Connor stał przed monitorem wpatrzony w obraz opustoszałego pokoju. Za jego plecami trwała gorączkowa dyskusja, w której brali udział Harrison, Stemmons, przedstawiciel prokuratora okręgowego, szef Melanie oraz szef wydziału zabójstw FBI.
– Pracuję z Melanie od trzech lat – mówił Greer. – jest dobrą policjantką i porządnym człowiekiem. To, co przed chwilą usłyszałem, absolutnie mnie nie przekonuje, że mogłaby być Mrocznym Aniołem.
Prokurator przytaknęła mu:
– Nie dysponujecie niczym poza domysłami i poszlakami. To za mało, żebym mogła wydać nakaz zatrzymania i wszcząć postępowanie.
– Będą dowody. I będzie nakaz. W ciągu godziny – zapewnił Pete z niezmąconą pewnością.
– W czasie przesłuchania nie dała się zbić z tropu, nie zaplątała w zeznaniach. Być może zagalopowałeś się, Pete – powiedział porucznik z FBI. – Kto wie, czy teraz nie ucieknie z miasta.
– Nigdzie nie wyjedzie – odezwał się Roger.
– Ma tutaj dziecko i siostry, a przy tym jest harda. Wydaje jej się, że wyjdzie z tego czysta.
Do dyskusji włączył się Connor.
– Co z jej siostrą? Opowieść Melanie brzmiała dla mnie zupełnie prawdopodobnie.
– Obie mają alibi na tę noc, kiedy zamordowano Donaldsona – poinformował go Pete.
– Poza tym nie zapominaj o mundurze.
Connor uniósł brwi.
– Właśnie, dlaczego nie mielibyśmy porozmawiać o mundurze? Dlaczego go włożyła, kiedy powinna zrobić wszystko, by zachować anonimowość? Przecież nie jest idiotką.
– Otóż to – wtrąciła prokurator.
– Po prostu gra nam na nosie. Lubi to. Uważa, że jej nie przyszpilimy. Poza tym w mundurze łatwiej poruszać się po mieście, bo bez trudu można wejść tam, gdzie w innym wypadku nie miałoby się wstępu – powiedział porucznik z FBI.
– Jak na przykład ogrodzone i strzeżone osiedle, w którym mieszka jej były mąż.
– Właśnie – zgodził się Roger. – Policjant nie wzbudza podejrzeń, przeciwnie, ludzie w jego obecności czują się bezpiecznie.
Connor słuchał tej wymiany zdań z pochmurną miną, przyznając jednak w duchu, że argumenty nie były pozbawione racji.
– Mogę wam wskazać adresy przynajmniej pół tuzina sklepów z kostiumami, w których można wypożyczyć autentycznie wyglądający mundur policyjny. A przecież ten, który noszą w Whistlestop, naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Connor nie potrafił powiedzieć, który z detektywów miał bardziej nadętą minę: Harrison czy Stemmons. W każdym razie pierwszy, jak zwykle, odezwał się Pete.
– Mamy świadka, który na razie jeszcze dycha i przysięga, że Melanie go prześladowała. Poza tym publicznie groziła Boydowi Donaldsonowi, że się z nim rozprawi. I nie ma alibi ani na jedną, ani na drugą noc!
– To nie wystarczy, żeby postawić ją w stan oskarżenia – upierała się prokurator, przesuwając wzrokiem po zebranych. – Chociaż istnieje już jakiś punkt zaczepienia. Connor pokręcił głową.
– Ja tego wszystkiego nie kupuję. Melanie May nie jest morderczynią.
– Posłuchajcie – zawtórował Greer.
– Przyjrzyj się profilowi, który sam sporządziłeś, Parks. To przecież wypisz wymaluj ona. Jest nawet przemoc w domu i związki z organami ścigania.
– Chwileczkę. Czy naprawdę twierdzicie, że Melanie May to Mroczny Anioł? To przecież ona zaczęła sprawę Anioła. Po co miałaby to robić, gdyby mordowała tych mężczyzn? To nie ma sensu.
– Ależ ma sens – oznajmił Roger z triumfem w głosie. – Nie ma żadnego Mrocznego Anioła, Parks, tylko Melanie stworzyła zasłonę dymną.
Wymyśliła postać morderczyni, której będzie można przypisać śmierć jej byłego męża i szwagra. Tylko dobrze się zastanów. Chce pozbyć się byłego męża, z którym ma same problemy, chce również pomóc siostrze, którą Donaldson bije w wolnych chwilach, no i wpada jej do głowy świetny pomysł. Znajduje dane o kilku dziwnych zgonach, sporządza dokumentację i już ma „ofiary”. Być może sama nawet zawyża trochę ich liczbę, by rzecz wydała się bardziej wiarygodna. Oto na scenie pojawia się Thomas Weiss. Nie wiadomo skąd, w każdym razie May wie o jego silnym uczuleniu na jad pszczół. Jim McMillian cierpi przypadkiem na tę samą chorobę serca co drogi tatuś. W końcu jaka to różnica? – myśli sobie. To tylko kilku znęcających się nad najbliższymi sukinsynów, jak jej ojciec. Kiedy wreszcie wszystko ma zaaranżowane, musi znaleźć kogoś, kto jej uwierzy. A teraz kolej na ciebie, Connor. Poznaje cię, gdy zabezpieczacie scenę morderstwa Joli Andersen, jesteś doświadczonym profilerem, pracowałeś w zespołach specjalnych Biura w Quantico. Jeśli zdoła przekonać właśnie ciebie, ma połowę sukcesu.
Harrison zamilkł. W pokoju panowała taka cisza, że Connor słyszał tykanie sekundowej wskazówki ściennego zegara. Chciał odeprzeć teorię detektywa i nie był w stanie. To, co przedstawił Pete, wydawało się nie tylko możliwe. W swoim rodzaju było genialne.
– Popełniła tylko jeden błąd – ciągnął Pete.
– Otóż jej dobrze przemyślany scenariusz wskazuje akurat na nią. Przyszła do ciebie, a ty sporządziłeś jej profil.
Greer zaklął pod nosem, a prokurator zatrzasnęła aktówkę.
– Dostaniecie nakaz – rzuciła.
– Już się przygotowuje – odparł Pete i przeniósł spojrzenie na Connora. – Przykro mi. Wiem, że zbliżyliście się ostatnio do siebie.
– Ciągle nie jestem przekonany.
– Zobaczymy. Jeśli przeszukanie nic nie da, nie zatrzymamy jej, tylko zaczniemy szukać innych podejrzanych. Po prostu.