Wtorek Slipper Hollow
– Jaki piękny dzień – westchnęła Rachael, mrużąc oczy i przyglądając się czystemu letniemu niebu ze smużkami białych chmur. Założyła włosy za uszy i pociągnęła za cienki warkocz. – Aż trudno uwierzyć, że jest tak dużo prawdziwego zła tutaj, w świecie wuja George'a.
– Obawiam się, że zło szerzy się wszędzie – powiedział Jack. – Ale nie tutaj.
– W przeciwieństwie do wuja George'a nigdy nie myślałam o Slipper Hollow jak o odludziu, z którego chciałbym uciekać. Raczej był to dla mnie azyl, schronienie, gdzie mogę być bezpieczna. Oczywiście, byłam wtedy dzieckiem. Kiedy teraz spoglądam w przeszłość, rozumiem niepokój mamy, kiedy chciała stąd wyjechać i rozpocząć nowe życie. Spojrzał na jej warkocz, zapleciony dziś bliżej twarzy. Kiedy przechyliła głowę na bok, oparł się o jej policzek.
– Bardzo podoba mi się ten warkocz.
– Co? A, dziękuję. Jimmy'emu też się podobał – jej głos lekko zadrżał.
– W dużej części – powiedział Jack – zgadzałem się z polityką twojego ojca.
– Ja też się zgadzałam. Uwierzysz, że wuj Gillette uprał i uprasował nasze ubrania?
– Ucałowałbym go za to, ale odsunął się w ostatniej chwili.
– Ja ucałowałam go za nas oboje. Sądzę, że on gromadzi wszystkie wzmianki, które może znaleźć o śmierci Jimmy'ego. Są nawet fragmenty filmu z pogrzebu. Powiedział, że pokaże nam to wszystko dzisiaj po południu. Jack pokiwał głową. Poczuł nagłe swędzenie i ból w lewym łokciu, co zdarzało mu się, kiedy coś było nie tak, ale nie miał pojęcia, co to mogło być. Slipper Hollow było azylem, Rachael miała co do tego rację. Było odcięte od świata, bezpieczne. Tu mogli cieszyć się spokojem, zanim skupili się na zbadaniu wszystkich szczegółów tej psychotycznej sytuacji. Psychotycznej? Jack zastanowił się nad tym przez moment. Dziwne, ule przyszło mu do głowy właśnie to słowo. Łokieć nie powinien był go swędzieć, ale tak było. Postanowił to zignorować.
– Nie jesteś mężatką – powiedział po chwili.
– Raz byłam już blisko, ale dowiedziałam się, że narzeczony jest hazardzistą, i było po sprawie. Mój dziadek miał ten problem.
Powiedziałam o nim matce. Myślałam, że go kocham i chciałam wyjść za niego za mąż. Powiedziałam jej, jak odkryłam, że jest hazardzistą i wiesz, co ona na to? Nic a nic. Tylko słuchała.
– Mądra kobieta.
– Tak, dobre rady to ostatnia rzecz, jaką chce usłyszeć dwudziestosiedmioletnia kobieta, której wydaje się, że wie wszystko.
Jack chciał wiedzieć wszystko o tym mężczyźnie, ale teraz nie była na to pora.
– Ile lat ma twój przyrodni brat?
– W zeszłym tygodniu Ben skończył dziesięć lat. To bardzo żywiołowe dziecko, szybkie, zręczne i ma mocny rzut. Jego ojciec uważa, że to następny Joe Montana.
– Kim jesteś z zawodu, Rachael? Studiowałaś? Uniosła podbródek.
– Jestem projektantką wnętrz.
Czekała, aż zacznie się śmiać, nabijać lub robić złośliwe uwagi.
– Podoba mi się, jak Gillette urządził dom, a szczególnie kuchnię. Kafelki są niesamowite. Pomagałaś przy tym? – zapytał.
Skinęła głową.
– Tak, zrobiłam mu szkic, i to mu się spodobało.
– Musiałaś być najpopularniejszą dziewczyną wśród znajomych. Rachael zaśmiała się.
– Tak, dawno nie byłam wśród przyjaciół, ludzi, którym ufasz i nie musisz uważać na to, co mówisz, kiedy jesteś wśród nich. Ludzi, którzy nie będą mieli ci za złe, kiedy pijesz za dużo i zachowujesz się jak idiota. – Raz jeszcze odgarnęła włosy. – Od czasu, kiedy wyjechałam do Waszyngtonu zobaczyć się z Jimmym, nasze stosunki znacznie się rozluźniły.
– Pracowałaś w Richmond?
– Kiedy ukończyłam studia, podjęłam pracę w biurze projektowym. Byłam jednym z sześciu zatrudnionych tam projektantów. Dużo się tam nauczyłam, nawiązałam wiele kontaktów i otrzymałam od klientów sporo pochlebnych opinii. Uzbierałam kapitał na rozpoczęcie własnej działalności i byłam gotowa przejść na swoje, kiedy matka powiedziała mi o Jimmym. Wzięłam urlop. Potem Jimmy namówił mnie, żebym rzuciła pracę, powiedział, że byłby najszczęśliwszy, gdybym przeprowadziła się do Georgetown. – Przełknęła ślinę. – Był taki podekscytowany, może bardziej niż ja. On… – Odwróciła się i chciała odejść.
Jack złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie i przytulił.
– Wszystko będzie dobrze, Rachael.
Odsunęła się i zobaczył, że nie płakała, ale trzęsła się ze złości.
– Sześć tygodni, Jack. Miałam ojca tylko przez sześć tygodni! To nie fair, nie fair. – Uderzyła pięścią w jego ramię. – Chcę ich dopaść. Teraz nawet noszę ich nazwisko, w świetle prawa jestem cholerną Abbott.
– Twój ociec adoptował cię bardzo szybko.
– Właśnie przyzwyczajałam się do przedstawiania się jako Rachael Abbott.
– Zatrzymaj jego nazwisko. Zrób mu ten zaszczyt. To nie wiąże cię z pozostałymi. Dopadniemy ich, Rachael, obiecuję. Zadzwonię do Savicha. Dowiem się, jak długo chce cię trzymać w ukryciu. Poza tym, ty i ja mamy wiele do omówienia. Chcę znać każdy szczegół, Rachael, poczynając od momentu, gdy po raz pierwszy spotkałaś się ze swoim ojcem. Skończyłaś pisać szczegółową relację o wszystkim, tak jak prosił Savich?
– Nie, nawet jeszcze nie zaczęłam.
– Zrobimy to. Chodź, usiądźmy pod tym dębem. Opowiedz mi jeszcze raz o twoim pierwszym spotkaniu z ojcem. Usiadła, oplotła kolana ramionami i zaczęła mówić.
– Wiesz, co powiedział, kiedy pierwszy raz mnie zobaczył? Wykrzyknął: „Mój Boże, człowiek nie może być takim szczęściarzem”. Tak, jak ci powiedziałam, nigdy, nawet przez chwilę nie wątpił, że byłam jego córką. Był niesamowity. Miał najpiękniejszy na świecie uśmiech, który rozświetlał jego twarz i od którego, robiły mu się małe zmarszczki w kącikach oczu. Rozmawialiśmy całymi godzinami. Opowiedział mi, co się zdarzyło przez te wszystkie lata, jak ojciec zabrał jego i jego przyjaciół do Hiszpanii, żeby zapomniał o mojej matce, ale on nie zapomniał. Powiedziałam mu, co jego ojciec zrobił mojej matce, a on zacisnął usta. Oczywiście powiedziałam mu, że moja matka wyznała mi wszystko, kiedy zmarł jego ojciec, bo wcześniej bała się go.
Rachael wciągnęła świeże, słodkie letnie powietrze i kiedy Jack pokiwał głową, mówiła dalej:
– Powiedział mi, że pierwszy raz w życiu naprawdę samodzielnie podjął decyzję o kandydowaniu do senatu, i że nigdy nie czuł się tak wolny jak wtedy, kiedy kazał swojemu ojcu odpieprzyć się, bo to było jego życie i tego właśnie chciał. Mówił, że przy końcu kampanii, jego ojciec sypał pieniędzmi, prawdopodobnie po to, aby mu pomóc. Śmiał się, potrząsając głową. Zaraz po tym, jak Jimmy objął swoje miejsce w senacie, ojciec obwieścił, że teraz on będzie dyktował warunki. Jimmy opowiadał, że otrzymywał szczegółowe instrukcje, co ma zrobić. Oczywiście nie zwracał na to uwagi. Jego ojciec musiał manipulować i kontrolować wszystko i wszystkich aż do śmierci. Jimmy powiedział, że jego matka prawdopodobnie umarła zbyt młodo, żeby od niego uciec.
– Jak Laurel i Quincy odnosili się swojego ojca? – zapytał Jack.
– Oboje darzyli go szacunkiem i bali się go, jakby był bogiem, jedynym wszechwiedzącym, tym, który mógł się do ciebie uśmiechnąć albo zmiażdżyć cię.
– A jak traktowali ciebie?
– Kiedy po raz pierwszy spotkałam Laurel, jej mąż Steganos Kostas i Quincy byli na obiedzie w domu Jimmy'ego. Powiedział im tylko, że ma dla nich wielką niespodziankę. – Podniosła wzrok i zobaczyła zająca siedzącego na skraju lasu, wpatrywał się w nich z pozornym zadowoleniem. – Pamiętam, że Laurel patrzyła na mnie, jakbym była robakiem, który właśnie wylazł z dziury. Jej bratanica? Nie mogła w to uwierzyć. Była w stanie tylko gapić się na mnie, a później na Jimmy'ego.
Rachael wciąż pamiętała tamten wieczór.
– John, co ty właśnie powiedziałeś?
– To moja córka, Rachael Janes, wkrótce będzie Rachael Janes Abbott. Adoptuję ją, więc w świetle prawa będzie moją córką, tak jak powinno być od samego początku.
Rachael, przedstawiam ci wujka Quincy, ciocię Laurel i mojego szwagra Stefanosa. – l zatarł ręce, tak był szczęśliwy i podekscytowany. Przytulił ją do siebie, pocałował w czoło. Rachael Abbott, jak ładnie brzmi, nie sądzisz? Quincy odchrząknął, spoglądając przez lewe ramię na Rachael.
– Ona może jest trochę do ciebie podobna, ale musisz być odpowiedzialny, daj sobie trochę czasu. Musisz zrobić testy DNA, upewnić się, że ona jest tym, za kogo się podaje.
A Jimmy po prostu powiedział:
– Jest do mnie bardzo podobna. No dalej, Quincy, przyznaj to. Po prostu są pewne rzeczy, które się wyczuwa w głębi duszy. Posłuchajcie mnie – tego wieczoru świętujemy. Mam kolejną córkę, o której istnieniu nie widziałem. Pamiętam jej matkę, Angelę, przez te lata często o niej myślałem. Patrząc na nią, nie miałem wątpliwości co do mojego ojcostwa. A teraz napijmy się szampana.
Rachael sączyła francuskie go szampana, przyglądała się duszonym francuskim ślimakom i francuskiej wołowinie w sosie. Jedyną francuską rzeczą, jaką lubiła, była bagietka, ale tam nie było żadnych bagietek Laurel i Quincy byli uprzejmi, ale wiedziała, że się nie cieszą, wiedziała, że nie ufają jej, sądzą, że wrabia ich brata. Co do Stefanosa Kostasa, patrzył na nią, jakby za chwilę naga miała mu usiąść na kolanach i zacząć go całować.
– Co na to Jacqueline? – zapytał Quincy. Jimmy wzruszył ramionami.
– A kogo obchodzi to, co ona myśli? Chciałbym, żeby Rachael poznała swoje przyrodnie siostry. Myślę, że się polubią. – Potem zwrócił się do Rachael: Tak, jak ci już mówiłem, Elaine i Carla mieszkają w Chicago. Obie są zamężne. Jestem podwójnym dziadkiem.
To byt długi wieczór, pomyślała Rachael, kiedy Jimmy zamknął drzwi za swoim rodzeństwem, a ona w końcu mogła pozbyć się z twarzy wymuszonego uśmiechu.
– Przekonają się – powiedział Jimmy, przytulając ją. – Nie martw się. – I pocałował ją. – Fakt jest taki, że nie mają wyboru.
Wydawało się, że to było tak dawno, w innym życiu, ale tak nie było. Poczuła ciepłe promienie słońca na twarzy, kiedy spojrzała na Jacka.
– Pamiętam, jak mówił, że możemy po prostu zignorować ich, jeśli mnie nie polubią. Tak długo jak będę żyć, będę pamiętać, że Jimmy nigdy we mnie nie zwątpił. Oczywiście wyglądałam jak on, ale on miał władzę, był bogaty, sławny, a ja byłam nikim.
– A co na to twoja matka? Rachael uśmiechnęła się.
– Była zaskoczona, ponieważ nie sądziła, że ją pamięta. Przestrzegła mnie, że w tym przypadku zasadne będzie zrobienie analizy DNA, nieważne, że wyglądałam jak on. I że nie powinnam się obrażać. – I Rachael raz jeszcze opowiedziała Jackowi o tej nocy, kiedy Jimmy załamał się i opowiedział jej o dziewczynce na rowerze. – Nie sądzę, abym kiedykolwiek jeszcze zobaczyła taką pustkę w czyichś oczach, tak wielką rozpacz…
– Rachael, Jack, chodźcie tu! – usłyszeli krzyk Gillette, stojącego na werandzie.
Jack natychmiast wyciągnął swój pistolet, złapał Rachael za rękę i skuleni pobiegli z powrotem do domu. Wtedy rozległ się odgłos strzału i cała trójka przez otwarte drzwi wpadła do domu.