Jack jechał Wisconsin Avenue, po drodze mijając sklep z cygarami i bazar ze starociami. Szukał kancelarii adwokackiej Brady'ego Cullifera. Znajdowała się w świetnie utrzymanym, prostym, starym budynku, dumnie stojącym obok kliniki medycyny niekonwencjonalnej.
Na złotych tabliczkach wejściowych drzwi było wygrawerowanych pięć nazwisk, napis na dwóch z nich głosił „Cullifer”.
Smętny recepcjonista zaprowadził ich do biura adwokata, zapukał do drzwi, zaczekał na „proszę”, i otworzył je.
Potem odsunął się dyskretnie, posyłając im udręczone, niemal rozpaczliwe spojrzenie.
Brady Cullifer wyszedł zza wielkiego, zniszczonego biurka, które wyglądało, jakby należało do jego dziadka. Jack pomyślał, że to bardzo prawdopodobne.
– Co jest temu recepcjoniście? Wygląda na wykończonego – powiedział Jack.
– Ach, Rowley to naczelny pesymista w firmie, zawsze, kiedy prowadzimy dużą sprawę, niemal odmawia różaniec. Jeden z naszych prawników właśnie poszedł wysłuchać werdyktu w głośnej sprawie o naruszenie dóbr osobistych, więc Rowley jest w swoim żywiole. Rachael, moja droga, jak się masz? Miło cię widzieć.
Rachael uśmiechnęła się i pozwoliła się uściskać panu Culliferowi. Lubiła go, pewnie dlatego, że zawsze był dla niej miły i zdawał się ją akceptować. Był mniej więcej w wieku Jimmy'ego, miał lekko wystający brzuch, a Jimmy żartował, że powinien spróbować gry w squasha. Był nienagannie ubrany, jak zwykle w szary, wełniany garnitur, jasnoróżową koszulę i ciemnoniebieski krawat, który zadziwiająco dobrze dopełniał całości.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała, kiedy już ją puścił.
– Jak chyba wszyscy w mieście, wysłuchałem wczoraj rano konferencji prasowej FBI, podczas której ogłoszono, że śmierć Jimmy'ego została uznana za morderstwo, a nie za wypadek. I że ta kobieta, która strzelała w księgarni, była w to zamieszana. Teraz nie żyje. Wiecie dlaczego?
– Komplikacje po operacji – powiedział Jack.
– A pan jest pewnie agentem Crowne? – Spojrzał na Jacka.
– Tak, proszę pana – odparł Jack i uścisnął mu dłoń. – Dziękujemy, że zechciał pan się z nami spotkać. Cullifer wskazał im skórzaną kanapę, poczęstował ich kawą, i usiadł na krześle naprzeciw nich.
– Rachael, moja droga, powiedz, jak mogę ci pomóc.
– Pamięta pan, jak powiedziałam panu o tym, co zrobił Jimmy, że spowodował wypadek, w którym zginęła ta mała dziewczynka. Zareagował pan tak, jakby o niczym nie wiedział. Pomyślałam, że to nieprawda. Proszę mi powiedzieć, co powiedział panu Jimmy o tej dziewczynce.
Brady usiadł prosto i postukał palcami o blat biurka.
– Dlaczego uważasz, że wiem o tej biednej dziewczynce coś więcej, niż mi powiedziałaś, Rachael? – zapytał w końcu.
– Jest pan prawnikiem – odpowiedział Jack. – I jego długoletnim przyjacielem. – Podniósł rękę, uciszając ewentualne protesty. – Proszę nie powoływać się na dyskrecję w stosunku do klienta. Chyba nie ma już zastosowania. Senator nie żyje, a my prowadzimy oficjalne śledztwo. To jest bardzo ważne, proszę pana.
Cullifer powoli pokiwał głową.
– No dobrze. Na krótko przed swoją śmiercią Jimmy zwierzył mi się, że półtorej roku temu potrącił i spowodował śmierć tej dziewczynki. – Jego oczy zaszły mgłą. – Nie mogłem w to uwierzyć, po prostu nie mogłem. Kiedy skończył, a ja nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, zapytałem, dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedział. Odparł, że teraz mówi mi o tym tylko dlatego, że chce mnie uprzedzić, bo ma zamiar wszystko ujawnić. Chciał to zrobić wszem i wobec, mieć to za sobą. Powiedział mi, że o swoich planach poinformował też Rachael, Laurel, Stefanosa, Quincy'ego i Grega Nicholsa. Nie wiedział, czy to będzie miało dla mnie jakieś negatywne skutki, ale mówi mi o tym na wszelki wypadek.
A przed tobą udawałem, że nic nie wiem, Rachael, bo Jimmy był moim długoletnim przyjacielem, i klientem i dlatego też obowiązywała mnie poufność. Myślisz, że wiem coś więcej?
– Chciał, żeby jego najbliżsi byli przygotowani na atak mediów i ewentualne konsekwencje osobiste i biznesowe. Powiedział, że jego rodzina była na niego wściekła – powiedziała Rachael.
– Mało powiedziane – rzekł w zamyśleniu Cullifer. Rozparł się wygodnie na krześle, założył nogę na nogę i splótł dłonie.
– A powiedział Jacqueline i swoim córkom? – dopytywała Rachael.
– Powiedział mi, że tak. Możesz sobie wyobrazić, że były wstrząśnięte. Jacqueline nie chciała, żeby się ujawniał. Wiele razy rozmawiali o tym przez telefon.
– A pan był na niego wściekły? – zapytała Rachael.
– Szczerze mówiąc, byłem zdruzgotany – przyznał po chwili. – Wiedziałem, że z Jimmym jest coś nie tak, przeczuwałem to. Pamiętam, jaki był strapiony, jak z każdym dniem na jego twarzy pojawiały się nowe zmarszczki – na twarzy, która jeszcze jakiś rok temu wyglądała na młodzieńczą. Ale wiecie, prowadziłem wtedy trudną sprawę i byłem nią tak pochłonięty, że niepokój o Jimmy'ego odsunął się na dalszy plan. A potem było już za późno. Potem ty wróciłaś z Sycylii i powiedziałaś mi, co zamierzasz zrobić, Rachael.
– Poczucie winy zjadało go żywcem. Dlatego zamierzał wszystko wyznać.
– Tak, wiem – odparł Cullifer. – Teraz, jak każdy, kto słyszał konferencję prasową FBI, zastanawiam się, kto mógł chcieć śmierci Jimmy'ego. Kto mógłby podjąć takie ryzyko? A wierzcie mi, zabicie senatora Stanów Zjednoczonych to ciężka sprawa. Rzecz w tym, że nawet po tym, jak agent Savich powiedział, że został on zamordowany, nie mogłem doszukać się niczyjego motywu, ani Laurel czy Quincy'ego, ani jego byłej żony, która jest bardzo zamożna, ani żadnego z jego kolegów. Naprawdę trudno mi wyobrazić sobie, że ktoś z nich mógł zamordować go, żeby uniknąć skandalu. To zbyt grubymi nićmi szyte.
Cullifer zamyślił się przez chwilę.
– Uprzedziłem go, że wyznanie tego, co zrobił, będzie oznaczało koniec jego kariery, może wywołać duży skandal, kosztowny proces, który go zrujnuje, a rekiny wynajęte przez rodzinę tej dziewczynki puszczą go z torbami. Ale przede wszystkim powiedziałem mu, że zostanie skazany i uznany za winnego spowodowania śmierci i pójdzie do więzienia.
On oczywiście miał tego świadomość i zdawał sobie sprawę, że jego rodzina też na tym ucierpi – Laurel i Stefanos, Quincy, a także jego współpracownicy, no i ja, bo od zawsze byłem jego prawnikiem.
– Jednak ktoś go uciszył. Rachael jest przekonana, że to sprawka Laurel i Quincy'ego – podsumował Jack.
– Jesteście pewni, że tylko ci ludzie wiedzieli, co on planuje? – zapytał Brady.
– O ile wiemy, to tak – odparł Jack.
– To dlatego Jimmy nie pił i nie prowadził samochodu? Rachael pokiwała głową.
– Odkąd zabił tę dziewczynkę, nie wziął do ust alkoholu i nie usiadł za kierownicą samochodu. Tak mi powiedział, a ja mu uwierzyłam.
– Podczas konferencji prasowej agent Savich wspomniał, że ta kobieta była w to zamieszana.
– Tak nam się wydaje – odpowiedział Jack. – Ale jeszcze nie wiemy, kto ją wynajął.
– A nie myśli pan, że Laurel i Quincy mogli zamordować Jimmy'ego? – zapytała Rachael. Cullifer skrzywił się.
– Laurel? Quincy? Zabili własnego brata? Najwyraźniej ty w to wierzysz. Jeżeli o mnie chodzi, to nie wiem. Motyw nie jest wystarczająco silny. Ja stawiałbym raczej na Grega Nicholsa, ale tylko dlatego, że zbyt dobrze go nie znam. I on na pewno poszedłby siedzieć, kiedy Jimmy wyznałby prawdę.
Pokręcił głową.
– Prawdziwa zabójczyni, a wy dopadliście ją w księgarni Barnes & Noble w Georgetown! Zdumiewające.
– Jest coś jeszcze, panie Cullifer. Jimmy bardzo chciał wyznać prawdę. Kiedy umarł, zdecydowałam, że ja wyznam ją w jego imieniu, bo on tak chciał i planował. I powiedziałam to tym samym osobom, żeby ich na to przygotować, tak jak panu.
Cullifer milczał, tylko patrzył beznamiętnym spojrzeniem prawnika. Wtedy Rachael wyznała:
– Ktoś próbował mnie zabić – trzy razy.
To był rzadki widok tak zbić z tropu dobrego prawnika. Cullifer zerwał się z miejsca.
– Nie! To nie do wiary! Nie, Rachael, to po prostu…
– Stanął jak wryty. – To dlatego jest z tobą agent FBI, żeby cię chronić, tak?
– Tak – odparła.
– Bo zamierzasz opowiedzieć o tym, co zrobił Jimmy, i ktoś próbuje cię powstrzymać.
– Tak. Nie widzę innego powodu.
– I nadal masz zamiar o wszystkim opowiedzieć?
– Nie wiem. Byłam pewna swoich zamiarów, pewna tego, czego chciał Jimmy, ale teraz po prostu nie wiem.
– To poważny dylemat – skwitował Cullifer.
– Kilka osób zwracało mi na to uwagę, że to dylemat natury moralnej – powiedziała Rachael. – Wyznać coś tak druzgocącego, tak całkowicie niszczącego. Obawiam się, że całe życie Jimmy'ego będzie teraz ocenianie przez pryzmat tego jednego wypadku, i jestem pewna, że tak właśnie będzie. Nie wiem, co robić, panie Cullifer.
– Czy nadal jesteś pewna, że to właśnie chciał zrobić?
– Tak.
– Więc zrób to, nie zważając na skutki.
Rozmawiali z Bradym Culliferem jeszcze przez dziesięć minut.
– Dziękuję, że zaakceptował mnie pan jako córkę Jimmy'ego, panie Cullifer – powiedziała Rachael, kiedy uściskał ją na pożegnanie. – Dziękuję za pana uprzejmość.
– Początkowo nie chciałem cię zaakceptować, Rachael, pomimo całego entuzjazmu Jimmy'ego. Powinnaś wiedzieć, że wynająłem prywatnego detektywa i on dokładnie sprawdził ciebie i twoją matkę. To mnie przekonało. I nie obciążyłem twojego ojca kosztami za to. – Pogładził ją po policzku. – Teraz nosisz nazwisko Abbott, Rachael, i tylko to się liczy. Jeżeli postanowiłaś być jego rzecznikiem, popieram cię w stu procentach.