ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY CZWARTY

Sobota, 8 listopada 2003 r. 22. 10


Jane wrzasnęła i obróciła się w jej stronę. Pałeczki wypadły jej z ręki i zagrzechotały o podłogę.

– Jane!

– Stacy!

– Co tutaj robisz? – Stacy zabezpieczyła broń i włożyła ją do kabury. – Przestraszyłaś mnie.

– Ja? Przecież nie rzuciłam się na ciebie z pistoletem.

– Przepraszam. – Stacy wyglądała na poirytowaną. – Drzwi do twojej sypialni były zamknięte. Usłyszałam drapanie Rangera i pomyślałam, że coś się stało.

– A ja sądziłam, że śpisz w salonie, i nie chciałam, żeby ci przeszkadzał. – Patrzyła przez chwilę na siostrę, a potem zaczęła się śmiać.

– Co cię tak bawi? – obruszyła się Stacy.

– Z ciebie prawdziwy postrach policji – odpowiedziała ze śmiechem Jane. – Szkoda, że siebie nie widziałaś, jak tu wpadłaś.

– Masz szczęście, że cię nie zastrzeliłam.

– Może napijesz się mojej herbaty ziołowej? Podobno uspokaja nerwy.

Stacy podniosła pałeczki z podłogi. Kiedy się wyprostowała, również na jej twarzy pojawił się uśmiech. Pomachała nimi przed nosem siostry.

– Po co ci to?

– Strasznie zachciało mi się jeść.

– Podzielisz się?

– Jeśli będę miała czym.

– Żarłok.

Jane znowu się zaśmiała i otworzyła drzwi lodówki. Znalazła rzeczy od Chińczyka, które przyniosła siostra, i zaczęła je pieczołowicie wyjmować.

– O, chlebek ryżowy – ucieszyła się.

Odgrzały kurczaka w mikrofalówce i zaniosły go na stolik w salonie. Jane wypuściła Rangera, który oczywiście poczuł się zaproszony na przyjęcie. Jadły prosto z opakowań i rozmawiały o psie, pogodzie, jedzeniu, starannie unikając tego, co je najbardziej interesowało.

Nie mówiły o Tedzie. I o tym, czego Stacy się o nim dowiedziała.

W końcu, kiedy zostały z pustymi pojemnikami, Jane spojrzała na siostrę.

– Przepraszam.

– Za co? – zdziwiła się Stacy.

– Za tamto. Przecież wiem, że tylko przekazywałaś mi wiadomości.

– Nie ma sprawy. To całkiem zrozumiałe, że tak zareagowałaś.

Jane chrząknęła, a potem raz jeszcze, spojrzała na siostrę.

– I za to, że tyle namieszałam w naszym życiu. Nie powinnam była płynąć dalej, wtedy na jeziorze. Powinnam była uważać.

Stacy pokręciła głową.

– Nikt nie mógł przewidzieć tego, co się stanie. Poza tym sama cię sprowokowałam. Nie byłoby cię tam, gdyby nie nasze wagary.

– Ale chciałam z wami pójść.

– Tak, tyle że ja byłam starsza. Powinnam też być mądrzejsza. Dać ci przykład… – Skrzywiła się boleśnie na tamto wspomnienie. – Mogłaś wtedy umrzeć. A twoja twarz…

Urwała. Jane sięgnęła przez stolik i dotknęła jej dłoni.

– To nie była twoja wina. Nigdy nawet nie przyszło mi to do głowy.

W oczach Stacy pojawiły się niechciane łzy.

– Ja sama winiłam siebie. Tak jak mama i tata.

– Nie, rodzice byli tylko źli. Ale na nas obie, na ciebie i na mnie.

– Na ciebie? Mało prawdopodobne. – Zaśmiała się gorzko. – Po tym, co się stało, już nigdy się na ciebie nie gniewali.

– Nieprawda.

– Tak uważasz?

– Ee… – zacięła się Jane.

– Nigdy później już na ciebie nie krzyczeli, nie mówiąc o tym, żeby któreś cię uderzyło. Nie dostałaś nawet poważniejszej kary.

Jane zaczęła się nad tym zastanawiać. Rzeczywiście, mama czasami ją upominała, a ojcu wymknęło się od czasu do czasu ostrzejsze słowo. Poza tym zakazywali jej oglądania telewizji albo o wczesnej porze odsyłali do sypialni. I to wszystko.

Prawie tyle, co nic.

– Słyszałam ich którejś nocy – dodała Stacy. – Kłócili się. Mama płakała. Przeszłaś właśnie kolejną nieudaną operację. Bardzo cię bolało. Coś wtedy nie wyszło…

Ileż to razy, pomyślała Jane.

– Ojciec wściekał się z powodu mojego braku odpowiedzialności – ciągnęła Stacy. – Powiedział mamie, że jestem jej córką. Jej, rozumiesz… – Urwała i spojrzała z bólem gdzieś w przestrzeń. – Zastanawiał się, czy nie zrobiłam tego specjalnie. Przez zazdrość.

Słowa siostry były dla Jane niczym cięcia nożem. Ale wiedziała, że Stacy nie ma racji. Rodzice kochali je obie i tak samo martwili się o nie oraz o ich przyszłość.

– Najgorsze, że miał trochę racji – podjęła Stacy drżącym ze zdenerwowania głosem. – Rzeczywiście byłam zazdrosna. I przed wypadkiem, i po.

– O mnie? Ale dlaczego?

– Jak możesz o to pytać? Też chciałam być córką taty. Taką prawdziwą. Czasami leżałam godzinami w łóżku i zastanawiałam się, dlaczego to mój tata umarł. Gdyby nie to, ktoś inny byłby niekochany.

Jane potrząsnęła głową.

– Nigdy nie byłaś niekochana – powiedziała z przekonaniem, patrząc z bólem na siostrę. – Tata cię kochał.

– Łatwo ci mówić.

– Bo cię kochał. I uważał za swoją prawdziwą córkę. – Jane ścisnęła mocno dłoń Stacy. – Pamiętam, jak na ciebie patrzył i jak bardzo był dumny, kiedy skończyłaś akademię policyjną.

Stacy pociągnęła nosem i wytarła oczy.

– Bardzo go kochałam. A po tym wypadku… Jane skinęła głową. Chciała doprowadzić tę rozmowę aż do końca.

– Co takiego?

Stacy wstała i podeszła do okna wychodzącego na Commerce Street.

– Mam mówić prawdę? No więc byłam jeszcze bardziej zazdrosna. Wiem, że nie miałam do tego żadnego prawa. Czuję się okropnie z tego powodu.

– Zazdrosna? O mnie? Przecież przypominałam potwora… W ogóle wszystko było takie okropne. Najchętniej zamykałam się w w swoim pokoju…

– Tak, wiem, ale zwracano uwagę tylko na ciebie – powiedziała z goryczą Stacy. – Całe życie domowe obracało się wokół ciebie. – Znowu pociągnęła nosem.

– A dla mnie nikt nie miał czasu. Nikt mi w niczym nie doradzał. Przed wypadkiem też było kiepsko, ale potem mogłam w ogóle nie istnieć.

Jane wstała, kręcąc głową.

– Nie wiedziałam, że tak to odbierasz.

Stacy obróciła się w jej stronę. Policzki miała czerwone, a oczy jej płonęły.

– Jasne, że nie. Nikt nie wiedział. Wszystko obracało się wokół twojego zdrowia i twoich nastrojów. I kolejnych operacji. – Jej wzrok pobiegł gdzieś w bok.

– Gdyby to mnie się coś stało, babka na pewno nie zapłaciłaby za te wszystkie operacje.

Jane jeszcze raz pokręciła głową.

– Na pewno by zapłaciła. Nie była wcale taka zła.

– Dla ciebie. Mnie nie dałaby choćby okruszka, nawet gdybym przymierała głodem.

Jane wyciągnęła w jej stronę drżącą rękę.

– Jak mogę to naprawić?

– Nie możesz. To… – Stacy poczuła, że wszystko się w niej zaciska, kurczy. – Bo to nie twoja wina. W tej chwili to już tylko mój problem.

Ich życie bardzo zmieniło się od tamtego pamiętnego dnia. Jane czyniła sobie teraz wyrzuty, że nie zauważyła cierpienia siostry. Że tak bardzo pochIaniały ją własne sprawy. Nic dziwnego, że Stacy trzymała się od niej z daleka. Że tak źle im się wszystko układało. Jak mogła to naprawić, skoro nawet nie wiedziała, gdzie tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy?

– Byłam bardzo samolubna – powiedziała drżącym z przejęcia głosem. – Czy mi wybaczysz?

– Wybaczyć ci? Nie ma nic… To nie twoja wina. Prawdę mówiąc, sama czuję się głupio z powodu mojej niechęci do ciebie… To nie powinno tak wyglądać. – Wzięła głęboki oddech. – Czy ty mi wybaczysz?

Oczy Jane zaszkliły się od łez.

– Chyba żartujesz. Nie mam ci nic do wybaczenia. Chciałabym tylko odzyskać siostrę.

Padły sobie w objęcia. Ich uścisk był mocny. Jane zdawało się, że zdjęto z jej ramion olbrzymi ciężar. Czuła się lekka jak piórko.

Stacy też się tak czuła. Wyczytała to z jej oczu.

Rozmawiały jeszcze przez chwilę, a następnie posprzątały. Jane przypomniały się czasy, kiedy miały niewiele lat i było im razem naprawdę dobrze. Tak bardzo cieszyła się wtedy, że ma starsze rodzeństwo.

Zawsze później jej tego brakowało. A teraz przynajmniej odzyskała siostrę.

W końcu Stacy rozejrzała się po czystej kuchni.

– Już późno. Może pójdziesz spać.

– Jeszcze nie. – Jane zaczerpnęła powietrza. – Chciałam porozmawiać o Tedzie. O tym, co mi mówiłaś.

Zauważyła, że Stacy zesztywniała i spojrzała w bok, ale miała zamiar doprowadzić rozmowę do końca.

– Być może nie powiedział mi wszystkiego o swojej przeszłości, ale nie uwierzę, że chciał mnie skrzywdzić.

– Po prostu kłamał – poprawiła ją siostra. – Siedział w więzieniu i jeśli ci o tym nie powiedział, to sprawa jest poważna. – Wyciągnęła rękę, widząc, że Jane chce zaprotestować. – Nie widziałaś też jego listów ani fotografii. Wygląda na to, że byłaś jego prawdziwą obsesją.

Jane przypomniała sobie, jak na nią czasami patrzył. I jak dziwnie się czuła pod tym spojrzeniem. Zaczęła rozcierać gęsią skórkę, która pojawiła się na jej ramionach. Nie chciała w ten sposób myśleć o Tedzie. Nikt nie wmówi jej, że nie był jej przyjacielem.

– W swoim dzienniku napisał, że nienawidzi Iana – ciągnęła Stacy. – Za to, że mu cię zabrał.

Jane zmarszczyła brwi. Wiedziała, że Ian i Ted za sobą nie przepadali, ale żeby w ich relacjach pojawiła się nienawiść? Potrząsnęła głową.

– Ted na pewno nie napisał tych anonimów. Ten człowiek nienawidzi mnie, a nie Iana. I to mnie chce zastraszyć. Przecież sama mówisz, że Ted mnie kochał.

– Myślisz, że to twój prześladowca? Ten sprzed szesnastu lat?

– Tak.

– I wciąż wierzysz w niewinność Iana?

– Oczywiście.

– Ale w jego gabinecie znalazłaś coś, co go obciążało, prawda? Właśnie dlatego nikomu nie powiedziałaś, że tam byłaś.

– Raczej coś, co kazało mi wątpić w jego wierność – poprawiła ją Jane. – Nie mogłam nikomu tego powiedzieć. Czułabym się później jak zdrajca.

– Pokłóciłaś się z nim z tego powodu w czasie ostatniego widzenia. – To było stwierdzenie, a nie pytanie.

– Tak. Skąd wiesz? Czy Dave…?

– Nie, to Ian mi powiedział. – Spojrzała w bok, a potem znowu na siostrę. – Zaczął się usprawiedliwiać i chciał, żebym ci to przekazała.

– Czekałaś z tym do teraz? – spytała z urazą Jane.

– Nie wiedziałam, czy wierzyć we wszystko, co mówi.

Jane pokręciła głową.

– To ja powinnam o tym zadecydować – rzekła twardo. – Jest w końcu moim mężem.

– A poza tym siedzi w więzieniu, oskarżony o morderstwa. Tak się składa, że jestem twoją siostrą i policjantką.

– Ale nie powinnaś mnie przed nim chronić. Kocham Iana i wciąż jesteśmy małżeństwem.

Stacy patrzyła na nią przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiała się, na ile poważnie brać jej słowa, ale w końcu skinęła głową.

– Powiedział, że przeznaczał te dwie godziny dwa razy w miesiącu na papierkową robotę z Marshą. Poza tym twierdził, że Marshą wpisała wszystkie jego adresy do notesu. Wiele z nich pochodziło jeszcze z czasów, zanim cię poznał.

Jane skinęła głową. To brzmiało prawdopodobnie i miało jakiś sens.

– Błagał, żebym przekazała ci, że cię kocha. I że jest mu przykro z powodu waszej kłótni. Nigdy cię nie oszukał. Jesteś dla niego wszystkim.

– Dziękuję – powiedziała nabrzmiałym z emocji głosem Jane. Chciałaby móc ślepo wierzyć tym słowom. Tak jak kiedyś…

– Teraz twoja kolej.

Jane opowiedziała jej o adresach, które znalazła w notesie elektronicznym Iana i o dziwnych lunchach. Nie dosyć, że Ian miał telefon Elle Vanmeer i La Plaza, to jeszcze okazało się, że trzy spośród jej modelek zostały jego pacjentkami.

– Które poza Lisette Gregory?

– Gretchen Cole i Sharon Smith.

– Nie dzwoniłaś do Lisette w sprawie otwarcia wystawy, prawda?

– Nie.

Wyjaśniła, jakie były powody i co powiedziały jej Gretchen i Sharon. Same zwróciły się do Iana, a on traktował je wyłącznie jak pacjentki. Oczywiście Lisette nic już jej nie mogła powiedzieć.

Stacy dotknęła delikatnie ramienia siostry.

– Wiesz co, były mąż Elle Vanmeer twierdzi, że miała romans z Ianem. I że spędzała więcej czasu w jego łóżku niż z nim. Jeśli tak, to Ian kłamał. Tylko dlaczego?

Jane objęła się ciasno ramionami. To było straszne pytanie. Bolało bardziej, niż mogła się spodziewać.

– Wiem, że już o to pytałam, ale muszę to zrobić jeszcze raz. Czy wciąż jesteś pewna, że Ian cię nie zdradzał?

Jane nie mogła się zdobyć, żeby spojrzeć siostrze w oczy.

– Byłam. I nie chcę wątpić w jego wierność, ale teraz… – Urwała i podniosła ręce do szyi. Poczuła się osaczona i wyczerpana tym wszystkim, co się wokół niej ostatnio działo. – Gdziekolwiek pójdę, znajduję coś, co świadczy przeciwko niemu. Jego była żona powiedziała mi, że ożenił się ze mną dla pieniędzy. I że jest seksoholikiem, który nie wie, co to monogamia. Te telefony w jego notesie. To, czego dowiedziałam się od ciebie… – Zacisnęła mocno dłonie. – Ale wciąż w niego wierzę. I w jego miłość. – Jane urwała i popatrzyła na swoje ręce. – Zawsze zastanawiałam się, co też… co takiego we mnie zobaczył. Wydawało mi się, że… że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. A teraz… – skierowała pełne łez oczy na siostrę – teraz myślę, że to wszystko popsuło się, bo ja nie mogłam w to uwierzyć…

– To jasne, dlaczego się w tobie zakochał. Do licha, wszyscy faceci prędzej czy później zakochują się w tobie. Pewnie przyciąga ich twoja delikatność i wewnętrzna siła. To rzadkie połączenie. I to, że jesteś w stanie bezgranicznie ufać tym, w których wierzysz.

Jane chciała zaprzeczyć, ale Stacy uniosła dłoń i potrząsnęła głową.

– To pewnie dlatego, że przeszłaś ten wypadek – rzekła z westchnieniem. – Musiałaś być silna, żeby wytrzymać, a jednocześnie stałaś się krucha i delikatna. To właśnie przyciąga ludzi. I to, że nie starasz się nikogo osądzać, ale raczej zrozumieć… – Stacy zamyśliła się na chwilę. – Pokonałaś najgorsze. Pokonałaś…

Nagle Stacy głośno zaklęła.

– Co się stało? – spytała Jane. Stacy uderzyła otwartą dłonią w udo.

– Ależ właśnie! Pokonałaś tego sukinsyna ł dlatego wrócił!

Jane wyglądała na zagubioną.

– N… nie rozumiem.

– Odniosłaś sukces. Stałaś się znana. A on myślał, że cię pokonał, że odsunęłaś się od ludzi. Pewnie dowiedział się o tobie z jakiegoś artykułu. – Spojrzała na siostrę. – Rozumiesz, wkurza go, że wygrałaś.

Jane aż podskoczyła z podniecenia.

– To ma sens. Odnalazł mnie, kiedy okazało się, że prowadzę normalne życie. Najpierw obserwował uważnie mnie i Iana, a potem zdecydował się uderzyć, żeby zniszczyć mnie raz jeszcze, tym razem powoli i dokładnie. Dlatego zaczął od Elle Vanmeer.

– Wcale nie powiedziałam, że Ian jest niewinny – wtrąciła Stacy. – Chodzi tylko o to, że anonimy mogą pochodzić od tego faceta z motorówki.

– Ale Elton mówił, że nie macie żadnych bezpośrednich dowodów winy Iana.

– Wiele osób skazano przy mniejszej liczbie poszlak.

Jane zacisnęła pięści.

– Ian jest niewinny. Czemu nie chcesz mi uwierzyć?

– Bo jestem gliną i stykałam się z różnymi przypadkami. Widziałam zwykłych ludzi, którzy potrafili zamordować z byle powodu. Widziałam kobiety, które niezłomnie twierdziły, że ich mężowie są niewinni, a potem… – nie dokończyła. – Przykro mi, Jane.

– Skoro już uwierzyłaś w to, że to ten sam facet, to może wykonasz jeszcze jeden krok.

Stacy popatrzyła na nią ponuro.

– Skoro wątpisz w wierność Iana, równie dobrze możesz zacząć wątpić w jego niewinność.

Jane wyciągnęła dłoń w proszącym geście.

– Potrzebuję twojej pomocy, Stacy. Proszę, nie odwracaj się ode mnie.

– Jeśli chodzi ci o to, że mam nie zakładać z góry winy Iana, to proszę bardzo. Dopóki nie pojawią się absolutnie żelazne dowody, świadczące, że to on zabił te kobiety, mogę zbadać każdą, nawet najbardziej wariacką teorię. Ale zrobię to tylko ze względu na ciebie.

To za mało, pomyślała Jane. Ale zawsze coś.

– Powiedz o tych dowodach poszlakowych. Co policja ma na Iana?

– Nie, nie mogę.

– Dobrze, więc zacznijmy od tego, co ja wiem. – Jane zaczęła wyliczać na palcach: – Po pierwsze policja uważa, że Ian miał motywy: był niewierny, a liczył na moje pieniądze. Poza tym wygląda na to, że Ian mógł to zrobić, kiedy ja zasnęłam w pracowni. – Jane wstała i podeszła do okna. Spojrzała w górę, na gwiazdy. – Po trzecie jest jeszcze telefon Elle znaleziony w pojemniku przy Lisette Gregory. I to, że Ian miał kontakty z trzema ofiarami. – Spojrzała przez ramię na siostrę. – Co jeszcze?

Stacy milczała uparcie. Jane pokręciła głową.

– Jakie to ma znaczenie dla śledztwa? Myślisz, że będę próbowała zniszczyć dowody? Albo przekażę Ianowi, co na niego macie? Proszę…

Stacy przez chwilę myślała, a potem westchnęła ciężko.

– Jest jeszcze czerwone audi TT przed La Plaza w czasie morderstwa – powiedziała niepewnie.

– A, i jeszcze rewizja. Czego wtedy szukali?

– Ubrań.

– Ubrań? Jakich ubrań?

– Jedna z kamer w La Plaza wychwyciła mężczyznę, który prawdopodobnie zabił Elle Vanmeer. Wiedział jednak, że jest filmowany, więc nie pokazywał twarzy. Sądząc z budowy, to mógł być Ian.

– Chcę zobaczyć ten film. Stacy pokręciła głową.

– Teraz? Raczej nie masz na to szans.

– Na pewno bym go poznała. Błagam, Stacy. Będę spokojniejsza, jeśli okaże się, że to nie Ian.

– Mogę nie tylko stracić pracę, ale jeszcze mnie wsadzą do więzienia. Zrozum, to jest materiał dowodowy w sprawie o morderstwo. Zresztą obrona będzie mogła obejrzeć ten film.

– Kiedy?

– Podczas przedstawiania dowodów.

Jane pamiętała, że Elton zwrócił się już do sądu o szczegółowy wykaz zarzutów i przedstawienie dowodów w terminie do trzydziestu dni. Wszystkie dowody miały być gotowe przed rozpoczęciem procesu.

– Nie mogę czekać tak długo. – Jane stanęła przed siostrą i spojrzała jej prosto w oczy. – Wiem, że mam rację. Ian jest niewinny.

– A jeśli się mylisz? Jeśli to jednak jest Ian?

Poczuła ukłucie w sercu. Przypomniała sobie, co powiedział jej Ted w dniu, kiedy pojechała pogadać z byłą żoną Iana.

„A jeśli powie coś, czego nie chcesz wiedzieć?”.

I Mona Fields powiedziała.

Ostatnio spadały na Jane kolejne ciosy, bez względu na to, co zrobiła. Czemu jeszcze nie ten jeden?

Była zdecydowana.

– Posłuchaj, Stacy, a jeśli mam rację? Przecież zanim zacznie się ten cholerny proces, mogę już wąchać kwiatki od spodu.

Загрузка...