ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SZÓSTY

Lekarz sądowy wydał ciało Boyda dwadzieścia cztery godziny po zabójstwie, a pogrzeb odbył się następnego dnia, w czwartek. Mżyło cały ranek i dopiero przed samą ceremonią niebo się rozpogodziło.

Ku zaskoczeniu Melanie na cmentarzu pojawił się Stan. Stanął obok byłej żony i synka. Chłopiec jedną rączką trzymał się taty, a drugą mamy. Dla kogoś niewtajemniczonego wyglądali na idealną rodzinę.

Melanie była wdzięczna Stanowi za obecność. Casey potrzebował ojca. Ostatnie trzy dni były ciężkie dla wszystkich, także dla Caseya, wstrząśniętego śmiercią wuja i oszołomionego urywkami rozmów oraz strzępami wiadomości, jakie do niego siłą rzeczy docierały, mimo że Melanie usiłowała go chronić przed zalewem informacji.

Sama Melanie była cały czas zdenerwowana, brakowało jej zwykłej cierpliwości.

Kiedy wreszcie rano nazajutrz po morderstwie udało się jej skontaktować z Ashley, siostra dostała ataku histerii i zaczęła miotać się między przerażeniem i gniewem.

Mia z kolei była zupełnie apatyczna. Przez ostatnie dni chodziła jak lunatyczka, była na wszystko zobojętniała. Gdyby nie Weronika, która prawie jej nie odstępowała, Mia wpadłaby zapewne w stan bliski całkowitemu otępieniu. Pani prokurator była na każde żądanie, opiekowała się przyjaciółką, nawet u niej nocowała. Pomogła zorganizować pogrzeb, pojechała z Mią na odczytanie testamentu Boyda, spotkała się też z księgowym, który prowadził finanse Donaldsona, by upewnić się, czy mąż Mii zostawił wszystkie sprawy w należytym porządku.

Tak, zostawił, jak się okazało. Pozostawił też po sobie pokaźny majątek, Mia była więc zabezpieczona.

Melanie nie wiedziała, jak przetrwałaby ostatnie dni bez Connora. Sama jego obecność, świadomość, że jest, dawała jej siłę i otuchę. Obejrzała się przez ramię. Connor stał z tyłu tuż koło Greera i Bobby’ego.

Od tamtej nocy, kiedy zostali kochankami, nie byli ani jednej chwili sam na sam, bo nie mieli na to ani czasu, ani możliwości.

Pogrzeb się skończył i żałobnicy zaczęli składać Mii kondolencje.

– Moglibyśmy porozmawiać? – zagadnął Stan Melanie.

– To chyba nie jest najodpowiedniejsza chwila – odparła. – Mia…

– Tylko kilka słów – nalegał.

Melanie wahała się przez chwilę, wreszcie przystała.

– Casey, podejdź do cioci Ashley, niech się tobą przez chwilę zajmie. – Bała się, że synek może protestować, ale zgodził się bez oporów.

– Dobrze, mamusiu.

Podreptał do ciotki i wsunął jej łapkę w dłoń. Stan patrzył na niego z takim wyrazem tęsknoty w oczach, że Melanie aż przeszły ciarki po plecach. Ktoś, kto tak patrzy na dziecko, uczyni wszystko, by je odebrać matce.

– Wspaniały chłopak – stwierdził.

– Dopiero teraz to odkryłeś?

– Nie. Właściwie… spędzam z nim o wiele mniej czasu niż ty.

Zaczyna się, pomyślała Melanie.

– Przeżyłam w ostatnich dniach piekło, Stan. Naprawdę nie sądzę, by…

– Przepraszam – zmitygował się natychmiast.

– Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. – Odchrząknął. – W przyszłym tygodniu rozprawa – przypomniał.

– Wiem.

– Zapisałem go już do przedszkola w mojej dzielnicy, na wypadek, gdyby… sąd rozstrzygnął na moją korzyść.

Melanie uniosła brodę.

– Casey ma już swoje przedszkole i swoich kolegów.

Stan przestąpił z nogi na nogę.

– Mój adwokat mówi, że twoja pełnomocnik jest znakomita. Jedna z najlepszych.

– A czegoś się spodziewał? Że kogo wezmę? Jakiegoś nieudacznika?

– Nie przypuszczałem, że aż Pamelę Barrett, adwokata z pierwszej ligi.

– Przyjaciółka mi ją poleciła, winna jej jestem podziękowania.

Stan miał niewyraźną minę, jakby nie był wcale już tak pewny swojej wygranej w sądzie. W sercu Melanie obudziła się nadzieja. Skoro wielki Stan May boi się wyniku rozprawy, ona naprawdę ma szanse.

Kiedy Stan odwrócił się, by odejść, chwyciła go za ramię.

– Naprawdę musisz to robić? – zapytała. – Karać mnie za urojone winy? Za to, że zachowałam niezależność i chciałam żyć po swojemu? Po takim czasie chcesz się mścić? Jestem dobrą matką i świetnie o tym wiesz. Zmiana prawa do opieki będzie dla Caseya tragedią.

– Skąd możesz wiedzieć, czy mieszkanie ze mną okaże się dla niego tragedią? I że kierują mną inne motywy niż po prostu miłość do mojego syna?

– Stan, trochę cię obserwuję. Nigdy specjalnie nie byłeś zainteresowany rolą ojca.

Zaczerwienił się i odwrócił wzrok w stronę, gdzie stał Casey z Ashley.

– Nie jestem już tym samym człowiekiem, którym byłem, kiedy mieszkaliśmy razem. Zmieniłem się. Zajmuję się Caseyem. Bawię się z nim, kiedy zabieram go na weekend do siebie. Robimy razem różne rzeczy, czytamy.

Od pewnego czasu Casey rzeczywiście nie protestował i nie grymasił, kiedy jechał do ojca. Melanie nie potrafiła dokładnie powiedzieć, kiedy sytuacja się zmieniła, ale że się zmieniła, to było pewne. Początkowo myślała, że syn w końcu przywykł do wyznaczonych wizyt, ale teraz zaczęła przypuszczać, że mały je po prostu polubił.

Nic nie powiedziała.

– Kocham Caseya – ciągnął Stan. – Tęsknię za nim, kiedy jest u ciebie – mówił nabrzmiałym emocjami głosem. – To nie ma nic wspólnego z chęcią karania cię. Chcę być z moim synem.

Podobnie jak i ona. Melanie poczuła bolesny ucisk w gardle. Źle osądzała swojego byłego męża. Rzeczywiście się zmienił. Najwyższy czas, by i ona zmieniła swoje stanowisko.

W każdym razie jedno z nich nie będzie miało prawa do stałej opieki. Ona lub on.

Chyba że coś się zmieni.

– Obydwoje kochamy Caseya – przemówiła polubownym tonem. – Obydwoje chcemy jego dobra. Nie możemy poszukać jakiegoś kompromisowego rozwiązania? Przynajmniej spróbujmy się dogadać.

Z wahaniem przez chwilę przyglądał się byłej żonie. Zawieranie kompromisów nie leżało w naturze wielkiego Stana Maya, dlatego zresztą był tak wziętym i skutecznym adwokatem. Tylko że tutaj nie chodziło o klienta, a o syna, którego podobno bardzo kochał.

Melanie odwołała się teraz do tej miłości.

– Postawmy dobro Caseya na pierwszym miejscu. Nie walczmy o niego. Jestem gotowa iść na ustępstwa, jeśli ty zrobisz to samo.

– Dobrze – przystał w końcu Stan. – Spróbujmy znaleźć kompromis. Dla dobra Caseya.

Загрузка...