ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY

Weronika po raz kolejny spojrzała na zegarek. Nie mogła się doczekać końca zebrania. Mia obiecała, że natychmiast do niej zadzwoni, gdy tylko Boyd wyjdzie do pracy, ale przed zebraniem tego nie zrobiła, mimo że Weronika czekała cały ranek na jej telefon.

Dochodziła jedenasta. Mia na pewno już zadzwoniła.

Od niespodziewanej sobotniej wizyty Mii w domu Weroniki minął miesiąc. W tym czasie zdążyły się serdecznie zaprzyjaźnić, stały się wręcz nierozłączne. Razem chodziły na zakupy i do kina, jadały wspólnie lunche. Umawiały się na kolacje, czasami wpadały do jakiegoś baru na drinka. Zaczynały dzień od telefonu na dzień dobry i kończyły telefonem na dobranoc.

Weronika nie przestawała myśleć o Mii. Martwiła się o nią, chciała ją chronić i otaczać opieką. Godziny bez Mii dłużyły się niemiłosiernie, natomiast czas spędzany z nią umykał zbyt szybko.

W różnych okresach życia miała rozmaite przyjaciółki, ale żadna nie budziła w niej takich uczuć jak Mia.

Prawda czy odwaga?

Prawda. Była zakochana w Mii Donaldson.

Krew uderzyła jej do głowy.

To niemożliwe, nie była przecież lesbijką. Nigdy nie kochała innej kobiety.

Do chwili, gdy spotkała Mię.

– Weroniko, masz coś do dodania? Podniosła głowę. Nie miała pojęcia, o czym była mowa. Spojrzała trochę nieprzytomnie na prowadzącego.

– Nie, nic, Rick.

Rick zawahał się, po czym skinął głową.

– W porządku. Skoro to już wszystko, kończymy i wracamy do pracy.

Weronika poderwała się z fotela i zebrała swoje rzeczy, ale zanim zdążyła wyjść, Rick zatrzymał ją przy drzwiach.

– Możesz poświęcić mi chwilę czasu?

Uśmiechnęła się z przymusem.

– Oczywiście. O co chodzi?

– To właśnie chciałbym wiedzieć.

– Nie rozumiem.

– Masz jakieś kłopoty? Dzieje się coś złego? Co ma mu powiedzieć? Że zakochała się w kobiecie i nie wie, co z tym fantem zrobić?

– Nie, Rick, naprawdę nic się nie dzieje. Dlaczego pytasz?

– Przecież widzę. Od jakiegoś czasu jesteś inna. Zawsze byłaś najaktywniejsza w zespole, najlepsza, a teraz błądzisz gdzieś myślami i chodzisz nieprzytomna. Dzisiaj ani razu nie zabrałaś głosu, nie wypowiedziałaś się na temat ani jednej sprawy.

Poczuła, że oblewa się rumieńcem. Rick miał rację. Przez całe zebranie myślała o Mii, zupełnie jak zadurzona nastolatka.

Praca była najważniejszą rzeczą w jej życiu. Nie może sobie pozwalać na takie zachowania.

– Przepraszam, Rick. Mam grypę, to chyba stąd… Czuję się trochę wyczerpana, źle spałam. Jestem jakaś nieswoja. – Rzeczywiście, nie była ostatnio sobą. Odchrząknęła. – Nie chciałam brać zwolnienia, nawet nie byłam u lekarza. Myślę, że jednak powinnam zamówić wizytę.

Rick uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Weź jakieś antybiotyki, od razu postawią cię na nogi. Chcę widzieć mojego pit bulla w dawnej formie.

– Pit bull? – mruknęła. – Tak o mnie myślisz?

Rick spoważniał.

– To miał być komplement, Weroniko. Bardzo cenię twoją agresywną postawę i gotowość do walki. Nie chciałbym tego stracić.

– Nie martw się. Nadal jestem tym samym zajadłym psem. Tego możesz być pewien.

Zamienili jeszcze kilka słów, po czym Weronika ruszyła do swojego gabinetu, po drodze zabierając z recepcji karteczki z wiadomościami.

Mia się nie odezwała.

Dlaczego nie dzwoni?

Weronika raz jeszcze przerzuciła kartki. Nic. Pełna niepokoju usiadła za biurkiem. Poprzedniego wieczoru Mia była zdenerwowana, wręcz roztrzęsiona. Bardzo się bała.

Przyczyną był oczywiście Boyd, ale Mia nie chciała powiedzieć, co się stało, mimo że Weronika nalegała. Skończyły rozmowę niemal w pół słowa, bo Boyd właśnie wrócił do domu. Weronika zdążyła jeszcze wymóc na Mii obietnicę, że zadzwoni z samego rana, jak tylko jej mąż wyjdzie do pracy.

A jednak Mia dotąd nie zadzwoniła.

Coś musiało się stać.

Weronika ze ściśniętym gardłem podniosła słuchawkę i wystukała numer Mii. Odezwała się automatyczna sekretarka. Weronika dzwoniła jeszcze kilka razy, w dziesięciominutowych odstępach, zawsze z tym samym rezultatem. Powoli zaczynała ogarniać ją panika.

Połączyła się z Jen, powiedziała, że musi wyjść z biura, chwyciła torebkę i wybiegła.

Dojechała do domu Mii w rekordowym czasie, modląc się, żeby policja nie zatrzymała jej za przekraczanie szybkości i przejeżdżanie na żółtych światłach.

Długo dzwoniła do drzwi, waliła w nie pięścią i nawoływała. W końcu po drugiej stronie usłyszała jakiś ruch i przekręcanie klucza. W progu stanęła Mia. Miała zapuchnięte od płaczu oczy, ale była cała i zdrowa.

– Mia! – krzyknęła Weronika z ulgą. – Dzięki Bogu! Miałaś do mnie zadzwonić. Myślałam, że zwariuję z niepokoju.

Mia patrzyła na nią przez chwilę ze łzami w oczach, po czym bez słowa sie odwróciła i ruszyła w głąb domu.

A wiec jednak coś się stało. Coraz bardziej zdenerwowana Weronika zamknęła za sobą drzwi.

– Mia? – Podeszła do przyjaciółki i dotknęła jej ramienia. – Co się dzieje? Tak strasznie bałam się o ciebie. Nie rób mi tego więcej.

– Chciałam zadzwonić – chlipnęła bezradnie Mia. – Cały czas o tym myślałam… ale tak się wstydziłam… nie potrafiłabym rozmawiać z tobą… nawet przez telefon.

– Wstydziłaś się? Czego, „na Boga? Nie rozumiem, co takiego…

– Nigdy nie zrozumiesz… Ty nigdy… – Mia nie mogła mówić.

Zdziwiłabyś się, ile potrafię zrozumieć. – Weronika odwróciła przyjaciółkę twarzą ku sobie spojrzała jej w oczy. – Co się stało, Mia? Proszę, powiedz mi. Spróbuj.

– Nie zasługuję na twoją przyjaźń. Ja nie… – Oczy Mii znowu wypełniły się łzami. – Pozwoliłam mu wczoraj… Nie zasługuję… – szlochała Mia.

– Na co pozwoliłaś? Co Boyd takiego zrobił?

– Nie chcę o tym mówić. Nie chcę! – Wyrwała się i z płaczem uciekła do sypialni, lecz Weronika poszła za nią.

– Mia! – szepnęła stając w progu.

– To było… wstrętne.

– Opowiedz mi. Spróbuję ci pomóc. – Przyklęknęła koło Mii, ujęła jej mokre od łez dłonie i przytuliła do policzka. – Zrozumiem ciebie, bo twój ból jest moim bólem. Ból, marzenia, rozczarowania, dzielę je z tobą. Kocham cię, Mia.

– Kiedy wypowiedziała te słowa, otoczyła ją niezwykła jasność. – Zrobię dla ciebie wszystko. Wszystko. – Ucałowała dłonie Mii.

– On… – zaczęła Mia łamiącym się głosem – zmusił mnie, żebym się z nim kochała. – Mówiła tak cicho, że Weronika ledwie ją słyszała. – Nie chciałam… szarpałam się… ale on… był silniejszy.

Weronika zamknęła oczy. Boyd i jej delikatna, łagodna Mia… Nie mogła o tym myśleć.

– Posiniaczył mnie. – Mia łkając rozpięła spodnie i opuściła je. Na wewnętrznej stronie lewego uda widniał wielki siniak, na prawym kilka mniejszych, jak ślady po palcach.

Weronika z czułością dotknęła wielkiego siniaka i wtedy z ust Mii dobyło się ciche westchnienie. Mia zamknęła oczy, a na jej twarzy malował się wyraz oczekiwania. Weronika przesunęła dłoń nieco wyżej, jeszcze wyżej. Po raz pierwszy w życiu dotykała kobiety.

– Boję się – szepnęła Mia.

Weronika nie przerywała. Jej palce niosły ukojenie i rozkosz. Miłość.

– Nie… zostawiaj mnie, Weroniko. Proszę… nigdy.

– Nie zostawię cię, kochanie. Nie mogłabym.

– Nie… przestawaj. O tak… tam.

Mia nagle zesztywniała, zacisnęła uda na dłoni Weroniki, wygięła się do tyłu i krzyknęła.

Krzyk miłosnego spełnienia spowodował, że Weronika również dotarła do kresu.

Mia osunęła się z płaczem w jej ramiona. Teraz, przytulone do siebie, obie płakały.

Długo tak trwały bez ruchu. Weronika bała się, co Mia powie i jak na nią spojrzy. Bała się, że umrze, jeśli Mia teraz ją odtrąci. Wreszcie zajrzała w oczy swej ukochanej i dojrzała w nich to samo cudowne zdumienie, które sama czuła. Tę samą nadzieję i wahanie.

Ujęła twarz Mii i pocałowała ją. Już nie jak przyjaciółka, ale jak kochanka.

Kiedy oderwały się od siebie, Mia drżącym palcem dotknęła twarzy Weroniki.

– Co będzie z Boydem? – zapytała. – Boję się.

– Nie masz się czego bać. Nie pozwolę, żeby kiedykolwiek cię jeszcze skrzywdził. Nie dotknie ciebie więcej. Obydwie mu na to nie pozwolimy.

– Nie, nie pozwolimy – przytaknęła Mia.

Загрузка...