– Pierścień? – Susan nie wydawała się poruszona. – Zginął pierścionek Ensei Tankada?
– Tak. Mamy szczęście, że David to zauważył. To był przypadek.
– Przecież szukamy klucza, a nie biżuterii.
– Wiem – odrzekł Strathmore. – Moim zdaniem to jedno i to samo.
Susan najwyraźniej nie rozumiała, o co mu chodzi.
– To długa historia – dodał.
– Nigdzie się nie wybieram – odpowiedziała, wskazując ręką na ekran monitora.
Strathmore ciężko westchnął i zaczął przechadzać się po pokoju.
– Okazuje się, że są świadkowie śmierci Tankada. Według policjanta z kostnicy pewien kanadyjski turysta zadzwonił rano na posterunek. Powiedział, że jakiś Japończyk w parku ma atak serca. Gdy policja przybyła na miejsce, Tankado już nie żył, a ten Kanadyjczyk był przy nim. Wezwali pogotowie ratunkowe. Kiedy zabierali ciało do kostnicy, policjant spróbował dowiedzieć się od Kanadyjczyka, co się stało. Ten stary tylko coś bełkotał o pierścieniu, który Tankado dał mu przed śmiercią.
– Tankado dał mu pierścień? – sceptycznie spytała Susan.
– Tak. Najwyraźniej wcisnął mu pierścionek do ręki. Tak jakby błagał, żeby go wziął. Wygląda na to, że później stary dobrze mu się przyjrzał. – Strathmore na chwilę przystanął. – Powiedział, że na pierścieniu były wygrawerowane jakieś znaki, jakby przypominające litery.
– Litery?
– Tak. Według niego to nie była angielska inskrypcja. – Strathmore spojrzał na nią wyczekująco.
– Japońska?
– W pierwszej chwili też tak pomyślałem – potrząsnął głową Strathmore. – Zastanów się jednak. Kanadyjczyk twierdził, że litery nie tworzyły żadnego napisu. Nikt nie pomyliłby japońskich ideogramów z łacińskim alfabetem. On powiedział, że wygrawerowany napis wyglądał tak, jakby to kot biegał po klawiaturze.
– Komandorze, chyba nie myśli pan poważnie… – zaśmiała się Susan.
– Susan, to krystalicznie jasne – przerwał jej Strathmore. – Tankado wygrawerował na pierścionku klucz do Cyfrowej Twierdzy. Złoto jest bardzo trwałe. W ten sposób mógł mieć klucz przy sobie przez cały czas… gdy jadł, spał, brał prysznic. W każdej chwili mógł też ujawnić klucz.
– I nosił go na palcu? Tak otwarcie? – wątpiła Susan.
– Czemu nie? Hiszpania nie jest światową stolicą kryptologii. Nikt tam nie zgadłby, co oznaczają te litery. Poza tym jeśli klucz ma sześćdziesiąt cztery bity, to nawet w pełnym świetle nikt nie zdołałby przeczytać i zapamiętać wszystkich znaków.
– I w chwili śmierci Tankado dał ten pierścień zupełnie nieznanej osobie? – Susan nie mogła tego pojąć. – Dlaczego?
– Pomyśl. Jak sądzisz dlaczego?
Susan potrzebowała tylko paru sekund, żeby zrozumieć. Otworzyła szeroko oczy. Strathmore pokiwał głową.
– Tankado starał się pozbyć pierścienia. Uważał, że to my go zabiliśmy. Poczuł, że umiera, i logicznie przyjął, że to nasza sprawka. Zbieżność w czasie była bardzo podejrzana. Doszedł do wniosku, że otruliśmy go czy coś takiego, może spowodowaliśmy powolne zatrzymanie pracy serca. Wiedział też, że nie ważylibyśmy się na to, gdybyśmy nie znaleźli wcześniej North Dakoty.
– Oczywiście – szepnęła Susan. Poczuła na plecach falę chłodu. – Tankado uznał, że zneutralizowaliśmy jego polisę ubezpieczeniową, a zatem możemy go wyeliminować.
Wszystko stopniowo stawało się jasne. Atak serca nastąpił w tak wygodnym dla NSA momencie, że Tankado uznał, iż to agencja ponosi odpowiedzialność. W ostatniej chwili chciał się zemścić. Ensei oddał pierścień turyście, aby mimo wszystko opublikować klucz. Choć trudno w to uwierzyć, w tej chwili jakiś nie podejrzewający niczego kanadyjski turysta miał w ręku klucz do najpotężniejszego algorytmu szyfrującego.
Susan wzięła głęboki oddech i zadała oczywiste pytanie:
– Gdzie zatem jest teraz ten Kanadyjczyk?
– Na tym polega problem – zmarszczył brwi Strathmore.
– Hiszpańska policja nie wie, co się z nim stało?
– Nie. Opowieść tego Kanadyjczyka była tak absurdalna, że policjant przyjął, iż doznał szoku lub cierpi na otępienie starcze. Wziął go na motocykl i chciał odwieźć do hotelu. Kanadyjczyk nie wiedział jednak, że powinien się mocno trzymać; jak tylko ruszyli, spadł z siodełka, rozbił sobie głowę i złamał nadgarstek.
– Co takiego?! – krzyknęła Susan.
– Policjant chciał zawieźć go do szpitala, ale Kanadyjczyk się wściekł… powiedział, że raczej wróci do Kanady piechotą, niż ponownie wsiądzie na motocykl. W tej sytuacji policjant mógł tylko odprowadzić go do niewielkiej kliniki publicznej w pobliżu parku. Zostawił go tam.
– Przypuszczam, że nie muszę nawet pytać, co teraz robi David – powiedziała Susan.