8

Światełko przy drzwiach zamieniło się na czerwone. Siedziała cicho, ale nie słyszała dźwięków z drugiej strony, trudno powiedzieć, czy ktoś zabrał jej pośniadaniowe śmieci, czy nie. Może zrobił to cicho, może drzwi były dźwiękoszczelne. Wzdrygnęła się, nie miała ochoty na wyobrażanie sobie, do czego porywacze mogą potrzebować dźwiękoszczelnych pomieszczeń.

Minęło pół godziny od postawienia kreski oznaczającej dwunastą i Hela planowała się zdrzemnąć, kiedy po raz pierwszy od dostarczenia śniadania coś się zmieniło.

Włączono telewizor.

Ciekawe, pomyślała, obserwując czarno-białe zakłócenia.

Ktoś z drugiej strony musiał wcisnąć odpowiednie guziki, bo zakłócenia zniknęły, zastąpione przez obraz pomieszczenia. Wyglądało na niewykończony parter domu jednorodzinnego, stan surowy zamknięty. Ściany z bloczków betonowych, wylewka, na suficie widoczne belki stropowe. Pomieszczenie oświetlone zostało kilkoma mocnymi lampami.

Pośrodku stała jakaś rura, gruba, chyba metalowa. Może kanalizacyjna. A może to jakaś kolumna? Kolorem i grubością przypominała kolumnę Zygmunta w Warszawie.

Do rury przystawiono malarską drabinę, taką z podestem.

Ujęcie zmieniło się i mogła zajrzeć do wnętrza rury.

Wzdrygnęła się nieprzyjemnie.

We wnętrzu rury tkwił goły facet. Może śpiący, może nieprzytomny, może martwy. Głowa opadła mu lekko na ramię, tak że widać było tylko ucho, kawałek policzka z ciemnym zarostem i lśniącą łysinę.

Patrzyła przez chwilę na ten niezwykły, niepokojący obrazek. Ale nic się nie działo. Zachciało jej się sikać, ale uznała, że lepiej się nie ruszać, żeby czegoś nie przegapić. Nic się jednak nie działo, a ona nie mogła wytrzymać, więc szybko pobiegła do toalety i wróciła, nie umywszy rąk.

Ciągle nic się nie działo.

Zaczynała podejrzewać, że jakiś szaleniec nagrał rozkładające się zwłoki, a teraz każe jej to oglądać przez dwa tygodnie, żeby wiedziała, co ją czeka. Nie potrafiła powstrzymać natrętnej myśli, że jeśli te dwa tygodnie będzie tu siedziała w pomieszczeniu dwa na dwa i żarła frykasy z McDonalda, to nie ma szans, żeby nie przytyła.

Nagle do obrazu dołączyła fonia. Nic szczególnego. Szum tła. Kroki, sygnał przychodzącego SMS-a, ktoś coś postawił, ktoś coś przesunął, ktoś trzasnął drzwiami.

Ujęcie jeszcze raz zmieniło się na kilka minut na plan ogólny: bloczki betonowe, rura, lampy. Cień, jakby ktoś przeszedł za kamerą. A potem znów to zbliżenie na trupa.

Obraz był bardzo dobrej jakości. W dobrze oświetlonym pomieszczeniu wyraźnie widziała, że ucho trupa było delikatnie zdeformowane. Najpierw pomyślała, że to już rozkład, ale szybko doszła do wniosku, że to jest blizna, jakby po oparzeniu.

I w tym momencie, kiedy prawie wsadziła nos do telewizora, żeby się przyjrzeć tej bliźnie, trup się poruszył.

Hela krzyknęła i odskoczyła od telewizora.

– Jak w horrorze, kurwa, normalnie – powiedziała na głos, żeby dodać sobie otuchy i odruchowo wróciła na bezpieczne miejsce na kanapie.

„Trupowi” chwilę zajęło odzyskanie przytomności. Pokasłał, rozejrzał się, zobaczył, że nic ciekawego do oglądania w rurze nie ma, i zadarł głowę, patrząc w kamerę, a więc prosto w oczy Heli.

Dorosły mężczyzna o zwyczajnej twarzy, ani brzydkiej, ani przystojnej. Kwadratowej, męskiej w jaskiniowy sposób, który w Heli budził zawsze odrazę, miała wrażenie, że tacy mężczyźni bardziej się pocą i śmierdzą. Brwi miał grube, czarne, trochę jak sztuczne.

Oczy mężczyzny chwilę poruszały się we wszystkie strony, pewnie rozglądał się, gdzie jest, ale z punktu widzenia Heli wyglądało to komicznie, jakby oglądał sobie jej celę. Początkowe zdziwienie szybko zastąpiła wściekłość, twarz mężczyzny wykrzywiła się w złym grymasie.

– Oszalałaś kompletnie?! – krzyknął. – Co to za kretyński teatr!

Nikt mu nie odpowiedział, ale też nikt nie przerwał pracy. W tle ciągle słychać było odgłosy czegoś, o czym Hela pomyślała po raz pierwszy, jako o przygotowaniach do egzekucji. Przeszedł ją dreszcz.

Mężczyzna rzucił się gwałtownie, jakby chciał przewrócić swoje więzienie. Ręce miał związane z przodu, palcami mógł dotknąć ścianki. Oparł dłonie na płask i próbował rozbujać rurę. Bez skutku, nie drgnęła nawet o centymetr.

Zauważyła, że w jednej dłoni brakuje mu dwóch palców.

– Pożałujesz tego! – wydarł się.

Zmęczył się wierzganiem. Ucichł i próbował uspokoić oddech, na czoło wystąpiły mu krople potu.

– Pierdolona cipo, pożałujesz, możesz być pewna – mruczał do siebie. – Już ja ci to, kurwa, gwarantuję.

Na twarzy mężczyzny pojawił się cień. Najwidoczniej ktoś stanął na drabinie i zasłonił sobą światło.

Mężczyzna uśmiechnął się krzywo.

– Co ci to da? Co chcesz w ten sposób osiągnąć? Co? Utopisz mnie tutaj? Zabijesz? Pozbędziesz się? Co to zmieni?

Do środka rury szerokim strumieniem zaczęły się sypać białe granulki. Wyglądały jak pokruszony styropian. Hela podniosła brwi zdumiona. Dziwne, bardzo dziwne.

Granulki bardzo szybko sięgnęły mężczyźnie do kolan.

– Zasypiesz mnie styropianem? Naprawdę?

Pociągnął nosem, jakby poczuł nieprzyjemny zapach. Spojrzał na kulki w szybkim tempie zasypujące jego ciało. Jego oczy mówiły, że coś jest nie tak. Skrzywił się i poruszył jak człowiek, którego uciął komar albo którego zaswędziało w miejscu, gdzie nie da się podrapać.

Spojrzał w kamerę i po raz pierwszy agresję zastąpił na jego twarzy najpierw niepokój, a potem strach.

Białe granulki sięgały mu do pasa.

– Hej, kochaliśmy się przecież – powiedział łagodnie. – Możemy się jeszcze kochać. Serio, świat jest stworzony do miłości. Mamy tylko jedno życie, nie ma co go tracić na nienawiść.

– Ty już nie – odparł cicho damski głos. Tak cicho, że Hela ledwie usłyszała, może mikrofon źle zbierał dźwięk. Sypiące się plastikowe kulki zagłuszały prawie wszystko poza niskim głosem mężczyzny.

– Co ja już nie? – zapytał, krzywiąc się i ruszając gwałtownie, jakby do komarów dołączyły inne owady.

– Nie masz życia – odparł głos. Cicho, spokojnie, bez nienawiści i bez smutku. Po prostu jakby udzielał oczywistej informacji, która godzina albo czy autobus odjechał z przystanku.

Hela drgnęła. Głos wydał jej się znajomy.

Granulki zasypały mężczyznę po szyję.

– Okej, rozumiem – powiedział z trudem. – Boli, szczypie, odebrałem swoją lekcję cierpienia. O to chodzi?

Jego twarz zrobiła się czerwona, krople potu zbierały się na nosie i kapały na granulki. Hela zauważyła, że zachowywały się, jakby spadały na ciepłą patelnię, z miejsca upadku unosił się lekki dym.

Instynktownie zastygła. Zrozumiała, że cokolwiek przygotowano dla mężczyzny, musiało być straszne. Teoretycznie wiedziała, że to coś nie wyskoczy z telewizora, ale strach przejmował nad nią kontrolę. Mężczyzna krzyknął po raz pierwszy. Nie z wściekłości, lecz z bólu, krzykiem zranionego zwierzęcia. Hela zasłoniła uszy, żeby tego nie słyszeć. Ale oczu od ekranu nie mogła oderwać.

Potem wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Więzień zaczął się rzucać na wszystkie strony, machając rozpaczliwie głową, wyglądało to, jakby wbrew logice próbował wypełznąć ze swojej rury. W czasie tej szarpaniny, dysząc i krzycząc, popełnił wielki błąd: zanurzył twarz w tajemniczych granulkach. Musiał zachłysnąć się nimi, bo nagle zaczął się krztusić i pluć, i drzeć wniebogłosy. W paroksyzmie bólu odrzucił głowę do tyłu, uderzając z hukiem o metalową rurę, a Hela zobaczyła, że jego usta są krwawą jamą, w której dymią i pienią się białe granulki, że jakaś reakcja chemiczna sprawia, że w połączeniu z wodą zamieniają się one w żrącą substancję.

Nagle krzyk ucichł. W pierwszej chwili pomyślała, że to wysiadła fonia, ale nie. Słyszała syk reakcji, szelest garnulek, w których miotał się mężczyzna, głuche uderzenia, kiedy walił głową o rurę. Zrozumiała, patrząc na jego szeroko otwarte usta, że on ciągle krzyczy. Tyle tylko że ten kwas, czy co to było, musiał przeżreć struny głosowe.

Jego krzyk stał się niemy.

Nigdy nie widziała nic bardziej przerażającego. To było gorsze niż jama w ustach. Gorsze niż krwawa obroża, która pojawiła się przy szyi, tam, dokąd sięgały białe granulki i gdzie rozpuszczały wolno jego ciało. Gorsze niż oko, do którego musiała się dostać kulka i które teraz zmętniało, krwawiło i zaczęło się zapadać, jakby wpływało do środka czaszki.

Obraz zmienił się i zobaczyła inne ujęcie rury i pomieszczenia. Na podeście drabiny cały czas stała kobieta, z którą rozmawiał mężczyzna. Nisko nachylona, prawie że z głową w rurze, jakby nie chciała przeoczyć ani sekundy jego cierpienia.

Długie czarne włosy zakrywały jej twarz.

Загрузка...