Tak jak przewidywał Connor, ktoś w FBI przypomniał sobie o przyjaźni Weroniki i Mii, a Bobby zaniepokoił się, że od chwili, kiedy Melanie i Connor znikli w domu Mii, nikt ich już nie widział.
Zjawiły się posiłki. Znaleziono ich w kuchni skrępowanych taśmą.
Po oględzinach lekarskich przewieziono ich do FBI, gdzie złożyli zeznania. Był Greer, Lyons, Harrison, Stemmons i Rice. Lyons gratulował Melanie sukcesów w obu sprawach: Mrocznego Anioła i Joli Andersen. Rice napomknął, że miałby dla niej miejsce w Biurze. Szef FBI pospieszył z podobną ofertą.
Po złożeniu wyjaśnień byli wolni. Mogli teraz zastanowić się nad własnym jutrem.
Mia.
Melanie zatrzymała się w pół kroku, próbując przezwyciężyć grozę minionych godzin. Connor wziął ją w ramiona i przytulił do piersi.
– Wiem, jak to boli, kochanie. Wiem.
– Jak mam się z tym uporać? – zapytała łamiącym się głosem. – Jak… zapomnieć?
– Nigdy nie zapomnisz, ale pewnego dnia obudzisz się i stwierdzisz, że już tak strasznie nie boli. – Ujął jej twarz w dłonie. – Będę przy tobie tego dnia, Melanie. Będę przy tobie już zawsze.
– Kocham cię, Connor.
– Ja też cię kocham.
– Mamusiu!
Melanie odwróciła się. Jej synek stał kilka kroków od niej.
– Casey! – Przykucnęła i szeroko otworzyła ramiona. Stan puścił synka i chłopiec z szerokim uśmiechem na buzi rzucił się pędem do matki.
Po chwili tulił się już do niej.
– Tak bardzo za tobą tęskniłam, skarbie.
Kiedy się wyściskali, Melanie podniosła wzrok na byłego męża. Zasalutował jej, odwrócił się i wsiadł do samochodu.
Patrzyła z uśmiechem, jak odjeżdża, po czym zwróciła się do Connora:
– Nie sądzisz, że pora wracać do domu, agencie Parks?
– Uważam, że to znakomity pomysł, poruczniku May.