Savich zobaczył śmiertelnie bladą twarz kobiety chwilę przed tym, kiedy juz miał uderzyć w bok chryslera. Mocno szarpnął kierownicą w lewo, nacisnął hamulec i dodał trochę gazu, a wspaniała maszyna zagregowała perfekcyjnie, ale droga po prostu nie była dostatecznie szeroka.
Porsche zatrzymało się. Przednie koła wisiały nad rowem Wiekowy chrysler pojechał dalej w swoją stronę. Salich obejrzał się i zobaczył, że kobieta pokazuje mu środkowy palec.
Musiał się roześmiać. Jack, przeklinając, otworzył drzwi i spojrzał w dół.
– ten cholerny rów ma tylko dwa metry głębokości. Musimy szybko zabrać stąd porsche, Savich. Ten ostrożnie otworzył drzwi kierowcy i wyjrzał na zewnątrz.
– Zostań tam, Jack, trochę się chwiejemy. – Wybrał numer 112 prosząc o pilną pomoc. Potem zadzwonił do Sherlock. Ciągle nie odpowiadała. Rozejrzał się wokół, zobaczył jak obok przejechało kilka samochodów, ludzie na nich patrzyli, ale nikt się nie zatrzymał. Savich podniósł głowę.
– Gdzie jest policja? Nigdy ich nie ma, kiedy są potrzebni.
Czas, pomyślał Jack, czas ucieka. Savich jeszcze raz wybrał numer Sherlock. Nie odbierała.