ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY

Piątek, 26 stycznia, godz. 3.30

– Minnie! – zawołała cicho Jaye, pochylając się przy klapce. – Śpisz? Chodź do mnie, pogadamy, nie mogę zasnąć.

Odpowiedziała jej cisza. Jaye usiadła na podłodze i czekała. W ciągu paru nocy bardzo zaprzyjaźniła się z Minnie. Dziewczynka przychodziła do niej sama, zawsze w ciemności. Jaye nie wołała jej nigdy wcześniej, dzisiaj jednak czuła się wyjątkowo samotna i nieszczęśliwa. Koniecznie musiała z kimś porozmawiać. Potrzebowała Minnie.

Nigdy nie znała nikogo tak lękliwego jak Minnie. Bała się dosłownie wszystkiego: różnych dźwięków, ale także próśb czy sugestii. Jaye czuła narastającą agresję, gdy tylko myślała o porywaczu i o tym, co zrobił tej małej.

Czasami zastanawiała się, kim mogą być rodzice Minnie i czy wciąż szukają córki. Założyła, że dziewczynka została porwana we wczesnym dzieciństwie. Jak by ją teraz przyjęła rodzina? Zamierzała to sprawdzić. Chciała uciec i dopilnować, by Minnie trafiła do swego domu.

Do domu.

Poczuła nagle całą beznadziejność swojej sytuacji. Dopiero niedawno dotarło do niej, że nikt jej nie szuka. Wszyscy pewnie uznali, że uciekła. Robiła to przecież tyle razy wcześniej. Nawet Anna niczego nie podejrzewała, zapewne z powodu ich kłótni.

Jaye oparła głowę o drzwi i westchnęła ciężko. Gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie powiedziałaby Annie tych wszystkich głupstw, a wtedy ona by nie spoczęła, dopóki by jej nie znalazła. Czując narastającą falę przygnębienia, znowu zawołała przyjaciółkę:

– Proszę, Minnie… Słyszysz mnie?

– Jestem tutaj – szepnęła dziewczynka. – Nic ci nie jest?

– Nie, nic. – Przełknęła ślinę. – Wiesz, tylko myślałam o Annie.

– Nie myśl o niej, bo będziesz jeszcze bardziej smutna.

– Nie mogę przestać. Coraz bardziej się o nią martwię. Chciałabym… ją zobaczyć.

– Może, któregoś dnia…

– A jak ty to robisz? – Jaye przywarła jeszcze mocniej do drzwi. Słyszała zarówno oddech Minnie, jak i mruczenie Tabithy. – Po prostu przestajesz myśleć o tych, których lubisz?

– Mhm, to działa. Po prostu… się zapomina.

Jaye poczuła, że bardzo pieką ją oczy, ale nie mogła płakać.

– Ale ja nie chcę zapomnieć! Chcę wrócić do domu!

– Jeśli odejdziesz, znowu zostanę sama. Nie chcę tego. Oprócz Tabithy jesteś moją jedyną przyjaciółką!

– Nie zostawię cię – zapewniła ją. – Uciekniemy razem.

– To nieprawda! Zostawisz! Ona też mówiła, że mnie nie zostawi, ale potem uciekła sama.

Jaye zamurowało.

– Kto? Jak uciekła? Czy to było w tym domu?

– No, ona – odparła dziewczynka. – Nie… nie pamiętam, jak się nazywała. Nic nie pamiętam.

– Musisz sobie przypomnieć, Minnie. Musisz przezwyciężyć strach. Może to by nam pomogło… – Ponieważ mała milczała, Jaye zaczęła ją ponaglać: – No, postaraj się. Proszę.

– Mówiłam, że nie pamiętam – rzuciła podniesionym głosem. – Nic nie pamiętam!

Jaye poczuła, że serce wali jej coraz mocniej. Niemal położyła się na podłodze, starając się mówić wprost do Minnie. Wiedziała, że jeśli ją spłoszy, dziewczynka ucieknie.

– Przepraszam, Minnie. Wcale nie musisz pamiętać. Obiecuję, że nigdy bez ciebie nie ucieknę. Słowo honoru!

– Och, naprawdę mnie nie zostawisz?

– Naprawdę.

– Chciałabym ci wierzyć, ale się boję…

– Rozumiem, ale powinnaś mi zaufać. Jeśli ucieknę, wezmę cię ze sobą.

Minnie uspokoiła się i rozmawiały jeszcze przez chwilę o tym, co zrobią i gdzie pójdą, kiedy już będą wolne. Jaye zapewniła ją, że będą razem i chociaż nie wiedziała, jak to osiągnie, za wszelką cenę postanowiła tego dopiąć.

Potrzebowała jednak pomocy dziewczynki.

– Minnie, musisz znaleźć jakiś sposób, żeby stąd uciec – szepnęła. – Musi tu być jakaś…

– Nie mogę. On zaraz to odkryje i będzie zły.

– Ale przecież nas już tutaj nie będzie. Uciekniemy i nie będziemy się tym przejmować. Już nic nam nie zrobi!

– Sa… sama nie wiem. On… on schował klucz do twoich drzwi.

– Na pewno jest jakiś inny sposób. – Jaye mówiła najłagodniej, jak tylko mogła. – Mogłabyś wyjść beze mnie i sprowadzić pomoc…

– Nie! Nie wyjdę bez ciebie!

– Dobrze, Minnie. Nie musisz. Ale słyszałam w tym domu telefon. Mogłabyś zadzwonić pod 911 i wezwać pomoc. To numer na policję.

– O, nie! On idzie!

Jaye zamarła ze strachu.

– Jesteś pewna, że to on? Może to tylko…

– Nie, to on! – Minnie jęknęła. – Boże, on wie, że tu jestem! Naprawdę nie wiem, co zrobi…

– Odejdź od drzwi! – chrapliwy męski głos rozdarł ciszę.

Przerażona Jaye wycofała się na łóżko. Mężczyzna zaśmiał się niczym diabeł.

– No, nie jesteś teraz taka odważna. – Zaczął ją przedrzeźniać: – Nigdy bez ciebie nie ucieknę, Minnie. Minnie, musisz mi pomóc. – Zniżył głos do świszczącego szeptu. – Nigdzie nie pozwolę jej zabrać. Minnie jest moja. Jest częścią mnie. – Zaczął mówić głośniej, wyraźnie się z nią drażniąc: – Jesteśmy nierozłączni, Jaye. Ona nigdzie nie pójdzie. I ty też tu zostaniesz.

– Czego ode mnie chcesz? – spytała, zebrawszy całą swą odwagę. – Czego chcesz od Anny?

– Musisz zgadnąć albo… zaczekać na dalszy rozwój wypadków. To już niedługo.

Jaye zadrżała, bo zabrzmiało to jak najstraszliwsza groźba. Cały czas myślała o tym, gdzie jest Minnie i co się z nią dzieje.

– Minnie uciekła jak malutka myszka – powiedział, przeniknąwszy jej myśli. – Boi się nawet własnego cienia. – Zaśmiał się, jakby to był dowcip. – Naprawdę sądziłaś, że ona może ci pomóc? Albo ktokolwiek inny? Nie powinnaś się łudzić.

Jaye usłyszała, jak przekręca klucz w zamku, i poczuła, jak narasta w niej krzyk. Zaczęła przesuwać się w kierunku ściany, rozglądając się za czymś, czym mogłaby się bronić, albo miejscem, w którym mogłaby się schować.

Jednak drzwi pozostały zamknięte. Jej prześladowca otworzył tylko klapkę dla kotów i wrzucił coś do pokoju. Kawałek papieru. Podeszła do niego z bijącym sercem. Kiedy zobaczyła, co to jest, krzyknęła. Kawałek tapety z błaganiem o pomoc!

– Masz robić, co ci każę, bo inaczej zniszczę Minnie. Zrozumiałaś?

Potwierdziła płaczliwym głosem.

– Już najwyższy czas, żebym spotkał się z Anną.

– Nie, proszę! Zostaw Annę w spokoju! Przecież nic ci nie zrobiła!

– A skąd to wiesz, mała żmijko?! – wrzasnął. – Nic nie wiesz o jej grzechach!

Milczał przez chwilę, a potem wrzucił do jej więzienia szminkę i kawałek papieru.

– Masz to przypieczętować pocałunkiem i oddać.

Kiedy wzięła papier do ręki, zobaczyła, że jest to list. List do Anny. Serce zamarło jej w piersi. Pismo na kopercie zdradzało, że napisała go najmłodsza wielbicielka Anny, Minnie.

Adam chciał przechytrzyć Annę. Zastawić na nią pułapkę. Być może zabić…

– Nie! – krzyknęła, cofając się pod ścianę. – Nie zrobię tego. Jesteś potworem! Nie będę ci pomagać!

– Zrób, co każę, bo zabiję Minnie – rzekł zimno. – Przypieczętuj list pocałunkiem. Natychmiast.

Trzęsącymi się z przerażenia dłońmi przeciągnęła czerwoną pomadką po wargach, które następnie przycisnęła do gładkiego papieru. Podeszła do drzwi i przesunęła list na drugą stronę.

– Nie rób tego – błagała. – Wypuść mnie i Minnie. Zostaw Annę w spokoju.

– Nie bądź śmieszna – mruknął rozbawionym tonem. – Czy wiesz, że właśnie podpisałaś wyrok śmierci na Annę?

Загрузка...