14

Mówiłam wam, że Jimmy zaskoczył mnie swoim wylewnym powitaniem. Był otwarty, kochający, chciał znać wszystkie szczegóły dotyczące mojego życia. – Uśmiechnęła się nu myśl o tym. – Jednak zaczęłam zauważać, że milknie w dziwnych momentach, że wyglądał na niespokojnego i czymś przygnębionego. Kiedy zaczęłam go wypytywać, w końcu powiedział mi, co zrobił. Był tak rozpaczliwie samotny, taki przerażony. umilkła na chwilę.

Mniej więcej półtorej roku temu Jimmy jechał samochodem do domu przez Delancey Park. Było późno, słońce zachodziło, a on wypił z kolegami kilka drinków. Rozmawiał przez telefon komórkowy i nie zwracał większej uwagi na drogę przed sobą. Nagle przed maskę samochodu wjechała na rowerze mała dziewczynka. Potrącił ją i zabił. Wpadł w panikę i uciekł z miejsca wypadku. Zadzwonił do swojego doradcy, Grega Nicholsa, który natychmiast do niego przyjechał.

Jego doradca – muszę wam o nim trochę opowiedzieć. Greg mu około trzydziestu pięciu lat, jest bardzo bystry – ma intuicję, pewnie powiedzielibyście, że jest zdeterminowany. Jego ambicją było zobaczyć Jimmy'ego w Białym Domu. Jimmy mu ufał, podziwiał jego intelekt, zapał i zaangażowanie. Greg przekonał Jimmy'ego, żeby zachował to w tajemnicy, bo gdyby wyszło na jaw, że zabił dziecko – w wyniku wypadku, czy nie – jego kuriera, życie, rodzina byłyby zrujnowane, mógłby nawet pójść do więzienia, skazany za spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca wypadku.

Nie próbuję usprawiedliwiać tego, co zrobił, ale Greg jest mistrzem perswazji, przekonałby samego papieża do przejścia nu islam. Cóż, prawda, że Greg też byłby zrujnowany, jeżeli Jimmy przyznałby się do zabójstwa małej dziewczynki. W Waszyngtonie byłby skończony, to pewne, więc usilnie przekonywał Jimmy'ego, że najlepszym, jedynym słusznym wyjściem jest trzymanie gęby na kłódkę. Efekt był taki, że Jimmy dał się przekonać. I bardzo dobrze wiedział, że Greg był wyrachowany, ale kogo to obchodziło? Za bardzo bał się o własną przyszłość.

Opowiadał mi, jak próbował usprawiedliwiać się przed samym sobą – wiecie, że gdyby rodzice dziewczynki byli z nią, tak jak powinni byli być, to by się nie zdarzyło. Co za rodzice pozwalają dziecku samemu jeździć rowerem po ruchliwej drodze? Ale twierdził, że nieważne, jakie wymówki wymyślał, to nigdy nie działało.

Mówił o osobistych konsekwencjach – stałym, niesłabnącym poczuciu winy, ciągle powracających nocnych koszmarach, o oddaleniu się od Kongresu, swoich kolegów, rodziny, współpracowników tak, że nawet terapia nie pomagała. Tak długo z tym żył, że zżerało go to od środka. Nie mógł tak dłużej żyć. Mówił mi, że myślał o zgłoszeniu się na policję, o wyznaniu tego całemu światu. Chciał znać moją opinię na ten temat.

Widziałam, jak był rozbity, jak destrukcyjnie działało na niego to, co zrobił. Aleja dopiero go znalazłam i nie chciałam od razu stracić. Widziałam jednak, jak cierpiał, i powiedziałam mu, że powinien zrobić to, co sam uważa za słuszne i że ja zawsze będę przy nim. Niech się dzieje, co chce, będę przy nim trwać. Ale to zależało od niego. Jego decyzja, jego życie.

Rachael zamilkła na chwilę, patrząc tępo przed siebie. Przełknąwszy ślinę, mówiła dalej.

– Jak dziś pamiętam ten jego dziwny, wykrzywiony uśmiech. Powiedział, że psychiatra, do którego chodził, nigdy nie mówił o wyznaniu tego, co zrobił. Mówił tylko o wybaczeniu sobie tej niefortunnej pomyłki. Niefortunna pomyłka, powtarzał, ta mała dziewczynka była zaledwie niefortunną pomyłką.

– Psychiatra? – ożywił się Savich.

– Tak, mniej więcej od pół roku chodził do psychiatry. Jimmy powiedział mi, że Greg uważał, że to niezbyt rozsądne chodzić do miejscowego lekarza – za duże ryzyko, skoro wokół każdego gabinetu kręciło się przynajmniej kilku żądnych sensacji rekinów, czyhających na wizytę kogoś sławnego. Wzięła głęboki oddech i popatrzyła na nich po kolei.

– W końcu Jimmy zdecydował, że zwoła konferencję prasową. Miał zamiar wyznać, co zrobił, a potem zgłosić się na policję. Ale niestety nie zdążył.

– Skoro twierdzisz, że to Abbottowie go zabili, musiał powiedzieć swojemu bratu i siostrze o swoich planach? – zapytała Sherlock.

– Tak, powiedział im.

– Zadzwonił do swojej byłej żony i córek?

– Nie wiem. Może, bo to wpłynęłoby też na nie. Jestem pewna, że lojalnie uprzedził każdego, na kogo to mogło mieć jakikolwiek wpływ. Prawdopodobnie prosił o zrozumienie i przebaczenie, bo musieli liczyć się z konsekwencjami. Podejrzewam, że jego brat Quincy poradził mu, żeby ku jej pamięci posadził drzewo w Delancey Park, w miejscu, gdzie ją potrącił.

Savich spojrzał na ekran komputera.

– Ta dziewczynka nazywała się Melissa Parks. Tej sprawy dotąd nie wyjaśniono. Ucieczka z miejsca wypadku.

– Wiemy o niej coś jeszcze? – zapytała Sherlock.

– Rok temu rodzina Melissy Parks otrzymała kopertę zawierająca sto tysięcy dolarów w niskich nominałach i liścik, w którym napisane było tylko „przepraszam”. Po tym wznowiono śledztwo, ale nie byli w stanie wytropić, skąd pochodziły pieniądze i list, więc śledztwo ponownie zawieszono.

– Jimmy nie mówił mi o tym – odezwała się Rachael. – Pamiętam, że parę dni po tym, jak powiedział mi o wypadku, weszłam do jego gabinetu i zastałam go wpatrzonego w telefon. Wiedziałam, że chciał zadzwonić do rodziców Melissy, zawiadomić policję, skończyć z tym szaleństwem. Niestety zwlekał z tym zbyt długo, ostrzegł tych, których nie powinien, a potem zginął.

– Rachael, jesteś pewna, że twój ojciec wyznał o tym swojej rodzinie i Gregowi Nicholsowi? – spytała Sherlock.

– Tak.

– No dobrze. Muszę ci powiedzieć, że jestem w stanie uwierzyć, że jego wyznanie doprowadziłoby jego rodzinę do takiej wściekłości, że mogliby go zabić.

– To jeszcze nie wszystko. Jego śmierć została uznana za wypadek, bo kiedy dwóch policjantów patrolujących ulice znalazło samochód u podnóża klifu, Jimmy był sam i siedział na siedzeniu kierowcy. Twierdzili, że wyczuli od niego alkohol i że oczywiste jest, że wypił za dużo, stracił kontrolę nad samochodem i zjechał w dół stromego zbocza tuż przy obwodnicy.

– Tak, pamiętam – mruknęła Sherlock.

– Jimmy powiedział mi, że odkąd potrącił tę małą dziewczynkę, nie był w stanie usiąść za kierownicą. Od tamtej pory nie prowadził samochodu. Nie było z tym problemu, bo miał do dyspozycji samochód z kierowcą. Mało tego, od tamtej feralnej nocy nie wziął do ust alkoholu. Tak mi powiedział, a ja mu uwierzyłam.

– Więc dlaczego nie powiedziałaś prawdy policji? – dopytywał Jack.

– Nie mogłam – odparła Rachael. – Musiałabym też powiedzieć, dlaczego przez ostatnie półtora roku nie pił alkoholu i nie prowadził samochodu. Po prostu nie byłam w stanie się do tego zmusić. Wszystko mogło wyjść na jaw. To by źle wpłynęło na pamięć o nim. – Przerwała i wzięła głęboki oddech. – To był główny powód, dla którego wyjechałam na Sycylię. Musiałam zdecydować, co dalej robić. Przez dwa tygodnie biłam się z myślami, rozważyłam wszystkie za i przeciw, i podjęłam decyzję. Postanowiłam wrócić do Waszyngtonu i powiedzieć prawdę. Oczywiście, zamierzałam przedyskutować to z moją matką, ale wiedziałam, że ona by się ze mną zgodziła, bo tak chciał zrobić Jimmy i był na to w pełni przygotowany. Przynajmniej tyle mogłam dla niego zrobić: spełnić jego wolę. Po tym, jak domyśliłam się, co zrobili Quincy i Laurel, mogę i zrobię to. Oczyszczę jego sumienie. Szeryf Hollyfield stukał końcem długopisu o blat biurka.

– Twój ojciec nie żyje – powiedział po namyśle. – Tak samo jak jego sumienie i jego poczucie winy. Zgadzam się z jego doradcą – po co rujnować dobre imię senatora Abbotta? I jego pamięć? Po co niszczyć to, co sobą reprezentował i o co walczył przez większość swojego życia? Jego zasługi zostałyby zapomniane – ludzie zapamiętaliby, że zabił w parku dziecko i zataił to. – Pochylił się do przodu i zacisnął dłonie. – Rachael, czy chciałabyś, żeby określało go to, co zdarzyło się półtora roku przed jego śmiercią? Żeby zapisał się w historii jako bogaty facet, który zabił małą dziewczynkę po pijanemu?

Rachael zerwała się z krzesła i zaczęła przechadzać się po małym gabinecie.

– Próbowałam to sobie tłumaczyć w ten sam sposób, ale wiem, że on by tego nie chciał! Kiedy powiem wszystkim, jak planował przyznać się do winy, na pewno przekonają się, że ostatecznie miał zasady i był uczciwy.

– Odkąd skończyłem dwadzieścia lat, wiem, że ludzie rozumują inaczej – powiedział łagodnie Jack. – Szeryf Hollyfield ma rację, nie pozostawiliby na twoim ojcu suchej nitki, a całe dobro, którego dokonał w życiu prywatnym i w polityce, będzie zniekształcane, kwestionowane lub zapomniane. Jeżeli chodzi o ciebie, nikt nie doceni, czy wykonałaś jego ostatnią wolę, czy nie. Pozostaniesz nieślubną córką, która zniszczyła imię swojego ojca.

– Wiem, że próbujecie mi pomóc, ale dokładnie to wszystko przemyślałam, i nie ma znaczenia, co inni o mnie mówią i myślą. Mylisz się, Jack, nie ma innej możliwości. – Potrząsnęła głową i założyła za ucho kosmyk długich włosów. Savich podniósł wzrok znad ekranu komputera.

– Czy odkąd wróciłaś, powiedziałaś komuś, że zamierzasz wyznać winę ojca?

– Powiedziałam panu Culliferovi, prawnikowi Jimmy'ego. Myślałam, że wtajemniczył go w swoje plany, ale tego nie zrobił. Zareagował raczej obojętnie, powiedział mi, że podejrzewał, że z Jimmym dzieje się coś bardzo niedobrego. Zapytał, czy mam jakieś dowody, świadków, których oczywiście nie miałam. Potem powiedział, że jeżeli rzeczywiście wyznam winę Jimmy'ego za niego, rozpęta się wokół mnie piekło – ludzie będą mnie szkalować, oskarżać o kłamstwa i chęć zemsty, bo wiele lat temu zostawił moją matkę i że robię to, żeby się na nim zemścić, a on nie może nawet się obronić. Ja już to wszystko przemyślałam, ale powiem wam, że mówił w taki sposób, ta całkowita pewność w jego głosie sprawiła, że prawie byłam gotowa zmienić swoją decyzję. Wtedy znalazłam dziennik Jimmy'ego. Byłam poruszona jego cierpieniem, poczuciem winy, jego nienawiścią do siebie za to, co zrobił, i to sprawiło, że zdecydowałam, że dalej będę robić swoje, nie bacząc na konsekwencje. Czułam, że jestem mu to winna. Powiedziałam o tym Gregowi Nihcolsowi. Wysłuchał mnie, po czym stwierdził, że nie zamierza pomagać mi w zniszczeniu dobrego imienia senatora Abbotta i wciąganiu w to bagno reszty rodziny. Oczywiście on sam też zostałby w to wciągnięty, może nawet trafiłby na jakiś czas do więzienia, ale żadne z nas o tym nie wspomniało. Nie chciałam o niczym mówić Laurel i Quincy'emu, bo byłam pewna, że to oni go zabili, i wiedziałam dlaczego. W głębi duszy czułam, że traktują mnie w ten sam sposób, jak kogoś, kogo trzeba uciszyć, albo jak gryzonia, który wpełzł do ich pięknego, doskonałego życia.

Jack pochylił się, ściskając dłonie między kolanami.

– Nietrudno powiązać fakty. Rodzina Abbottów jest biznesowo powiązana z innym wpływowymi rodzinami: DuPontami, Barringtonami, Jetty – Smithami. Raczej nie byliby zachwyceni skandalem, pytaniami, zainteresowaniem mediów, kwestionowaniem uczciwości ich klanów, i całą resztą. No i oczywiście proces, jaki prawdopodobnie wytoczyliby bliscy lej dziewczynki. Mogliby też stracić część swoich wpływów, pewnie z czasem skandal by ucichł. Ale nie mogę sobie wyobrazić, że tracą przez to swój majątek, w końcu ich brat nie był jakimś tam nieudacznikiem, ale senatorem Stanów Zjednoczonych.

– Wybacz, Rachael, ale nie wierzę, że ktoś z nich, lub oni wszyscy mordują go, żeby go uciszyć. Za słaby motyw.

– Jako osoba postronna bacznie ich obserwowałam – powiedziała Rachael. – Nie potrafię opisać, jak bardzo są dumni. Ich poczucie władzy, własnej wartości, ich arogancja są wprost niewyobrażalne. Uwielbiają swoje nazwisko, szlachetne pochodzenie, uwielbiali swojego ojca, i jego ojca, założyciela imperium Abbottów. Dzieci Laurel chodzą do najlepszych prywatnych szkół, potem będą studiować na najlepszych uczelniach, obaj przeznaczeni są do sprawowania władzy, do poślubienia sobie podobnych kobiet z wpływowych rodzin. Świadczy o tym przykład córek Jimmy'ego. Mężowie obu wywodzą się z bogatych rodzin.

W ich oczach taki skandal zrujnowałby rodzinę, a z tym nigdy by się nie pogodzili. Zdecydowaliby, że pozbycie się tego zagrożenia było nie tylko uzasadnione, ale wręcz rozsądne. To dlatego zabili Jimmy'ego i próbowali zabić mnie.

Загрузка...