Melanie weszła do szatni dodzio. Tak jak przypuszczała, Weronika już tam była. Spotykały sie w każdy piątek i razem trenowały, a jeśli któraś nie mogła przyjść, zawiadamiała drugą.
Od chwili rozpoczęcia oficjalnego dochodzenia w sprawie Mrocznego Anioła Melanie żyła w ustawicznym pośpiechu. Ciągłe gdzieś się spóźniała i bez końca musiała za to przepraszać. Jak dzisiaj Weronikę.
– Wybacz – sapnęła, odstawiając torbę. – Wychodziłam już z domu, kiedy zadzwoniła dziennikarka z „Observera” z prośbą o nowe informacje. Nie mogłam się jej pozbyć.
– „Mroczny Anioł. Kolejna niespodzianka” – mruknęła Weronika kwaśno.
– Słucham?
– Od tygodni o niczym innym nie mówisz. Masz obsesję na punkcie tej sprawy.
– Bo to bardzo poważna sprawa, Weroniko – powiedziała Melanie z urazą w głosie. – Myślałam, że kto jak kto, ale ty potrafisz to zrozumieć.
– Ja rozumiem, ale inni? Twoi bliscy, ludzie, którzy cię kochają? – Melanie chciała coś powiedzieć, ale Weronika nie dała jej dojść do głosu.
– Życie nie kończy się na pracy. Zawsze jest jakaś sprawa, a jedna ważniejsza od drugiej.
Melanie już nie próbowała się bronić. Wiedziała, że Weronika ma rację. Przebierały się w milczeniu.
– Jak dochodzenie? – zapytała po chwili Weronika ugodowym już tonem.
– Mamy osiem potencjalnych ofiar.
– Osiem? Pracowity facet z tego Anioła.
– Facetka – skorygowała odruchowo Melanie.
– Facetka. Natrafiliście na jakiś trop?
Melanie pokręciła głową i zatrzasnęła drzwiczki szafki.
– Ani tropów, ani dowodów.
– Kiepsko. Pozostaje wam czekać.
– Na to wychodzi – przytaknęła Melanie, chociaż wszystko się w niej buntowało wobec perspektywy przerażającego wyczekiwania na kolejną zbrodnię.
W czasie treningu Weronika, zazwyczaj lepsza i szybsza od Melanie, była tak bardzo zdekoncentrowana, że tym razem łatwo oddawała pole. Podczas turnieju przegrywałaby już dwa do zera, a trzy punkty przewagi oznaczały koniec walki.
– Jeszcze raz ciebie wykiwam i koniec z tobą – zażartowała Melanie.
– Mam swój plan – oznajmiła na to Weronika.
– Im bardziej będziesz pewna siebie, tym łatwiej cię pokonam. – Mówiąc to, natarła bez ostrzeżenia i wymierzyła potężny cios prosto w mostek.
Melanie poczuła tępy ból, zachwiała się i upadła na matę, z trudem chwytając powietrze.
Otworzyła oczy. Jak przez mgłę zobaczyła nachyloną nad nią Weronikę i instruktora. Weronika się uśmiechała.
To niemożliwe. Z jękiem zamknęła na powrót oczy, a kiedy po chwili je otworzyła, widziała już normalnie.
– Przepraszam, Mel – szepnęła Weronika z zatroskanym wyrazem twarzy. – Nie wiem, co się stało.
Melanie próbowała usiąść, ale ciało odmawiało posłuszeństwa.
– Nie ruszaj się – polecił instruktor, kładąc jej dłoń na ramieniu. – Nic nie mów, tylko zamknij oczy i oddychaj powoli i głęboko. Skup się na tym. Myśl o tym, że z każdym wydechem pozbywasz się bólu.
Melanie zastosowała się do tego polecenia i zaczęła wracać do siebie, chociaż ból nadal rozrywał klatkę piersiową.
– Spróbuję usiąść – wychrypiała. – Chyba dam radę.
Instruktor pomógł jej. Dotknęła ostrożnie miejsca, gdzie trafiła ją stopa Weroniki. – Co się tu stało? – zapytał pan Browne, uważnie patrząc na Weronikę.
Ta pobladła.
– Nie wiem. Ćwiczyłyśmy i…
– Straciłaś kontrolę – sarknął gniewnie. – Taki cios, niemal prosto w serce, może zabić. Chyba zdajesz sobie sprawę, jak mogło się to skończyć?!
Weroniką spuściła głowę.
– Tak, instruktorze.
– Od tej chwili będziecie trenować z zabezpieczeniem. Obydwie.
Wreszcie Melanie, przy pomocy pana Brownem, stanęła na nogach i chwiejnie ruszyła do szatni, podtrzymywana przez Weronikę.
– Jeszcze raz cię przepraszam – powiedziała Weronika, wyjmując z szafki torbę Mel. – Strasznie mi głupio.
Melanie stanął przed oczami obraz nachylonej nad nią, uśmiechniętej przyjaciółki.
– Czyżby?
Weronika zrobiła się czerwona jak burak.
– Sugerujesz, że specjalnie doprowadziłam do kontaktu?
Wielkie nieba. Oczywiście, że tak. Co w nią wstąpiło? Przyjaźniły się przecież. Dlaczego Weronika rozmyślnie ją zaatakowała?
Melanie wciągnęła głęboko powietrze.
– Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam… wydawało mi się, że się uśmiechasz…
Weronika cofnęła się o krok, wyraźnie dotknięta tym, co usłyszała.
– Wydawało ci się, że się uśmiecham? Stokrotne dzięki, Mel. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
Teraz Melanie zrobiło się głupio. Ulotniły się resztki gniewu i podejrzeń. Wyciągnęła dłoń.
– Przepraszam cię, Weroniko. To ten cios… wstrząs… Trochę w prawo i mógł zatrzymać akcję serca. Nie chciałam powiedzieć tego, co powiedziałam. Wybaczysz?
Weronika ze sztywnym uśmiechem przyjęła przeprosiny. Melanie odprowadziła ją jeszcze wzrokiem, myśląc, że nieodwracalnie zniszczyła ich przyjaźń.