– Szyfr za miliard dolarów? – szydziła Midge, wracając z Brinkerhoffem do biura. – Dobry pomysł.
– Przysięgam – zapewniał Brinkerhoff.
– Mam nadzieję, że to nie jest jakiś podstęp, żeby mnie rozebrać – spojrzała na niego z ukosa.
– Midge, nigdy bym nawet… – zaprotestował Chad.
– Wiem. Nie musisz mi przypominać.
Trzydzieści sekund później Midge siedziała już za jego biurkiem i przeglądała sprawozdanie Krypto.
– Widzisz? – powiedział Brinkerhoff, pochylając się nad nią i wskazując palcem odpowiednie miejsce w tabeli. – Ten ŚKD? Miliard dolarów!
– To rzeczywiście trochę drogo, nieprawdaż? – zachichotała Midge.
– Tak – jęknął Chad. – Tylko trochę.
– Wygląda na dzielenie przez zero.
– Co takiego?
– Dzielenie przez zero – powtórzyła, przeglądając pozostałe dane. – ŚKD to ułamek, całkowite koszty przez liczbę złamanych szyfrów.
– Oczywiście – kiwnął głową Brinkerhoff, starając się oderwać oczy od jej dekoltu.
– Gdy mianownik jest równy zeru – wyjaśniła Midge – ułamek staje się nieskończony. Komputery nie cierpią nieskończoności, dlatego wypisują wówczas same dziewiątki. Widzisz? – wskazała palcem na inną kolumną.
– Tak – Brinkerhoff skupił uwagę na sprawozdaniu.
– To dane o dzisiejszych wynikach pracy. Spójrz na liczbę złamanych szyfrów.
Brinkerhoff posłusznie spojrzał na wskazaną przez nią kolumnę.
LICZBA ODCZYTANYCH SZYFRÓW = O
– Tak jak podejrzewałam – Midge popukała palcem w papier. – Dzielenie przez zero.
– Zatem wszystko jest w porządku? – Brinkerhoff uniósł brwi.
– To tylko oznacza, że dzisiaj nie odczytaliśmy żadnego szyfru – wzruszyła ramionami. – Widocznie zrobili sobie przerwę.
– Przerwę? – skrzywił się sceptycznie Chad. Pracował jako osobisty asystent dyrektora dostatecznie długo, by wiedzieć, że „przerwa” nie była jego preferowanym sposobem działania – zwłaszcza gdy chodziło o TRANSLATOR. Fontaine zapłacił dwa miliardy dolarów za behemota do dekryptażu i chciał mieć coś w zamian. Każda sekunda przestoju TRANSLATORA oznaczała poważne straty.
– Ach… Midge… – powiedział. – TRANSLATOR nie ma przerw. Pracuje dzień i noc. Sama dobrze wiesz.
– Być może Strathmore nie miał ochoty siedzieć tu wczoraj wieczorem, by przygotować materiały do pracy na dzisiaj – Midge znów wzruszyła ramionami. – Pewnie wiedział, że Fontaine wyjechał, i urwał się wcześniej na ryby.
– Daj spokój, Midge – Brinkerhoff spojrzał na nią z niechęcią. – Przestań się go czepiać.
Było tajemnicą poliszynela, że Midge Milken nie znosi Trevora Strathmore’a. To komandor zaproponował umieszczenie furtki w algorytmie Skipjack, co zakończyło się wpadką. Chciał dobrze, ale NSA drogo za to zapłaciła. EFF zyskała wpływy, Fontaine stracił wiarygodność wśród kongresmanów, a co gorsza, agencja przestała być anonimowa. Nagle jakieś gosposie z Minnesoty zaczęły zgłaszać pretensje do America Online et consortes, że NSA czyta ich listy – tak jakby agencję cokolwiek obchodziły supertajne przepisy na kandyzowane wiśnie.
Za błąd Strathmore’a zapłaciła NSA, a Milken czuła się winna. Nie dlatego, że powinna była przewidzieć, iż komandor spróbuje wyciąć taki numer. Sednem sprawy było to, że Strathmore przeprowadził akcję bez pozwolenia, za plecami Fontaine’a, a głównym zadaniem Midge było chronienie pleców dyrektora, i za to brała pieniądze. Fontaine nie wtrącał się w szczegóły działań podwładnych, co narażało go na niespodzianki. Midge bardzo się tym denerwowała. Dyrektor już dawno nabrał przekonania, że lepiej dać zdolnym ludziom pełną swobodę, i tak właśnie odnosił się do Strathmore’a.
– Midge, dobrze wiesz, że Strathmore nigdy się nie obija – stwierdził Brinkerhoff. – Wykorzystuje TRANSLATOR do maksimum.
Midge kiwnęła głową. W głębi serca wiedziała, że oskarżanie Strathmore’a o zaniedbywanie obowiązków to absurd. Komandor był całkowicie oddany pracy – aż za bardzo. Dźwigał na ramionach wszelkie zło niczym swój osobisty krzyż. To on wpadł na pomysł wykorzystania Skipjacka – była to śmiała próba zmiany biegu spraw tego świata. Niestety, jak wiele akcji religijnych, krucjata zakończyła się ukrzyżowaniem.
– Dobra – przyznała – byłam trochę za ostra.
– Trochę? – Brinkerhoff zmrużył oczy. – Strathmore ma listę wiadomości do odczytania długą na parę kilometrów. Z pewnością nie pozwoliłby, żeby TRANSLATOR próżnował przez cały weekend.
– Dobrze, już dobrze – westchnęła Midge. – Mój błąd. – Zmarszczyła czoło. Zastanawiała się, dlaczego przez cały dzień TRANSLATOR nie złamał żadnego szyfru. – Chwileczkę, chcę coś sprawdzić – powiedziała i zaczęła przerzucać kartki sprawozdania. Znalazła to, czego szukała, i przejrzała dane. Po chwili kiwnęła głową. – Miałeś rację, Chad. TRANSLATOR przez cały czas pracuje na cały regulator. Zużycie energii jest nawet nieco wyższe niż średnie, od północy zużyliśmy pół miliona kilowatogodzin.
– Co z tego wynika?
– Nie wiem – wzruszyła ramionami. – To dziwne.
– Chcesz sprawdzić dane?
Midge spojrzała na niego z dezaprobatą. Większość pracowników NSA wiedziała, że w kontaktach z Midge Milken nie należy kwestionować dwóch rzeczy. Jedną z nich były przygotowane przez nią dane. Brinkerhoff czekał, aż Midge skończy czytać.
– Hm – mruknęła wreszcie. – Wczorajsze dane są w porządku. Złamali dwieście pięćdziesiąt siedem szyfrów, ŚDK osiemset siedemdziesiąt cztery dolary. Średni czas pracy nad jedną wiadomością nieco ponad sześć minut. Zużycie prądu w normie. Ostatni wczytany plik… – Midge urwała.
– Co takiego?
– To dziwne – powiedziała. – Ostatni plik został wprowadzony do komputera wczoraj wieczorem, o dwudziestej trzeciej trzydzieści siedem.
– Co z tego?
– TRANSLATOR potrzebuje przeciętnie sześciu minut na złamanie szyfru. Ostatni plik jest zatem zwykle wprowadzany około północy. Z pewnością to nie wygląda… – Midge przerwała i wzięła głęboki oddech.
– Co się stało? – podskoczył Chad.
– Widzisz ten plik? – Midge wpatrywała się w wydruk z niedowierzaniem. – Ten, który został wprowadzony do TRANSLATORA wczoraj wieczorem?
– Tak?
– Jeszcze nie został odczytany. Wprowadzono go o dwudziestej trzeciej trzydzieści siedem i osiem sekund, ale nie ma podanego czasu dekryptażu… – Midge przewróciła parę kartek. – Ani wczoraj, ani dzisiaj!
– Może ci faceci robią jakiś trudny test diagnostyczny – wzruszył ramionami Brinkerhoff.
– Test trwający osiemnaście godzin? – Midge pokręciła głową. – To mało prawdopodobne. Poza tym z zapisu wynika, że to plik zewnętrzny. Powinniśmy zadzwonić do Strathmore’a.
– Do domu? – Brinkerhoff nerwowo przełknął ślinę. – W sobotę wieczór?
– Nie – potrząsnęła głową Midge. – O ile go znam, to jego sprawka. Mogę się założyć, i to wysoko, że jest w pracy. Mam takie przeczucie. – Przeczucia Midge były drugą rzeczą, której nie należało kwestionować. – Chodź – powiedziała. – Sprawdzimy, czy mam rację.
Brinkerhoff poszedł za Midge do jej gabinetu. Usiadła przy konsoli i zaczęła grać na różnych klawiaturach jak wirtuoz organów.
Brinkerhoff spojrzał na zajmujące całą ścianę ekrany monitorów. Na wszystkich widać było tylko nieruchomą pieczęć NSA.
– Zamierzasz węszyć w Krypto? – spytał nerwowo.
– Nie – odpowiedziała. – Bardzo bym chciała, ale Krypto jest szczelne. Nie ma tam żadnej kamery, żadnego mikrofonu, niczego. Rozkaz Strathmore’a. Mam tylko dane z wejść i elementarne informacje o TRANSLATORZE. Dobrze, że choć tyle. Strathmore chciał całkowitej izolacji, ale Fontaine nalegał, że przynajmniej podstawowe rzeczy są konieczne.
– W Krypto nie ma kamer? – zdziwił się Brinkerhoff.
– To cię zainteresowało? – powiedziała, nie odwracając głowy od monitora. – Ty i Carmen potrzebujecie więcej prywatności?
Brinkerhoff mruknął coś niezrozumiałego.
– Sprawdzam rejestr działania windy Strathmore’a – wyjaśniła, naciskając klawisze. Wpatrywała się chwilę w ekran, po czym postukała palcami o blat. – Jest u siebie – oświadczyła rzeczowo. – Siedzi teraz w Krypto. Spójrz na to. To są godziny pracy: przyszedł wczoraj bladym świtem i od tej pory jego winda nawet nie drgnęła. Nie ma śladu użycia jego karty magnetycznej przy głównym wejściu. Z pewnością siedzi w swoim gabinecie.
– Jeśli zatem Strathmore jest na miejscu, to raczej wszystko powinno być w porządku, nieprawdaż? – westchnął z ulgą Brinkerhoff.
– Być może – odpowiedziała po chwili Midge.
– Być może?
– Musimy zadzwonić do niego i sprawdzić.
– Midge, Strathmore to zastępca dyrektora – jęknął Brinkerhoff. – Jestem pewny, że wie, co robi. Lepiej nie nadzorować…
– Daj spokój, Chad, nie zachowuj się jak przestraszone dziecko. Robimy, co do nas należy. Znaleźliśmy błąd w sprawozdaniu i musimy to wyjaśnić. Poza tym – dodała – chętnie przypomnę Strathmore’owi, że Wielki Brat czuwa. Może dzięki temu zastanowi się dwa razy, nim znowu wymyśli jakiś zwariowany plan zbawienia świata.
Midge chwyciła telefon i zaczęła wybierać numer.
– Naprawdę sadzisz, że musisz go niepokoić? – Brinkerhoff wciąż się denerwował.
– Nie zamierzam go niepokoić – odrzekła, wciskając mu słuchawkę w dłoń. – Ty to zrobisz.