Susan siedziała sama w luksusowym Węźle nr 3. Popijała powoli herbatę Sencha Lemon i czekała na wiadomość TRACERA.
Jako główny kryptograf Susan korzystała z najwygodniej ustawionego terminalu, w tylnej części pierścienia. Z tego miejsca widziała wszystko, co dzieje się w Kojcu oraz po drugiej stronie szklanej ściany, w głównej sali Krypto, gdzie stał TRANSLATOR.
Spojrzała na zegarek. Czekała już niemal godzinę. American Remailers Anonymous najwyraźniej nie śpieszyli się z przesłaniem poczty do North Dakoty. Westchnęła ciężko. Starała się nie myśleć o porannej rozmowie z Davidem, ale wciąż do tego wracała. Wiedziała, że była dla niego za ostra. Teraz tylko modliła się, żeby nic mu się nie stało.
Świst drzwi przerwał jej rozmyślania. Uniosła głowę i jęknęła. W drzwiach stał kryptograf Greg Hale.
Był to wysoki, muskularny mężczyzna, miał gęste blond włosy i głęboki dołek na brodzie. Charakteryzowała go przesada w ubiorze i hałaśliwość. Koledzy przezywali go „Halit”, od nazwy minerału. Hale uważał, że to jakiś rzadki kamień szlachetny, co miało odnosić się do jego niezrównanego intelektu i stalowych mięśni. Gdyby ego pozwoliło mu zajrzeć do encyklopedii, przekonałby się, że jest to osad soli kamiennej, pozostający po wyschnięciu morza.
Jak wszyscy kryptografowie z NSA Hale bardzo dobrze zarabiał, ale nie mógł się powstrzymać, by tego nie demonstrować. Jeździł białym lotusem z panoramicznym dachem i potężnymi głośnikami. Miał manię na punkcie różnych gadżetów, czego najlepszym dowodem był jego samochód; zainstalował w nim komputer sprzężony z systemem GPS, zamki uruchamiane głosem, pięciopunktowy system zagłuszania sygnałów radaru i komórkowy telefon/faks, aby zawsze móc odbierać wiadomości. Zamiast zwykłej tablicy rejestracyjnej miał napis MEGABYTE, otoczony fioletową neonówką.
Greg Hale wychowywał się w środowisku młodocianych przestępców i chuliganów, z którego wyrwał się dzięki służbie w piechocie morskiej. W wojsku zapoznał się z komputerami i szybko stał się jednym z najlepszych programistów, jacy kiedykolwiek byli wśród marines. Wydawało się, że zrobi w wojsku błyskotliwą karierę, ale na dwa dni przed zakończeniem trzeciej rundy służby jego przyszłość nagle się zmieniła. Hale przypadkowo zabił kolegę w pijackiej awanturze. Koreańska sztuka samoobrony taekwondo okazała się bardziej skuteczna w ataku niż w obronie. Hale został natychmiast zwolniony z wojska.
Po odsiedzeniu niewielkiego wyroku Halit zaczął szukać pracy w sektorze prywatnym. Nigdy nie ukrywał incydentu z marines i proponował, że może pracować przez miesiąc za darmo, by wykazać, ile jest wart. Nie brakowało chętnych, a gdy pracodawcy przekonywali się, co potrafi zrobić z komputerem, nigdy nie chcieli z niego zrezygnować.
Hale kolekcjonował również znajomych internetowych z całego świata. Był przedstawicielem nowego gatunku komputerowych maniaków, mających elektronicznych przyjaciół w każdym kraju, zwiedzających podejrzane biuletyny elektroniczne i biorących udział w niekończących się dyskusjach. Dwaj kolejni pracodawcy zwolnili go za wykorzystywanie firmowego komputera do przesyłania pornograficznych zdjęć swoim znajomym.
– Co ty tu robisz? – spytał Hale, zatrzymując się w drzwiach i patrząc na Susan. Najwyraźniej oczekiwał, że będzie miał Kojec dla siebie.
– Jest sobota, Greg. – Susan zmusiła się do zachowania spokoju. – Równie dobrze mogłabym tobie zadać to pytanie.
Susan wiedziała jednak, po co Hale przyszedł. Był skończonym nałogowcem komputerowym. Wbrew zakazowi pracy w soboty często przychodził w weekendy, by wykorzystać potężne komputery NSA do wykonania swoich nowych programów, nad którymi pracował.
– Chciałem tylko zmienić kilka linii w programie i sprawdzić pocztę – odpowiedział Hale. Spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Powiedziałaś, co tu robisz, prawda?
– Nic nie powiedziałam – ucięła Susan.
– Nie bądź taka nieśmiała. – Hale uniósł brwi, udając zdumienie. – W Węźle numer trzy nie ma tajemnic, pamiętasz? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Wypiła łyk herbaty i zignorowała go. Hale wzruszył ramionami i ruszył w kierunku spiżarni. Zawsze od tego zaczynał. Przechodząc przez pokój, ciężko westchnął i demonstracyjnie wlepił wzrok w wyciągnięte nogi Susan. Nie podnosząc głowy, cofnęła nogi pod krzesło i dalej pracowała. Hale uśmiechnął się z wyższością.
Susan przywykła do jego zaczepek. Najbardziej lubił gadać o tym, że powinni połączyć się w celu sprawdzenia kompatybilności hardware’u. Słysząc to, dostawała mdłości. Była zbyt dumna, by poskarżyć się Strathmore’owi; wolała po prostu ignorować kolegę.
Hale gwałtownym ruchem otworzył drzwiczki spiżarni. Wyciągnął z lodówki pojemnik z tofu i wsadził sobie w usta kilka kawałków galaretowatej substancji, a później oparł się o kuchenkę i wygładził szare spodnie Bellvienne oraz nakrochmaloną koszulę.
– Długo tu będziesz? – spytał.
– Całą noc – odpowiedziała krótko Susan.
– Hmm… – zagruchał Hale z pełnymi ustami. – Przyjemna sobota w Kojcu, tylko we dwoje.
– Tylko we troje – sprostowała Susan. – Komandor Strathmore jest na górze. Być może wolisz zniknąć, nim cię zobaczy.
– Najwyraźniej nie przeszkadza mu, że ty tu jesteś – wzruszył ramionami Hale. – Widocznie lubi twoje towarzystwo.
Susan nie odpowiedziała, choć nie przyszło to jej z łatwością. Hale zachichotał do siebie i włożył tofu do lodówki. Chwycił butelkę z oliwą z oliwek i wypił kilka łyków. Był fanatykiem zdrowia i twierdził, że oliwa przeczyszcza jelito grube. Gdy nie wciskał pozostałym pracownikom soku z marchwi, wygłaszał perory na temat zalet czystych jelit.
Odstawił butelkę i podszedł do terminalu dokładnie naprzeciwko Susan. Nawet siedząc po przeciwnej stronie dużego kręgu utworzonego przez terminale, Susan czuła zapach jego wody kolońskiej. Skrzywiła nos.
– Dobra woda kolońska, Greg. Zużyłeś całą butelkę?
– Tylko dla ciebie, najdroższa – odpowiedział, prztykając w terminal.
Czekał, aż rozgrzeje się monitor. Nagle Susan pomyślała z niepokojem, że Hale może sprawdzić, co robi TRANSLATOR. Nie miał żadnego oczywistego powodu, żeby to uczynić, ale Susan wiedziała, że on nie da się nabrać na jakieś opowieści o testach diagnostycznych, które zajęły komputerowi szesnaście godzin. Hale będzie chciał poznać prawdę, ona zaś nie miała najmniejszego zamiaru niczego ujawnić. Nie darzyła go zaufaniem. Uważała, że Greg Hale nie nadaje się do pracy w NSA. Była przeciwna zatrudnieniu go w Krypto, ale NSA nie miała wyboru. Zatrudnienie Hale’a miało służyć opanowaniu kryzysu.
Kryzys spowodowało fiasko z programem Skipjack.
Cztery lata wcześniej, dążąc do wprowadzenia powszechnie używanego, standardowego systemu szyfrowania z kluczem publicznym, Kongres polecił najlepszym kryptografom z NSA napisanie odpowiedniego super-algorytmu. Zgodnie z planem Kongres miał następnie postanowić, że ten algorytm będzie obowiązującym standardem, co pozwoliłoby wyeliminować trudności spowodowane niezgodnością algorytmów używanych przez różne przedsiębiorstwa i korporacje.
Rzecz jasna zwrócenie się do NSA z prośbą o pomoc w pracy nad ulepszeniem systemu szyfrowania z kluczem publicznym było analogiczne do pomysłu, by skazany wykopał sobie grób. NSA nie dysponowała jeszcze TRANSLATOREM, a wprowadzenie standardowego algorytmu tylko zachęciłoby wiele osób do używania szyfrów i jeszcze bardziej utrudniło pracę agencji.
EFF rozumiała ten konflikt interesów i przekonywała kongresmanów, że NSA zapewne stworzy kiepski algorytm, który będzie mogła łatwo łamać. By uspokoić krytyków, Kongres zapowiedział, że gotowy algorytm zostanie opublikowany, tak by wszyscy eksperci mogli sprawdzić jego jakość.
Zespół Krypto pod kierownictwem komandora Strathmore’a bez większego zapału napisał algorytm nazwany Skipjack. Nowy algorytm przesłano do Kongresu, gdzie miał zostać zatwierdzony. Programiści i matematycy z całego świata, którzy zbadali algorytm, byli zgodni, że jest to doskonały, całkowicie bezpieczny program szyfrujący, nadający się na narodowy standard. Niestety trzy dni przed głosowaniem w Kongresie, którego wynik był całkowicie pewny, młody programista z Bell Laboratories, Greg Hale, zaszokował cały świat, ogłaszając, że znalazł w programie furtkę.
Furtka składała się z kilku instrukcji, które komandor Strathmore ukrył w programie Skipjack tak sprytnie, że nikt oprócz Hale’a ich nie zauważył. Dzięki niej wszystkie wiadomości zaszyfrowane za pomocą programu Skipjack można było odczytać, używając tajnego klucza, znanego tylko NSA. Niewiele brakowało, a Strathmore’owi udałoby się zmienić wprowadzenie narodowego standardu szyfrowania w największy triumf NSA: agencja miałaby klucz do wszystkich zaszyfrowanych wiadomości wymienianych w Stanach Zjednoczonych.
Ludzie interesujący się komputerami byli oburzeni. EFF rzuciła się na skandal jak sępy na padlinę, nie pozostawiając suchej nitki na naiwnych kongresmanach i oświadczając, że NSA jest największym zagrożeniem wolnego świata od czasów Hitlera. Pomysł wprowadzenia standardu szyfrowania był martwy.
Nikt się specjalnie nie zdziwił, że już dwa dni później NSA zatrudniła Grega Hale’a. Strathmore wolał, żeby pracował dla agencji, niż atakował ją z zewnątrz.
Komandor nie przestraszył się skandalu i podczas przesłuchań w Kongresie zdecydowanie bronił swych działań. Dowodził, że choć społeczeństwo domaga się ścisłej prywatności, to żądanie obróci się przeciw niemu. Twierdził, że społeczeństwo potrzebuje kogoś, kto będzie je chronił – NSA musi łamać szyfry, by strzec pokoju. Organizacje typu EFF były innego zdania i od tej pory Strathmore został ich wrogiem.