Rozdział 80

Hale zacisnął mocno ręce na karku Susan.

– Komandorze, mam twoja ukochaną! – krzyknął w ciemności. – Chcę się stąd wydostać!

Odpowiedzią na jego żądanie była kompletna cisza.

– Skręcę jej kark! – zagroził i wzmocnił chwyt.

Za jego plecami rozległ się szczęk repetowanej broni.

– Puść ją – powiedział Strathmore spokojnym tonem.

– Komandorze! – krzyknęła Susan, krzywiąc się z bólu.

Hale szybko odwrócił się tak, żeby Susan znalazła się miedzy nim i Strathmore’em.

– Jeśli pan strzeli, trafi pan swoją drogocenną Susan – zapowiedział. – Jest pan gotów zaryzykować?

– Puść ją – powtórzył Strathmore. Był teraz bliżej.

– Wykluczone. Pan mnie zabije.

– Nie zamierzam nikogo zabijać.

– Och, doprawdy? Niech pan to powie Chartrukianowi.

– Chartrukian nie żyje – odpowiedział Strathmore, zbliżając się jeszcze bardziej.

– Co za nowina. Zabił go pan, sam widziałem.

– Daj z tym spokój, Greg – spokojnie odrzekł Strathmore.

Hale przyciągnął do siebie Susan.

– Strathmore popchnął Chartrukiana – szepnął jej do ucha. – Przysięgam, że tak było!

– Ona nie da się nabrać na te bajeczki – rzucił Strathmore. – Puść ją!

– Chartrukian był jeszcze szczeniakiem – syknął Hale. – Na litość boską, dlaczego pan to zrobił? By ochronić swój mały sekret?

– A cóż to za mały sekret? – spytał komandor.

– Dobrze pan wie, co to za pierdolony sekret! Cyfrowa Twierdza!

– No, no – mruknął lekceważąco Strathmore. Jego głos brzmiał lodowato. – Zatem wiesz o Cyfrowej Twierdzy. Już myślałem, że nawet temu zaprzeczysz.

– Odpierdol się.

– Bardzo pomysłowa obrona.

– Jest pan głupcem – prychnął Hale. – Do pańskiej wiadomości, TRANSLATOR się przegrzewa.

– Doprawdy? – zachichotał Strathmore. – Niech zgadnę… pewnie powinienem otworzyć drzwi i wezwać ekipę od bezpieczeństwa systemów?

– Niewątpliwie – odpalił Hale. – Jeśli pan tego nie zrobi, to jest pan idiotą.

– A więc to jest twój wielki plan? – tym razem Strathmore głośno się zaśmiał. – TRANSLATOR się przegrzewa, a ja mam otworzyć drzwi i pozwolić ci uciec?

– Cholera, to prawda! Byłem w podziemiach! Generatory awaryjne nie dają wystarczającej ilości energii na pompowanie freonu!

– Dziękuję za radę – odpowiedział Strathmore – ale TRANSLATOR wyłącza się automatycznie po przekroczeniu krytycznej temperatury. Jeśli się przegrzeje, sam przerwie pracę.

– Jest pan wariatem! – krzyknął Hale. – Kurwa, co mnie obchodzi, czy TRANSLATOR wybuchnie? Ta przeklęta maszyna i tak powinna być zakazana.

– Dziecięca psychologia sprawdza się tylko w stosunku do dzieci – westchnął Strathmore. – Puść ją.

– Żeby pan mógł mnie zastrzelić?

– Nie zastrzelę cię. Chcę tylko dostać klucz.

– Jaki klucz?

– Klucz, który przekazał ci Tankado – Strathmore znów westchnął.

– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi.

– Kłamca! – zdołała wtrącić Susan. – Widziałam listy jakie pisał do ciebie Ensei!

Hale zesztywniał. Odwrócił ją twarzą w swoją stronę.

– Grzebałaś w moim terminalu?

– A ty przerwałeś pracę TRACERA – odpaliła Susan.

Poczuł raptowny wzrost ciśnienia krwi. Wydawało mu się że dobrze zatarł wszystkie ślady; nie miał pojęcia, że Susan wie, co zrobił. Nic dziwnego, że nie wierzyła w jego słowa. Hale czuł się coraz bardziej osaczony. Wiedział już, że tym razem nie uda mu się załatwić sprawy gadaniem.

– Susan, to Strathmore zabił Chartrukiana – szepnął z desperacją.

– Puść ją – spokojnie powiedział komandor. – I tak ci nie uwierzy.

– Dlaczego miałaby uwierzyć? – odpowiedział Hale. – Ty kłamliwy sukinsynu! Zrobiłeś jej pranie mózgu! Mówisz jej tylko to, co ci pasuje! Czy ona wie, co naprawdę zamierzasz zrobić z Cyfrową Twierdzą?

– Cóż takiego? – zakpił Strathmore.

Hale wiedział, że to, co teraz powie, będzie albo biletem na wolność, albo wyrokiem śmierci. Wziął głęboki oddech i poszedł na całość.

– Zamierzasz umieścić w Cyfrowej Twierdzy tylną furtkę.

W ciemnościach zapadła cisza. Hale wiedział, że trafił w dziesiątkę.

– Kto ci to powiedział? – w głosie Strathmore’a pojawił się szorstki ton. Najwyraźniej to starcie było trudną próbą dla jego nerwów.

– Sam przeczytałem – odpowiedział gładko Hale, usiłując wykorzystać zmianę sytuacji. – Przejrzałem scenariusz, jaki układałeś za pomocą BrainStrom.

– Niemożliwe. Nigdy nie drukuję opracowanych scenariuszy.

– Wiem. Przeczytałem zapis bezpośrednio z twojego konta.

– Włamałeś się do mojego gabinetu? – sceptycznie spytał Strathmore.

– Nie. Przejrzałem twoje konto z Węzła numer trzy – Hale zmusił się do chichotu. Wiedział, że musi wykorzystać wszystkie umiejętności negocjacyjne, których nauczył się w piechocie morskiej, by wyjść z Krypto na własnych nogach.

Strathmore zbliżył się o krok. Trzymał berrettę w pozycji gotowej do strzału.

– Skąd wiesz o planach tylnej furtki?

– Już powiedziałem. Mam dostęp do twojego konta.

– To niemożliwe.

– Gdy się zatrudnia najlepszych, niekiedy pojawia się problem… mogą okazać się zbyt dobrzy – zakpił Hale.

– Młody człowieku – powiedział spokojnie Strathmore, choć cały kipiał. – Nie wiem, skąd masz te informacje, ale wpadłeś na całego. Albo puścisz natychmiast panią Fletcher, albo wezwę ochronę i resztę życia spędzisz w więzieniu.

– Nie zrobisz tego – rzeczowo odparł Hale. – Wezwanie ochrony oznaczałoby ruinę twoich planów. Wszystko opowiem. – Hale na chwilę zamilkł. – Jeśli mnie pan stąd wypuści i da spokój, to nigdy nie zdradzę tajemnicy Cyfrowej Twierdzy.

– Nie – odrzekł Strathmore. – Chcę mieć klucz.

– Nie mam żadnego pieprzonego klucza.

– Dość tych kłamstw! – krzyknął komandor. – Gdzie jest klucz?

Hale zacisnął mocniej ręce na szyi Susan.

– Jeśli mnie nie wypuścisz, ona umrze!


Trevor Strathmore brał udział w trudnych negocjacjach wystarczająco często, by wiedzieć, że Hale jest w groźnym stanie psychicznym. Młody kryptograf znalazł się w narożniku, a przeciwnik zepchnięty do narożnika jest zawsze groźny – zdesperowany i nieprzewidywalny. Następne posunięcie miało zatem krytyczne znaczenie – od tego zależało życie Susan i przyszłość Cyfrowej Twierdzy. Przede wszystkim należało zmniejszyć napięcie.

– Okej, Greg – westchnął ciężko po dłuższym namyśle. – Wygrałeś. Czego chcesz?

Milczenie. Hale chyba nie wiedział, jak zareagować na ugodowy ton komandora. Rozluźnił uścisk na szyi Susan.

– No… – wyjąkał. W jego głosie pojawiła się nagle niepewność. – Przede wszystkim oddaj mi pistolet. Oboje idziecie ze mną.

– Zakładnicy? – zimno zaśmiał się Strathmore. – Greg wymyśl coś lepszego. Nim dojdziesz na parking, musisz minąć kilkunastu uzbrojonych strażników.

– Nie jestem taki głupi – prychnął Hale. – Jedziemy twoją windą. Susan jedzie ze mną! Ty zostajesz!

– Przykro mi to mówić – odrzekł Strathmore – ale winda nie działa, nie ma prądu.

– Gówno prawda! – krzyknął Hale. – Winda jest zasilana z głównego budynku! Oglądałem schemat instalacji elektrycznej.

– Już próbowaliśmy – wtrąciła Susan, starając się pomóc. – Winda nie działa.

– To niewiarygodne, jak macie oboje nasrane w głowach – warknął Hale. – Jeśli winda nie działa, to wyłączę TRANSLATOR i przywrócę zasilanie!

– Winda działa na hasło – oznajmiła Susan.

– Wielka sprawa – zaśmiał się Hale. – Jestem pewny, że komandor zechce podzielić się z nami tajemnicą. Nieprawdaż, komandorze?

– Wykluczone – syknął Strathmore.

– Słuchaj, stary – Hale miał tego dość – oto propozycja. Wypuścisz mnie i Susan windą. Odjadę stąd samochodem i za kilka godzin ona będzie wolna.

Strathmore wyczuł, że stawka znowu wzrosła. Wciągnął w to Susan i teraz musiał ją jakoś uratować.

– A co z moimi planami w sprawie Cyfrowej Twierdzy? – powiedział głosem twardym jak kamień.

– Możesz zrobić swoją tylną furtkę – zaśmiał się Hale. – Ja nie powiem ani słowa. – W tym momencie w jego głosie pojawił się złowieszczy ton. – Jeśli jednak kiedyś zauważę, że ktoś mnie śledzi, natychmiast wszystko ujawnię. Powiem dziennikarzom, że Cyfrowa Twierdza jest spreparowana, i to będzie koniec całej tej pieprzonej organizacji!

Strathmore rozważał propozycję Hale’a. Była jasna i prosta. Susan będzie żyć, a Cyfrowa Twierdza zostanie wyposażona w tylną furtkę. Jeśli nie będzie ścigał Hale’a, istnienie tylnej furtki pozostanie tajemnicą. Komandor zakładał, że Hale nie potrafi trzymać języka za zębami, ale Cyfrowa Twierdza byłaby jego jedyną polisą na życie – być może okazałby się dostatecznie inteligentny, by zamknąć gębę na kłódkę. Niezależnie od tego, co się stanie, Strathmore wiedział, że zawsze może go wyeliminować.

– Zdecyduj się, stary – naglił kpiąco Hale. – Wychodzimy, czy nie? – spytał, zaciskając mocniej ręce na szyi Susan.

Strathmore zdawał sobie sprawę, że jeśli teraz sięgnie po telefon i wezwie ochronę, Susan będzie żyła. Gotów byłby założyć się o własną głowę, że Hale jej nie zabije. Jasno widział, jak potoczyłyby się wówczas zdarzenia. Telefoniczne wezwanie ochrony byłoby dla Hale’a kompletnym zaskoczeniem. Wpadłby w panikę i w obliczu armii ochroniarzy nie byłby zdolny do działania. Po takim pacie zdecydowałby się na kapitulację. Jeśli jednak wezwę ochronę, myślał Strathmore, mój plan legnie w gruzach.

Hale znów zacisnął palce. Susan jęknęła z bólu.

– No i co będzie?! – krzyknął. – Mam ją zabić?

Strathmore w dalszym ciągu rozważał możliwe warianty.

Jeśli pozwoli Hale’owi opuścić Krypto z Susan jako zakładniczką, nie będzie miał żadnych gwarancji. Hale może odjechać, a potem zatrzymać się gdzieś w lesie. Będzie miał broń… Strathmore poczuł skurcz w brzuchu. Nie mógł przewidzieć, co się stanie, zanim Hale wypuści Susan… jeśli w ogóle to zrobi. Muszę wezwać ochronę, doszedł do wniosku. Czy jest jakieś inne wyjście? Wyobraził sobie, jak Hale zeznaje w sądzie i opowiada wszystko o Cyfrowej Twierdzy. Mój plan będzie martwy. Musi być jakieś inne rozwiązanie.

– Decyduj się! – zawołał Hale, ciągnąc Susan w kierunku schodów.

Komandor go nie słuchał. Jeśli uratowanie Susan wymaga zrezygnowania z Cyfrowej Twierdzy, to trudno – nic nie było warte jej życia. Życie Susan to za wysoka cena za realizację planu. Trevor Strathmore nie zamierzał jej zapłacić.

Hale wykręcił rękę Susan do tyłu i zmusił ją do pochylenia głowy.

– To twoja ostatnia szansa, stary! Daj mi pistolet!

Strathmore gorączkowo szukał jakiegoś innego rozwiązania. Zawsze są jakieś inne możliwości! Wreszcie przerwał milczenie Mówił spokojnie, niemal ze smutkiem.

– Nie, Greg. Przykro mi, ale nie mogę pozwolić ci uciec.

– Co?! – wykrztusił Hale. Najwyraźniej był to dla niego szok.

– Wzywam ochronę.

– Komandorze! – z trudem krzyknęła Susan. – Nie!

– Jeśli wezwiesz ochronę, ona umrze! – Hale wzmocnił chwyt.

– Blefujesz, Greg! – Strathmore odpiął od paska telefon komórkowy i włączył go.

– Nigdy się na to nie odważysz! – krzyknął Hale. – Wszystko opowiem! Zniszczę twój plan! Brakuje ci tylko paru godzin, by spełnić swe marzenia! Będziesz kontrolował wszystkie przekazy danych na świecie! Bez TRANSLATORA. Bez żadnych ograniczeń. Po prostu swobodny dostęp do informacji. Taka okazja zdarza się raz w życiu! Nie zrezygnujesz z niej!

– Zaraz się przekonasz – odrzekł Strathmore stalowym głosem.

– Ale… co z Susan? – wyjąkał Hale. – Jeśli zadzwonisz, ona umrze.

– Jestem gotowy podjąć to ryzyko – zdecydowanie odpowiedział Strathmore.

– Gówno prawda! Na jej widok masz większą erekcję niż na myśl o Cyfrowej Twierdzy! Znam cię! Nie zaryzykujesz!

Susan chciała zaprotestować, ale Strathmore ją wyprzedził.

– Młody człowieku! Nie znasz mnie. Moja praca polega na podejmowaniu ryzyka. Chciałeś ostrej gry, to teraz pogramy! – Zaczął naciskać guziki telefonu. – Źle mnie oceniłeś, szczeniaku! Nie pozwolę, by ktokolwiek zagroził życiu moich pracowników i odszedł wolny! – Podniósł telefon i warknął do mikrofonu – Centrala? Proszę z ochroną!

– Zabiję ją! Przysięgam!

– Niczego takiego nie zrobisz! – oświadczył komandor. – Jeśli ją zabijesz, tylko pogorszysz swoją sytuację! – Strathmore przerwał i przycisnął telefon do ucha: – Ochrona? Tu komandor Trevor Strathmore. W Krypto doszło do pojmania zakładnika! Proszę przysłać zespół antyterrorystyczny! Tak, teraz, do cholery! Nie działają również generatory. Proszę skierować do Krypto prąd ze wszelkich dostępnych źródeł zewnętrznych, chcę, aby za pięć minut działały wszystkie systemy! Greg Hale zabił jednego z młodszych pracowników Sys-Sec i wziął zakładniczkę, głównego kryptografa. W razie konieczności możecie użyć gazu łzawiącego, nawet jeśli my również będziemy narażeni na jego działanie. Jeżeli Hale się nie podda, snajperzy mają go zastrzelić. Biorę na siebie całą odpowiedzialność. To rozkaz!

Hale stał jak skamieniały. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Rozluźnił chwyt.

Strathmore wyłączył telefon i zaczepił go za pasek.

– Twoje posunięcie, Greg.

Загрузка...