Ognista kula rozchodząca się w układzie trzech milionów kości krzemowych wytwarza niezwykły dźwięk. Pożar w lesie, wycie trąby powietrznej, wybuch gejzeru – wszystko zamknięte w rezonującej obudowie. To był oddech diabła, wydobywający się z zamkniętej jaskini, szukający drogi ucieczki. Strathmore klęczał jak zahipnotyzowany przez potworny narastający huk. Najdroższy komputer świata właśnie zmieniał się w ośmiopiętrowe piekło.
Strathmore odwrócił się ku Susan. Poruszał się jak na zwolnionym filmie. Susan stała jak sparaliżowana obok głównych drzwi Krypto. Strathmore wpatrzył się w jej twarz ze śladami łez. W świetle jarzeniówek wydawała się dziwnie promienna. Ona jest aniołem, pomyślał. Szukał w jej oczach nieba, ale znajdował tylko śmierć. To była śmierć zaufania. Miłość i honor odeszły w nicość. Marzenia, które przez tyle lat skłaniały go do działania, były już martwe. Nigdy nie będzie miał Susan Fletcher. Nigdy. To poczucie pustki całkowicie go obezwładniło.
Susan przyglądała się TRANSLATOROWI. Wiedziała, że wewnątrz ceramicznego korpusu unosi się ku nim ognista kula. Czuła, że ogień wznosi się coraz szybciej. Już za chwilę kopuła Krypto przeistoczy się w płonące piekło.
Rozsądek kazał jej uciekać, ale myśl o martwym Davidzie przygważdżała ją. Nie była w stanie oderwać się od podłogi.
Wydawało się jej, że słyszy jego głos nakazujący, by się ratowała, ale nie miała dokąd biec. Krypto zmieniło się w zamknięty grobowiec. To nie miało znaczenia, myśl o śmierci nie budziła w niej lęku. Śmierć zakończy cierpienie. Będzie z Davidem.
Podłoga Krypto zaczęła dygotać, tak jakby z głębi chciał się wydostać jakiś rozgniewany morski potwór. Głos Davida uparcie ją wzywał: Uciekaj, Susan, uciekaj!
Zobaczyła zbliżającego się Strathmore’a. Jego szare zimne oczy były jak martwe. Patriota, który w jej myślach był bohaterem, zginął jako morderca. Nagle poczuła, że znów ją obejmuje. Pocałował ją w policzek.
– Przebacz mi – błagał.
Susan chciała się wyrwać, ale Strathmore nie pozwolił jej na to.
TRANSLATOR dygotał jak rakieta przed startem. Podłoga drżała coraz mocniej.
– Obejmij mnie, Susan – poprosił komandor. – Potrzebuję cię.
Poczuła przypływ furii. Znowu usłyszała głos Davida: Kocham cię. Uciekaj! Gwałtownym ruchem wyrwała się z objęć Strathmore’a. Była ogłuszona hukiem dochodzącym z komputera. Pożar dotarł do szczytu silosu. TRANSLATOR jęczał i trzeszczał w szwach.
Susan miała wrażenie, że kieruje nią głos Davida. Przebiegła sprintem przez salę Krypto i zaczęła się wspinać do gabinetu komandora. Z TRANSLATORA wydobył się huk eksplozji.
Pożar ogarnął już wszystkie krzemowe kości. Ceramiczna obudowa nie wytrzymała gwałtownego wzrostu temperatury i ciśnienia. Górna pokrywa pękła, a okruchy powłoki wyleciały na dziesięć metrów w górę. Bogate w tlen powietrze w Krypto wypełniło pustkę w silosie.
Susan zdążyła wbiec na górny podest. Chwyciła się poręczy. W tym momencie podmuch eksplozji zakołysał nią. Zdążyła jeszcze zobaczyć, jak zastępca dyrektora do spraw operacyjnych patrzy na nią, stojąc obok TRANSLATORA. Wokół niego szalał pożar, ale w jego oczach był dziwny spokój. Rozchylił usta i wyszeptał swoje ostatnie słowo: „Susan”.
Powiew powietrza podsycił pożar. W oślepiającym błysku światła komandor Trevor Strathmore przeszedł z tego świata do legendy.
Fala uderzeniowa rzuciła Susan pięć metrów w głąb gabinetu Strathmore’a. Zapamiętała tylko ogarniające ją gorąco.