ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SIÓDMY

Tak jak przewidywał Connor, ktoś w FBI przypomniał sobie o przyjaźni Weroniki i Mii, a Bobby zaniepokoił się, że od chwili, kiedy Melanie i Connor znikli w domu Mii, nikt ich już nie widział.

Zjawiły się posiłki. Znaleziono ich w kuchni skrępowanych taśmą.

Po oględzinach lekarskich przewieziono ich do FBI, gdzie złożyli zeznania. Był Greer, Lyons, Harrison, Stemmons i Rice. Lyons gratulował Melanie sukcesów w obu sprawach: Mrocznego Anioła i Joli Andersen. Rice napomknął, że miałby dla niej miejsce w Biurze. Szef FBI pospieszył z podobną ofertą.

Po złożeniu wyjaśnień byli wolni. Mogli teraz zastanowić się nad własnym jutrem.

Mia.

Melanie zatrzymała się w pół kroku, próbując przezwyciężyć grozę minionych godzin. Connor wziął ją w ramiona i przytulił do piersi.

– Wiem, jak to boli, kochanie. Wiem.

– Jak mam się z tym uporać? – zapytała łamiącym się głosem. – Jak… zapomnieć?

– Nigdy nie zapomnisz, ale pewnego dnia obudzisz się i stwierdzisz, że już tak strasznie nie boli. – Ujął jej twarz w dłonie. – Będę przy tobie tego dnia, Melanie. Będę przy tobie już zawsze.

– Kocham cię, Connor.

– Ja też cię kocham.

Mamusiu!

Melanie odwróciła się. Jej synek stał kilka kroków od niej.

– Casey! – Przykucnęła i szeroko otworzyła ramiona. Stan puścił synka i chłopiec z szerokim uśmiechem na buzi rzucił się pędem do matki.

Po chwili tulił się już do niej.

– Tak bardzo za tobą tęskniłam, skarbie.

Kiedy się wyściskali, Melanie podniosła wzrok na byłego męża. Zasalutował jej, odwrócił się i wsiadł do samochodu.

Patrzyła z uśmiechem, jak odjeżdża, po czym zwróciła się do Connora:

– Nie sądzisz, że pora wracać do domu, agencie Parks?

– Uważam, że to znakomity pomysł, poruczniku May.

Загрузка...