Wtorek, 23 stycznia, godz. 1.00
Tym razem obudziło ją lekkie stukanie do drzwi. Cisza i ciemność panująca wokół powiedziały jej, że jest środek nocy. Ponownie usłyszała stukanie, a potem miauknięcie kota.
– Cicho, Tabby. Ona śpi.
Jaye natychmiast wyskoczyła z łóżka i podbiegła do drzwi.
– Nie – szepnęła, przywierając do nich. – Wcale nie śpię. Nie odchodź.
Ku jej rozpaczy, odpowiedziała jej cisza. Boże, bądź tam, moja mała słodka przyjaciółko, zawołała w duchu i powtórzyła:
– Nie śpię, jestem tu.
– Przyszłam sprawdzić, czy nic ci nie jest.
– Nic. Ale nie odchodź, proszę, zostań choć przez chwilę. – Przylgnęła jeszcze mocniej do drzwi. – Porozmawiaj ze mną.
– Sama nie wiem. – Głos dziewczynki drżał ze strachu. – Nie wolno mi tego robić. On będzie bardzo zły, jak się dowie.
– Na pewno się nie dowie – uspokoiła ją Jaye. – Będę bardzo cicho.
Dziewczynka długą chwilę się wahała, ale w końcu się zgodziła.
– Ale naprawdę cicho? – upewniła się jeszcze.
Jaye potwierdziła i klęknęła przy klapce dla kotów.
– Jak się nazywasz?
– Minnie. A moja kotka nazywa się Tabitha. Jest moją najlepszą przyjaciółką.
Jaye zdołała nie krzyknąć.
– To ładne imię. Jak wygląda?
– Jest bura. Ma zielone oczy i miękką sierść.
Jaye uśmiechnęła się.
– Ile masz lat, Minnie?
– Jedenaście. Tak jak Tabitha.
Jaye przycisnęła się jeszcze bliżej klapki. Teraz słyszała nawet mruczenie kota.
– A ja jestem Jaye. Mam piętnaście lat.
– Wiem. On mi powiedział.
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach.
– To znaczy, kto? Twój ojciec czy…?
– Adam. Nie wiem, jak ma na nazwisko.
– Jak długo z nim jesteś?
– Bardzo długo – odparła zmieszana dziewczynka. – Chyba od zawsze.
Jaye wiedziała, że nie od zawsze. Adam porwał Minnie, tak jak ją!
– Musisz mi pomóc, Minnie. Mam przyjaciół, którzy mieszkają w pobliżu. Jeśli się stąd wydostaniemy, będziemy wolne.
– Nie mogę. On by się bardzo złościł. Skrzywdziłby Tabithę, jak wcześniej moich przyjaciół…
Jaye zacisnęła mocno powieki.
– Mogłabyś wrócić do domu, Minnie. – Głos zaczął jej drżeć, ale starała się nad nim zapanować. Czuła, że dziewczynka będzie jej bardziej ufać, jeśli nie okaże strachu. – Zadbałabym o to.
– Do domu? – szepnęła. – Nie pamiętam domu.
Jaye ogarnęła wściekłość i nienawiść. Kim jest ten potwór, który porwał tak małe dziecko? Nieważne, zrobi wszystko, żeby za to zapłacił! Nie chciała jednak o tym mówić, żeby nie wystraszyć dziewczynki.
– Opowiedz mi więcej o sobie, Minnie. Chodzisz do szkoły?
Nie chodziła, ale umiała czytać i pisać. Zaczęła zadawać małej kolejne pytania i wkrótce miała już gotowy obraz Minnie. Była zahukana i niska. Miała jasne włosy. Adam, jeśli to było jego prawdziwe imię, trzymał ją w zamknięciu, od kiedy skończyła pięć albo sześć lat.
Jaye również opowiedziała Minnie o sobie, o swoim życiu i przyjaciołach, za którymi tak tęskniła. Wspomniała też Annę. W tym momencie Minnie zaczęła płakać.
– Nie płacz – prosiła Jaye. – Przecież nic nie powiedziałam. Nie chciałam, żebyś…
– To on kazał mi napisać te listy. To on! Dlatego tu jesteś! To moja wina!
Jej głos narastał i Jaye próbowała ją uciszyć. Nie chciała, żeby Minnie obudziła Adama. Nie chciała znowu zostać sama.
– O czym ty mówisz? Jakie listy?
– Listy do Anny! To przez niego! Powiedział, że skrzywdzi Tabithę, jeśli ich nie napiszę!
Jaye zamarła z przerażenia.
– Do Anny? Nie rozumiem.
Ależ tak, listy od wielbicielki, które bardzo zaniepokoiły Annę. Listy od Minnie! O Boże, tylko nie to!
Z drugiej strony drzwi dobiegły do niej jakieś odgłosy. Wyglądało na to, że Minnie też uklękła i pochyliła się do klapki.
– Anna jest w niebezpieczeństwie. Adam cały czas o niej mówi. Ma taki… plan…
Minnie mówiła coraz ciszej i Jaye mocniej przywarła do drzwi.
– Dlatego cię porwał. Żeby dostać Annę.
Jaye pomyślała o kłótni z Anną i okropnych rzeczach, które jej powiedziała. Poczuła się winna. Więc okazuje się, że Anna miała rację, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość. Jej koszmar wcale się nie skończył i jako przyjaciółka powinna była ją zrozumieć. Ale nawet tego nie próbowała. A teraz znalazła się na jej miejscu.
Musi ją ostrzec! Musi jakoś jej pomóc!
– Minnie, co on chce jej zrobić? – szepnęła. – Musisz mi powiedzieć! Musimy ratować Annę!
Odpowiedziała jej cisza. Znów została sama.