ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI

Od tej chwili życie Melanie uległo radykalnej zmianie. Była w centrum wydarzeń, prowadziła bez wątpienia jedną z największych i najbardziej kontrowersyjnych spraw, jakie zdarzyły się kiedykolwiek w Charlotte.

Podczas pierwszych dwóch tygodni oficjalnego dochodzenia znaleziono kolejne cztery potencjalne ofiary Mrocznego Anioła. W sumie ośmiu zamordowanych. Przerażająca liczba. Gdyby nie Melanie, morderczyni działałaby nadal przez nikogo niezauważona.

Gdziekolwiek Melanie się teraz pojawiła, każdy chciał z nią rozmawiać o zbrodniach Mrocznego Anioła. Udzielała wywiadów, brała udział w dyskusjach, ale najważniejsze było to, że uczestniczyła w fascynującym dochodzeniu, które zresztą, czemu nie sposób się dziwić, pochłonęło ją bez reszty, nie pozostawiając czasu na nic innego.

Ku własnemu zaskoczeniu odkryła, że lubi pracować z Connorem. Z każdym dniem coraz bardziej ceniła jego inteligencję i przenikliwość, uczciwość i honor. Był samotnym kowbojem, który robił to, co uważał za słuszne, nawet jeśli nie zawsze było to zgodne z zasadami politycznej poprawności.

Co dziwne, nawet nadmiernie rozwinięte ego Connora nie stanowiło przeszkody w ich współpracy. Przeciwnie, Parks na każdym kroku podkreślał, że to Melanie pierwsza wpadła na trop Mrocznego Anioła, że sama wszczęła dochodzenie i nadal powinna nim kierować.

Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu.

– Słucham, May.

– Jak mogłaś? – usłyszała w słuchawce stłumiony kobiecy głos. – Jak mogłaś to zrobić?

Zmarszczyła czoło.

– Porucznik Melanie May, Departament Policji w Whistlestop. Kto mówi?

– Wiem, kim jesteś. – Głos kobiety był pełen niezgłębionej goryczy. – Myślałam, że kto jak kto, ale ty będziesz po naszej stronie. Myślałam, że ci zależy. Zdrajczyni.

– Zależy mi – odpowiedziała Melanie machinalnie. – Kto dzwoni?

W słuchawce zaległa cisza. Melanie nie zdołała zidentyfikować głosu, ale wydawał się jej dziwnie znajomy. Jakby kiedyś już go słyszała.

Kobieta musiała mieć na myśli sprawę Mrocznego Anioła. Co jednak miało oznaczać określenie: „po naszej stronie”?

– Uwaga, Mel – mruknął Bobby od swojego biurka. – Nadchodzi.

Melanie podniosła głowę i ścierpła. Od drzwi szedł ku niej były mąż. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.

Podniosła się czym prędzej z fotela. Nie mogła dopuścić, by stanął nad nią i zaczął szczekać niczym rozwścieczony rottweiler.

– Co cię sprowadza do Whistlestop, Stan?

– Ta sprawa. Chcę, żebyś się wycofała.

Usłyszała za plecami gwałtowne chrząknięcie Bobby’ego. Biedak musiał wprost dławić się ze śmiechu.

– Słucham!?

– Słyszałaś. Chcę, żebyś wycofała się ze sprawy Mrocznego Anioła.

– Nie jesteś już moim mężem – odparła spokojnie. – Nie masz prawa mi mówić, co mam robić, ani tym bardziej urządzać scen w moim miejscu pracy.

– Mylisz się. Jako ojciec Caseya mam wszelkie prawa, by…

– Nie, nie masz. – Melanie wysunęła brodę do przodu. – Jeśli chcesz porozmawiać o naszym synu, chętnie się z tobą umówię, ale nie życzę sobie, żebyś nachodził mnie w pracy. Czy to jasne?

Stan, wyraźnie zaskoczony stanowczą postawą Melanie, cofnął się o krok i odchrząknął.

– To, że jesteś zaangażowana w sprawę Mrocznego Anioła, źle się odbija na Caseyu – oznajmił już spokojniejszym tonem.

– Bzdura.

– Ma koszmarne sny.

– Koszmarne sny? – powtórzyła, ściągając brwi. – Budził się kilka razy w nocy, ale kiedy go pytałam…

– Nie chciał ci nic mówić. – Stan zawahał się.

– Boi się, że zginiesz.

– Skąd ten pomysł? Nawet mu nie wspomniałam, czym się w tej chwili zajmuję. Nie rozmawiam z nim o swojej pracy, co oczywiste, bo jest na to za mały.

– Melanie, zapominasz o telewizji oraz o kolegach Caseya i jego wychowawczyniach. Doskonale wiesz, że wszyscy mówią o sprawie i za każdym razem w tych rozmowach pojawia się twoje nazwisko.

Casey rzeczywiście był ostatnio dziwnie wyciszony i smutny. Kiedy odwoziła go do przedszkola, płakał przy rozstaniu, rzucał się jej na szyję, prosił, żeby go nie zostawiała. Tłumaczyła sobie zachowanie synka tym, że poświęca mu zbyt mało czasu.

Myliła się.

– Nie wiedziałam – szepnęła przez zaciśnięte gardło. – Nie miałam o tym pojęcia.

– Ale też go nie pytałaś, prawda? – Stan patrzył na nią z nieukrywaną naganą. – Właśnie dlatego nie chciałem, żebyś została policjantką.

– Nic mi nie grozi, Stan. To, czym się zajmuję, to tylko sprawa…

– … matki, która poświęca więcej czasu pracy niż własnej rodzinie – dokończył surowym tonem.

– Mnie leży na sercu dobro naszego syna. Możesz powiedzieć to samo?


Tego popołudnia Melanie wyszła z pracy wcześniej. Musiała jak najprędzej porozmawiać z Caseyem i zapewnić go, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo.

Gryzło ją sumienie. Jak mogła do tego stopnia zlekceważyć odczucia własnego dziecka? Co z niej za matka?

Kiedy podjechała pod przedszkole, Casey, który bawił się w ogródku, rzucił się ku niej z głośnym okrzykiem radości.

– Mama! – Objął ją mocno za kolana. – Jesteś.

Melanie uniosła go wysoko.

– Jestem, tygrysku. Przyjechałam dzisiaj trochę wcześniej.

Casey przywarł do niej z całych sił.

– Tęskniłem za tobą, mamusiu.

Ucałowała go w oba policzki.

– Ja też tęskniłam za tobą, kochanie. Jedziemy do domu.

Dopiero po kolacji, kiedy obydwoje zwinęli się na kanapie, Melanie zdecydowała się porozmawiać z synkiem.

– Czy wiesz, kochanie, że mama pracuje teraz nad bardzo ważną sprawą?

Casey zerknął na Melanie, a potem szybko opuścił wzrok.

– A więc wiesz?

Skinął w milczeniu głową, nie patrząc na matkę.

Stan miał rację. Poświęcała synkowi zbyt mało uwagi. Wciągnęła głęboko powietrze.

Gdzie o tym usłyszałeś?

– W telewizji – szepnął. – Mówili o tobie.

Przygarnęła bliżej Caseya. Usiłowała przybrać spokojny, odprężony ton.

– Powiedz, jak się czułeś, kiedy usłyszałeś moje nazwisko?

Casey wzruszył ramionami.

– Normalnie, ale potem Timrny powiedział, że… że…

W oczach Caseya pojawiły się łzy. Wtulił buzię w ramię Melanie.

– Co takiego powiedział Timmy, skarbie? – przemawiała Melanie łagodnie. – Możesz mi powtórzyć. Obiecuję, że nie będę się denerwować.

Casey wtulił główkę jeszcze mocniej w ramię matki. Kiedy wreszcie zaczął mówić, z trudem łowiła stłumione słowa.

– Timmy powiedział, że to strasznie zły bandyta i że on może… że ty…

Mały zaniósł się płaczem. Melanie bez trudu mogła sobie wyobrazić, co naopowiadał mu Timmy. Ogarnęła ją bezsilna złość. Na kolegę Caseya, na media, przede wszystkim jednak na samą siebie i własną ślepotę.

– Kochanie, czy Timmy powiedział ci, że ten zły człowiek może zrobić mi krzywdę?

Casey skinął głową. Cały drżał. Melanie zaczęła go kołysać.

– Pamiętasz, jak rozmawialiśmy kiedyś o policjantach? O tym, że są bardzo potrzebni, bo chronią ludzi przed bandytami?

– Tak – chlipnął Casey.

– Na tym polega moja praca. Chronię ludzi przed różnymi bandziorami. Łapię ich i zamykam do więzienia. – Uśmiechnęła się łagodnie. – Nie mogą mi zrobić nic złego, bo się mnie boją. Kiedy tylko mnie zobaczą, uciekają przede mną.

Casey przez chwilę uważnie przyglądał się matce, jakby próbował ocenić, czy może jej zaufać.

– Naprawdę?

– Naprawdę. – Podniosła dwa palce do góry. – Słowo. A teraz musisz mi coś obiecać. Przyrzeknij, że od dzisiaj zawsze będziesz mi mówił, co cię trapi. Pamiętaj, synku, strach ma wielkie oczy, ale najczęściej się okazuje, że nie było czego się bać. Przyrzekasz mówić mi o strachach?

Casey podniósł dwa paluszki do góry i z poważną miną złożył przyrzeczenie.

Potem przyszedł czas na mycie, układanie do łóżka i wieczorne czytanie. Kiedy Casey wreszcie usnął, Melanie zadzwoniła do swojego byłego męża. Niemal natychmiast podniósł słuchawkę.

– Tu Melanie – zaczęła, nie dając Stanowi czasu na odpowiedź. – Chciałam ci podziękować, że przyszedłeś do mnie dzisiaj. Porozmawiałam z nim i… – Wzięła głęboki oddech. – Miałeś rację. Kolega z przedszkola nagadał mu głupstw i Casey się przeraził. Teraz jest już wszystko dobrze, uspokoiłam go. W każdym razie… Dziękuję. Jestem ci wdzięczna, że mnie ostrzegłeś – dokończyła.

Stan przez moment milczał. Był najwyraźniej zaskoczony, czemu Melanie zresztą się nie dziwiła. Nie pamiętała, kiedy po raz ostatni rozmawiali, nie skacząc sobie przy tym do oczu, o dziękowaniu za cokolwiek nie wspomniawszy.

– Drobiazg – powiedział w końcu dziwnie schrypniętym głosem.

Z uśmiechem odłożyła słuchawkę. Dawno nie czuła się tak dobrze.

Загрузка...