43

– Nikt mnie jeszcze w życiu tak nie wystraszył – powiedziała siostra Louise Wingo, stając w drzwiach. Spojrzała na zegarek.

– Minęła pierwsza w nocy, doktorze MacLean. Powinien pan odpocząć.

– Odpocząć? Po co, pytam? Tylko mi nie mów, że to poprawi jakość mojego życia. Jeśli chcesz, możesz tu przychodzić, Louise, możesz też jeszcze mnie przytulić. Szkoda, że jej nie widziałeś, Savich. Wbiegła, trzymając pistolet i strzeliła do napastnika, szybko i sprawnie. Nie, Louise, nie zawracaj mi głowy, mówiąc, że potrzebuję odpoczynku. Mój mózg pracuje na wysokich obrotach i mam się dobrze. – I rozpromienił się.

– Od bardzo dawna nie dostałem tak wielkiego kopa adrenaliny.

– Ja pewnie dostałam większego niż on – rzekła Louise. Machnęła ręką i uśmiechnęła się. – To było niesamowite! Mój mąż nigdy w życiu mi nie uwierzy. On myśli, że nocna zmiana jest nudna. No to mu opowiem, co się dzisiaj wydarzyło. Na szczęście jest pan cały, doktorze MacLean. Czuję ulgę na myśl, że pani MacLean tu nie było. Wyszła około jedenastej.

– Co do tego masz rację – powiedział MacLean. – Molly rzuciłaby się na niego, a on mógłby ją skrzywdzić. Dziękuję ci również w jej imieniu, Louise.

– Jack mówił nam, że Molly bardzo troszczy się o swoich – powiedziała Sherlock. – Gdyby zobaczyła, że ktokolwiek próbuje skrzywdzić kogoś z jej rodziny, wpadłaby w szał.

– To prawda – przyznał MacLean. – Zazwyczaj to ja jestem tym złym. Louise, bądź przygotowana na to, że ona przyniesie ci zapas ciastek na cały rok.

– Właściwie pani MacLean już przyniosła nam różne domowe smakołyki – powiedziała Louise. – Szydełkowała, siedząc z doktorem MacLean. Może zostać tak długo, jak zechce.

– Molly awanturuje się i zrzędzi – rzekł MacLean. – Ciągle pyta mnie, jak się czuję, co myślę, jakby to mogło powstrzymać postęp demencji. W końcu namówiłem ją, żeby poszła do domu. Zgodziła się, powiedziała, że do jutra ktoś inny będzie mnie znosił, i pocałowała na pożegnanie. – MacLean zamknął oczy i przełknął ślinę. – Gdyby tu była, ten sukinsyn nie wahałby się zabić i jej. – Spojrzał na Louise. – Dziękuję, Louise. Jeżeli któryś z tych prymitywnych lekarzy będzie ci robił wymówki, tylko mi powiedz. Ja to załatwię.

– Rano zadzwonię do Molly i powiem jej, że czujesz się dobrze – powiedziała Sherlock. – Nie ma sensu niepokoić jej w nocy.

– Ostrożnie, doktorze MacLean – wtrąciła Louise. – Prawie wyrwał pan kroplówkę.

Sherlock zauważyła, że jej ruchy były pewne, jakby była przyzwyczajona do pracy w niebezpieczeństwie. Wyprostowała się, lekko podtrzymując go za przedramię.

– Proszę spróbować się uspokoić i odpocząć.

– Tak, tak, po śmierci będę miał dość czasu, żeby odpoczywać – odparł MacLean. – A jak się miewa biedny agent Tomlin?

– Słyszałam, jak jeden z lekarzy mówił, że najprawdopodobniej dostał w szyję zastrzyk ze środkiem usypiającym, ale skoro on już zaczyna z tego wychodzić, to znaczy, że nie był silny, albo wyrwał się i nie dostał całej dawki. Jego stan jest stabilny, ale wciąż jest bardzo senny. Nic mu nie będzie. To wszystko, co w tej chwili wiemy. Sherlock zauważyła, że Dillon rozmawia z panem Haywardem. Spojrzał na nią i powiedział:

– Pan Harward kazał ochronie szpitala przeszukać budynek i teren szpitala, ale nie mógł wysłać więcej ludzi. Zadzwonię do Bena Ravena, obudzę go. Ściągnie tu więcej gliniarzy, żeby pomóc ludziom z ochrony. Nie uda im się znaleźć tego mężczyzny, pomyślała Sherlock, i nienawidziła tej pewności. To było dobrze zaplanowane, on wiedział, jak wejść i jak wyjść. Ale może…

– A co z nagraniami z kamer? – zapytała.

– Poleciłem to sprawdzić – odparł Hayward.

Sherlock pochyliła się i szepnęła do ucha MacLeana:

– Ogólnie rzecz biorąc, nikt z nas nie ma powodu do narzekań.

– Biedny agent Tomlin, ma – powiedział MacLean. Dziesięć minut później Savich i Sherlock weszli do małego pomieszczenia szpitalnej ochrony, znajdującego się obok głównego wejścia. Było tam dwanaście monitorów, dziesięć z nich pokazywało na żywo obraz z kamer umieszczonych wewnątrz szpitala.

– Mamy kamerę przed wejściem do szpitala, i po jednej kamerze na każdym piętrze – powiedział Hayward. – Poprosiłem Fritza, żeby przyniósł dwie taśmy z drogą, którą napastnik mógł iść do sali doktora MacLeana.

– Nie mogę ustalić, którędy wszedł do szpitala – rzekł Fritz. – Będę musiał przejrzeć wcześniejsze taśmy. Ta jest z piętra doktora MacLeana.

Wszyscy patrzyli na ekran. Hayward zawołał w pewnej chwili:

– Zatrzymaj. Patrzcie, to musi być on, ten facet w stroju chirurga, z maską na twarzy i czepkiem na głowie. Gdyby to było w ciągu dnia, ktoś mógłby się zastanawiać, kim on do diabła jest, przecież nikt nie nosi maski na korytarzu. Nie ma takiej potrzeby. Nałożył też chirurgiczne rękawiczki, a więc nie mamy odcisków jego palców. Niestety, film ma słabą jakość, ale powinniśmy być w stanie go rozpoznać.

Patrzyli, jak mężczyzna idzie w kierunku kamery. Skręcił na rogu obok pokoju pielęgniarek i zniknął.

– Dobra – powiedział Hayward. – Przewiń na podglądzie, Fritz.

– Zatrzymaj, tu jest – polecił Savich po chwili. Fritz zatrzymał obraz.

– Nie minęły trzy minuty i oto jest nasz bohater – powiedziała Sherlock. Szybko się uwinął, pomyślała. W ciągu trzech minut Timothy mógł zostać zabity. Chodzi naprawdę szybko i trzyma się za ramię. Po jego palcach spływa krew. Spuścił głowę. Mogę powiedzieć o nim tylko tyle, że nie jest gruby.

– Wciąż ma na sobie maskę i czepek – zauważył Fritz.

– Szlag by go trafił. Patrzyli na niego, aż zniknął.

– No dobrze, sprawdźmy, czy wyszedł od frontu – powiedział Hayward. – Włóż następną taśmę, Fritz. – Film przyspieszył, po czym Fritz zwolnił go do rzeczywistej prędkości.

– Zatrzymaj, Fritz, mamy go. Myślę, że to on, czas pasuje, minęło pięć minut. Jest tego samego wzrostu, tej samej budowy i ma luźne ubranie.

Mężczyzna na filmie miał na sobie czapkę z daszkiem mocno nasuniętą na czoło, aż do oprawek ciemnych okularów przeciwsłonecznych. Ubrany był w luźne dżinsy, szeroką jasnoniebieską koszulę, luźno opadającą na spodnie, obszerną jasną marynarkę i mokasyny. Przez chwilę patrzyli prosto w jego twarz, tyle że nie widzieli go wyraźnie.

– Nadal idzie powoli i widać, że trzyma się za ramię, na pewno boli go jak diabli – stwierdził Hayward. – Jeden z moich ludzi znalazł kilka kropli krwi na korytarzu piętra doktora MacLeana i oznaczył dla was to miejsce. To nie musi być krew tego faceta, ale to prawdopodobne.

– Jego krew go wyda, kiedy go złapiemy – powiedział Savich. – Zaryzykował, idąc prosto do agenta Tomlina i wbijając mu igłę w szyję, wiedząc, że pokój pielęgniarek był zaledwie parę metrów dalej. Moim zdaniem ma silną motywację, jest zdeterminowany, może naprawdę wściekły.

Patrzyli, jak głównym wejściem wychodzi ze szpitala.

– Nie nagraliśmy go wchodzącego do szpitala – powiedział Hayward. – Musiał wyjść poza zasięg kamer, znać rozkład szpitala, wszystkie szczegóły. Nie jest głupi. Przyszedł późno, o najlepszej porze. Niestety nie mamy kamer na zewnątrz.

– To już coś – odezwała się Sherlock. – Dziękujemy, panie Hayward. Moim zdaniem to coś więcej niż motywacja, więcej niż złość. Powiedziałabym, że to obsesja.

– Damy panu kilka zdjęć naszych podejrzanych, żeby pana ludzie mogli o nich popytać – obiecał Savich. – Może będziemy mieli szczęście. Hayward skinął głową, ale nie wyglądał, jakby miał nadzieję.

– Ten facet jest ostrożny. Ale może ktoś widział go w okolicach sali operacyjnej. Z całą pewnością mogę tylko powiedzieć, że jest przeciętnego wzrostu, średniej budowy ciała i ubiera się w bardzo luźne ubrania.

– Fritz, możesz jeszcze raz cofnąć? – poprosiła Sherlock. Kiedy to zrobił, powiedziała:

– Wystarczy, a teraz patrzcie. Uważam, że jest młody. Spójrzcie, jak chodzi, w jaki sposób porusza się.

– Zrób stopklatkę, Fritz – poleciła Hayward. – Parzcie, jakby się garbił. Oczywiście, jest ranny, musi boleć go ręka, ale nie jestem tego do końca pewien.

– Jeśli jest młody – powiedział Savich – to prawdopodobnie ktoś go wynajął. Sherlock potrząsnęła głową.

– To mi nie pasuje. Z tego, co mówił Timothy, wynika, że to było coś osobistego, nie tak bezosobowego, jak wynajęty morderca.

– Masz rację – przyznał Savich, przeczesując włosy palcami. – Mój mózg przestał już działać – Spojrzał na zegarek z Myszką Miki. Dochodziła trzecia rano.

Savich spojrzał na Sherlock i powiedział:

– Sprawdźmy, co z Tomlinem, i jedźmy do domu.

Загрузка...