ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY

Wtorek, 6 lutego, godz. 23.30

Tej nocy porywacz przyniósł jej jedzenie. Jaye aż się zachłysnęła na widok prawdziwej uczty. Big Mac z podwójnymi frytkami, duże mleko czekoladowe… Obudził ją cudowny zapach. Jaye poczuła, że żołądek aż jej się skręcił, i natychmiast podążyła w stronę drzwi.

Usiadła na podłodze i od razu zaczęła wcinać, połykając wielkie kawały Big Maca. O mało się nie zadławiła. Jedząc frytki, pomyślała, że to może być jej ostatni posiłek. Podobnie jak skazany na śmierć dostała to, co najbardziej lubi.

Zjadła jednak wszystko, myśląc z niechęcią o tym, że czuje wdzięczność i że zapewne tego właśnie spodziewał się porywacz. Na końcu wypiła mleko. Aż do dna, chociaż miała wrażenie, że za chwilę pęknie. I dopiero wtedy zauważyła, że dzieje się z nią coś dziwnego. Głowę miała lekką, a świat zaczął nagle obracać się wokół niej. Jak wtedy, kiedy wypiła aż trzy piwa ojczyma na jego łodzi.

Plastikowy kubek wyśliznął się jej z ręki. Uderzył o podłogę i potoczył się pod drzwi. Jaye poczuła, że wszystko zaczyna wirować wokół niej w coraz większym tempie.

Usłyszała jeszcze głuchy śmiech zza drzwi.

– Mam nadzieję, że ci smakowało, Jaye.

To on! To jego głos! – pomyślała. Krzyknęła ze strachu. Próbowała wstać, ale okazało się, że nie może. Mężczyzna znowu się zaśmiał.

– Pewnie byłaś potwornie głodna. Właśnie o to mi chodziło. – Zrobił przerwę. – Dzięki temu nie zwracałaś uwagi na to, co jesz.

O Boże, czyżby ją otruł? Jaye uklękła, a potem wstała, trzymając się futryny. Podłoga zachwiała się pod jej stopami. Dziewczyna zaczęła się pocić.

– Przyszedłem po raz ostatni.

Usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Po chwili porywacz stanął w drzwiach. Na twarzy miał maskę Mardi Gras, w rodzaju tych, jakie lubili zakładać miejscowi jeźdźcy. Był ubrany na czarno. Jęknęła i przywarła mocniej do futryny.

– Przestraszyłem cię? Tak mnie sobie wyobrażałaś? – Wyczuła, że się uśmiecha. – Powiedz, Jaye, jak wygląda zło?

Minnie, gdzie jesteś? – pomyślała z rozpaczą. Jaye musiała mocno się trzymać, żeby nie upaść. Nogi miała jak z waty, dłonie zrobiły się śliskie od potu. Obiecałaś, że nie pozwolisz zrobić mi nic złego! – krzyknęła w duchu.

Mężczyzna cofnął się, a następnie wrócił z wielkim kartonowym pudłem, jakich używa się podczas przeprowadzek. Bez problemu mógł do niego wsadzić jej ciało. Przerażona Jaye krzyknęła.

– Wiem, że tęskniłaś za Anną. – Zaczął otwierać pudło. – Nie przejmuj się, niedługo ją zobaczysz.

– Nie – szepnęła. – Nie!

Zbierając resztki sił, nagle runęła na niego całym ciałem. Złapał ją, śmiejąc się z jej wysiłków. Szarpała się i kopała, ale bardzo słabo. Mężczyzna trzymał ją długo przy piersi, aż w końcu zupełnie straciła siły. Wtedy ją puścił. Bezwładna Jaye patrzyła tylko, jak podłoga podskoczyła w jej stronę. Padając, uderzyła głową o linoleum.

Spojrzała w górę, ale przed oczami latały jej tylko ciemne plamy. Zaczęła się modlić, poruszając bezgłośnie ustami. Prosiła Boga, by miał w opiece Minnie i Annę.

Загрузка...