ROZDZIAŁ SZÓSTY

Poniedziałek, 20 października 2003 r. 16. 00


Kiedy wyszła, okazało się, że na dworze jest chłodno i ponuro. Uniosła twarz do nieba i odetchnęła głęboko świeżym powietrzem. Uwielbiała swoją robotę i pracownię, ale po dniu spędzonym przy sztucznym świetle, z powietrzem pochodzącym z systemu wentylacyjnego, poczuła się wspaniale na zewnątrz, choćby nawet podczas takiej pogody.

Jej mieszkanie i pracownia znajdowały się w dzielnicy zwanej Deep Ellum, położonej na wschód od centrum, przy końcu Elm Street. Nazwa dzielnicy wywodziła się od pierwszych mieszkańców, którzy tak właśnie wymawiali słowo „elm”. Gnieździli się tu młodzi wykolejeńcy, dziwacy, plastycy, muzycy i ci wszyscy, którzy nie pasowali do biznesowego wizerunku Dallas. Tu właśnie kipiało życie nocne i artystyczne.

Jane uwielbiała to miejsce.

Czuła się tu jak w domu.

Ruszyła przed siebie żwawym krokiem, pozdrawiając kolegów artystów, właścicieli sklepów, kelnerów i kelnerki z okolicznych restauracji, do których chadzała. Prawie wszyscy się tu znali. Deep Ellum było na tyle małe, że w zasadzie nie zasługiwało nawet na miano dzielnicy. Składało się z trzech ulic: Elm Street, Main Street i Commerce Street.

Jane mieszkała przy Commerce, gdzie jednak znajdowało się więcej budynków mieszkalnych niż komercyjnych. Elm Street stanowiła centrum Deep Ellum i była najbardziej hałaśliwa ze względu na prawdziwe zatrzęsienie restauracji i klubów. Położona między nimi Main Street łączyła w sobie cechy dwóch pozostałych ulic.

Właściciel salonu tatuażu stał rozparty w drzwiach i palił. Stanowił żywą reklamę swojej roboty i pewnie dlatego nosił co najwyżej koszulkę gimnastyczną bez rękawów. Dziś było podobnie. Nie przestraszył się nawet kiepskiej pogody.

– Cześć, Snake! – zawołała. – Jak tam interesy?

Wzruszył ramionami i wypuścił długi strumień dymu, który trwał przez moment w chłodnym powietrzu, zanim się rozwiał.

– Mam coś specjalnie dla ciebie, kotku. Masz trochę czasu? Zobaczysz, jak to podnieci twojego faceta.

Uśmiechnęła się lekko.

– Jeszcze bardziej? Nie, dzięki. A poza tym boję się igieł.

Tak naprawdę, po latach tęsknoty za czystą, niczym nienaznaczoną skórą, robiło jej się niedobrze na samą myśl o tatuażu.

Jane pomachała ręką na pożegnanie i przeszła na drugą stronę Commerce Street, zdążając w stronę Main. Umówili się z Davem w Arts Cafe, bo oboje bardzo lubili ten lokal. Nie tylko podawano tam najlepszą kawę latte w okolicy, ale też mogli w niej wystawiać nieznani artyści. Prawdę mówiąc, ona też tam zaczynała.

W końcu dotarła do Arts Cafe. Obecnie wystawiano w niej serię ekspresjonistycznych obrazów pod wspólnym tytułem „Krzyk”. Wystawa działała mocno na zmysły. Mimo że malarzowi można by zarzucić wtórność, niepokojące sceny i ostre kolory robiły duże wrażenie. Jane była pewna, że jeśli twórca wzbogaci swoje dzieła o osobiste doświadczenia i oryginalne pomysły, to za parę lat stanie się znany w artystycznym światku Dallas.

Dave siedział już przy barze i pił kawę. Wysoki, z jasnymi włosami, prawdziwy chłopak z sąsiedztwa, wstał na jej widok i uśmiechnął się szeroko.

– Do licha! Słynna Cameo we własnej osobie! Jane zaśmiała się i serdecznie ucałowała przyjaciela na powitanie.

– Dave, chyba zwariowałeś!

Odsunął się od niej i położył palec na ustach.

– Cii, pamiętaj, że jestem psychologiem. Jeśli moi pacjenci dowiedzą się o tym, będę chyba musiał zamknąć praktykę i przenieść się do ciebie.

– I to cię tak martwi?

– Bardzo cię lubię, Jane. Naprawdę. Ale robi mi się niedobrze na widok szczęśliwych małżeństw.

– Powinieneś sam tego spróbować.

– I zrezygnować z mojego kawalerskiego życia? – powiedział ze zgrozą. Wziął Jane za ramię i podprowadził do stolika. – Gotów byłbym to zrobić tylko dla jednej kobiety, ale ona ocaliła mnie, wychodząc za innego.

Usiedli.

– Ocaliła? – Jane ścisnęła jego dłoń. Kiedy mieli po dwadzieścia lat, obiecali sobie, że się pobiorą tuż po czterdziestce, jeśli żadne z nich nie zwiąże się z kimś innym. Oczywiście w tamtych czasach ta perspektywa była tak odległa, że prawie nierealna.

– Czego się napijesz? – spytał już poważniej. – Ja stawiam.

– Dużą, bezkofeinową kawę latte. I tę wspaniałą owsianą babeczkę z orzechami.

Dave potrząsnął głową.

– Ty?! Zero kofeiny?!

Zawahała się, a potem powiedziała lekkim tonem:

– Może warto zacząć nowy rozdział w swoim życiu? Też powinieneś spróbować…

Przyglądał jej się przez chwilę, jakby podejrzewał, że kłamie, a potem skinął głową.

Patrzyła za nim, kiedy podszedł do baru. Za namową Iana postanowiła porozmawiać z Dave’em o swoich problemach. Teraz jednak była na to zbyt zdenerwowana.

Nie chodziło o to, że się odsłoni. Bała się, że może w ten sposób otworzyć puszkę Pandory i do głosu dojdą inne, nie do końca uświadomione strachy i obawy.

Dave wrócił z kawą i babeczką. Natychmiast zajęła się jedzeniem i piciem, nie bardzo wiedząc, czy rzeczywiście zgłodniała, czy też chce oddalić moment rozpoczęcia rozmowy.

Dave patrzył na nią z rozbawieniem.

– Nie jadłaś lunchu?

– Pracowałam.

– No i jak?

– Fantastycznie. Wywiad świetnie się udał. Chciałabym się z nim wyrobić na najbliższą wystawę. Nie wiem tylko, czy uda mi się zdążyć z odlewami.

Dave wyjął egzemplarz,, Texas Monthly” z plecaka i położył na stoliku.

– Jeszcze pachnie farbą drukarską.

Na okładce widniało jej zdjęcie. Natychmiast obudziły się w niej sprzeczne uczucia, ale pragnienie ucieczki, ukrycia się było dominujące.

– Skąd to masz?

– Od pacjenta, który tam pracuje. No, odpręż się, to dzisiejsze wydanie.

Nie odpowiedziała. Nie mogła wydobyć z siebie głosu.

– Pięknie wyglądasz – stwierdził Dave. Wiedziała, że nigdy nie będzie piękna. Ale zdjęcie wyglądało interesująco i nasuwało wiele skojarzeń. Fotograf użył ostrej, punktowej lampy, którą oświetlił jedną część twarzy, drugą pozostawiając w cieniu.

– Okrutne piękno świata Cameo – odczytała nagłówek, a następnie przeniosła wzrok na przyjaciela.

– Aż boję się patrzeć.

– To hymn pochwalny na twoją cześć.

– Nie drażnij się ze mną.

– Mówię poważnie. – Położył dłoń na piśmie. – Sama przeczytaj.

Posłuchała go. Pierwsza część artykułu dotyczyła jej przeszłości, wypadku i tego, jak ocaliła ją sztuka. A potem następował opis i krytyczna analiza jej twórczości. Na końcu autor wspominał, że jej dzieła stały się już znane w całym kraju i że zbierają bardzo pochlebne opinie.

Mimo że tekst dotyczył głównie sztuki, to wśród fotografii znalazła się i taka, na której była z Ianem, a także jedna z okresu tuż po wypadku. Miała wtedy piętnaście lat.

Jane patrzyła na to niezbyt wyraźne zdjęcie, pochodzące zapewne z jakiejś gazety z tamtych czasów, i poczuła, że robi jej się sucho w gardle. Zakaszlała.

– No tak, musieli dać to zdjęcie – rzekła z goryczą.

– Takie obrzydliwości łatwiej sprzedać.

– Daj spokój, Jane.

– Jak jest Piękna, musi być i Bestia.

– Nie możesz uciec od przeszłości. Taka byłaś.

– Wyglądam jak potwór. To wstrętne, co zrobili.

– Jane. – Na dźwięk jego głosu uniosła głowę znad pisma. – Odpuść sobie.

– Wiem, ale…

– Naprawdę, daj sobie spokój. – I dodał ciszej: – Twoja sztuka jest odbiciem twojej osobowości i tego, co przeżyłaś. Sama tak powiedziałaś, a oni to cytują. W tym kontekście to zdjęcie ma jakiś sens…

Musiała się z nim zgodzić, acz niechętnie. Nie chciała myśleć o sobie w ten sposób. Wiedziała, że większość ludzi zwróci przede wszystkim uwagę na jej dawne kalectwo.

– To boli – wyznała.

– Jasne.

– Chciałabym, żeby ludzie oglądali moją sztukę, a nie mnie.

– Obawiam się, że nie potrafiłbym tego rozdzielić. Bardzo mi przykro.

– Ty sukinsynu!

– Słyszałem gorsze epitety.

– Pewnie od tych kobiet, z którymi chodziłeś. Dave rozłożył ręce.

– Jakoś to przeżyję.

Zawsze udawało mu się ją tak zagadać, że zapominała o swoich problemach. Teraz też zdołał tego dokonać. Jane uśmiechnęła się i zwróciła mu pismo.

– Możesz je zatrzymać – mruknął i spojrzał jej prosto w oczy. – No dobrze, Jane, gadaj.

– O czym?

– Co cię dręczy?

– A czy coś musi? Czy nie mogę po prostu umówić się ze starym przyjacielem, żeby chwilę pogadać?

Uniósł w górę jedną brew.

– Na niecałe dwa tygodnie przed wystawą w Galerii Sztuki Współczesnej? Niemożliwe!

– Spryciarz.

– To nic trudnego. Wystarczy trochę pomyśleć, stara wariatko.

W innych okolicznościach pewnie by się uśmiechnęła, lecz teraz tylko westchnęła ciężko.

– Mój koszmar wrócił – wyznała.

Dave doskonale wiedział, o co jej chodzi.

– Jakieś zmiany?

– Jedna. – Splotła nerwowo palce. – Mężczyzna w łodzi zawraca, robi pętlę, żeby dokończyć dzieła. Potem budzę się z krzykiem.

– Ile razy to się zdarzyło?

– Trzy w ciągu dwóch tygodni.

– Czy w twoim życiu zaszły jakieś zmiany? Pomijając to, że pewnie wkrótce staniesz się sławna.

Zawahała się. Zdecydowali z Ianem, że na razie nie będą nic mówić o jej stanie i że pierwsza dowie się o tym Stacy.

Ale Dave nie zdoła jej pomóc, jeśli nie będzie z nim całkowicie szczera.

– Jestem w ciąży.

Najpierw tylko się zdziwił, ale potem był wyraźnie zadowolony z tej wiadomości. Zerwał się z krzesła i wziął Jane w ramiona.

– Tak się cieszę! To naprawdę wspaniale! Przytuliła się do niego mocno, czując, że nagle, zupełnie bez powodu, chwycił ją strach. Dave trzymał ją tak przez chwilę, a następnie się odsunął.

– Czego się boisz, Jane?

Natychmiast przypomniała jej się rozmowa z Anne i to, że zadała jej niemal identyczne pytanie: „Powiedz mi, czego się boisz. Co cię dręczy, kiedy zostajesz sama?”.

Anne w końcu odpowiedziała jej szczerze. Czy ją też na to stać?

– Usiądźmy – mruknęła. Skinął głową i zajęli swoje miejsca. – Możesz zacząć? – spytała.

– Dobrze. – Założył ręce i spojrzał na nią uważnie.

– Jak ci leci?

– Świetnie.

– Naprawdę?

– Tak, jasne. Uważam się za prawdziwą szczęściarę.

– Poważnie?

– Jak najpoważniej. Sama nie wiem, jak to się stało, że spotkało mnie ostatnio tyle szczęścia. – Urwała, żeby pozbierać myśli. – Nie chodzi mi tylko o Iana, dziecko czy wystawę. Wiesz, w dniu wypadku… gdyby tego lekarza nie było w domu i gdyby nie usłyszał wrzasków albo je zlekceważył i nie zadzwonił natychmiast pod 911, gdyby karetka spóźniła się trochę albo jej obsługa była mniej doświadczona, lub gdyby motorówka przepłynęła parę centymetrów dalej… – nabrała oddechu – mnie by tu nie było. – Zacisnęła dłonie, które zaczęły drżeć. – A teraz mam wszystko. Kocham i jestem kochana. Odniosłam zawodowy sukces. No i jeszcze dziecko…

– Więc skąd się biorą te koszmary?

– Ty mi powiedz, skoro jesteś psychologiem.

– Dobrze. – Pochylił się trochę w jej stronę. – Może boisz się, że to się skończy? Że wszystko stracisz?

– Ale dlaczego mam…?

– Co się dzieje, kiedy spełnią się czyjeś marzenia?

– No, może ktoś taki jest szczęśliwy? Dave nie zwrócił uwagi na jej sarkazm.

– Już kiedyś miałaś wszystko: dobrą rodzinę, przyjaciół, pozycję w szkole. Doskonale wiedziałaś, co będziesz robić w przyszłości. A potem to się nagle skończyło. – Umilkł na chwilę. – Wiesz najlepiej ze wszystkich ludzi, jak kruche jest szczęście. Los zadrwił z ciebie okrutnie, Jane, i nigdy tego nie zapomnisz. – Mocno uścisnął jej drżące dłonie. – Spełniły się wszystkie twoje marzenia, więc teraz zaczynasz się bać, że znowu to stracisz.

Zacisnęła wargi, powtarzając w myślach jego słowa. Coraz bardziej docierał do niej ich sens.

Dobry Boże, on ma rację, pomyślała.

Miała wszystko i bała się to stracić. Stąd te koszmary.

Jane westchnęła z ulgą.

– Masz rację, Dave. Ba… bałam się, że wszystko stracę. Że znowu znajdę się w ciemności! Nie chcę tam wracać! Nigdy!!!

Ścisnął jeszcze raz jej dłonie.

– Chcesz wygrać ze strachem? Musisz więc zrozumieć, jaki jest.

– Głupi. Niepotrzebny. Bezpodstawny. Dave pokręcił głową.

– Nic podobnego – zaprzeczył łagodnie. – Po tak traumatycznych doświadczeniach strach jest czymś zupełnie naturalnym. Umysł musi się jakoś bronić. Najbardziej ekstremalnym przypadkiem jest wielokrotne rozszczepienie osobowości.

Jane uśmiechnęła się lekko.

– Czuję się tak, jakbyś zdjął z moich barków jakiś olbrzymi ciężar.

– Wiadomo, przecież jestem superpsychologiem.

– Albo, jak mawiałyśmy ze Stacy, superpsycholem.

– A skoro już mowa o twojej siostrze, jak przyjęła wiadomość o ciąży?

– Jeszcze nic nie wie. Uniósł brwi ze zdziwienia.

– Nie powiedziałaś jej?

Jane natychmiast zaczęła się tłumaczyć:

– Wiemy to od niedawna. Miałam zamiar powiedzieć jej pierwszej. Naprawdę. – Spojrzała na niego bezradnie. – Ale sam wiesz, jaka jest Stacy.

Przez chwilę milczał.

– W związkach z innymi ludźmi wiele zależy od nas samych. Zawsze będziesz częściowo odpowiedzialna za napięte stosunki z siostrą.

– Więc co mam robić? Chętnie bym wszystko naprawiła.

– Nie sądzę, żeby to była prawda. Nagle zrobiło jej się gorąco.

– Chyba nie mówisz tego poważnie!

– Popatrz na to z mojego punktu widzenia. To przecież twoja siostra. Nie masz innego rodzeństwa. A mimo to nie powiedziałaś jej o ciąży. Powinnaś była od razu do niej zadzwonić. Ale ty zawsze czekasz.

– Bałam się, że ją zmartwię. Że się wcale nie ucieszy.

– I nawet nie pofatygowałaś się, żeby sprawdzić, czy tak się stanie. – Dave pokręcił głową. – Ktoś musi ci wreszcie powiedzieć, że tak nie można.

– To ona mnie nie lubi!

– Tak sądzisz?

Jane z irytacją wypuściła nagromadzone w płucach powietrze.

– Pokrętna gadka psychologów!

– Mówię to jako twój przyjaciel, Jane, a nie psycholog. Musisz przerwać ten zaklęty krąg wzajemnych niechęci.

– A czemu nie ona?

– To jest właśnie ten zaklęty krąg. Powinnaś zapytać: „Czemu nie ja?”.

– Mądrala! – Była wściekła, że nie chce jej przyznać racji, ale po chwili złość ją opuściła. – Uwielbiam cię, Dave.

– Ja ciebie też.

Rozmawiali jeszcze przez parę minut. Do Jane dotarło, że mówili tylko o niej, i próbowała to naprawić. Wypytała Dave’a o pracę i o rudą dziewczynę, z którą widziała go jakiś czas temu. Dowiedziała się, że ruda to już przeszłość, że w pracy idzie mu znakomicie i że na wiosnę wybiera się do Paryża.

Na pożegnanie pocałował ją w policzek.

– Cieszę się, że zadzwoniłaś. Bardzo mi ciebie brakowało.

– Dziękuję, Dave. Na pewno będę dziś lepiej spała.

– Mam nadzieję. – Jego uśmiech nagle przybladł. – Zadzwoń do Stacy, Jane. Ona cię potrzebuje.

– Chciałabym w to wierzyć.

– To prawda. – Pocałował ją raz jeszcze. – Obiecaj, że to zrobisz.

Złożyła solenne przyrzeczenie, że tak się stanie, ale kiedy Dave wyszedł, siedziała jeszcze przez chwilę przy stoliku, zastanawiając się, co napawa ją większym lękiem: obawa przed utratą wszystkiego, co zdobyła, czy rozmowa z siostrą.

Загрузка...