Susan jeszcze się nie uspokoiła po starciu z Gregiem. Spojrzała przez półprzepuszczalne okna Węzła nr 3. W głównej sali Krypto nie było nikogo. Hale siedział w milczeniu przy swoim terminalu. Ucieszyłaby się, gdyby sobie poszedł.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Strathmore’a. Komandor mógłby po prostu wyrzucić Hale’a – przecież była sobota. Wiedziała jednak, że to z pewnością wzbudziłoby podejrzenia Grega. Zapewne zacząłby wówczas wydzwaniać do innych kryptografów, by sprawdzić, czy oni wiedzą, co jest grane. Uznała ostatecznie, że lepiej będzie, jeśli Hale zostanie. Zapewne i tak wkrótce sobie pójdzie.
Całkowicie bezpieczny szyfr. Susan westchnęła i wróciła myślami do Cyfrowej Twierdzy. To zdumiewające, że taki algorytm jest w ogóle możliwy. Miała jednak dowód przed oczami: w tym wypadku TRANSLATOR okazał się bezużyteczny.
Z podziwem pomyślała, z jaką godnością Strathmore dźwiga na własnych barkach ciężar kryzysu, zachowuje całkowity spokój i robi to, co konieczne.
Nieraz dostrzegała podobieństwa między Davidem i Strathmore’em. Mieli wiele podobnych cech, takich jak wytrwałość, zaangażowanie, inteligencja. Czasami myślała, że bez niej Strathmore nie dałby sobie rady: jej bezgraniczne umiłowanie kryptografii było dla niego źródłem emocjonalnego wsparcia, pozwalało zapomnieć chwilami o ciągłych politycznych utarczkach i wrócić myślami do lat młodości, kiedy sam zajmował się łamaniem szyfrów.
Ona również była od niego uzależniona. To Strathmore zapewniał jej ochronę w świecie mężczyzn walczących o władzę i wpływy, troszczył się o jej karierę i – jak czasami żartował – dbał o to, by spełniały się jej marzenia. Było w tym nieco prawdy. Choć nie miał żadnego ukrytego zamiaru, to właśnie Strathmore zadzwonił do Beckera, by zaprosić go do NSA tego pamiętnego popołudnia. Susan znów pomyślała o Davidzie i instynktownie zerknęła na karteczkę obok klawiatury – skrawek wycięty z faksu.
Kartka leżała w tym miejscu już od siedmiu miesięcy. To był jedyny szyfr, którego Susan Fletcher nie zdołała jeszcze złamać. Faks przyszedł od Davida. Przeczytała go po raz tysięczny.
PLEASE ACCEPT THIS HUMBLE FAX
MY LOVE FOR YOU IS WITHOUT WAX *
David przesłał ten faks po drobnej sprzeczce między nimi. Susan od miesięcy błagała, by powiedział, co oznacza, ale on odmawiał. Without wax. Bez wosku. To był jego odwet. Susan wtajemniczała Davida w tajniki kryptografii; żeby wciągnąć go do tej zabawy, nabrała zwyczaju szyfrowania wszystkich wiadomości – od spisu zakupów do listów miłosnych. Oczywiście używała bardzo prostych algorytmów szyfrujących. To była zabawa, a z biegiem czasu David stał się całkiem niezłym kryptografem. W końcu postanowił jej odpłacić. Od tej pory opatrywał wszystkie listy podpisem „Bez wosku, David”. Susan miała ich już kilkanaście.
Mimo jej próśb, David nie chciał powiedzieć, co to ma znaczyć. Gdy pytała, uśmiechał się tylko i mówił, że to ona jest specjalistką od łamania szyfrów.
Susan, główny kryptograf NSA, wykorzystała wszelkie instrumenty swego fachu – podstawienia, anagramy, przestawienia liter. Napisała program, który miał wygenerować wszystkie zwroty z liter wchodzących w skład without wax. Dostała w odpowiedzi TAXI HUT WOW. Najwyraźniej Ensei Tankado nie był jedynym człowiekiem, który potrafił napisać szyfr odporny na wszelkie ataki.
Świst pneumatycznych drzwi przerwał jej rozmyślania. Do Kojca wszedł Strathmore.
– Susan, dowiedziałaś się czegoś? – spytał. Zauważył Grega. – Hm, dobry wieczór, panie Hale. – Zmarszczył brwi i zmrużył oczy. – I to w sobotę wieczór. Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt?
– Chcę tylko mieć pewność, że robię to, co do mnie należy – Hale uśmiechnął się niewinnie.
– Rozumiem – mruknął Strathmore, najwyraźniej zastanawiając się, jak postąpić. Po chwili uznał, że lepiej nie przeszkadzać Hale’owi. Zwrócił się do Susan. – Pani Fletcher, czy moglibyśmy chwilkę porozmawiać? Na zewnątrz?
– Ach… Tak, oczywiście, proszę pana – zawahała się Susan. Zerknęła na swój monitor, a później na Grega, który siedział po przeciwnej stronie koła terminali. – Chwileczkę.
Szybko nacisnęła kilka klawiszy i uruchomiła program SCREENLOCK, służący ochronie prywatności. Każdy terminal w Węźle nr 3 był zabezpieczony w ten sposób. Terminale były stale włączone. Dzięki programowi ScreenLock kryptografowie mogli odejść od terminalu i mieć pewność, że nikt nie będzie manipulował ich plikami i programami. Susan wpisała pięciocyfrowy kod i ekran zrobił się czarny. Teraz nikt nie mógł skorzystać z jej terminalu bez ponownego podania hasła.
Włożyła pantofle i wyszła w ślad za komandorem.
– Do diabła, co on tu robi? – spytał Strathmore, gdy tylko wyszli z Węzła nr 3.
– Jak zwykle – wzruszyła ramionami Susan. – Nic.
– Czy mówił coś o TRANSLATORZE? – Strathmore wydawał się zaniepokojony.
– Nie. Jeśli jednak uruchomi program monitorujący i zobaczy, że TRANSLATOR liczy już od siedemnastu godzin, z pewnością będzie miał coś do powiedzenia.
Strathmore się zastanawiał.
– Nie ma żadnego powodu, by to zrobił.
– Chce go pan posłać do domu? – Susan zerknęła na komandora.
– Nie. Niech siedzi. – Strathmore spojrzał na laboratorium bezpieczeństwa systemów. – Czy Chartrukian sobie poszedł?
– Nie wiem. Nie widziałam go.
– Jezu. To cyrk – jęknął Strathmore. Przeciągnął palcami po szczecinie, która w ciągu trzydziestu sześciu godzin zdążyła przyciemnić mu twarz. – Dostałaś odpowiedź? Siedzę tam na górze jak na szpilkach.
– Jeszcze nic. Czy David dzwonił?
– Powiedziałem mu, żeby nie telefonował, dopóki nie znajdzie pierścienia – odparł Strathmore.
– Dlaczego? – zdziwiła się Susan. – A jeśli potrzebuje pomocy?
– Stąd nie mogę mu pomóc – wzruszył ramionami. – Musi sam sobie radzić. Nie mam również ochoty rozmawiać o tym przez publiczny telefon. A nuż ktoś podsłuchuje.
– Co to ma znaczyć? – Susan otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
Strathmore rzucił jej skruszone spojrzenie i uśmiechnął się łagodnie.
– Z Davidem wszystko w porządku. Po prostu wolę być ostrożny.
Dziesięć metrów od nich, ukryty za półprzepuszczalna szybą Węzła nr 3, Greg Hale stał przy terminalu Susan. Ekran monitora był jednolicie czarny. Hale zerknął na komandora i Susan, po czym sięgnął do kieszeni po portfel. Wyciągnął niewielką karteczkę i przeczytał numer.
Raz jeszcze się upewnił, że Susan i Strathmore są zajęci rozmową, po czym uważnie wstukał pięć cyfr. Po niecałej sekundzie monitor ożył.
– Bingo – zachichotał Hale.
Wykradnięcie kodów do poszczególnych terminali w Węźle nr 3 było dziecinnie łatwe. Wszystkie miały identyczne klawiatury. Hale po prostu pewnego dnia wziął swoją klawiaturę do domu i zainstalował w niej kość rejestrującą uderzenia w klawisze. Następnego dnia przyszedł wcześnie rano i podmienił klawiaturę. Pod koniec dnia znów wymienił klawiatury i przejrzał dane zarejestrowane przez kość. Zapamiętała wprawdzie tysiące uderzeń, ale znalezienie kodu było proste, ponieważ każdy kryptograf zaczynał pracę od wprowadzenia osobistego kodu uruchamiającego terminal. Hale miał zatem łatwe zadanie – kod zawsze pojawiał się na początku listy wszystkich uderzeń.
Co za ironia, pomyślał, wpatrując się w monitor. Wykradł kod Susan tylko dla zabawy. Teraz był z tego bardzo zadowolony – najwyraźniej robiła coś ważnego.
Przez chwilę wpatrywał się w program Susan. Był napisany w LIMBO – to nie była jego specjalność, ale jedno nie ulegało wątpliwości – nie chodziło o żaden program diagnostyczny. Greg zwrócił uwagę na dwa słowa:
TRACER POSZUKUJE…
– TRACER? – powiedział głośno. – Szuka czegoś?
Poczuł wewnętrzny niepokój. Siedział kilka sekund nieruchomo, wpatrując się w terminal. Wreszcie podjął decyzję.
Hale rozumiał język programowania LIMBO na tyle, że wiedział, iż jest zbliżony do języków Pascal i C, które znał doskonale. Zerkając, czy Susan i Strathmore są w dalszym ciągu zajęci rozmową, zaczął improwizować. Wprowadził kilka zmodyfikowanych instrukcji z Pascala i nacisnął ENTER. Okienko wyświetlające status TRACERA zmieniło się zgodnie z jego oczekiwaniami.
PRZERWAĆ WYKONANIE PROGRAMU TRACER?
Greg szybko wystukał TAK.
CZY JESTEŚ PEWNY?
Znów odpowiedział TAK.
Po chwili komputer pisnął.
WYKONANIE PRZERWANE
Hale uśmiechnął się do siebie. Komputer wysłał polecenie przerwania i samozniszczenia. Niezależnie od tego, czego szukała Susan, będzie musiała poczekać na odpowiedź.
Wolał nie zostawiać po sobie żadnych śladów. Szybko dostał się do rejestru działania systemu i wykreślił zapis wszystkich instrukcji, które przed chwilą wpisał. Musiał jeszcze tylko ponownie podać prywatny kod Susan.
Monitor znów się wyłączył.
Gdy Susan Fletcher wróciła do Węzła nr 3, Greg Hale siedział spokojnie przy swoim terminalu, tak jakby w ogóle nie wstawał.