Sobota, 13 stycznia, godz. 16.00
Wreszcie pojawiło się zapowiadane słońce, którego promienie oświetliły stół w kuchni. Anna siedziała, opierając się o niego łokciami, i patrzyła tępo na dzwoniący telefon. Nawet nie zamierzała go odbierać. W końcu włączyła się sekretarka, jednak Anna ściszyła ją, żeby nie wiedzieć, kto dzwoni.
Rozmawiała już z matką, ojcem i grupką najbliższych przyjaciół. Odbyła też krótką naradę z agentem i wydawcą. Wszyscy dostali jej najnowszą książkę z notatką zachęcającą do obejrzenia programu o tajemnicach Hollywood. Wszyscy, poza rodzicami, dziwili się, że to właśnie ona jest Harlow Grail. Prosili też, żeby wyjaśniła im, dlaczego ich o tym nie poinformowała. Wydawnictwo przyjęło tę wiadomość z radością. Jego przedstawicielka zapewniała, że dzięki temu następna książka Anny North trafi prosto na listę bestsellerów. Natomiast jej agent wściekł się, że mu o tym nie powiedziała. Jak może ją reprezentować, skoro nawet nie wie, kim jest jego klientka?!
Anna zakryła usta, powstrzymując jęk. Kto mógł jej to zrobić? I dlaczego?
Usłyszała pukanie do drzwi, a następnie radosny głos Daltona:
– Hej, to my! Dalton i Bill!
Wstała niechętnie i podeszła do drzwi. Kiedy otworzyła, zobaczyła uśmiechniętych od ucha do ucha przyjaciół.
– Próbowaliśmy dzwonić…
– Ale najpierw było długo zajęte…
– A potem nie odbierałaś.
– Widzieliście ten program – raczej stwierdziła, niż spytała.
– Jasne, że tak! – Dalton żartobliwie pogroził jej palcem. – To nieładnie ukrywać takie rzeczy przed przyjaciółmi.
– A wydawało nam się, że tak dobrze cię znamy – mruknął Bill i wszedł głębiej. – Że wiemy o tobie wszystko. A potem nagle dostaliśmy od ciebie książkę i tę notatkę…
Dalton zamknął za sobą drzwi.
– To było sprytne zagranie, ale mogłaś przecież sama nam powiedzieć.
Anna nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Strach dosłownie ją sparaliżował. Odwróciła się od mężczyzn i zakryła twarz trzęsącymi się rękami. Osoba, która to zrobiła, wiedziała o niej niemal wszystko: gdzie mieszka, co robi i z kim się spotyka. Dobry Boże, kto mógł aż tyle o niej wiedzieć?!
– Anno? Czy coś się stało? – spytał zaniepokojony Dalton.
Potrząsnęła głową.
– To… to nie ja wysłałam tę informację – wydusiła drżącym głosem.
– Nic nie rozumiem. Więc kto to zrobił?
– Nie wiem… – Znowu obróciła się twarzą do przyjaciół. – Ale boję się…
Kurt! To na pewno on ją znalazł!
– Muszę usiąść – rzuciła, podchodząc do kanapy. Opadła na nią, jakby ważyła sto kilo. Mężczyźni podeszli do Anny i usiedli po obu jej stronach. Dalton po prawej, Bill po lewej. Nie zadawali jej kolejnych pytań, za co była im bardzo wdzięczna. Straciła panowanie nad sobą, czego nienawidziła, i teraz właśnie próbowała je odzyskać. Potrzebowała na to paru chwil.
Kiedy się wreszcie pozbierała, opowiedziała o swojej przeszłości. O szczęśliwym dzieciństwie, porwaniu, śmierci Timmy’ego i ucieczce. Roztarła ramiona, czując, że pojawiła się na nich gęsia skórka.
– Po porwaniu moje życie bardzo się zmieniło – westchnęła, powracając raz jeszcze do tamtych bolesnych wydarzeń. – Ja się bardzo zmieniłam. Nigdzie nie czułam się bezpiecznie. Bałam się i przestałam ufać ludziom.
Przyjaciele milczeli, myśląc o tym wszystkim, co im powiedziała. Po chwili Dalton chrząknął.
– Chcesz powiedzieć, że zabił tego chłopca na… na twoich oczach?
Łzy pociekły jej po policzkach, a przed oczami pojawił się walczący o życie Timmy. Jego ciało wpadło w drgawki, ale po chwili się uspokoiło. Pomyślała, że zaraz zacznie krzyczeć, i zakryła usta. Nie sądziła, że wciąż pamięta to wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. I że wspomnienie może być tak strasznie bolesne.
W końcu trochę się uspokoiła i skinęła głową.
– A potem zajął się mną.
– Twój palec.
Znowu potwierdziła, a Bill ścisnął jej dłoń.
– Nic dziwnego, że się boisz, Anno. To wszystko jest takie potworne.
– Nie tylko wy dostaliście wiadomość o programie. – Anna wciągnęła głęboko powietrze, wciąż czując przyspieszone bicie serca i lekkie drżenie dłoni. – Dotarła ona prawie do wszystkich, którzy mnie trochę lepiej znają. Nawet mój agent i wydawnictwo, dla którego pracuję. I ja.
Opowiedziała im, jak zastała przed drzwiami przesyłkę z nagranym wywiadem matki i końcową informacją o programie. Właśnie tę taśmę wykorzystano w reportażu.
– Nie myślisz chyba, że to twoja matka…
– Nie. – Anna potrząsnęła głową.
To prawda, że Savannah postąpiła nierozsądnie i Anna czuła się przez nią zdradzona, ale nie upoważniało to do przypuszczeń, by zrobiła to specjalnie. Ani matka, ani ojciec nie rozumieli do końca istoty i głębi lęku, w jakim od lat żyła ich córka, ale była pewna, że szanują jej wolę ukrycia prawdziwej tożsamości.
– Jakiś rok temu do mamy zgłosiła się niezależna ekipa filmowa – podjęła po chwili. – Kręcili serial zatytułowany „Boginie lat pięćdziesiątych“. Mama zgodziła się na wywiad, ale potem nie miała od jej szefa żadnych informacji. Aż do niedawna.
– Ale to nie wyjaśnia, dlaczego cię zdradziła! – zjeżył się Dalton.
Anna spojrzała na dłonie, a potem przed siebie.
– Co się stało, to się nie odstanie. Moja matka nie życzy mi źle. Nie chce mnie… – Niewypowiedziane słowo zawisło w powietrzu.
Skrzywdzić, pomyślała. Ona nie, ale ktoś na pewno chce jej zrobić coś złego.
Milczeli przez parę minut, a potem Dalton objął ją i przytulił.
– Biedna Anna! Wykurzyli cię z twojej kryjówki.
Bill zmarszczył brwi.
– A tak, swoją drogą, czy twoja matka pamięta nazwisko szefa tej ekipy?
Potrząsnęła głową.
– Ale dostała od niego wizytówkę. Powiedziała, że jej poszuka.
– Wiesz co – Bill przygryzł na moment wargę – mam paru znajomych w telewizji. Spróbuję się dowiedzieć, u kogo Kanał E! zamówił ten materiał. Przy odrobinie szczęścia szybko dowiemy się wszystkiego.
– Dzięki – rzuciła, kładąc dłoń na jego ręce. – To… to może mi pomóc.
– Czy nie domyślasz się, kto za tym może stać? Zastanów się chwilę…
– Nie, ja… – Przeniosła wzrok na Daltona. Wiedziała, że to, co chce powiedzieć, jest nieprawdopodobne. – Jak wiecie, nigdy nie znaleziono Kurta. FBI uważa, że wciąż… stanowi zagrożenie.
– Myślisz, że to Kurt porozsyłał te informacje?
– Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale… tak mi się wydaje.
Dalton przytulił ją mocniej i rzucił przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie.
– Nie, nie sądzę. Nie powinnaś się go obawiać.
– Tak, tak – zgodził się Bill. – Po co miałby cię ścigać? Minęło już tyle czasu.
– Nie skończył tej sprawy – szepnęła. – Boję się, że będzie chciał się ze mną porachować, bo zniweczyłam jego plany.
Przyjaciele znowu zamilkli na chwilę, wreszcie Bill przerwał ciszę:
– Rozumiem twoje obawy i lęki, Anno, ale powinnaś być racjonalna. Gdyby ten człowiek naprawdę chciał się zemścić, z całą pewnością nie zdradziłby, że wie o tobie wszystko!
– Właśnie! – podchwycił Dalton. – Gdyby to był Kurt, porwałby cię raz jeszcze. Albo od razu zabił.
Anna uśmiechnęła się blado.
– Dzięki, Dalton. Bardzo mnie pocieszyłeś.
Bill pokręcił głową.
– Ta historia z Kurtem w ogóle nie ma sensu – stwierdził. – Tylko przyjrzyjmy się faktom. Minęły dwadzieścia trzy lata, a Kurt na pewno nie poprzestał na jednym porwaniu. Być może siedzi teraz za coś innego albo nie żyje.
Potarła palcami okaleczoną dłoń.
– Chciałabym w to wierzyć, ale mam okropne przeczucie, że mnie znalazł.
– Musisz pójść na policję – rzekł Dalton, a potem popatrzył na Billa, oczekując wsparcia.
Ten od razu skinął głową.
– Im wcześniej, tym lepiej.
– Na policję? – westchnęła. – I co im powiem? Że ktoś kupuje moje książki i rozsyła je znajomym? Tylko mnie wyśmieją.
– Nie sądzę. Powinnaś powiedzieć im o swoich podejrzeniach, a kiedy dowiedzą się, kim naprawdę jesteś, nie będą się śmiać.
– No jasne. – Bill natychmiast poparł Daltona. – Zrób to koniecznie. Nie masz nic do stracenia.
Prawdę mówiąc, Anna nie ufała zarówno policji, jak i FBI. Była przekonana, że gdyby wykazano więcej ostrożności, Timmy żyłby nadal. Nie chciała jednak dzielić się swoimi wątpliwościami, dlatego tylko mruknęła:
– Dobrze, przemyślę to sobie.
– Nie, musisz obiecać, że to zrobisz – rzekł twardo Dalton. – Nigdy bym sobie nie darował, gdyby coś ci się stało.
– Dobrze. Ale najpierw się zastanowię.
Bill machnął ręką. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a kiedy Anna zapewniła ich, że nie boi się zostać sama, obaj wyszli.
Stojąc w drzwiach, Dalton obrócił się w jej stronę.
– A jak przyjęła to Jaye? – spytał. – Jest taka wrażliwa, a w tym wieku…
Anna zastygła niczym żona Lota. O dziwo, do tej pory nie pomyślała o swojej „młodszej siostrze“. Sądząc po dzisiejszych telefonach, wszyscy, którzy odgrywali jakąś rolę w jej życiu, dostali informację o programie. Czy również Jaye?
Ogarnęła ją czarna rozpacz. Myślała tylko o sobie, a przecież Jaye… Tak trudno było zdobyć jej zaufanie, między innymi dlatego, że wszyscy dorośli, których znała, bez przerwy kłamali. Zamknęła drzwi i pobiegła do telefonu. Najpierw odsłuchała sekretarkę, ale nie było tam informacji od Jaye. Wykręciła więc jej numer. Dziewczyna nie chciała podejść do telefonu.
Zrozpaczona Anna powiedziała jej matce, że zaraz do nich przyjedzie. Musiała jak najszybciej porozmawiać z „siostrą“.
Dojechała do jej domu w rekordowym tempie. Cały czas ściskała mocno kierownicę i modliła się w duchu, żeby wszystko dobrze się ułożyło i żeby Jaye zrozumiała, dlaczego zataiła prawdę. Jednak gdy tylko ją zobaczyła, zrozumiała, że nie będzie to łatwe.
– Chciałam wszystko wyjaśnić, Jaye – zaczęła.
– Nie ma tu nic do wyjaśniania. – Dziewczyna uniosła nieco brodę. – Zaufałam ci, a ty mnie cały czas oszukiwałaś.
– Nieprawda.
Jaye prychnęła, słysząc te słowa, a Anna wyciągnęła rękę w jej stronę. Zaczynało się ściemniać. Ganek, na którym stały, powoli pogrążał się w mroku.
– Posłuchaj, Jaye. Harlow Grail nie istnieje. Przestała istnieć, kiedy się tu przeprowadziłam. Teraz jestem wyłącznie Anną North.
Jaye objęła się ramionami, chroniąc się przed narastającym chłodem.
– Bzdura! Jesteś wciąż tą samą osobą.
– Porzuciłam wszystko, co wiązało się z moim poprzednim życiem. Zmieniłam nazwisko. Rzadko kontaktuję się z rodzicami.
– To tylko wymówki. Dorośli często usprawiedliwiają się w ten sposób. A potem jeszcze wmawiają dzieciom, że są głupie!
– Wcale tego nie powiedziałam. Próbuję ci po prostu wytłumaczyć, dlaczego…
– Dlaczego kłamałaś? Przecież mam tylko piętnaście lat. Po co traktować mnie poważnie? – Anna aż się skurczyła, słysząc te słowa. – Ile razy mi powtarzałaś, że muszę uporać się z przeszłością?! I to ty mówiłaś! Właśnie ty!
– Nie kłamałam. – Anna potrząsnęła głową. – Jestem teraz Anną North. Harlow Grail istnieje tylko w ludzkiej pamięci…
– Wcale jej się nie pozbyłaś! – niemal krzyknęła Jaye. – Tak nie można. Wiem, bo codziennie myślę o tym, co działo się u mnie w domu i jak głupi był mój ojciec. – Podniosła głowę jeszcze wyżej, walcząc, jak domyśliła się Anna, ze łzami. – Gdybyś rzeczywiście stała się inną osobą, nie musiałabyś się ukrywać pod zmyślonym nazwiskiem.
Do diabła, Jaye ma rację! Jak to możliwe, że ktoś w tym wieku wie takie rzeczy? Anna znała odpowiedź na to pytanie. Cierpienie czyni ludzi nadmiernie dojrzałymi.
– Moja sytuacja jest inna.
Dziewczyna zesztywniała, a na jej twarzy pojawiły się, widoczne nawet przy słabym świetle, czerwone plamy.
– Aha, rozumiem. Jestem po prostu głupim bachorem i kwita, prawda?
– Nie, dlatego, że ty możesz czuć się bezpiecznie. Twój ojciec jest w więzieniu. – Pokazała jej okaleczoną rękę. – Tego, kto to zrobił, nigdy nie złapano. Zrozum, ja nie uciekam przed przeszłością, ale przed nim.
Jaye zrobiła ruch, jakby chciała uścisnąć jej dłoń, i Anna przez moment miała nadzieję, że zdołała ją przekonać. To uczucie prysło jak bańka mydlana, kiedy dziewczyna gwałtownie potrząsnęła głową.
– Nie, prawdziwi przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic. Ja powiedziałam ci całą prawdę, a ty… – Głos jej się załamał.
– Bardzo mi przykro, Jaye. Wybacz mi. – Spojrzała na nią z rozpaczą. – Proszę.
– Nie. – Dziewczyna cofnęła się w stronę drzwi. – Nie chcę już być twoją przyjaciółką. Nigdy!
Wytarła twarz dłonią i wskoczyła do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Ten dźwięk jeszcze długo rozbrzmiewał w uszach Anny.