ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY DRUGI

Czwartek, 13 listopada 2003 r. 15. 15


Kiedy Stacy wróciła do pracowni, zastała w niej tylko Maca.

– Gdzie Liberman? – spytała.

– Pojechał zawieźć rzeczy do laboratorium.

– To dobrze. – Podeszła blisko, a on wziął ją w ramiona.

– Bardzo mi przykro, Stacy.

– Mnie też.

Wciągnęła głęboko powietrze, czując zapach jego wody kolońskiej. Działało to na nią uspokajająco. Czuła się przy nim bezpiecznie i coraz bardziej jej na nim zależało.

Z trudem zmusiła się, by się cofnąć.

– Czuję się jak idiotka. Przecież mówiłeś mi, że Ian jest winny, kapitan też. A ja, jak głupia, nie chciałam w to wierzyć.

– Byłaś osobiście zaangażowana w tę sprawę. Zresztą trudno się dziwić. Przecież to mąż twojej siostry.

Stacy potrząsnęła głową.

– Prawdę mówiąc, wciąż nie mogę w to uwierzyć. Po co, Mac? Po co to zrobił? Niczego mu nie brakowało!

Przesunął palcem po jej policzku.

– Niektórzy zrobią wszystko dla pieniędzy. Przecież wiesz…

– Chyba powinnam. Miałam już tyle tego rodzaju spraw.

– Właśnie. – Pocałował ją lekko, a potem spojrzał w stronę drzwi. – Muszę już wracać. Jedziesz ze mną?

– Mhm. Chociaż nie mam ochoty na kolejną rozmowę z szefem.

– Zobaczysz, będzie dobrze. Już nie powinien się czepiać.

– Tak myślisz?

– Jasne. Skąd weźmie drugiego takiego pracownika? – Pocałował ją raz jeszcze.

Stacy uśmiechnęła się lekko.

– Dobrze, zajrzę jeszcze do Jane i pojadę za tobą. Patrzyła za nim, a potem ruszyła na górę. Idąc po schodach, zastanawiała się nad słowami Maca. Chciała sprawdzić, jak czuje się Jane, a zarazem martwiło ją, że otrzyma rozgrzeszenie od kapitana jej kosztem.

Kiedy weszła do sypialni, zauważyła, że Jane leży na łóżku twarzą do ściany. Stacy zawołała ją cicho. Ranger, który leżał na dywaniku przy łóżku, otworzył jedno oko, ale siostra się nie poruszyła.

Stacy zauważyła buteleczkę z lekiem, stojącą na szafce nocnej. Podeszła i wzięła ją do ręki.

Ambien. Środek nasenny, który Jane dostała po aresztowaniu Iana.

Przerażona zaczęła liczyć kolejne pigułki, myląc się parę razy. Według informacji na etykietce powinno ich być trzydzieści. Wychodziło jej dwadzieścia cztery albo trzy. W końcu wysypała je wszystkie na rękę i przeliczyła raz jeszcze. Było ich dwadzieścia pięć. Przypomniała sobie, że Jane na pewno brała już ten środek co najmniej raz. To znaczy, że nie było bezpośredniego zagrożenia życia.

Stacy spojrzała na śpiącą siostrę, ale bez ulgi. Przecież straciła dziecko, przyjaciela, a teraz wyglądało na to, że jej mąż dostanie wyrok śmierci. To trochę za dużo jak na jedną słabą kobietę.

Jednak Jane miała solidną zaprawę. Była silna. Tacy ludzie nigdy się nie poddawali i walczyli do końca.

Stacy bała się jednak, że może się mylić w swojej ocenie, dlatego włożyła ambien do kieszeni. Przeszła do salonu i zadzwoniła do Dave’a, ale zgłosiła się automatyczna sekretarka.

– Cześć, Dave, tu Stacy. Zadzwoń, jak tylko będziesz mógł. Chodzi o Jane.

Dave zgłosił się od razu.

– Co się dzieje? – spytał.

Gdy powiedziała mu o proszkach nasennych, bardzo się zaniepokoił.

– Nie sądzę, żeby zrobiła coś głupiego – dodała zaraz uspokajająco. – Nie chcę jednak zostawiać jej samej. Mógłbyś do niej przyjechać na parę godzin?

– Jane nienawidzi lekarstw. Skąd ma te proszki? Stacy wydawało się, że usłyszała jakieś odgłosy dobiegające z sypialni Jane.

– Zaczekaj chwilę.

Zajrzała do sypialni, ale siostra leżała tak jak poprzednio.

– No i jak, przyjedziesz? – spytała raz jeszcze, wróciwszy do salonu.

Milczał przez chwilę, zwlekając z odpowiedzią. Zapewne zastanawiał się, co ma jeszcze do zrobienia, a może przeglądał swój kalendarz.

– Dobrze. Nie mam na razie nic pilnego.

– Świetnie. Za parę godzin cię zmienię, ale muszę zameldować się w pracy. Boję się o Jane… Zaczekać na ciebie?

– Nie musisz. Jane mnie wpuści.

– Dzięki, Dave. Sama nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobiły. – Spojrzała na zegarek. – Chociaż wiesz, może jednak zaczekam. Wolałabym, żebyś nie budził Jane…

Dave przyjechał dopiero po czterdziestu minutach. Gdy Stacy dostrzegła z góry jego samochód, szybko zbiegła do drzwi. Bardzo potrzebowała spokoju Dave’a i jego wsparcia. Po chwili odebrała telefon z pracy. Dzwoniła Kitty z informacją, że szef chce się z nią jak najszybciej spotkać.

– Co się dzieje? – spytał zdenerwowany Dave.

– Nie mogę ci teraz wszystkiego powiedzieć – odparła, chowając komórkę. – Znaleźliśmy nowe dowody winy Iana. Tym razem ostateczne… Uważaj na Jane, dobra?

Kiedy skinął głową, pobiegła do swojego samochodu. Odjeżdżając, popatrzyła we wsteczne lusterko, jednak Dave wszedł już do środka. To oczywiste, że kocha Jane i że dobrze się nią zajmie. Być może kiedyś, w przyszłości, będzie mógł jej dać szczęście…

Stacy miała taką nadzieję. Chciała, żeby siostra jak najszybciej doszła do siebie.

Загрузка...