ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SZÓSTY

Poniedziałek, 10 listopada 2003 r. 9. 00


Stacy długo siedziała w pokoju przesłuchań, myśląc o tym, co jej powiedział Mac. I o tym, jak na nią patrzył.

Zawiodła jego zaufanie. Zdradziła go.

„Nie poświęcę swojej kariery dla twojej siostry. A ty?”.

„Widzę, że się staczasz. I wcale nie chcę wiedzieć, jak się to skończy”.

Nie mogła go winić za te słowa. Zasłużyła na nie. Przeciągnęła dłonią po twarzy. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby zażądał zmiany partnera. Pewnie pójdzie z tym do kapitana, jak tylko pojawi się w pracy.

W głębi duszy miała nadzieję, że tego jednak nie zrobi.

Może zdoła kiedyś odzyskać jego zaufanie. Tylko jak? Może powinna być wobec niego całkowicie szczera?

Oddała taśmę do archiwum i ruszyła na poszukiwanie Maca. Nie było go w pokoju, ale na pewno nie wychodził z budynku, ponieważ zostawił swoją sportową kurtkę na krześle przy biurku.

Mac miał dużo dobrych cech, nie był jednak zbyt porządny. Jego biurko stanowiło prawdziwą stajnię Augiasza. Leżały na nim jakieś papiery, zdjęcia, opakowania po hamburgerach, a nawet parę pustych kubków i egzemplarz „USA Today”.

Kiedy sięgnęła po pismo, jej wzrok padł na zdjęcie do połowy włożone do żółtej koperty. Wzięła je do ręki i spojrzała na nie uważniej. To było zdjęcie ofiary. Wyglądała, jakby ją zatłuczono na śmierć. Twarz miała zniekształconą i była naga od pasa w górę.

Stacy patrzyła na to zdjęcie, nie bardzo wiedząc, dlaczego jest tak poruszona. Widziała przecież setki podobnych. Czasami nawet gorszych… Jednak w tej kobiecie było coś znajomego. Coś, co się rzucało w oczy. I znowu nie mogła dojść, o co jej chodzi, jakby między nią a jej pamięcią znajdował się silny ekran, który nie przepuszczał pewnego rodzaju informacji. Jakby nie była w stanie czegoś przyjąć.

Tylko czego?

Kiedy spotkała tę kobietę? I w jakich okolicznościach?

– To ta zabita prostytutka – usłyszała głos Maca. Obróciła się do niego.

– Złapaliście jej sutenera?

– Nie możemy go znaleźć. Pewnie gdzieś się zaszył. – Machnął ręką. – Ale wróci. Oni zawsze wracają.

– Mam wrażenie, że skądś ją znam.

Wziął zdjęcie z jej rąk i spojrzał na nie ze zdziwieniem.

– Skąd?

– Trudno mi powiedzieć. Jak się nazywała?

– Gwen Noble, ale mówili na nią Sassy.

Stacy pokręciła głową. Nie znała ani nazwiska, ani Pseudonimu.

– Przepraszam, Mac.

– Za co?

– No wiesz.

Przez chwilę milczał. Nie mogła wyczytać z twarzy, o czym myśli.

– Chciałbym ci ufać, Stacy, ale nie wiem, czy mogę – powiedział w końcu. – Partnerzy tak nie robią.

Położył nacisk na słowo: „partnerzy”. Wiedziała, że nie chodzi mu tylko o pracę.

Czekała na niego tak długo, że teraz byłoby jej okropnie żal, gdyby straciła tę okazję. Była gotowa zrobić wszystko, żeby go udobruchać.

– Daj mi jeszcze jedną szansę, Mac. Na pewno cię nie zawiodę.

– Nawet jeśli będzie chodziło o twoją siostrę? Zastanów się…

Ktoś zajrzał do ich pokoju, zerknął na nich ze zdziwieniem i wycofał się. Stacy odsunęła się trochę, nie czując się zbyt pewnie tuż przy nim. – Chcę, żebyś mi ufał. To dla mnie bardzo ważne.

Mac skinął wolno głową.

– Dobrze.

Stacy chciała krzyczeć ze szczęścia.

– Dzięki. – A potem zauważyła, że ktoś znowu do nich zajrzał. – Masz już raport koronera w sprawie Jackmana?

– Nie, jeszcze nie. Ale wiem coś o Doobiem.

– Gdzie jest?

– W tej chwili? Nie mam pojęcia. Ale dziś o północy ma być za barem Big Dicka.

Stacy uśmiechnęła się. Może nareszcie do czegoś dojdą. Wyglądało na to, że nie tylko nie wyrzucą jej z pracy, ale na dodatek dowie się, kto jest prześladowcą Jane.

Загрузка...