ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

Czwartek, 23 października 2003 r. 15. 30


Więzienie Stanowe im. Jesse’ego Dawsona, gdzie przeniesiono Iana, było wielkim, ponurym budynkiem, stojącym na pustym placu. O ile zbudowany z czerwonej cegły areszt tymczasowy, mieszczący się w gmachu sądu, wyglądał pięknie i imponująco, co było zgodne z koncepcją architektoniczną, o tyle znajdujące się po drugiej stronie ulicy więzienie sprawiało przygnębiające wrażenie. Być może po to, by rodzice mogli mówić do swoich pociech: „Bądź grzeczny, bo inaczej skończysz w czymś takim”.

Jane stwierdziła, że jego wnętrze jest równie smutne, a strażnicy traktują wszystkich mechanicznie i bezosobowo, prawie niegrzecznie.

Roztarła ramiona, czując, że robi jej się zimno. Wolała poczekać na Eltona na zewnątrz, mimo paskudnej pogody. Więzienie działało na nią depresyjnie. Czuła też narastającą w niej złość.

Ian nie powinien tkwić w takim miejscu! Miała zamiar go stąd wyciągnąć, niezależnie od kosztów.

Teraz rozmawiał z nim Elton. To spotkanie powinno zająć od pół godziny do czterdziestu minut. Po jego wyjściu miała się spotkać z mężem. Pozwolono im na jedno trzydziestominutowe widzenie raz w tygodniu. Mogli rozmawiać tylko przez szybę, za pośrednictwem telefonu i w obecności strażnika.

Jane wiedziała, że brak bliskiego kontaktu będzie dla niej torturą, ale cieszyła ją myśl, że przynajmniej zobaczy Iana.

Jeszcze tylko parę minut.

Spojrzała w górę na zachmurzone niebo. Od momentu, kiedy po raz pierwszy spotkała się z Eltonem, rozmawiał on już z prokuratorem okręgowym, który miał prowadzić sprawę Iana, jak i z przedstawicielami policji. Dowiedział się, że wielka ława przysięgłych ma się zebrać dziś po południu. Prokurator zaś obiecał, że dziś jeszcze przedstawi akt oskarżenia. Poza tym nie powiedział nic więcej. Zapewnił tylko, że wszystko będzie w porządku.

Jane znowu zadrżała, ale tym razem nie z zimna. Była przerażona, ale i pełna nadziei, zła i zrezygnowana. Jak to możliwe, żeby prokurator chciał oskarżyć niewinnego człowieka? Powtarzała sobie w myśli, że Elton Crane jest najlepszy i że wie, jak zająć się tą sprawą, ale wyglądało to tak, jakby w ogóle nie przejmował się problemem winy jej męża. Jane liczyła też po trochu na to, że policja znajdzie prawdziwego zabójcę i sprawa się wyjaśni.

Ale policja nie zajmowała się w tej chwili poszukiwaniem prawdziwego zabójcy, bo ten przecież siedział już w więzieniu.

Zaczęła się przechadzać, powtarzając sobie w pamięci to, co chciała powiedzieć mężowi i jak ma się zachowywać. Nie może pozwolić sobie na to, by mu pokazać, jak się naprawdę czuje. Musi udawać silną i pewną siebie. Nawet mu nie wspomni o liście z wycinkiem z gazety. To by tylko pogłębiło jego frustrację i poczucie bezsilności.

Zdecydowała też, że odwoła wystawę. Nie miała teraz na to czasu. Bez reszty musiała poświęcić się Ianowi. I dziecku.

– Jane?

Zatrzymała się i obróciła do wejścia, w którym dostrzegła potężną sylwetkę Eltona. Cofnął się i zaprosił ją gestem do środka.

– I jak się miewa? – spytała, kiedy znalazła się wewnątrz.

– Nieźle – zapewnił ją prawnik. – Bardzo chce się z tobą zobaczyć.

– Powiedziałeś mu wszystko?

– Tak. – Podprowadził ją delikatnie do oficera dyżurnego. Gdy powiedział mu, do kogo przyszła, Jane musiała się podpisać. Przeszli przez bramkę z wykrywaczem metali, a jej torebka została prześwietlona.

Elton dotknął delikatnie jej ramienia.

– Idź do Iana, a ja tutaj zaczekam. Muszę zadzwonić w parę miejsc. Może jest już akt oskarżenia.

Poszła za strażnikiem, który zaprowadził ją do pokoju widzeń. Składał się on z rzędu prostokątnych pomieszczeń, podobnych do tych z bankomatami, tyle że zamiast ekranu każde z nich miało pleksiglasową szybę. Po obu jej stronach stały proste, drewniane krzesła.

– Niech pani tu czeka – powiedział strażnik, wskazując krzesło z numerem szóstym.

Usiadła. Sekundy wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Była tak spięta, że z trudem oddychała. Słyszała głośne, pospieszne bicie swego serca. Kiedy zacisnęła dłonie, poczuła, że są wilgotne.

I wtedy go zobaczyła. Krzyknęła z bólem i skoczyła na równe nogi. Sama nie wiedziała, czego mogła się spodziewać, ale z pewnością nie tego, że Ian będzie tak przybity i sponiewierany. Miał na sobie pomarańczowy kombinezon i wyglądał, jakby w ciągu ostatnich kilkunastu godzin postarzał się co najmniej o pięć lat.

Wzięła słuchawkę, a on zrobił to samo. Strażnik, który przyprowadził Iana, stanął za nim i położył dłoń na swoim pistolecie.

Ianowi z pewnością się to nie spodobało i obrócił się tak, by się przed nim zasłonić. Jane dopiero teraz zobaczyła prawą stronę jego twarzy i spory siniak, który miał w okolicach szczęki.

– O Boże! Co się stało?! – wykrzyknęła.

– To nie to, co myślisz. Po prostu upadłem. – Pochylił się w jej stronę i spojrzał na nią z tęsknotą. – Wciąż o tobie myślę. Bardzo się martwię. Jak sobie radzisz? Co robisz? Jak dziecko?

– W porządku. Oboje się trzymamy. – Zacisnęła dłoń na słuchawce, jakby dawało jej to namiastkę bliskości. – Nie martw się o nas.

– Prawdę mówiąc, myślenie o was to jedyna rzecz, która pozwala mi się utrzymać przy zdrowych zmysłach. Tak bardzo mi cię brakuje…

Jane starała się nie poddawać rozpaczy.

– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Elton jest podobno jednym z najlepszych adwokatów. Whit tak powiedział. Na pewno cię stąd wyciągnie.

Ian nagle się zachmurzył.

– Poinformował mnie o wszystkim. Również o oskarżeniu. A ja nikogo nie zabiłem.

– Tak, wiem.

– Nie byłbym w stanie – ciągnął, jakby jej nie słyszał. – Ostatni raz widziałem Marshę, kiedy wyszła wieczorem z pracy. Byłem w domu, gdy zamordowano Elle.

Położyła dłoń na pleksiglasie, chcąc dotknąć męża, pragnąc go pocieszyć.

– Tak, oczywiście.

Przyłożył dłoń do jej dłoni. Mimo szyby poczuła się z tym lepiej.

– Nie jestem ciebie wart.

– Nie mów tak.

– Nigdy cię nie zdradzałem, Jane. Kocham cię i kocham nasze dziecko. – Głos mu się załamał. – Wierzysz mi, prawda?

– Tak, Ian – szepnęła ze ściśniętym gardłem.

– Nie poradzę sobie bez ciebie.

– Poradzimy sobie razem, zobaczysz. Udowodnię, że jesteś niewinny. Sama jeszcze nie wiem jak, ale na pewno tego dokonam.

– Dziękuję. – Poruszył dłonią, jakby to miała być pieszczota.

– Odwołuję wystawę.

– Wiedziałem, że będziesz chciała, ale nie wolno ci tego robić. Tyle się musiałaś namęczyć, żeby w końcu do niej doszło.

– Nieważne. Bez ciebie nic nie ma znaczenia. Muszę zrobić wszystko, żeby cię stąd wyciągnąć.

– Jeśli odwołasz wystawę z mojego powodu, nigdy sobie tego nie wybaczę. Obiecaj, że tego nie zrobisz.

Próbowała się spierać, ale Ian nie chciał jej słuchać. W końcu musiała mu obiecać, że zajmie się wystawą, ale sercem i duszą była gdzie indziej. Nie mogła poświęcić się sztuce, wiedząc, że jej mąż jest za kratkami. Nie mogła udawać, że nic się nie stało w jej życiu.

Elton czekał na nią na zewnątrz.

– Dowiedziałem się właśnie, że jest już akt oskarżenia – oznajmił.

Jane objęła się ramionami.

– Jest bardzo poważny, prawda?

– Przykro mi, Jane, ale prokurator oskarżył go o morderstwo z okolicznościami specjalnymi, co stwarza możliwość zastosowania kary śmierci. Chce jej więc zażądać dla twego męża.

Загрузка...