– Sprzedała pani pierścień? – wstrząśnięty Becker wpatrywał się w Rocío.
Kobieta kiwnęła głową, a jej rude włosy rozsypały się na ramiona.
– Pero… ale… – Becker ze wszystkich sił pragnął, by tak nie było.
– Jakiejś dziewczynie w parku – wyjaśniła Rocío, wzruszając ramionami.
Becker miał wrażenie, że nogi się pod nim uginają. To nie może być prawda!
– Él queria que lo guardara. On chciał go zatrzymać – dodała Rocío, wskazując na Niemca. – Nie zgodziłam się. Mam w żyłach cygańską krew. My, Cyganie, nie tylko mamy rude włosy, ale jesteśmy przesądni. Pierścień od umierającego mężczyzny nie wróży nic dobrego.
– Zna pani tę dziewczynę? – spytał Becker.
– Vaya – Rocío uniosła brwi. – Naprawdę zależy panu na tym pierścieniu, tak?
– Komu pani go sprzedała? – nalegał Becker, kiwając głową.
Gruby Niemiec siedział na łóżku i nic z tego nie rozumiał. Jego miłosny wieczór został zepsuty, a on najwyraźniej nie wiedział dlaczego.
– Was passiert? – spytał. – Co się dzieje?
Becker go zignorował.
– Tak naprawdę to wcale go nie sprzedałam – powiedziała Rocío. – Chciałam, ale to była jakaś siksa, nie miała pieniędzy. W końcu dałam jej ten pierścionek. Gdybym wiedziała o pańskiej szczodrej ofercie, zatrzymałabym go dla pana.
– Dlaczego wyszliście z parku? – spytał Becker. – Ktoś umarł. Dlaczego nie poczekaliście na policję? Dlaczego nie oddaliście pierścionka policji?
– Nie szukam kłopotów, panie Becker. Poza tym wydawało nam się, że ten stary panuje nad sytuacją.
– Kanadyjczyk?
– Tak. To on wezwał pogotowie. Postanowiliśmy się wycofać. Nie widziałam żadnego powodu, żeby narażać siebie i mojego klienta na spotkanie z policją.
Becker pokiwał z roztargnieniem głową. Wciąż usiłował pogodzić się z okrutnym zrządzeniem losu. Ona po prostu podarowała komuś ten cholerny pierścień!
– Próbowałam pomóc temu umierającemu mężczyźnie – dodała Rocío. – Nie chciał żadnej pomocy. Zaczął z tym pierścionkiem… wciąż wpychał go nam w oczy. Miał trzy zdeformowane palce. Ciągle wyciągał rękę, tak jakby domagał się, żebyśmy zabrali pierścionek. Ja nie chciałam, ale mój znajomy w końcu go wziął. Potem ten facet umarł.
– Próbowaliście zrobić masaż serca? – spytał Becker.
– Nie, nawet go nie dotknęliśmy. Mój znajomy się przestraszył. Jest ogromny, ale to mięczak. – Rocío uśmiechnęła się uwodzicielsko do Beckera. – Proszę się nie obawiać. Nie mówi ani słowa po hiszpańsku.
Becker zmarszczył brwi. Znów pomyślał o siniakach na piersi Tankada.
– Czy lekarz z pogotowia zrobił masaż serca?
– Nie mam pojęcia. Jak mówiłam, poszliśmy sobie, nim przyjechało pogotowie.
– To znaczy, po tym jak ukradliście pierścionek – warknął Becker.
– Niczego nie ukradliśmy. – Rocío rzuciła mu ostre spojrzenie. – Ten człowiek umierał. Wyraźnie dawał do zrozumienia, czego chce. Spełniliśmy jego ostatnie życzenie.
Becker złagodniał. Rocío miała rację, on sam prawdopodobnie zrobiłby to samo.
– A później dała pani pierścionek jakiejś dziewczynie?
– Już panu powiedziałam. Ten pierścionek mnie niepokoił. A dziewczyna miała mnóstwo biżuterii. Pomyślałam, że pewnie jej się spodoba.
– Kiedy to było?
– Dziś po południu – wzruszyła ramionami Rocío. – Mniej więcej godzinę po tym, jak go dostałam.
Becker spojrzał na zegarek: za dwanaście minut dwunasta. Minęło jakieś osiem godzin. Do cholery co ja tu robię? Powinienem być w górach. Westchnął i zadał jedyne pytanie, jakie mu przyszło do głowy.
– Jak wyglądała ta dziewczyna?
– Era un punki – odpowiedziała Rocío.
– Un punki? – powtórzył zdziwiony Becker.
– Sí. Punki.
– Punk?
– Tak, punk – powtórzyła kiepską angielszczyzną, po czym natychmiast przeszła na hiszpański. – Mucha joyería. Dużo biżuterii. Dziwny kolczyk w uchu. To chyba była czaszka.
– Czy w Sewilli jest dużo punków?
– Todo bajo el sol. Wszystko pod słońcem – uśmiechnęła się Rocío, powtarzając slogan miejskiego biura turystycznego.
– Czy zna pani jej nazwisko?
– Nie.
– Czy powiedziała, dokąd idzie?
– Nie. Bardzo słabo mówiła po hiszpańsku.
– To nie była Hiszpanka? – spytał Becker.
– Nie. Chyba Angielka. Miała dziwne włosy… czerwone, białe i niebieskie.
– Może to była Amerykanka – zasugerował Becker, krzywiąc się na myśl o tej kombinacji kolorów.
– Nie sądzę – pokręciła głową Rocío. – Miała na sobie koszulę, która wyglądała jak brytyjska flaga.
– Okej – pokiwał głową Becker. – Czerwono-biało-niebieskie włosy, koszula w brytyjskich barwach narodowych, czaszka w uchu. Co jeszcze?
– Nic. Zwykły punk.
Zwykły punk? Becker pochodził z innych czasów, kiedy studenci nosili dresy, garnitury i strzygli włosy. Nie potrafił nawet wyobrazić sobie kobiety, o której rozmawiali.
– Czy nie przypomina sobie pani niczego więcej? – nalegał.
– Nie – odpowiedziała Rocío po chwili namysłu. – To wszystko.
W tym momencie rozległo się głośne skrzypnięcie łóżka. Klient Rocío zmienił pozycję. Becker zwrócił się do niego.
– Noch etwas? Coś jeszcze? – zapytał po niemiecku. – Pamięta pan coś, co mogłoby mi pomóc znaleźć tę dziewczynę z pierścieniem?
Zapadła cisza. Wydawało się, że grubas chce coś powiedzieć, ale nie wie, jak to wyrazić. Jego dolna warga drżała. Po chwili się odezwał. Z pewnością mówił po angielsku, ale z tak silnym niemieckim akcentem, że trudno było go zrozumieć.
– Fock off und die *.
– Przepraszam? – wykrztusił zszokowany Becker.
– Spierdalaj i zdychaj – powtórzył tamten, kładąc prawą dłoń na lewym przedramieniu, tak jakby naśladował znany włoski gest.
Becker był zbyt zmęczony, żeby się obrazić. Spierdalaj i zdychaj? Co się stało z Das Mięczak? Odwrócił się ku Rocío.
– Wygląda na to, że przeciągnąłem wizytę – powiedział po hiszpańsku.
– Proszę się nim nie przejmować – zaśmiała się w odpowiedzi. – Jest nieco sfrustrowany. Dostanie to, na co czeka – odrzuciła włosy do tyłu i mrugnęła do Beckera.
– Czy może pani coś dodać? – spytał David. – Coś, co mogłoby mi pomóc?
– To wszystko – Rocío pokręciła głową. – Nigdy jej pan nie znajdzie. Sewilla to duże miasto. Łatwo się pomylić.
– Zrobię, co w mojej mocy.
To sprawa bezpieczeństwa narodowego.
– Jeśli się panu nie uda – szepnęła Rocío, zerkając na wypchaną kopertą w kieszeni Beckera – proszę wrócić. Mój znajomy niewątpliwie szybko zaśnie. Proszę cicho zapukać. Znajdę jakiś pokój. Pozna pan taką stronę Hiszpanii, jakiej nigdy pan nie zapomni – wydęła uwodzicielsko usta.
– Muszę już iść – odrzekł, zmuszając się do uśmiechu. Przeprosił Niemca za przerwanie mu przyjemnego wieczoru.
– Keine Ursache – odpowiedział tamten z nieśmiałym uśmiechem.
Becker skierował się do drzwi. Nie ma problemu? Co się stało ze „spierdalaj i zdychaj”?