ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Boyd odprowadził Melanie rozbawionym spojrzeniem. Podziękował strażnikowi, przeprosił go za zachowanie szwagierki i ruszył ku windom, prawdziwe uosobienie spokoju, opanowania i pewności siebie.

Zdradzał go tylko nerwowy tik prawej powieki.

Zaklął cicho i wciągnął głęboko powietrze. Niech szlag trafi tę cholerną babę. Świętoszkowata wiedźma, wściubiająca nos w nie swoje sprawy. Jak śmiała mu grozić? Przyjść do szpitala i prawić mu kazania? Tutaj, gdzie był bogiem. Gdzie wszyscy słuchali bez szemrania jego poleceń, gdzie nikt nie śmiał mu się sprzeciwić.

Nic o nim nie wiedziała. Nic.

Mijając recepcję, zauważył, że Nancy przygląda mu się uważnie. Tik nasilał się z każdą chwilą. Tak się to zaczyna. Badawcze spojrzenia, szepty, plotki, podejrzenia. Aż wreszcie pada oskarżenie.

Posłał dziewczynie krzywy uśmiech. Natychmiast spuściła głowę, zażenowana, że przyłapał ją na wgapianiu się w jedną z najważniejszych osób w Queen’s City Medical Center. Powinna czuć się speszona, pomyślał. W każdej chwili może ją zwolnić, choćby nawet dzisiaj. Jeden telefon i nie będzie tu pracowała.

Przez moment zastanawiał się, czy nie powinien tak właśnie postąpić, jednak w końcu machnął ręką. Wywołałoby to przeciwny skutek do zamierzonego. Dziewczyna stałaby się obiektem zainteresowania, zaczęłyby się spekulacje i domysły. Najlepiej zignorować Nancy, potraktować ją jak powietrze, udać, że dzisiejszy epizod w ogóle nie miał miejsca.

Szedł spiesznie do swojego gabinetu, odkłaniając się po drodze kolegom. Rozkoszował się widokiem respektu, jaki malował się w ich oczach. Tak, tu był naprawdę kimś, ważną figurą, człowiekiem, z którym wszyscy się liczyli.

I tak powinno pozostać.

Otworzył drzwi gabinetu i wszedł do środka. Melanie zarzucała mu, że uderzył żonę. Wielkie rzeczy. Za coś takiego nikogo jeszcze nie wsadzono za kratki. Gdyby Melanie znała bodaj część prawdy, nie siedziałby teraz za swoim biurkiem, i już na pewno nie byłby ordynatorem oddziału miękkiej chirurgii w jednym z najlepszych szpitali na południowym wschodzie.

Melanie po prostu histeryzuje, widząc, że małżeństwo Mii zaczyna się rozpadać. Robi, jak zwykle, wiele hałasu o nic.

Pokręcił głową. Kiedy żenił się z Mią, wydawało mu się, że lepiej nie mógł wybrać. Była pielęgniarką i znakomicie orientowała się w układach panujących w szpitalu. Dzięki swojej wiedzy pomogła mu piąć się po szczeblach kariery.

Miło brało się ją w ramiona, ale w oczach Boyda największym plusem Mii była jej łagodność, całkowita bezwolność i podporządkowanie oraz absolutne zapatrzenie w ukochanego.

Jednak podejmując decyzję o małżeństwie, nie wziął pod uwagę jednego: że piekielna siostrzyczka Mii jest gliną.

Glina. Poczuł nagły przypływ paniki. Był taki ostrożny, wybierając swoje kobiety.

Choć nie zawsze, bo zdarzało mu się popełniać błędy.

Opadł na fotel. Gliny mają szósty zmysł i potrafią wszystko wywęszyć. Co będzie, jeśli jego szwagierka zacznie się nim interesować, wypytywać dawnych kolegów i byłych szefów? Charleston jest znacznie mniejsze niż Charlotte i ludzie dużo wiedzieli. Do czego mogłaby się dokopać?

Niczego nie znajdzie, uspokajał sam siebie. Jest prowincjonalną policjantką w mieścinie wielkości przeciętnego centrum handlowego. Nie może mu w żaden sposób zaszkodzić.

Prychnął lekceważąco. Nie może mu zaszkodzić, powtórzył w myślach. Melanie May jest równie groźna jak ochroniarz w supermarkecie.

Загрузка...