ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Poniedziałek, 20 października 2003 r. 20. 35


Temperatura wyraźnie spadła. Kiedy znaleźli się na dworze, Stacy zadrżała i opatuliła się szczelniej tweedową kurtką. Od strony Elm Street dobiegały dźwięki jazzowej muzyki. Minął ich samochód, którego kierowca nacisnął klakson na widok kobiety z ekstrawagancką, pomarańczową fryzurą. Z przodu cyc, w głowie nic, pomyślała Stacy.

Przeszli do forda, który stał przy chodniku. Usiadła na miejscu pasażera, a Mac, jako że był to jego wóz, zajął miejsce za kierownicą. Jednocześnie trzasnęli drzwiczkami.

Mac spojrzał na nią.

– I co myślisz?

Zapięła pasy i popatrzyła na niego.

– O czym?

– Czy mówił prawdę o swoich kontaktach z ofiarą?

– A czemu nie? – Zmarszczyła brwi.

– Ma wiele powodów, żeby nie mówić prawdy. – Włożył kluczyk do stacyjki, ale go nie przekręcił.

– Myślę, że nie kłamał. – Gdy Mac bez słowa siedział wpatrzony w przednią szybę, Stacy spojrzała na niego lekko zdumiona. – Co takiego?

– Wyglądał dziwnie, kiedy zadałaś mu to pytanie.

– To znaczy jak?

– Jak facet, który bardzo się stara, żeby wyglądać niewinnie.

– Nie zauważyłam.

Mac zapalił i ruszył przed siebie.

– Dobra, pogadajmy o tej kasecie – zmienił temat. Nie pracowali razem zbyt długo, ale już zdążyła poznać jego sztuczki.

– Jaki to ma związek z Ianem?

– Nie zauważyłaś, że ten facet w windzie jest podobny do twojego szwagra?

– Tak, ale dotyczy to wielu mężczyzn w Dallas. To strzał w ciemno.

– Powiedziałabyś to samo, gdyby nie był twoim szwagrem?

Jej twarz ożywiła się na chwilę.

– Przecież był jej chirurgiem! Nie miał…

– Nikt w hotelu nie rozpoznał faceta z windy. Wygląda na to, że nie był w nim zameldowany. Musimy więc spróbować czegoś innego. Sprawdzić wszystkie poszlaki. Doktor Westbrook jest żonaty. W dodatku wybrał sobie bogatą żonę. Nie sądzę, żeby twoja siostra była zadowolona, gdyby okazało się, że miał romans z pacjentką.

Stacy zmarszczyła brwi.

– Skąd wiesz, że Jane jest bogata?

– Wszyscy to wiedzą. – Zatrzymał się na światłach przy skrzyżowaniu Commerce z South Walton Street. – Że odziedziczyła fortunę, a ty nie dostałaś nawet centa. Dallas nie jest takie duże, Stacy.

– Wspaniale – mruknęła. – Po prostu świetnie.

Posłał jej pełne współczucia spojrzenie,.- Jeśli ci to pomoże, nasi ludzie uważają, że to draństwo. Paru liczyło na pożyczkę.

Powiedział to poważnie, ale zdradziły go iskierki w oczach. Stacy pomyślała, że nie sposób go nie lubić. Dawno, a prawdę powiedziawszy, nigdy nie pracowała z tak sympatycznym facetem.

– Żadnych komentarzy? – rzucił po chwili.

– Nie chcę, żebyś się na mnie wyżywał. To wcale nie było zabawne, Mac.

– Było – upierał się.

– No, może trochę. W każdym razie jestem wdzięczna, że się nade mną nie litujesz.

– Jasne, jeszcze chętnie bym ci przywalił – wyznał, ale zaraz spoważniał. Skręcili na drogę I-35E. – Jakim samochodem jeździ twój szwagier?

– Czerwonym audi TT. To sportowy kabriolet.

– Mamy jeszcze trochę czasu. Może pojedziemy do La Plaża i wypytamy parkingowych o ten wóz?

– Uwziąłeś się na niego. Mac pokręcił głową.

– Po prostu sprawdzam wszystkie wątki. Też byś to zrobiła, gdybyś nie była osobiście zaangażowana.

Parkingowi zapisywali numery rejestracyjne wszystkich samochodów, które zatrzymywały się przy hotelu. Stacy podejrzewała, że morderca doskonale o tym wiedział, ale warto to było sprawdzić.

Trochę rozdrażniona spojrzała na Maca.

– Dobra, jedźmy tam.

Dotarli szybko do La Plaza i natychmiast przystąpili do przesłuchania obu parkingowych. Jeden pracował poprzedniego wieczoru, a drugi miał wolne.

Stacy rozmawiała z Andrew, tym, który miał służbę, a Mac poszedł z tym drugim, żeby sprawdzić zeszyt z numerami rejestracyjnymi.

– Pamięta pan może czerwone sportowe audi TT kabriolet, które zatrzymało się przed hotelem między dziesiątą trzydzieści a jedenastą? – spytała.

– Przykro mi, pani porucznik, ale bez przerwy mamy tutaj takie auta. To nic szczególnego. O, to bym zapamiętał. – Wskazał forda Maca.

Stacy zmieniła taktykę.

– Więc może przypomina pan sobie wysokiego mężczyznę w skórzanej kurtce pilotce i czapeczce bejsbolowej?

Zagryzł wargi i zmrużył oczy, myśląc intensywnie.

– Sam nie wiem… Tak, chyba tak. Serce zaczęło jej bić mocniej.

– Poznałby go pan, gdyby go pan znowu zobaczył? Mogłabym pokazać parę zdjęć?

– Nie, nie widziałem jego twarzy. Oczywiście, pomyślała Stacy. Jest sprytniejszy niż większość przestępców. Dobrze to sobie zaplanował.

– Może pan powiedzieć, jakie miał włosy? Jasne, ciemne, a może rude?

Przed hotelem zatrzymał się wielki, lśniący jaguar. Parkingowy spojrzał w jego stronę.

– Raczej nie. Nie widziałem go zbyt dobrze. – Drzwi jaguara otworzyły się. – Przepraszam, muszę się zająć tym wozem.

– Rozumiem. – Podała mu swoją wizytówkę. – Proszę do mnie zadzwonić, gdyby pan sobie coś przypomniał. I to od razu. Pora nie jest istotna.

– Tak, oczywiście.

Parkingowy podszedł do jaguara, żeby wziąć kluczyki od samochodu.

– I jeszcze jedno! – zawołała za nim. – Kto z panem wczoraj pracował?

Zatrzymał się i obejrzał przez ramię.

– Danny Witt.

Stacy patrzyła na niego przez chwilę, a potem odwróciła się, słysząc swoje imię. Mac zdążał w jej kierunku.

– No i co? – zapytała.

– Jeśli nawet doktor Westbrook tu się zatrzymał, to nie wstawiał samochodu na hotelowy parking. Dowiedziałaś się czegoś?

– Andrew pamięta tego faceta z windy, ale nie widział jego twarzy.

– Cholera! Prawdziwy Houdini.

– Nie, jest tylko bardzo sprytny. – Wsiedli do forda. Stacy sprawdziła czas. – O której przylatuje mąż tej Vanmeer?

– Dokładnie o dwudziestej drugiej czterdzieści dwie. Lot numer 1362. Krajowy.

Pojechali w stronę lotniska. Ruch powoli malał i drogę, która zwykle zajmowała czterdzieści minut, pokonali w dwadzieścia. Mieli jeszcze czas, żeby kupić sobie hot dogi i colę.

Stacy skończyła jedzenie akurat w momencie, kiedy zapowiedziano lot z Miami.

Drugi mąż Elle Vanmeer opuścił samolot jako jeden z pierwszych. Miał miejsce w klasie biznesowej. Można się było tego spodziewać po kimś, kto zajmował się ropą i nowymi technologiami.

Towarzyszyła mu śliczna blondynka, pewnie ze trzydzieści lat od niego młodsza. To również nie zdziwiło Stacy. Oboje wyglądali tak, jakby ostatnio tylko wylegiwali się na słońcu i pili szampana.

Stacy wyjęła odznakę i zastąpiła im drogę.

– Pan Hastings?

Zatrzymał się. Spojrzał na jej odznakę, później zlustrował blachę Maca. Rysy mu się lekko wyostrzyły.

– Tak, jestem Charles Hastings. Czym mogę służyć?

– Porucznik Killian z policji w Dallas. A to mój partner, podporucznik McPherson. Chcieliśmy zadać panu kilka pytań.

– Na jaki temat?

– Możemy przejść na bok? Wyglądał na poirytowanego.

– Poczekaj na mnie przy bagażach, kochanie – powiedział do blondynki. – Zaraz tam przyjdę.

Skinęła głową, posłała Stacy złe spojrzenie i ruszyła we wskazanym kierunku. Pozostała trójka przesunęła się trochę na bok.

– Chodzi nam o pana byłą żonę.

Zrobił zdziwioną minę i potrząsnął głową. Zrozumiała, że miał ich kilka.

– Elle Vanmeer.

– Elle? – prychnął. – Co z nią?

– Kiedy ostatnio pan z nią rozmawiał?

– Nie mam pojęcia.

– Nie pamięta pan, kiedy ostatni raz rozmawiał z byłą żoną? – powiedziała Stacy. – To bardzo dziwne.

– Pani pytania są jeszcze dziwniejsze. No, w co się wpakowała?

Taka postawa nie spodobała się Stacy.

– Jeśli pan woli, możemy pojechać do nas, na policję.

– Proszę zadzwonić rano do mojego prawnika. Jestem zmęczony i teraz jadę do domu.

Chciał ich minąć, ale Mac go powstrzymał.

– Pańska była żona nie żyje, panie Hastings. Zamordowano ją zeszłej nocy.

Jego rysy zmieniły się na chwilę, ale momentalnie znowu się wygładziły.

– A co ja mam z tym wspólnego?

– O to właśnie chcieliśmy pana zapytać, panie Hastings – włączyła się Stacy.

Wzruszył ramionami.

– Jasne, że nic – odparł. – Przez ostatnie dziesięć dni pływałem jachtem po Zatoce Meksykańskiej. A poza tym nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tę kobietę.

Stacy zmrużyła oczy. Taka arogancja była typowa dla ludzi z pieniędzmi. I to dużymi. Wcale jej się to nie podobało.

– I, jak widzę, bardzo się pan przejął jej śmiercią. Hastings sapnął poirytowany.

– To małżeństwo było największym błędem mojego życia. Nawet nie zażądałem intercyzy! Czyste wariactwo!

– A dlaczego… – podjęła Stacy – dlaczego pan się z nią ożenił?

Zmierzył ją wzrokiem. Ocena nie wypadła chyba korzystnie.

– Elle potrafiła coś… Coś, czego nie umiała żadna kobieta…

– Coś? – powtórzyła.

– Potrafiła… potrafiła mnie zaspokoić. Myślałem, że jak się z nią ożenię, to nie będzie tego robić z nikim innym.

– Ale tak się nie stało?

– Elle to nimfomanka i nałogowa oszustka. – Spojrzał tęsknie w stronę swojej blondynki, a potem przeniósł wzrok na nich. – Posłuchajcie, Elle była samolubną suką. Jeśli nie żyje, nie będę po niej płakał.

– Dlaczego pan nie powie, co pan naprawdę myśli, panie Hastings?

– Ta rozmowa coraz mniej mi się podoba, pani porucznik.

Mac postanowił załagodzić sytuację.

– Czy wie pan, z kim mogła się spotykać?

– Nie.

– Czy miała jakichś wrogów?

– Praktycznie nie miałem z nią kontaktu od rozwodu. Ale, znając Elle, mogła wkurzyć paru facetów. Musicie popytać.

– Na pewno to zrobimy – zapewnił Mac. – Dziękujemy za rozmowę. – Podał mu swoją wizytówkę. – Proszę do nas zadzwonić, jeśli przyjdzie panu do głowy coś, co ma związek z pańską byłą żoną.

Hastings spojrzał na wizytówkę i włożył ją do kieszonki na piersi.

– Chcecie się czegoś dowiedzieć o mojej byłej żonie? Porozmawiajcie z jej chirurgiem plastycznym. Spędziła pewnie więcej czasu w jego łóżku niż w moim.

Stacy poczuła się tak, jakby zdzielił ją czymś ciężkim po głowie. Spojrzała na Maca, na jego pełną współczucia minę.

– Mogę już iść? – spytał Hastings.

Bez słowa skinęła głową, myśląc, że coś się może zmienić w życiu jej siostry. I to nie na lepsze.

Загрузка...