ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY

Wtorek, 30 stycznia

Dzielnica Francuska

Quentin ostatni przybył na miejsce zbrodni. Pozdrowił kolegów i podszedł do ofiary. Pochylił się, czując, jak serce skacze mu do gardła.

Na chwilę zamknął oczy, żeby się uspokoić. Musi traktować tę sprawę bezosobowo i profesjonalnie, inaczej nie będzie mógł jej prowadzić. Ale kiedy spojrzał na ofiarę, zobaczył w jej miejscu Annę. Bo to miała być Anna.

Raz jeszcze wciągnął powietrze przez nos, żeby się uspokoić. Nie może stwierdzić tego na pewno. Nie może formułować gotowych wniosków. Musi skupić się na zamordowanej i na tym, co się stało. Intelekt musi przeważyć nad emocjami.

Johnson przykucnął obok.

– Wyciągnęliśmy cię z łóżka, co? – mruknął. – Pewnie nie swojego.

– Pocałuj mnie w dupę.

Kolega ukazał zęby w uśmiechu.

– Nie, dzięki. Wolę wysokie blondynki.

Quentin skrzywił się. Johnson znany był z tego, że bierze babki jak leci.

– Kogo tu mamy?

– Nazywa się Jessica Jackson. Miała dwadzieścia jeden lat. Ładna, inteligentna, bogata z domu. Studiowała w Tulane.

Cholera jasna!

– Za młoda – westchnął Malone. – Za młoda, żeby umierać.

– Tak, to poważna sprawa. Ten facet zaczyna mi już działać na nerwy. – Johnson przeciągnął dłonią po twarzy. – Walden sprawdza okolicę, wypytuje mieszkańców. Może ktoś coś widział lub słyszał.

Quentin spojrzał na zwykle pogodnego kolegę. Johnson słynął ze swego dobrego humoru, ale teraz wyglądał na zmęczonego i przygnębionego.

– Słyszałeś o poprzednim napadzie?

– Na Annę North? Tak, oczywiście. – Spojrzał na Malone’a. – Zupełnie inna metoda pracy. Zaatakował ją w domu, nie na ulicy.

– Ale jest ruda. Tydzień temu była w „Tipitinie“, a potem ktoś szedł za nią, ale na szczęście się wystraszył.

Kolega zmrużył oczy.

– Może warto się tym zająć. Może…

– To jeszcze nie wszystko – przerwał mu Quentin. – Wydaje mi się, że z jej powodu zabójca zmienił sposób działania.

Johnson spojrzał na niego zaskoczony.

– To znaczy?

– Anna North nie ma małego palca u prawej ręki.

Po jego minie widział, jak wielkie zrobiło to na nim wrażenie. Johnson gwizdnął i pokręcił głową.

– Tak jak ta – mruknął.

Pochylili się jeszcze bardziej nad ofiarą. Quentin starał się uchwycić wszystko, co różniło to morderstwo od pozostałych. Oczywiście najbardziej rzucała się w oczy zakrwawiona ręka dziewczyny. Quentin zmarszczył brwi i skupił się na niej. Zabójca nie wykazał się specjalną delikatnością. Niemal wyrwał palec ofierze, zostawiając ohydnie postrzępioną ranę. Prawdopodobnie uciął palec scyzorykiem albo czymś równie mało niebezpiecznym.

Nie był przygotowany. Anna mówiła o sekatorze.

– Sądząc po kolorze i ilości krwi, zrobił to po uduszeniu tej małej – powiedział Johnson.

Quentin skinął głową. Spojrzał na twarz ofiary. Mimo śmiertelnej maski była naprawdę ładna. Delikatne, regularne rysy, niebieskie oczy, naturalnie rude włosy, trochę jaśniejsze niż u Anny.

– Poszło mu znacznie gorzej niż z poprzednimi. – Malone wyciągnął rękę. – Popatrz na siniaki na twarzy i szyi. Tamte ofiary nie miały niczego w tym rodzaju.

– Myślisz, że to ten sam, który załatwił Kent i Parker?

– Raczej tak – odparł. – Ale na razie nie możemy tego stwierdzić na pewno.

– Wygląda na to, że ją zgwałcił.

– Jeśli to ten sam facet, to moim zdaniem był z jakiegoś powodu wściekły. Wyraźnie widać, że nie był tak ostrożny. Być może zdecydował się na to morderstwo pod wpływem impulsu…

– Chcesz powiedzieć, że mu nie wyszło z Anną North i dlatego szybko znalazł inną?

– I uciął jej palec, żeby wyglądała jak Anna North – dodał Quentin.

Być może one wszystkie miały symbolizować Annę, pomyślał.

– Tak. – Johnson podrapał się po głowie. – Tylko jak mu się udało tak szybko znaleźć następną rudą dziewczynę?

Quentin zmarszczył brwi, wiedząc, że to pytanie należy traktować bardzo poważnie.

– Może wcale nie musiał jej szukać – mruknął. – Może często chodzi do różnych knajp i obserwuje bawiące się kobiety. Może ma nawet listę i zna ich zwyczaje. Nie musi sprawdzać, jak i kiedy wracają do domu.

– No jasne – westchnął ponuro Johnson. – Kiedy nie wyszło mu z North, od razu wiedział, gdzie szukać. To miejsce jest bardzo blisko jej mieszkania, o ile dobrze pamiętam.

Co znaczy, że morderca wkrótce wróci do Anny, przeraził się Quentin.

Johnson natychmiast odgadł, o czym myśli.

– Sądzisz, że jeszcze raz napadnie na North?

Malone wstał, czując, że robi mu się niedobrze.

– Tak. Jest wściekły, że mu się wymknęła.

– Więc musimy urządzić zasadzkę i czekać. W ten sposób go złapiemy.

– Tylko nie chcę żadnego ryzyka – mruknął i spojrzał na kolegę. – W tej sprawie nie chcę nawet najmniejszego ryzyka.

Загрузка...