David Becker stał w budce telefonicznej naprzeciw La Clínica de Salud Pública; przed chwilą został wyrzucony z lecznicy za niepokojenie pacjenta numer sto cztery, pana Cloucharde’a.
Wszystko nagle stało się bardziej skomplikowane, niż się spodziewał. Drobna usługa dla Strathmore’a – odebranie rzeczy zmarłego – zmieniła się w polowanie na jakiś dziwny pierścień.
Becker zadzwonił do Strathmore’a i powiedział mu o Niemcu. Komandor najwyraźniej nie ucieszył się z wiadomości. Wypytał Beckera o wszystkie szczegóły, po czym zamilkł.
– David – odezwał się po pewnym czasie. Mówił bardzo poważnym tonem. – Znalezienie pierścienia jest sprawą, od której zależy bezpieczeństwo państwa. Zostawiam to w twoich rękach. Ufam, że mnie nie zawiedziesz.
Strathmore odłożył słuchawkę. Becker stał w budce i zastanawiał się, co zrobić. W końcu sięgnął po zniszczoną książkę telefoniczną i zaczął przeglądać żółte stronice.
– Nic z tego nie będzie – mruknął do siebie.
Znalazł numery tylko trzech agencji towarzyskich, a nie miał zbyt wielu informacji, od których mógłby zacząć. Wiedział jedynie, że Niemiec był w towarzystwie rudej kobiety, a na szczęście w Hiszpanii ten kolor włosów jest rzadkością. Majaczący Cloucharde powiedział, że miała na imię Dewdrop. Becker skrzywił się. Dewdrop? Nadawało się raczej na imię krowy niż pięknej dziewczyny. Na pewno nie jest to dobre, katolickie imię. Cloucharde musiał się pomylić.
Becker wybrał pierwszy numer.
– Servicio Social de Sevilla – usłyszał przyjemny, kobiecy głos.
– Hola, hablas Aleman? – spytał Becker z mocnym, niemieckim akcentem.
– Nie, ale mówię po angielsku – odpowiedziała kobieta.
– Dziękuję. Ja zastanawiać się, ty mi pomóc? – powiedział Becker łamaną angielszczyzną.
– Co możemy dla pana zrobić? – zapytała powoli kobieta, starając się pomóc potencjalnemu klientowi. – Czy może pan potrzebuje kogoś do towarzystwa?
– Tak, proszę. Dziś mój brat Klaus, on mieć dziewczynę, bardzo piękna. Ruda. Chcę tę samą. Na jutro, proszę.
– Pana brat Klaus bywa u nas? – Kobieta nagle się ożywiła, jakby rozmawiała ze starym znajomym.
– Tak. On bardzo gruby. Pani go pamięta, nie?
– Powiedział pan, że był u nas wczoraj?
Becker usłyszał, jak przewraca kartki. Z pewnością na liście gości nie będzie żadnego Klausa, ale Becker przypuszczał, że klienci rzadko podają prawdziwe nazwiska i imiona.
– Hmm, bardzo mi przykro – odezwał się głos w słuchawce. – Nie mam go w spisie gości. Jak miała na imię dziewczyna, która towarzyszyła pańskiemu bratu?
– Taka ruda – odpowiedział, unikając pytania.
– Ruda? – powtórzyła recepcjonistka. – Dodzwonił się pan do Servicio Social de Sevilla. Czy jest pan pewny, że pana brat korzysta z naszych usług?
– Tak, na pewno.
– Proszę pana, żadna ruda u nas nie pracuje. Mamy tylko czysto andaluzyjskie piękności.
– Ruda – powtórzył Becker. Czuł się głupio.
– Przykro mi, ale nie mamy żadnej rudej, jeśli jednak…
– Imię Dewdrop – dodał Becker, czując się jeszcze idiotyczniej.
To absurdalne imię nie zrobiło wrażenia na recepcjonistce Przeprosiła i zasugerowała, że Becker pomylił agencje, po czym odłożyła słuchawkę.
Jeden zero.
Zmarszczył brwi i wybrał kolejny numer. Nie musiał długo czekać, aż ktoś odbierze.
– Buenas noches, Mujeras Espaňa. Jak mogę panu pomóc?
Becker powtórzył tę samą gadkę. Jest niemieckim turystą gotowym słono zapłacić za rudą dziewczynę, która była z jego bratem poprzedniego dnia.
Recepcjonistka odpowiedziała uprzejmie po niemiecku, lecz i w tej agencji nie pracowała żadna ruda dziewczyna.
– Keine Rotköpfe, bardzo mi przykro. – Kobieta przerwała połączenie.
Dwa zero.
Becker zajrzał do książki telefonicznej. Został tylko jeden numer. Gra się kończy.
Wybrał go.
– Escortes Belén – tym razem słuchawkę podniósł mężczyzna.
Becker powtórzył swoją historię.
– Sí, sí, seňor. Nazywam się Roldán. Chętnie panu pomogę. Pracują u nas dwie rude panie. Piękne dziewczyny.
– Piękne dziewczyny? – powtórzył Becker z niemieckim akcentem. Poczuł przyśpieszone bicie serca. – Rude?
– Tak. Jak się nazywa pana brat? Powiem panu, kto mu dziś towarzyszył. Może się pan umówić z nią na jutro.
– Klaus Schmidt. – Becker przypomniał sobie niemieckie nazwisko ze starego podręcznika.
– Hm… – recepcjonista chwilę milczał. – Nie mam na liście żadnego Klausa Schmidta, ale może pana brat wolał być dyskretny. Pewnie jest żonaty? – zachichotał niestosownie.
– Tak, Klaus żonaty. On bardzo gruby. Żona nie spać z nim. – Becker przewrócił oczami, przeglądając się w szybie budki. Gdyby Susan słyszała, co mówię, pomyślał. – Ja też gruby i sam. Chcę z nią spać. Zapłacę dużo pieniędzy.
Becker grał doskonale, ale tym razem przesadził. Prostytucja w Hiszpanii jest nielegalna, a seňor Roldán był ostrożnym człowiekiem. Już miał kłopoty z policjantami udającymi klientów. Chcę z nią spać. Roldán uznał, że to zasadzka. Gdyby się zgodził, musiałby zapłacić wysoką grzywnę, a na dokładkę musiałby posłać komisarzowi policji jedną ze swych najbardziej utalentowanych dziewczyn na cały weekend, i to za darmo.
– Proszę pana, dzwoni pan do Escortes Belén – powiedział mniej uprzejmym tonem. – Mogę spytać, kto dzwoni?
– A… Sigmund Schmidt – wymyślił Becker.
– Skąd pan wziął nasz numer?
– La Guía Telefónica, żółte strony.
– Tak, proszę pana, nasz numer jest w książce, ponieważ jesteśmy agencją towarzyską.
– Tak. Chcę kogoś do towarzystwa. – Becker wyczuł, że coś jest źle.
– Proszę pana, Escortes Belén zapewnia panie do towarzystwa dla biznesmenów podczas lunchów i kolacji. Dlatego agencja jest wymieniona w książce telefonicznej. To, co robimy, jest całkowicie legalne. Pan szuka natomiast prostytutki. – Mężczyzna wypowiedział to słowo z demonstracyjnym obrzydzeniem.
– Ale mój brat…
– Proszę pana, jeśli pana brat spędził dzień, całując dziewczynę w parku, to nie była to pracownica naszej agencji. U nas obowiązują ścisłe reguły dotyczące kontaktów między klientami i pracownicami.
– Ależ…
– Pomylił nas pan z inną agencją. Mamy tylko dwie rude pracownice, Immaculadę i Rocío. Z pewnością żadna z nich nie przespałaby się z klientem za pieniądze. To byłaby prostytucja, która w Hiszpanii jest zakazana. Dobranoc panu.
– Ale…
Trzask.
Becker zaklął pod nosem i odłożył słuchawkę. Trzy zero. Dobrze jednak pamiętał, że według Cloucharde’a Niemiec zatrudnił dziewczynę na cały weekend.
Becker wyszedł z budki na skrzyżowanie Calle Salado i Avenida Asuncion. Mimo dużego ruchu czuł słodki zapach sewilskich pomarańczy. Zmierzchało – to najbardziej romantyczna pora. Pomyślał o Susan. Znów przypomniał sobie słowa Strathmore’a: Znajdź pierścień. Zwalił się na ławkę i zastanawiał nad następnym posunięciem.
Co dalej?