Rozdział 84

Jabba skończył lutować i westchnął z zadowoleniem. Wyłączył lutownicę, odłożył latarkę i przez chwilę leżał bez ruchu w ciemnym wnętrzu komputera. Był zmęczony, bolał go kark. Wszelkie operacje wewnątrz komputerów zawsze były trudne z powodu ciasnoty, a dla człowieka o jego rozmiarach szczególnie uciążliwe.

A ciągle budują coraz mniejsze, westchnął.

Zamknął oczy i przez chwilę rozkoszował się zasłużonym odpoczynkiem, ale nagle ktoś szarpnął go za but.

– Jabba! Wyłaź stamtąd! – rozległ się kobiecy głos.

Midge mnie znalazła, pomyślał.

– Wyłaź, i to natychmiast!

Jabba niechętnie wypełzł na zewnątrz.

– Na litość boską, Midge, przecież już ci powiedziałem… – zaczął, ale zaraz urwał. To nie była Midge. – Soshi? – spojrzał w górę i bardzo się zdziwił.

Soshi Kuta przypominała kroplę rtęci. Ważyła zaledwie czterdzieści parę kilogramów. Była prawą ręką Jabby; skończyła elektronikę na MIT i odznaczała się wybitną inteligencją. Często pracowała z nim do późnych godzin wieczornych i była jedynym członkiem całego zespołu, który nie bał się szefa. Rzuciła mu ostre spojrzenie.

– Do cholery, dlaczego nie odebrałeś telefonu i nie zareagowałeś na moje wezwanie?

– Twoje wezwanie? – powtórzył Jabba. – Myślałem, że to…

– Nie ma znaczenia. Coś dziwnego dzieje się z głównym bankiem danych.

Jabba spojrzał najpierw na zegarek.

– Dziwnego? – zaczął się niepokoić. – Możesz mówić nieco konkretniej?

Dwie minuty później Jabba pędził już korytarzem w kierunku banku danych.

Загрузка...