Melanie wróciła do policji miejskiej, opowiedziała szefowi, jak przebiegło przesłuchanie, i zabrała się do pracy. O piątej odebrała Caseya i zajmowała się nim do wieczora, po czym położyła go do łóżeczka i ucałowała czule, jakby nie miała żadnych zmartwień. A przecież była zupełnie wytrącona z równowagi, na domiar złego Connor nie odezwał się przez cały dzień.
Myślała, że zobaczy się z nim po wyjściu z FBI, ale się zawiodła. Wreszcie przed samym wyjściem z pracy schowała dumę do kieszeni i zadzwoniła, by usłyszeć, że nie ma go biurze. Zostawiła wiadomość z prośbą o telefon, ale Connor nie oddzwonił.
W końcu wpół do dziewiątej, poprosiwszy panią Saunders, zawsze skorą do drobnych przysług, by została z uśpionym Caseyem, stanęła pod drzwiami do mieszkania Parksa.
Wzięła głęboki oddech i nacisnęła dzwonek. Connor musiał być w domu, bo samochód stał na podjeździe i prawie we wszystkich oknach paliło się światło.
– Cześć, Mel – powiedział, nie okazując najmniejszego zdziwienia.
– Możemy porozmawiać?
Otworzył szerzej drzwi, zapraszając ją gestem do środka, i poprowadził do kuchni, gdzie na stole stała szklanka mleka i niedojedzony sandwicz z tuńczykiem, a obok leżał otwarty na kolumnie sportowej „Charlotte Observer”.
– Przeszkodziłam ci w kolacji.
– Nic się nie stało. Zresztą trudno to nazwać prawdziwą kolacją. – Wskazał jej krzesło. – Pozwolisz, że skończę?
– Oczywiście, jedz spokojnie. – Czuła się coraz bardziej głupio i nieswojo.
– Byłeś tam dzisiaj?
– Tak.
Splotła palce.
– Myślałam, że… Nie zadzwoniłeś do mnie. Connor ugryzł kęs sandwicza i popił mlekiem, zwlekając z odpowiedzią. Melanie powoli zaczynała żałować, że tu przyjechała.
– Musiałem przemyśleć kilka spraw, by zorientować się, w jakim jestem punkcie.
– Przemyśleć kilka spraw? – powtórzyła i poczuła, że cała krew odpływa jej z twarzy. – Chyba… chyba nie pomyślałeś, ze zabiłam swojego szwagra!
Spojrzał jej twardo w oczy.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, jak zmarł twój ojciec?
Nie była osobą szczególnie płaczliwą, ale teraz gotowa była rozryczeć się jak dziecko. Ponownie splotła palce.
– Nie pytałeś, a to stara historia, więc ojciec nie mógł być ofiarą Anioła. Pewnie dlatego nie powiedziałam. Co sugerujesz? Że jestem winna śmierci ojca?
– A jesteś?
Wściekła i dotknięta do żywego Melanie poderwała się z krzesła. Podeszła do zlewu, odwróciła się i zmierzyła Connora palącym jak ogień spojrzeniem.
– Nie – powiedziała.
– Musiałem zapytać – powiedział już łagodniej. – Wierzę ci.
– To ci szczęściara ze mnie.
Chciała natychmiast wyjść i wrócić czym prędzej do domu, ale Connor chwycił ją za łokieć i przygarnął do piersi. Jeszcze przemknęło jej przez głowę, żeby się wyrwać i nie przyjmować pociechy, jednak mimowiednie wtuliła się w silne ramiona, a Connor przycisnął usta do jej włosów.
– Nie sądzę, byś zabiła Boyda Donaldsona, ani przez minutę tak nie myślałem, ale musiałem zapytać. Bo taki już jestem i na tym polega moja praca. Każdą rzecz muszę sprawdzić dziesięć razy. Będziesz mogła z tym żyć?
Melanie uniosła twarz.
– Wiedziałam, że tam byłeś. Kiedy nie zadzwoniłeś… pomyślałam… przestraszyłam cię. Sprawdzaj sobie każdą rzecz po dziesięć razy, Connorze Parksie, ale nigdy więcej nie każ mi trwać w podobnej niepewności. Z nią na pewno nie mogłabym żyć.
Ujął twarz Melanie w dłonie.
– Przepraszam. Powinienem był zadzwonić. Dotąd rzadko ponosiłem odpowiedzialność za czyjeś uczucia poza własnymi. – Nachylił się i pocałował ją, a potem odsunął się. – Już dobrze? – zapytał z troską.
– Już dobrze – przytaknęła cicho. – Skoro mi wierzysz…
– Byłaś taka opanowana.
Patrzyłem na ciebie z podziwem.
– Nie miałam nic do ukrycia.
– To nie ja powiedziałem im o tym nożu.
– Zastanawiałam się.
– Widziałem.
Pocałował ją jeszcze raz. I jeszcze. A ona zarzuciła mu ramiona na szyję i przywarła do niego.
– O której musisz być z powrotem w domu?
– Najdalej za godzinę.
Już bez dalszych pytań Connor wziął Melanie na ręce i zaniósł do sypialni.
Po trzech kwadransach Melanie wstała z łóżka i zaczęła się ubierać, a oparty na łokciu Connor obserwował ją.
– Muszę ci zadać jedno pytanie, Mel.
– Tak?
– Czy brałaś pod uwagę ewentualność, że twojego ojca mógł zabić Mroczny Anioł?
Jej ojciec jedną z ofiar Mrocznego Anioła? Patrzyła na Connora bez słowa. Czuła suchość w ustach, w uszach szum. Powoli pokręciła głową. Nawet przez sekundę nie brała takiej ewentualności pod uwagę.
– Jeśli był – mruknął Connor. – I Boyd także… Nie dokończył myśli, ale nie musiał. Dwie ofiary Mrocznego Anioła w jednej rodzinie.
Dobry Boże. W jej rodzinie!