4

Wojciech Falk patrzył na syna po drugiej stronie stołu i nie mógł wyjść ze zdziwienia, że zarówno geny, jak i sposób wychowania mogą tak dalece nie mieć znaczenia. Nawet gdyby poświęcił całe życie, planując każdy element osobowości Mundka, aby stanowił jego własne przeciwieństwo, nie udałoby mu się osiągnąć efektu tak totalnego.

Jedli kurczaka z rożna, którego sam przyrządził. Smaczny kurczak, marynowany całą noc w chili, kolendrze i soku z limonki. Lubił gotować i wymógł na Mundku obietnicę, że co drugi dzień będzie robił przerwę w pracy i przychodził do niego na obiad. Żal mu było, że jego syn je jakieś fast foody na mieście, kanapki zawinięte w folię, a do ojca ma samochodem z prokuratury dziesięć minut.

No to jedli razem. On jak zwykle dość łapczywie i niechlujnie, wycierając ręce w i tak niemiłosiernie brudne ciuchy, bo nie chciało mu się przebierać po wyjściu z warsztatu. Wióry i pył drzewny spadały na stół i podłogę wokół krzesła.

Jego syn natomiast zachowywał się jak klient w paryskiej knajpie, obsypanej gwiazdkami Michelina. Marynarkę powiesił na wieszaku (nigdy niczego nie wieszał na oparciu krzesła), mankiety starannie podwinął, spodnie przykrył czystą serwetą. I oddzielał mięso sztućcami od kości tak precyzyjnie, jakby miał kiedyś zostać jubilerem lub neurochirurgiem, a nie prokuratorem.

Westchnął cicho. Zamierzał poruszyć dwa ważne dla siebie tematy, a przeczuwał, że jego synowi to się nie spodoba. Wiedział o tym, ale nie mógł się powstrzymać. Po prostu chciał dla niego jak najlepiej.

– Wyobraź sobie, był dziś u mnie Tadek. Trochę spytać, za ile bym zrobił jego znajomemu kredens stylizowany na niemiecki, tylko taki bardziej art déco. Jak temu lekarzowi robiłem, pamiętasz.

Edmund spojrzał na niego badawczo.

– Znając Tadka, to przyszedł spytać, czybyś dla jego kumpla nie pracował trzy tygodnie po kosztach. Pewnie to jakiś radny z miasta albo sejmiku.

– Tadek prawie jak rodzina, wiesz przecież.

– Ale jego znajomy już nie. Tato, tłumaczyłem tyle razy, że nie możesz każdego klienta traktować jak najbliższego przyjaciela. Ludzie to wykorzystują.

Poruszył się. Nagle stary fotel wydał mu się niewygodny. Wojciech Falk nie chciał się tłumaczyć, ale uważał, że warto poznawać ludzi, zbliżać się do nich. W końcu robi meble, na które oni będą patrzyli przez lata albo i dekady.

– Jakoś tak wyszło w rozmowie, że ostatnio ci wlepili ten mandat, i Tadek mówi, że jakbyś chciał, to on to oczywiście anuluje. Żebyś nie miał na samym początku kłopotów.

Na te słowa Mundek zastygł i odłożył sztućce.

– Tato, tłumaczyłem ci przecież. Oni w straży muszą zawiadomić urząd i dostanę naganę.

– Tak mówisz, jakby ci zależało na tej naganie. Tadek po prostu nie wyśle i tyle.

– W pewien sposób mi zależy. Złamałem przepis i jak każdy powinienem za to zostać ukarany. Jako prokurator, powinienem dawać przykład. Inaczej to, co robię, nie ma żadnego sensu. Zgodzisz się chyba ze mną.

Zgodził się, co innego mu zostało. Lecz na drugiej sprawie zależało mu bardziej.

– Tadek mówił też, że Wandzia wróciła do Olsztyna. Podobno na stałe.

Starał się, by wypadło to naturalnie, ale Mundek oczywiście uśmiechnął się lodowato.

– Swatasz mnie?

Fotel zrobił się jeszcze bardziej niewygodny.

– Coś ty! Po prostu pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć. Tylko tyle.

Jedli w milczeniu. Długo nie wytrzymał.

– Przyznaję, chciałbym, żebyś był szczęśliwy. I spełniony. Nie tylko w pracy.

– Tato, tłumaczyłem. Dopóki nie zdam egzaminu i nie zostanę mianowanym prokuratorem, nie ma żadnego sensu, żebym nawet randkował, o związku nie wspominając. Może zostanę tutaj, a może rzuci mnie w inny koniec Polski, nie chcę dawać żadnych złudnych nadziei ani sobie, ani tym bardziej jakiejś dziewczynie.

Wojciech Falk spojrzał na swojego syna tak żałosnym wzrokiem, że ten musiał w nim wyczytać wszystkie nadzieje i lęki mężczyzny, który został ojcem w późnym wieku i marzy o tym, żeby jedynak obdarzył go fajną rodziną, której on sam nigdy nie miał. Dlatego postanowił się dodatkowo wytłumaczyć.

– To logiczny wybór – powiedział.

Загрузка...