ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY CZWARTY

Connor stał przed monitorem wpatrzony w obraz opustoszałego pokoju. Za jego plecami trwała gorączkowa dyskusja, w której brali udział Harrison, Stemmons, przedstawiciel prokuratora okręgowego, szef Melanie oraz szef wydziału zabójstw FBI.

– Pracuję z Melanie od trzech lat – mówił Greer. – jest dobrą policjantką i porządnym człowiekiem. To, co przed chwilą usłyszałem, absolutnie mnie nie przekonuje, że mogłaby być Mrocznym Aniołem.

Prokurator przytaknęła mu:

– Nie dysponujecie niczym poza domysłami i poszlakami. To za mało, żebym mogła wydać nakaz zatrzymania i wszcząć postępowanie.

– Będą dowody. I będzie nakaz. W ciągu godziny – zapewnił Pete z niezmąconą pewnością.

– W czasie przesłuchania nie dała się zbić z tropu, nie zaplątała w zeznaniach. Być może zagalopowałeś się, Pete – powiedział porucznik z FBI. – Kto wie, czy teraz nie ucieknie z miasta.

– Nigdzie nie wyjedzie – odezwał się Roger.

– Ma tutaj dziecko i siostry, a przy tym jest harda. Wydaje jej się, że wyjdzie z tego czysta.

Do dyskusji włączył się Connor.

– Co z jej siostrą? Opowieść Melanie brzmiała dla mnie zupełnie prawdopodobnie.

– Obie mają alibi na tę noc, kiedy zamordowano Donaldsona – poinformował go Pete.

– Poza tym nie zapominaj o mundurze.

Connor uniósł brwi.

– Właśnie, dlaczego nie mielibyśmy porozmawiać o mundurze? Dlaczego go włożyła, kiedy powinna zrobić wszystko, by zachować anonimowość? Przecież nie jest idiotką.

– Otóż to – wtrąciła prokurator.

– Po prostu gra nam na nosie. Lubi to. Uważa, że jej nie przyszpilimy. Poza tym w mundurze łatwiej poruszać się po mieście, bo bez trudu można wejść tam, gdzie w innym wypadku nie miałoby się wstępu – powiedział porucznik z FBI.

– Jak na przykład ogrodzone i strzeżone osiedle, w którym mieszka jej były mąż.

– Właśnie – zgodził się Roger. – Policjant nie wzbudza podejrzeń, przeciwnie, ludzie w jego obecności czują się bezpiecznie.

Connor słuchał tej wymiany zdań z pochmurną miną, przyznając jednak w duchu, że argumenty nie były pozbawione racji.

– Mogę wam wskazać adresy przynajmniej pół tuzina sklepów z kostiumami, w których można wypożyczyć autentycznie wyglądający mundur policyjny. A przecież ten, który noszą w Whistlestop, naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia.

Connor nie potrafił powiedzieć, który z detektywów miał bardziej nadętą minę: Harrison czy Stemmons. W każdym razie pierwszy, jak zwykle, odezwał się Pete.

– Mamy świadka, który na razie jeszcze dycha i przysięga, że Melanie go prześladowała. Poza tym publicznie groziła Boydowi Donaldsonowi, że się z nim rozprawi. I nie ma alibi ani na jedną, ani na drugą noc!

– To nie wystarczy, żeby postawić ją w stan oskarżenia – upierała się prokurator, przesuwając wzrokiem po zebranych. – Chociaż istnieje już jakiś punkt zaczepienia. Connor pokręcił głową.

– Ja tego wszystkiego nie kupuję. Melanie May nie jest morderczynią.

– Posłuchajcie – zawtórował Greer.

– Przyjrzyj się profilowi, który sam sporządziłeś, Parks. To przecież wypisz wymaluj ona. Jest nawet przemoc w domu i związki z organami ścigania.

– Chwileczkę. Czy naprawdę twierdzicie, że Melanie May to Mroczny Anioł? To przecież ona zaczęła sprawę Anioła. Po co miałaby to robić, gdyby mordowała tych mężczyzn? To nie ma sensu.

– Ależ ma sens – oznajmił Roger z triumfem w głosie. – Nie ma żadnego Mrocznego Anioła, Parks, tylko Melanie stworzyła zasłonę dymną.

Wymyśliła postać morderczyni, której będzie można przypisać śmierć jej byłego męża i szwagra. Tylko dobrze się zastanów. Chce pozbyć się byłego męża, z którym ma same problemy, chce również pomóc siostrze, którą Donaldson bije w wolnych chwilach, no i wpada jej do głowy świetny pomysł. Znajduje dane o kilku dziwnych zgonach, sporządza dokumentację i już ma „ofiary”. Być może sama nawet zawyża trochę ich liczbę, by rzecz wydała się bardziej wiarygodna. Oto na scenie pojawia się Thomas Weiss. Nie wiadomo skąd, w każdym razie May wie o jego silnym uczuleniu na jad pszczół. Jim McMillian cierpi przypadkiem na tę samą chorobę serca co drogi tatuś. W końcu jaka to różnica? – myśli sobie. To tylko kilku znęcających się nad najbliższymi sukinsynów, jak jej ojciec. Kiedy wreszcie wszystko ma zaaranżowane, musi znaleźć kogoś, kto jej uwierzy. A teraz kolej na ciebie, Connor. Poznaje cię, gdy zabezpieczacie scenę morderstwa Joli Andersen, jesteś doświadczonym profilerem, pracowałeś w zespołach specjalnych Biura w Quantico. Jeśli zdoła przekonać właśnie ciebie, ma połowę sukcesu.

Harrison zamilkł. W pokoju panowała taka cisza, że Connor słyszał tykanie sekundowej wskazówki ściennego zegara. Chciał odeprzeć teorię detektywa i nie był w stanie. To, co przedstawił Pete, wydawało się nie tylko możliwe. W swoim rodzaju było genialne.

– Popełniła tylko jeden błąd – ciągnął Pete.

– Otóż jej dobrze przemyślany scenariusz wskazuje akurat na nią. Przyszła do ciebie, a ty sporządziłeś jej profil.

Greer zaklął pod nosem, a prokurator zatrzasnęła aktówkę.

– Dostaniecie nakaz – rzuciła.

– Już się przygotowuje – odparł Pete i przeniósł spojrzenie na Connora. – Przykro mi. Wiem, że zbliżyliście się ostatnio do siebie.

– Ciągle nie jestem przekonany.

– Zobaczymy. Jeśli przeszukanie nic nie da, nie zatrzymamy jej, tylko zaczniemy szukać innych podejrzanych. Po prostu.

Загрузка...