ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI

Nad parkietem wisiał gęsty dym. Boyd z trudem przeciskał się między tańczącymi, wodząc wzrokiem od twarzy do twarzy, niczym myśliwy w poszukiwaniu zwierzyny.

Obudził się rano wściekły. Nie wiedział, czemu przypisać ten nastrój, w każdym razie miał wrażenie, że cały świat ogarnęły ciemności. Poruszał się w mroku, miał mroczne myśli i czarną duszę.

Od ostatniego spotkania upłynęło kilka tygodni. Kilka długich tygodni od chwili, gdy po raz ostatni pofolgował swej słabości. Wiele razy wracał we wspomnieniach do tamtej nocy i od nowa przeżywał każdą chwilę.

Modlił się, by wspomnienia wciąż trwały, by nie bladł ich obraz, by wystarczyły mu na dłużej. Niestety, na próżno.

Dotarłszy na skraj parkietu, wciągnął głęboko powietrze i znowu, pełen desperacji, zaczął krążyć wśród tańczących, wypatrując twarzy, która obudziłaby w nim żywszą reakcję.

Mdłe, nijakie kobiety. Takie jak ostatnia. A on szukał siły. Tylko wtedy dominacja, upokorzenie i ból miały sens.

Powinien z tym skończyć, bo każde następne spotkanie było jak rosyjska ruletka. Za każdym razem ryzykował swoje życie. Wreszcie szczęście mu nie dopisze i gdy naciśnie spust, okaże się, że w komorze bębenka był nabój.

Miał coraz mniej czasu. Czuł to w trzewiach, był tego pewien.

Nagle tłum się rozstąpił niczym morze przed Mojżeszem i wtedy zobaczył ją. Szła przez parkiet w kierunku baru. Ubrana na czarno, w czarnych botkach na wysokim obcasie, czarnych obcisłych spodniach ze skóry i topie z czarnej koronki.

Zatrzymała się, jakby wyczuła, że ją obserwuje. Odwróciła się. Ich spojrzenia się spotkały. Usta miała pomalowane ciemnoczerwoną szminką, mocno podkreślone oczy. Uśmiechnęła się dziwnym uśmiechem, który zdawał się mówić: „Wiem, czego potrzebujesz, wiem, jak bardzo jesteś zdesperowany, bo przejrzałam twoją duszę. Wiem, co może cię uszczęśliwić”.

Krew uderzyła mu do głowy. A więc stało się, nadeszła ta chwila. Kobieta dała znak, by się zbliżył. Podszedł z bijącym sercem i zatrzymał się. Przywołała go jeszcze bliżej, bardzo blisko, jakby chciała powiedzieć mu coś na ucho. Kiedy zaczęli się kołysać w takt muzyki, poczuł jej palce na rozporku, poczuł, jak rozpina mu suwak i zamyka dłoń na twardym, sterczącym penisie.

– Będziesz mnie błagał – szepnęła ochrypłym głosem, wsuwając mu język do ucha. – Będziesz umierał z rozkoszy.

W tej samej chwili eksplodował. Kobieta ze śmiechem zapięła mu rozporek i odeszła.

Odprowadzał ją wzrokiem, snując fantazje o następnym spotkaniu.

Загрузка...