ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY

Wtorek, 11 listopada 2003 r. 6. 45


Kapitan patrzył na nich, a jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona. Wyglądał jak ktoś, kto lada chwila może eksplodować. Było jasne, że jest na nich wściekły. I to głównie z powodu wspaniałego pomysłu wmieszania w to Jane.

Stacy spojrzała przepraszająco na Maca.

– Co wy, na miłość boską, robicie? – odezwał się w końcu kapitan. – Gdziekolwiek się ruszycie, trup pada gęsto.

– Umówiliśmy się tylko z naszym informatorem…

– I wzięliście na spotkanie osobę cywilną! To więcej niż przestępstwo! To niewybaczalna głupota! – grzmiał kapitan.

– Chciałam tylko sprawdzić jeden z tropów… – zaczęła Stacy.

– W sprawie twojej siostry?

Od razu wychwyciła sarkazm w jego głosie.

– Tak, panie kapitanie. Informowałam już o pogróżkach i zniszczonej lalce. A wczoraj zabito jej asystenta.

Kapitan aż podniósł się z miejsca.

– Wiem o tym! – ryknął. – Wiem o wszystkim, co dzieje się w moim wydziale!

– Tak jest, chciałam tylko…

– Moim podwładnym nie wolno prowadzić prywatnego śledztwa.

– Przecież otrzymałam pańską zgodę, żeby zająć się tą sprawą.

– Dosyć tego, Killian!

Stacy też wstała. Wiedziała, że to, co ma do powiedzenia, nie ucieszy jej zwierzchnika. Musiała to jednak powiedzieć. Śmierć Doobiego zmieniła jej sposób patrzenia na całą sprawę. Nagle dotarło do niej, że Jane może mieć rację. Wszystko to wyglądało tak, jakby mieli do czynienia z niezwykle sprytnym przestępcą, który uwziął się na jej siostrę.

– Przepraszam, panie kapitanie, ale zaczynam podejrzewać, że za wszystkimi tymi morderstwami stoi ktoś inny niż Ian Westbrook. I że wszystkie się łączą. Wygląda na to, że zrobił to człowiek, który wysyła mojej siostrze listy z pogróżkami. To on zabił Teda Jackmana, Doobiego, a wcześniej wszystkie te kobiety i przy okazji wrobił w to doktora Westbrooka.

– Jesteś osobiście zamieszana w tę sprawę! – huknął kapitan. – A poza tym aresztowaliśmy już mordercę. – Spojrzał na Maca. – Myślałem, że będziesz miał trochę więcej rozumu, McPherson.

Mac chrząknął i rozejrzał się niespokojnie. Peszyło go to, że jest u szefa na dywaniku.

– Stacy może mieć rację, panie kapitanie. A już na pewno można stwierdzić, że człowiek stojący za anonimami do pani Westbrook jest niebezpieczny. Być może będzie nawet usiłował ją okaleczyć albo zabić. – Powoli nabierał pewności siebie. – Jeśli to, co powiedział mi kiedyś Doobie, jest prawdą, a po tym, co się stało, wierzę, że jest, to mamy do czynienia ze sprytnym psychopatą. To on zabił Doobiego i zapewne również Jackmana. – Mac spojrzał w stronę partnerki. – Nie wierzę jednak, żeby był zamieszany w pozostałe morderstwa. Wszystkie poszlaki wskazują na doktora Westbrooka.

– Wreszcie coś rozsądnego – mruknął kapitan.

– Proszę o pozwolenie na dalsze prowadzenie śledztwa – powiedział Mac. – Sprawdzę kontakty Doobiego. Poszukam jego rodziny. Może ktoś będzie wiedział o jego bogatym kumplu z młodości. Sprawdzę też w szkole…

Kapitan wyjął z biurka lek na nadkwasotę i połknąwszy od razu dwie tabletki, popił je wodą.

– Zgoda. Przestańcie spekulować i złapcie szybko tego drania!

– Tak jest. – Mac odetchnął z ulgą.

Stacy spojrzała na niego z wdzięcznością. Zaczęli zbierać się do wyjścia. Już miała wyśliznąć się za Makiem, ale kapitan zastąpił jej drogę.

– Zawsze uważałem cię za dobrą policjantkę, Stacy. Uważaj, żebym nie zmienił zdania. Jasne?

Skinęła głową. Doskonale wiedziała, o co mu chodzi.

Загрузка...