebie – obie próby. Tak szczegółowo, jak to możliwe. I zrób to szybko. Zrobimy sześć kopii. Weźmiemy kilka z nich. Uważam, że najlepiej będzie po prostu się ujawnić. To powinno powstrzymać dalsze zamachy na twoje życie. Pokręciła głową.

– Wszystko spiszę, ale nie chcę się ujawniać. Jeszcze nie teraz.

– Co takiego? Bawi cię bycie przynętą? – zapytał Jack.

– Obejdzie się bez pańskiego sarkazmu, agencie Crowne – odpowiedziała. – Posłuchajcie, kiedy zdołałam wydostać się z jeziora, wszystko było dla mnie jasne. Zgadzam się, że moje ujawnienie się może ich powstrzymać, ale wtedy unikną odpowiedzialności za zabicie Jimmy'ego, ich brata. Nie rozumiecie, że muszę znaleźć dowód? Chcę ich załatwić, nawet jeżeli miałabym to przypłacić życiem. – Patrzyła po kolei na każdego z nich. – Może jesteście w stanie mi pomóc, a może nie. Ale w tej chwili to jest mój cel. Potem się ujawnię i obwieszczę wszem i wobec, jakim człowiekiem był Jimmy. W końcu tylko człowiek honorowy poczułby takie wyrzuty sumienia za spowodowanie wypadku, w którym zginęło dziecko.

Wiem, że martwicie się, jakie będą tego konsekwencje, aleja święcie wierzę, że ludzie potrafią wybaczać. Teraz, kiedy już wam wszystko opowiedziałam, zamierzam odebrać mój samochód i pojechać do Slipper Hollow. Mam mnóstwo rzeczy do przemyślenia i do napisania, jak chce agent Savich.

– Rachael, a jak wygląda twoja sytuacja finansowa? – zapytał Savich. Rachael puściła do niego oko.

– Przypuszczam, że jestem bardzo bogata, przynajmniej teoretycznie, bo Jimmy zapisał mi jedną trzecią swojego majątku. A tak naprawdę mam w portfelu plik banknotów, które wzięłam z sejfu Jimmy'ego, zanim w piątkową noc opuściłam jego dom. Nie liczyłam, ale chyba jest ich sporo. Co do rozporządzania resztą jego majątku – naprawdę nie wiem. Miałam zamiar w przyszłym tygodniu zadzwonić do pana Cullifera i go o to zapytać.

Savich wystukał coś na klawiaturze MAX – a, po czym podniósł wzrok.

– Uważam, że to dobry pomysł, żebyś na razie ukryła się w Slipper Hollow. Jack, czy mógłbyś z nią tam pojechać i wszystko sprawdzić, upewnić się, że będzie bezpieczna?

– Zaczekaj, Savich, a co z Timothym? Mam…

– Nadal nie odzyskał przytomności – odparł Savich. – Jutro przewozimy go do Waszyngtonu, tam łatwiej go będzie chronić. Musisz zrobić jeszcze jedno: usiądź razem a Rachael i dopilnuj, żeby spisała wszystkie szczegóły. Kiedy skończymy, poszukamy dowodów. Do zobaczenia za kilka dni, dobrze?

– Tak, za kilka dni – odpowiedział Jack. – Rachael?

– Za kilka dni – powtórzyła Rachael. – Potem chcę wrócić i ich dopaść.

– Wygląda na to, że masz plan. – Savich wstał, podał rękę szeryfowi Hollyfieldowi. – Dziękuję za pomoc. Spodobało mi się Parlow. Mój dobry przyjaciel, Dix Noble, jest szeryfem w Maestro w stanie Wirginia, to jakieś trzy, cztery godziny drogi stąd. Wy dwaj mielibyście mnóstwo tematów do rozmowy. Zanim przeniósł się na prowincję, był oficerem wydziału dochodzeniowo – śledczego policji w Nowym Jorku. Proszę mu o tym nie mówić, ale uważam, że jest pan co najmniej tak błyskotliwy jak on.

Będziemy w kontakcie. Sherlock, pan i ja będziemy obserwować w nocy szpital, w którym nadal przebywa doktor MacLean. Poza tym muszę sprawdzić, czy nasz snajper, Roderick Lloyd, nadal żąda adwokata.

– A tak liczyłam na noc w hotelu Greeb's – powiedziała Sherlock. – Zasypiałabym pod czujnym okiem wypchanej kaczki.

Roy Bob z powodu odniesionych ran został bohaterem Parlow. Kiedy z ręką na temblaku opuszczał klinikę, on i bandyta, który strzelał w jego warsztacie, zyskali sporą sławę. Każdy chciał od niego usłyszeć, co tamtego dnia wydarzyło się w jego warsztacie. Krzątał się więc dumnie po warsztacie, majstrując przy samochodzie Rachael pomimo bólu i niewygody z powodu unieruchomionej ręki. Obserwowało go kilka osób, podziwiając jego siłę i wytrzymałość, kiedy nadeszli Jack i Rachael.

– Cześć – zawołał. Wyglądał na zamroczonego środkami przeciwbólowymi. – To już nie potrwa długo, Rachael. Właśnie opowiadałem im, że zagroziłaś, że mnie zastrzelisz, jeżeli nie zreperuję go szybko. Ted nawet zaoferował ci bezpłatne mycie samochodu.

– Nie mam czasu. Chcemy wyjechać za godzinę. Dasz radę Roy Bob?

– Jasna sprawa.

– Czy naprawdę postrzeliła pani tego człowieka?

– Tak, naprawdę. Teraz leży w szpitalu, ale najwyraźniej nie jest tak głupi, jak myślałam, bo wcale nie chce mówić. Przez chwilę panowała cisza, wszyscy popatrzyli na przelatujący nad nimi helikopter.

– Agenci FBI też wyjeżdżają?

– Tak, dwoje z nich. – Roy Bob pokiwał głową. – Agent Crowne zostaje, by chronić Rachael. – Przerwał na chwilę i zmarszczył brwi. – Chociaż po tym, jak widziałem, jak posługuje się remingtonem mojego taty, uważam, że nie potrzebuje ochrony.

Jack sprawdził postępy w pracy Roya Boba pod maską samochodu Rachael.

– Wygląda nieźle, Roy Bob. Rachael, może wpadniemy do kawiarni Monk's na pieczeń Tony'ego i wrócimy tu za godzinę?

– Będzie gotowy – obiecał Roy Bob i zaczął śpiewać piosenkę o facecie i Ralphie, jego psie myśliwskim. Jego towarzyszom wyraźnie się spodobała.

Godzinę później Rachael wyjeżdżała swoim samochodem z Parlow, na siedzeniu obok niej siedział Jack, któremu nadal dokuczał tępy ból głowy.

– Mniej więcej za godzinę się ściemni. Przez ten czas zdążymy dotrzeć do domu wuja Gillette w Slipper Hollow. Jack ze zdziwieniem odkrył, że góry znacznie bardziej podobają mu się z ziemi niż z samolotu. Do Slipper Hollow prowadziła dobrze utrzymana dwupasmowa asfaltowa droga. Wznosiła się i skręcała, okrążała głazy i klify, ale dalej uparcie dążyła ku sercu gór.

– Tutaj droga się kończy – powiedziała Rachael, zwalniając i ostrożnie parkując obok gęstego zagajnika. – Będziemy tutaj dobrze ukryci, a samochód słabo widoczny. To dlatego nie chciałam myć samochodu – lepszy kamuflaż. Jack odchrząknął, wysiadł z samochodu i pozbierał z ziemi gałęzie i opadłe liście. Dokładnie przykrył nimi samochód. Odwrócił się do Rachael i uśmiechnął się.

– Nawet jeżeli ci źli już wiedzą o Slipper Hollow, wątpię, czy szybko je znajdą. Słońce zaraz zajdzie, chodźmy już. Uszli jakieś sto metrów w głąb lasu, gdy nagle nieoczekiwanie wyszli na wielką polanę. Pośrodku stał piękny dom cały z drewna i szkła, dwukondygnacyjny, ze strzelistym dachem, dwoma kominami, otoczony ogromnym gankiem, na którym wokół okrągłego stołu stały cztery bujane fotele.

– Nie tego się spodziewałem – szepnął Jack. Uśmiechnęła się do niego.

– Tak, wiem.

Rachael pomyślała, że pewnie oczekiwał nędznej chałupy z porozrzucanymi wokół zardzewiałymi częściami samochodów, z dymem kłębiącym się z rozpadającego się komina, ale nie tego.

– To dzieło sztuki – powiedział. – Dom i ogród otoczony gęstym lasem wygląda jak z widokówki. I te klomby. Pewnie za miesiąc będzie tutaj istna tęcza kolorów. – Z boku zobaczył dwa budynki gospodarcze. – Spiżarnia?

– Tak. Wuj Gillette nie cierpi wypraw do miasta. Zapasy robi raz na pół roku.

– Czy on wie, że przyjedziemy?

– Tak, dzwoniłam do niego tuż przed naszym wyjazdem z Parlow i powiedziałam, że przyjeżdżam i przywożę gościa. Może jednak bezpieczniej będzie pomachać białą chustką. Wtedy na pewno nie będzie do nas strzelał. – Szturchnęła Jacka w ramię i roześmiała się. – Mam cię!

Wysoki mężczyzna wyszedł z domu i stanął na tarasie. Pomachał do nich i zszedł po drewnianych schodach. Rachael podbiegła do niego. Jack patrzył, jak mężczyzna bierze ją w ramiona i mocno przytula. Kiedy Jack podszedł bliżej, mężczyzna podniósł głowę i uśmiechnął się.

– Witam w Slipper Hollow. Jestem Gillette Janes.

– Agent Jack Crowne z FBI. Proszę mówić mi Jack. Jestem tutaj, żeby chronić Rachael.

Nie wypuszczając z objęć Rachael, Janes wyciągnął rękę. Była to delikatna dłoń o długich palcach, wyglądała jak dłoń pianisty, pomyślał Jack, kiedy ją uścisnął, ale jednocześnie silna, bo na pewno musiał tutaj na tym odludziu robić wszystko, co trzeba. Jack mógł tylko pokiwać głową, bo znowu wyciągnął pochopne wnioski. Prawdę mówiąc, spodziewał się typowego prosiaka z wielkim brzuchem, ubranego we flanelową koszulę i znowu się zawiódł.

– Ma pan piękny dom – powiedział i naprawdę tak uważał.

– Dziękuję. To Rachael wierciła i wbijała gwoździe. Cieszę Mię, że dotarłaś tutaj bezpiecznie, kochanie. Szybko się tutaj ściemnia. Zapraszam do środka. Zjemy coś, a potem opowiecie mi, co się dzieje.

– To pewnie bardzo spokojne odludzie? – zapytał z nadzieją Jack. Gillette Janes roześmiał się.

– Podobno tak było za czasów mojej babki.

Загрузка...