ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY

Kiedy przez dłuższy czas nikt nie odpowiadał na dzwonek, Connor zaczął dobijać się do drzwi siostry Melanie.

– Mia Donaldson! – wołał. – Jestem Connor Parks, FBI. Muszę z panią porozmawiać o pani siostrze. To bardzo pilne.

Właśnie miał załomotać po raz kolejny, gdy drzwi się uchyliły. Pokazał swoją blachę.

– O co chodzi? – zapytała Mia.

– Już się spotkaliśmy. Współpracuję z pani siostrą. Szukam jej. Wiem, że jest tutaj – dodał, widząc wahanie na twarzy Mii. – Jej samochód stoi na podjeździe. Proszę jej powiedzieć, że to sprawa służbowa.

Mia zerknęła w głąb domu.

– Proszę wejść – rzuciła i poprowadziła go do salonu. – Niech pan siada. Zaraz ją poproszę. – Z tymi słowami znikła.

Connor rozejrzał się po kosztownie urządzonym wnętrzu. Jego uwagę przyciągnęły zdjęcia sióstr, robione w różnych okresach ich życia. Na każdym bez trudu potrafił rozpoznać wśród trojaczek Melanie, a szczególnie jej uśmiech.

Mia nie wracała. W domu panowała nienaturalna cisza. Spojrzał na zegarek. Minęło już pięć minut.

Coś tu było nie tak.

Położył dłoń na ukrytej pod marynarką kaburze, wyjął z niej swoją berettę i odbezpieczył.

– Witam, agencie Parks. Mia weźmie to od pana.

Connor powoli się odwrócił. W drzwiach prowadzących do kuchni stała Melanie. Weronika Ford obejmowała ją od tyłu w pasie, a w drugiej ręce trzymała pistolet, który przyłożyła swojej zakładniczce do skroni.

Mia przecisnęła się obok nich i podeszła do Connora z wyciągniętą dłonią.

– Proszę dać mi broń.

Bez wahania oddał jej berettę, a Mia wskazała w kierunku kuchni.

– Pan przodem.

– Nie wiedziałem, że trafię na party. Ubrałbym się bardziej stosownie.

Wcisnęła mu lufę pistoletu między żebra.

– Nie gadaj tyle.

Connor puścił jej uwagę mimo uszu i zwrócił się do Weroniki:

– Nie myślisz chyba, że uda ci się wyjść z tego cało?

– Wręcz przeciwnie, jesteśmy tego pewne.

– Co za zadufanie, szczególnie w sytuacji, gdy policja już…

Mia uderzyła go tak mocno lufą, że skrzywił się mimo woli.

– Powiedziałam, żebyś się zamknął – warknęła.

Kiedy weszli do kuchni, zobaczył dwa krzesła ustawione na środku przestronnego pomieszczenia, stykające się oparciami.

– Siadaj, osiłku.

Spojrzał na Melanie. Była przerażona, ale niezwykle skoncentrowana. Podobnie jak on, zastanawiała się nad sposobem uniknięcia najgorszego.

Usiadł.

– Rozumiem – zaczął, gdy Mia krępowała mu ręce i nogi taśmą klejącą – że albo chcecie w ten sposób zyskać na czasie, albo postanowiłyście nas zabić i chcecie, żebyśmy nie spadli na podłogę. Byłoby miło, gdybyście wprowadziły nas w swoje plany. W końcu to poniekąd także nasza sprawa.

Żadna z nich nie odpowiedziała. Mia skończyła krępować Connora i dała Weronice znak, że teraz pora na Melanie.

Niezrażony milczeniem Connor ciągnął:

– Przyznam szczerze, że jestem trochę zaskoczony tym, co tu zastałem. Nie miałem pojęcia, że masz tak paskudne skłonności, Mia. Wiedziałaś o tym, Mellie?

Rozmyślnie użył zdrobnienia używanego przez Mię.

– Nie, nie wiedziałam – przyznała Melanie.

– Kolejna rzecz, która wprawia mnie w niejakie pomieszanie… – Connor napiął mięśnie, by sprawdzić jak mocno trzyma taśma. – Otóż mam wrażenie, że Mia jest tutaj szefem. Czyżbyś została zdegradowana, Weroniko?

Weronika spojrzała na swoją kochankę, jakby szukała u niej potwierdzenia, ale ta pokręciła głową. Connor zachichotał.

– O tym właśnie mówię. Co jest grane? Pieprzycie się, czy jak? Chodzi o to, która na górze, a która na dole?

Mia nachyliła się i spojrzała mu prosto w oczy.

– Zamknij się, zrozumiałeś?

– Zrozumiałem.

Zdenerwowane wspólniczki wyszły z kuchni, zapewne po to, by naradzić się, co robić dalej. Pojawienie się Connora musiało zupełnie pokrzyżować im szyki.

– Po co tu przyjechałeś, Connor? – zapytała Melanie łamiącym się głosem.

Bo cię kocham. Nie powiedział tego jednak głośno.

– Policja wie już o Weronice. Mają nakaz jej aresztowania. Posłali chłopców do jej domu i do biura. Przyjechałem, żeby ci powiedzieć, że nikt cię już nie podejrzewa.

– Dzięki Bogu. Teraz Casey… nie będzie dorastał w przekonaniu, że jego matka była morderczynią.

– Cokolwiek stanie się z nami, nie uda im się uciec. Tego możesz być pewna.

Melanie skinęła głową, mimo że Connor nie mógł tego widzieć.

– To ona w tak perfidny sposób wystawiła mnie glinom, Connor. Moja własna siostra. Zawsze mnie… nienawidziła. Im więcej dla niej robiłam, tym bardziej nienawidziła. A ja wiem tylko jedno… kochałam ją.

Jak bardzo pragnął wziąć ją teraz w ramiona i pocieszyć, uspokoić. Przyrzekał sobie, że jeśli jakimś sposobem uda im się wyjść cało z opresji, nie pozwoli jej już odejść.

– Przepraszam za… wczorajszy wieczór. Chciałem ci wierzyć. Po twoim wyjściu dzwoniłem do ciebie, żeby ci to powiedzieć.

– Daj spokój. Mam wrażenie, że to było całe wieki temu.

– Nie dla mnie. Chcę, żebyś wiedziała, że cały czas wierzyłem w twoją niewinność. Dzwoniłem, aby ci powiedzieć, że razem poszukamy Anioła, a kiedy nie odpowiadałaś, zostawiłem wiadomość na sekretarce. Potem chyba jeszcze z pięć następnych.

Już ich nie odsłucha. Z gardła Melanie wyrwał się ni to śmiech, ni to szloch.

– Muszę ci powiedzieć jeszcze jedno – mówił dalej Connor. – Zanim będzie za późno. Kocham cię. Owszem, miałaś rację, kocham też Caseya. To wspaniały dzieciak, ale nie o niego mi chodzi, tylko o ciebie, o to, jak cudownie się przy tobie czuję.

Melanie westchnęła cicho.

– Ja też cię kocham.

Przytulił głowę do jej głowy. Tylko taka pieszczota mu pozostała.

– Może byśmy wreszcie pomyśleli, jak się stąd wydostać i potem żyć długo i szczęśliwie?

Melanie zaśmiała się słabo.

– Skoro nalegasz, agencie Parks.

– Nalegam, porucznik May.

Rozległy się kroki.

– Ktoś w końcu się domyśli, że Weronika i Mia są przyjaciółkami – szeptał pospiesznie Connor. Zauważą, że przepadliśmy, i przyślą tu kogoś. Musimy grać na zwłokę. Spróbujmy je skłócić. Ja zacznę, dobrze?

Zanim Melanie zdążyła odpowiedzieć, Mia i Weronika pojawiły się w kuchni.

– Właśnie mówiłem Melanie, że policja ma nakaz aresztowania wystawiony na twoje nazwisko, Weroniko.

– Tak, tak, na pewno. – Zachichotała.

– Owszem. Tak czasami bywa, kiedy zabija się męża i jego przyjaciółkę. Chyba nie sądziłaś, że nikt nigdy o niczym się nie dowie?

Weronika zbladła.

– Melanie ci to powiedziała – stwierdziła Mia, ale Connor puścił jej uwagę mimo uszu.

– Nie poprzestałaś na tym, bo potem zabiłaś ojca. Tym razem jednak uciekłaś się do subtelniejszej metody niż pistolet i pogrzebacz, bo wybrałaś wypadek na jachcie. Żeglowanie było pasją i słabością twojego ojca, więc to wykorzystałaś. Potem zawsze już tak mordowałaś, wykorzystując pasje i namiętności swoich ofiar. Aż wreszcie przestałaś być ostrożna i to cię zgubiło. – Connor spojrzał Weronice prosto w oczy. – Nie wiesz, kim jestem, prawda? Chociaż powinienem właściwie powiedzieć, kim była moja siostra? Suzi Parks. Coś ci to mówi?

Blada już twarz Weroniki poszarzała.

– C… co? – wybełkotała.

– Tak – mówił Connor z narastającą furią.

– Przyjaciółka twojego męża była moją siostrą. Zamordowałaś ją.

– Ta dziwka pieprzyła się z jej mężem! – krzyknęła Mia.

– Nie wiedziała, że jej kochanek jest żonaty – ciągnął Connor, patrząc Weronice cały czas prosto w oczy. – Kiedy poznała prawdę, próbowała z nim zerwać, a wtedy zaczął jej grozić. Twierdził, że ją zabije, jeśli od niego odejdzie. Była ofiarą. Tak samo jak ty, Weroniko. Jego ofiarą.

Weronika chciała coś powiedzieć, poruszała ustami, ale nie mogła dobyć głosu z gardła.

– Nie słuchaj go! – krzyknęła Mia, widząc, że traci kontrolę nad sytuacją.

– Myślałem – szybko mówił dalej Connor – że Mrocznemu Aniołowi zależało na tym, by naprawiać krzywdy i przywracać sprawiedliwość. Czy zabicie niewinnej dziewczyny jest w twoim przekonaniu sprawie…

– Milcz! – krzyknęła Mia.

– Sprawiedliwe – dokończył Connor. – Teraz zamierzasz zabić mnie i Melanie. Dlaczego? Bo tego chce twoja przyjaciółka tak zazdrosna o siostrę, że nie potrafi spoj…?

– Powiedziałam, milcz! – Mia wyrwała Weronice pistolet z dłoni i wycelowała w Connora. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że posunął się za daleko. Zamknął oczy i zaczął odmawiać cichą modlitwę za Melanie.

W chwilę później poczuł eksplodujący w głowie ból.

Загрузка...