ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY

Czwartek, 6 listopada 2003 r. 9. 30


Jane przygotowywała się do cotygodniowej wizyty w więzieniu. Czekała siedem długich dni, by zobaczyć się z mężem, i teraz nie miała pojęcia, co mu powiedzieć. Przez całą noc przewracała się w łóżku, nie mogąc zasnąć. Czy powinna zataić przed nim, że ktoś jej grozi? Czy powinna wyznać, co znalazła w jego elektronicznym notesie?

Elton rozmawiał już z nim na temat Lisette Gregory. Dowody jego winy wydawały się oczywiste. Istniała obawa, że zostanie oskarżony również o to morderstwo, chociaż prokurator się do tego nie palił. Nie miał zresztą powodów do pośpiechu. Przecież jego zdaniem morderca i tak już był w więzieniu, więc nie mógł zabić nikogo więcej.

Nad ranem zdecydowała, że wszystko się wyjaśni, kiedy wreszcie spotka się z mężem. Uznała, że planowanie kolejnych scenariuszy nie ma sensu.

Mimo to nie mogła zasnąć.

Wciąż rozpamiętywała to, co stało się z Lisette, a potem przypomniała sobie zawracającą motorówkę. Myślała też o niewinności Iana.

Albo jego winie.

Nie, nie chodziło jej o morderstwa. Doskonale wiedziała, że nikogo nie zabił, wierzyła też mocno, że Elle, Marshę i Lisette zamordował człowiek, który przed szesnastu laty najechał na nią motorówką. Uważała też, że zabójca specjalnie doprowadził do aresztowania jej męża, żeby poczuła się bezbronna i osamotniona.

Jednak nie była już tak pewna wierności Iana. Bała się, że mógł ją zdradzać, a w ten sposób sam podłożył się szaleńcowi.

To bolało. Jane gryzła się tymi myślami. Jak mogła go kochać i jednocześnie podejrzewać o zdradę?

Ze mną też ożenił się dla pieniędzy, kołatało jej się w głowie.

To wcale nie znaczy, że mnie nie kocha. „Po prostu ma potrzeby, których nie jesteś w stanie zaspokoić. „

Nigdy nie mogła uwierzyć, że pokochał ją ktoś taki jak Ian. Czyżby jej wątpliwości miały głębsze uzasadnienie?

Nie, tylko nie to! Jane podniosła dłoń do skroni. Zaczęła ją boleć głowa.

Nagle przypomniała sobie rozmowę z Tedem.

„Jeśli temu szaleńcowi przestanie wystarczać, że cię terroryzuje, to co dalej?”.

Obronnym gestem położyła ręce na brzuchu. Ted ma rację, powinna przede wszystkim myśleć o dziecku.

Ale dopóki nie złapią tego potwora, nikt nie może czuć się bezpieczny. Również jej modelki, a to dlatego, że była z nimi związana. Przecież zamordował Lisette po to, żeby Jane jeszcze bardziej się bała.

Wczoraj wieczorem obdzwonili z Tedem wszystkie kobiety, z którymi pracowała. Powiedzieli im o Lisette i prosili o zachowanie szczególnej ostrożności. Nie poszło im najlepiej. Modelki albo wpadały w popłoch, albo dawały upust swojej złości. Niektóre pytały o Iana. Inne chciały się dowiedzieć więcej o śmierci Lisette. Pytały też, dlaczego powinny czuć się zagrożone.

Jane musiała unikać odpowiedzi, co wcale nie było łatwe. Kiedy skończyła, była kłębkiem nerwów. Miała jednak nadzieję, że zdołała przekonać wszystkie modelki do zachowania ostrożności.

Na moment przed dzwonkiem usłyszała szczekanie Rangera. Spojrzała po raz ostatni w lustro i podeszła do domofonu. Czekała na Dave’a, który miał ją zawieźć do więzienia. Początkowo nie chciała o tym słyszeć, mogła przecież sama prowadzić, ale w końcu z wdzięcznością przyjęła jego pomoc.

Powiedziała mu, że już wychodzi, podrzuciła psu gumową kość i zamknąwszy drzwi, pospieszyła na dół. Dave czekał na nią przed wejściem. Przywitał się serdecznie, a potem poprowadził Jane do swojego srebrnego bmw.

– Gotowa? – spytał. Oboje wsiedli do kabrioletu.

– To już siedem dni – powiedziała z westchnieniem. Skinął głową i włączył się do ruchu. Przez parę minut jechali w milczeniu, aż w końcu Dave zjechał na drogę I-30, prowadzącą na zachód, w stronę więzienia.

– Mówiłaś mu już o tych groźbach?

– Nie.

– A masz taki zamiar?

– Sama nie wiem. Nie chcę, żeby się martwił.

– Jane…

Nie skończył, ale ona i tak wiedziała, o co mu chodzi.

– Uważasz, że powinnam to zrobić, prawda? Spojrzał na nią, a potem znowu na drogę.

– Tak. Przecież wiesz, że później będzie miał o to pretensje.

– To nie ma sensu.

– Ależ ma. Do tej pory ufaliście sobie i na tym opierało się wasze małżeństwo. Będzie się gniewał, że chciałaś go w ten sposób chronić. I poczuje się winny, że musiałaś sama stawić temu czoło. Być może też zdradzony z powodu braku zaufania.

Zdradzony z powodu braku zaufania… A ona czy nie powinna wierzyć w jego wierność? Jane zacisnęła dłonie.

– Ale… Ian poczuje się bezsilny.

– Już tak się czuje. Twoje zaufanie powinno mu pomóc. Poza tym, choć nie może cię wesprzeć fizycznie, to emocjonalnie jak najbardziej. To powinno wzmocnić wasz związek, nie wydaje ci się? A jeśli tego nie zrobisz, może to ujemnie wpłynąć na wasze wzajemne relacje.

Jane skinęła parę razy głową, jakby chciała do końca przekonać samą siebie.

– Och, Dave! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

– Zawsze do usług. – Uśmiechnął się. – Nigdzie się też nie wybieram, chyba że na trochę do Vegas.

– Uważaj na dziewczyny z klubów.

– No tak, najdłuższe nogi w kraju. I to wszystkie w jednym mieście – powiedział ze śmiechem.

Dotarli do więzienia. Dave wprowadził Jane do środka. Obejrzała się przez ramię, a potem przeszła przez bramkę z wykrywaczem metali. Dave uśmiechnął się krzepiąco i pokazał, że trzyma kciuki.

Jane poczuła się raźniej. Pomyślała, że ma szczęście, mogąc liczyć na przyjaźń i rady Dave’a. A poza tym zaraz miała zobaczyć się z mężem…

Strażnik zostawił ją przy boksach. Była zbyt podekscytowana, żeby usiąść. Na szczęście nie musiała długo czekać. Po chwili zobaczyła Iana, holowanego przez innego strażnika. Natychmiast sięgnęła po słuchawkę.

Jednak kiedy otworzyła usta, żeby mu o wszystkim powiedzieć, poczuła, że nie może wydobyć z siebie głosu. Ze łzami w oczach patrzyła tylko na męża, czując ogarniającą ją miłość. I rozpacz.

Mijały kolejne sekundy. Niechciana łza spłynęła po policzku Jane.

– Nie płacz – powiedział. – Wszystko będzie dobrze.

– Tak myślisz? A… a Lisette? Chciałam… -Jakoś nie mogło jej to przejść przez gardło. – Chciałam powiedzieć, że cię kocham – powiedziała tylko.

– Ja ciebie też. Jak się miewasz? Jak tam dziecko?

– Oboje miewamy się dobrze. Wczoraj trochę gorzej się czułam, ale już mi przeszło.

Ian zmarszczył brwi.

– To znaczy?

Opowiedziała mu o bólu i o tym, jak Stacy się nią zajęła.

– Czy to normalne? – spytał jeszcze bardziej zaniepokojony.

– To nic takiego – zapewniła. – To zupełnie naturalne przy większym stresie albo kiedy jest się dłużej na nogach. Miałam przecież wczoraj otwarcie wystawy.

– Myślałem o tobie dziś w nocy. – Ściszył głos. – I żałowałem, że nie możemy być razem.

– Tak, wiem… – Poczuła, że ma ściśnięte gardło. -Muszę ci coś powiedzieć. O czymś, co się wczoraj wydarzyło. I wcześniej też.

Zaczęła od początku. Od listu z wycinkiem z gazety i krótką notką. Dopiero wtedy przeszła do tego, co wydarzyło się po otwarciu wystawy. Opowiedziała o różach i dołączonym do nich bileciku.

Ian miał problemy, żeby się pozbierać po tym, co usłyszał.

– Ale… czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? -spytał w końcu pełnym urazy tonem. – Dlaczego, Jane?

– Nie chciałam cię niepokoić.

– Do licha, przecież jestem twoim mężem!

– Przepraszam. – Spojrzała na strażnika. – Nie złość się na mnie.

– Wcale się nie złoszczę, tylko… muszę stąd wyjść! jak mam cię chronić, kiedy siedzę w pudle?!

– Na pewno cię niedługo wypuszczą. Przecież jesteś niewinny.

– Wydawało mi się, że ma to jakieś znaczenie, ale teraz zaczynam wątpić.

Wyczuła gorycz w jego słowach. Serce ścisnęło jej się z żalu.

– Nie poddawaj się, Ian. Nie możesz mi tego zrobić. Chcę, żebyś wyszedł stąd i pomógł mi.

Potrzebował chwili, żeby dojść do siebie.

– Bardzo się martwię. O ciebie i o dziecko.

– Wszystko będzie dobrze. Stacy mi pomaga. Obiecała złapać tego faceta.

– Przecież jest policjantką, a policja uważa, że już złapała mordercę – powiedział sztywno. – Sprawa jest zamknięta.

– Obiecała się tym zająć, a ja jej wierzę. Ian spróbował się do niej uśmiechnąć.

– Widzę, że sporo się ostatnio zmieniło.

Coś w jego głosie sprawiło, że nabrała więcej energii.

– Zycie musi toczyć się dalej. Lepiej, gorzej, ale zawsze.

– Lepiej?

– Przecież wiesz, o co mi chodzi. – Wypuściła powietrze z płuc. – Dave uprzedzał, że możesz mieć do mnie pretensje.

Od razu stało się jasne, że nie powinna była tego mówić.

– A co Dave ma z tym wspólnego?

– Jest moim przyjacielem, Ian. Jestem mu wdzięczna za pomoc.

– Bo ja ci nie mogę pomóc?

Poczuła gniew z powodu tych nieuzasadnionych pretensji.

– A możesz? Pół godziny tygodniowo to trochę mało, żeby mnie jakoś wesprzeć.

– Myślisz, że mnie to nie męczy? Przecież wiem, że jesteś sama i potrzebujesz wsparcia. Pewnie cię nawet tutaj przywiózł, co? – Kiedy zobaczył jej minę, aż poczerwieniał z gniewu. – Tak, stary, dobry kumpel. Zawsze przy tobie.

– Dlaczego zaczynasz się ze mną kłócić? Mamy tylko parę minut. – Nagle dotarła do niej bolesna prawda tych słów. – Nie chcę w ten sposób tracić czasu!

Ian nie zwrócił uwagi na jej słowa.

– Jeśli chcesz wiedzieć dlaczego, spytaj Dave’a. Na pewno jakoś to wyjaśni – rzucił kąśliwie.

Poczuła się skrzywdzona i zdradzona. Jednak starała się to maskować gniewem.

– Masz rację, Ian. Przydałyby mi się jakieś wyjaśnienia. Dlaczego na przykład masz telefon Elle Vanmeer w swoim palmtopie?

Aż otworzył usta ze zdziwienia.

– Co takiego?

– Przecież wiesz, że masz tam jej telefon. I numer do La Plaza. Dlaczego?

Zauważyła zmiany na jego twarzy, jakby zastanawiał się nad kolejnymi wariantami odpowiedzi.

– Obiecywałaś, że nie wystąpisz przeciwko mnie. Ze nie będziesz źle o mnie myśleć. I co, wystarczył tydzień, żebyś o tym zapomniała?

Jane potrząsnęła głową.

– Nie wykręcaj się. To poważna sprawa. Chcę wiedzieć, co to znaczy?

– A po co? Przecież jestem twoim mężem. Nosisz moje dziecko. Czy to nic dla ciebie nie znaczy?

– To cios poniżej pasa, Ian.

– A twoje oskarżenia to niby co? Flirt towarzyski?

– O nic cię nie oskarżyłam. Zadałam ci pytanie, a ty od razu zacząłeś mnie oskarżać. Czy dlatego, że masz nieczyste sumienie?

– Tak, na pewno. – Wskazał swoje ubranie. – Przecież mam to na sobie, co znaczy, że nie mogę być niewinny.

Łzy popłynęły jej po policzkach. Poczuła się ostatecznie upokorzona.

– A co z długimi lunchami? Miałeś wtedy aż dwie godziny wolnego. To też jest w twoim notesie!

Milczenie Iana przeciągało się w nieskończoność. Tak jej się przynajmniej wydawało, ponieważ z bijącym sercem czekała na odpowiedź.

– Wygląda na to, że muszę się bronić przed wszystkimi. Nawet przed żoną.

– Rozmawiałam z Moną. Powiedziała, że ożeniłeś się ze mną dla pieniędzy. Że nie potrafisz być wierny.

Ból wykrzywił mu twarz, Ian wstał.

– Musisz zdecydować, komu chcesz wierzyć. Mnie czy temu, co inni o mnie mówią.

Jane poszła w jego ślady.

– Policja spyta cię o to samo w sądzie.

– I wtedy odpowiem. Zegnaj, Jane.

Odłożył słuchawkę i pokazał strażnikowi, że rozmowa skończona. Zawołała go, ale nie odpowiedział. Po prostu odwrócił się i odszedł.

– Ian, czekaj! – Zaczęła walić w szybę. Strażnik chwycił ją za ramię.

– Wystarczy, proszę pani. Proszę odejść. Skinęła głową i ze łzami w oczach ruszyła przed siebie. Strażnik pomógł jej przejść aż do poczekalni. Dave rozmawiał właśnie przez komórkę, ale rozłączył się, kiedy zobaczył Jane.

– No i jak poszło?

Potrząsnęła głową, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Wiedziała, że jak tylko to zrobi, znowu zacznie płakać.

Wyszli na dwór i ruszyli przez parking do kabrioletu. Wsiedli i zapięli pasy, ale Dave nie uruchomił silnika.

– Nigdzie nie jedziemy. Musimy najpierw porozmawiać.

Jane chciała się zaśmiać, ale zabrzmiało to jak stłumione szlochanie.

– Pokłóciliśmy się.

– Bardzo mi przykro.

– Mnie też. – Zacisnęła usta, starając się jakoś zapanować nad fatalnym uczuciem porażki. – Na początku było zupełnie nieźle. Powiedziałam mu o tych groźbach i rzeczywiście się zmartwił. Że nie może pomóc i w ogóle. Ale potem powiedziałam mu o tobie i… i zrobił się okropny.

– Nie dziwię się, że jest zazdrosny o takiego przystojniaka jak ja.

Spróbowała się uśmiechnąć, ale wypadło to blado.

– Wygląda na to, że rzeczywiście jest zazdrosny. O ciebie. O Stacy. O to, że mi pomagacie.

– Powinnaś to zrozumieć. Jest mu bardzo ciężko.

– A mnie jest lekko?

– Przynajmniej jesteś wolna.

– Nie usprawiedliwiaj go. Wcale na to nie zasługuje.

– Może powinienem go pobić? Żeby był dla ciebie milszy na przyszłość…

Tym razem rzeczywiście się roześmiała.

– Tak jak Billy’ego Blacka?

Billy Black uprzykrzał jej się przez całą pierwszą klasę. W końcu na początku drugiej Dave nie wytrzymał i dołożył mu przy pierwszoroczniakach, co jeszcze bardziej upokorzyło natręta. Od tego zdarzenia nie miała już z nim problemów.

– Wiesz, że miałem wtedy szczęście. Ogłuszyłem go pierwszym uderzeniem. A bałem się, że przegram.

Znowu się zaśmiała, a potem siedzieli w milczeniu przez parę minut. Następnie Dave obrócił się w jej stronę.

– Problem polega na tym, że miłość i nienawiść są bardzo silnymi uczuciami. Mogą tworzyć i niszczyć. I znacznie łatwiej przejść od jednego do drugiego niż do bardziej neutralnego uczucia. Dlatego Ian jest zazdrosny.

Jane uścisnęła jego dłoń.

– Zawsze wiesz, co powiedzieć.

– Wiadomo, jestem superpsychologiem.

– Superpsycholem – powiedziała, ale tym razem nie wydało jej się to śmieszne.

Znowu przez chwilę milczeli. Dave pierwszy przerwał ciszę.

– Nie potrafiłbym się z tobą rozstać, Jane – wyznał. – Od kiedy pamiętam, zawsze byłaś gdzieś obok. A może moje życie zaczęło się w momencie, kiedy cię poznałem.

Nie mogła nic odpowiedzieć. Dziwna tęsknota zaległa jej na piersi. Nie bardzo wiedząc, co to jest, odwróciła głowę.

– Przepraszam – mruknął. – Nie powinienem był tego mówić.

– Nie, Dave. – Ścisnęła jego dłoń. – Ja też nie mogłabym bez ciebie żyć. Próbowaliśmy nawet ze sobą chodzić. Dlaczego nam nie wyszło?

Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

– Nie mam pojęcia. Może to był nieodpowiedni czas. A może my nie byliśmy gotowi… – Westchnął. – A potem poznałaś Iana.

Zdarzyło się to zaraz po śmierci babki. Miłość od pierwszego wejrzenia. Ian od razu zawrócił jej w głowie. To było najbardziej niezwykłe doświadczenie w jej życiu. Nie sądziła, że ktoś taki jak Ian Westbrook może się w niej zakochać. Ich przedślubny związek był pełen namiętności i czułości, chociaż trwał bardzo krótko.

Poznała go po śmierci babki. Po tym, jak odziedziczyła jej majątek.

Ta myśl zaparła jej dech w piersi.

Ian ożenił się z nią, kiedy już była bogata.

– Coś się stało? – spytał Dave.

– Nie, nic.

Chyba domyślił się, co Jane chodzi po głowie, ale uszanował jej milczenie. Skinął tylko głową i uruchomił silnik.

Potem, kiedy weszła pod prysznic, czując na całym ciele strumień gorącej wody, zrozumiała coś jeszcze. Wcale nie znała dobrze swego męża.

I mimo że w kabinie aż parowało, poczuła, jak robi jej się zimno. Coraz zimniej.

Загрузка...