ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY

Sugar, co oczywiste, nie znała nazwiska swojego klienta, ale potrafiła go dość dokładnie opisać, więc Melanie namówiła ją na sesję z policyjnym rysownikiem, który miał sporządzić portret pamięciowy. Pojechali w trójkę do policji miejskiej, gdzie miał się też pojawić rysownik. Melanie zadzwoniła do Harrisona i Stemmonsa.

Dochodzeniowcy nie byli zachwyceni, a jeszcze bardziej zmarkotnieli, kiedy po przyjeździe do policji miejskiej przekonali się, że nie mają nic do roboty, bo Mel i Connor zdążyli już ich wyręczyć.

Melanie przypomniała im, że bez niej w ogóle nie mieliby świadka.

Było oczywiste, że klient Sugar i morderca Joli Andersen to ten sam człowiek, a kiedy rysownik skończył swoją pracę, stało się również jasne, że nie jest to Ted Jenkins. Pokazano jednak Sugar kilka zdjęć. Bez wahania wykluczyła Teda.

– Masz jakieś sugestie, jak odszukać mordercę? – zwrócił się Harrison do Connora.

Connor skinął głową.

– Nasz Enes jest głodny, więc wyszedł z kryjówki, żeby znowu zapolować, ale się boi, dlatego szukał kogoś, przy kim wcześniej czuł się bezpieczny.

– Sugar? – podsunęła Melanie.

– Już wie, że go zasypała, nie jest przecież durniem. Dotąd ze strachu niegdzie się nie pokazywał. Unikał panienek, omijał bary. Szum mediów wokół zbrodni podniecił go, ale i wystraszył, a teraz musi być jeszcze bardziej przerażony.

Pete zaklął.

– Ten sukinsyn gotów jeszcze zniknąć w ogóle z miasta.

– Nie przypuszczam. To wykształcony człowiek i trudno mu z dnia na dzień rzucić pracę, nie jest przecież robotnikiem. Trzeba obserwować grób Joli.

– Już próbowaliśmy i zero rezultatów.

– Próbowaliście kiedyś, a ja mówię, żebyście spróbowali właśnie teraz. Facet jest głodny, zdesperowany i przerażony. Dojrzał do tego, by złożyć Joli wizytę.

Harrison zmarszczył krzaczaste brwi.

– Myślisz, że go dostaniemy?

– Zainstalujcie mikrofony, wideo, podczerwień, postawcie kilku ludzi po cywilnemu. Na trzy dni. Pilnujcie dzień i noc. Potem będzie za późno. Nic nie ryzykujecie, a to może dać efekt.

Harrison myślał chwilę, wreszcie skinął głową.

– Zajmę się tym.

Po chwili wrócił z ponurą miną.

– Dzwoniłem do szefostwa i dostałem pozwolenie, ale stary mnie ostrzegł, że jak nic nie zdziałam, to osobiście będę pokrywał koszty operacji. – Spojrzał na Melanie. – Chcecie się przyłączyć z Taggertym? Pomoc może się przydać.

„Kiedy Harrison i Stemmons wyszli, umówiwszy się z Mel i Bobbym na nocną zasadzkę, Melanie odprowadziła Connora do samochodu.

– Powinnam być śmiertelnie zmęczona, a czuję się podniecona – powiedziała, patrząc na rozgwieżdżone, aksamitne niebo.

Connor uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Tak to już jest. Następuje przełom w sprawie i od razu czujesz uderzenie adrenaliny. Czasami przez kilka dni pod rząd potrafi mnie tak napędzać.

– Niemal czuję obecność tego człowieka. Już go znam i chcę tego sukinsyna osobiście zakuć w kajdanki. Nie masz pojęcia, jak tego pragnę.

Uśmiech Connora stał się lekko zbereźny.

– Ja akurat myślałem o czymś zupełnie innym – stwierdził.

– Mianowicie?

– Ty… ja… nago. Takie rzeczy mi chodzą po głowie.

Melanie zaśmiała się.

– Jesteście niereformowalny, agencie Connorze Parksie.

– Ale się staram.

Zatrzymali się obok samochodu.

– Robiłaś to kiedyś na cmentarzu?

– Nie. – Mel uniosła brwi. – A jeśli tobie się zdarzyło, to nie chcę nic o tym słyszeć.

Uśmiech znikł z twarzy Connora.

– Uważaj na siebie dziś w nocy.

– Postaram się.

Connor wyciągnął dłoń, ale rozmyślił się i szybko ją opuścił.

– Nawet na sekundę nie wolno ci zapomnieć, że ten człowiek jest mordercą. Obiecaj mi to, Melanie.

– Obiecuję – szepnęła, myśląc o stężałej twarzy Joli, zeznaniach Sugar, jej strachu oraz bólu. Przeszedł ją gwałtowny dreszcz. – Za bardzo mam dla kogo żyć, żeby zapomnieć.

Connor odjechał. Melanie odprowadziła go wzrokiem, po czym wróciła do budynku, pogrążona w myślach o wydarzeniach poprzedniego dnia. Opowieść Sugar utkwiła jej boleśnie w pamięci, szczególnie słowa: „leżałam tam i modliłam się, żeby przeżyć i zobaczyć jeszcze mojego synka”. Jak dobrze rozumiała strach tej kobiety, jak dobrze potrafiła go odczuć. I pragnienie, żeby nadszedł następny dzień.

A ona sama? jak wiele potrafiłaby znieść dla Caseya? Wszystko, po prostu wszystko. I na pewno nie dopuści, by coś się jej stało. Bo musi dla niego żyć jeszcze długie lata.

Ashley. Mroczny Anioł.

Zajęta Sugar, nie myślała o siostrze od poprzedniego wieczoru i dopiero teraz obawy powróciły z nową siłą.

Bardzo chciała, ale wiedziała, że nie może się nimi podzielić ani z Connorem, ani w ogóle z nikim, kto miał jakikolwiek związek ze sprawą.

Nie mogła zdradzić siostry. Ale musiała porozmawiać z Mią, opowiedzieć jej o zaburzeniach Ashley, zapytać, jak Mia zapamiętała wydarzenia związane ze śmiercią ojca, dowiedzieć się, co wie o podróżach siostry. A potem zadzwoni do samej Ashley. Kiedy Bobby poszedł do łazienki, wystukała numer Mii, klnąc pod nosem na odgłos uruchamiającej się automatycznej sekretarki.

– Mia, mówi Melanie. Musimy porozmawiać. Chodzi o Ashley. Boję się, że ona…

– Cześć, Mel – odezwała się zadyszana Mia. – Przepraszam, ale właśnie ćwiczyłam. Co się stało?

– Chciałam porozmawiać z tobą o Ash. Ale nie przez telefon. Mogę przyjechać?

– Teraz?

– Tak, to pilne.

Mia milczała przez chwilę.

– Teraz nie bardzo mogę, ale przyjedź za godzinę. Odpowiada ci to?

Po godzinie obie siostry siedziały już przy kuchennym stole w domu Mii.

– Co się dzieje z Ashley? – zapytała Mia, nalewając sobie soku pomarańczowego.

– Rozmawiałaś z nią po pogrzebie?

Mia pokręciła głową i upiła łyk.

– To przecież raptem kilka dni.

– A przed śmiercią Boyda często z nią rozmawiałaś?

– Bardzo rzadko. Dlaczego pytasz?

Melanie wstała. Była zbyt zdenerwowana, by usiedzieć w miejscu.

– Myślę, że dzieje się z nią coś bardzo złego.

– Skarżyła ci się? – Ton Mii brzmiał wyjątkowo ostro. – Weronika opowiadała mi o aferze, którą Ashley zrobiła w biurze prokuratora okręgowego. Podszywać się pod kogoś innego, wypytywać o prywatne sprawy? To już naprawdę poważna historia. Weronika uważa, że nasza siostra potrzebuje opieki psychiatry, i ja się z nią całkowicie zgadzam.

– Jest znacznie gorzej. Boję się, że ona…

– Melanie nie mogła wypowiedzieć tych słów. Nawet do Mii. Spróbowała więc z innej strony.

– Pamiętasz, jak Ashley zachowywała się na pogrzebie ojca i trochę potem? Jak zareagowała… na jego śmierć? Ja sobie nie mogę przypomnieć.

Mia zastanawiała się przez moment.

– Nie wiem. Pewnie podobnie jak my. Czuła ulgę, a także wyrzuty sumienia.

– Wyrzuty sumienia? – zawołała Melanie.

– Z jakiego powodu?

– Że cieszy się z jego śmierci – odparła Mia spokojnie. – Bo się cieszyłyśmy, sama musisz to przyznać.

To prawda. Podobnie jak pozostałe siostry, również Melanie w głębi duszy pragnęła śmierci ojca, ale przecież nie stały się z tego powodu morderczyniami.

– Czy zapamiętałaś coś dziwnego? Coś, co cię uderzyło? Jakieś niuanse?

– W zachowaniu Ashley? Nie, nic. Bądź poważna, Mel.

– Jestem śmiertelnie poważna. Mia, widzę, co się dzieje z Ashley. Ona już od dawna zachowuje się niezupełnie normalnie, ale teraz stała się kompletnie nieprzewidywalna.

Mia przyglądała się siostrze z namysłem.

– O czym ty mówisz, Mel? Co się dzieje?

– Nie wiem na pewno, ale mam pewne podejrzenia…

– Cześć, Melanie.

Odwróciła się zaskoczona. W drzwiach kuchni stała Weronika w lnianym jasnobeżowym kostiumie, z aktówką w dłoni i sztywnym uśmiechem na twarzy. Co prawda pogodziły się, ale po epizodzie w dodzio dawna zażyłość już nie wróciła, czego Melanie nie mogła odżałować.

Teraz ze zdumieniem patrzyła na obydwie kobiety. Co Weronika robi w środku dnia w mieszkaniu Mii? I dlaczego Mia nie powiedziała o obecności przyjaciółki? Mel była przekonana, że jest z siostrą sama.

– Dziękuję za wszystko, Niki. – Mia przesłała jej pocałunek. – Jesteś kochana.

– Muszę wracać do pracy, pa, maleńka. Cześć, Melanie.

– Cześć – mruknęła Melanie, odprowadzając ją wzrokiem – W chwilę później usłyszała łoskot unoszących się drzwi garażu i odgłos zapalanego silnika.

– Weronika nadal mieszka u ciebie? – zagadnęła siostrę.

Mia dopiła sok i postawiła pustą szklankę na stole.

– Mieszkała do dzisiaj, bo wieczorem wraca do siebie. Wpadła po resztę swoich rzeczy. Będzie mi jej brakowało. Cała ta sprawa… Koszmar… Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.

Melanie poczuła ukłucie zazdrości i nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kiedyś Mia, gdyby znalazła się w potrzebie, wręcz instynktownie zwróciłaby się do niej: do swojej bliźniaczej siostry, a zarazem najlepszej przyjaciółki i zaufanej powiernicy.

Co się z nami stało? – pomyślała ze smutkiem Melanie. Dlaczego wszystko legło w gruzach?

Nawet nie zauważyła, kiedy w jej życiu zaszły tak bardzo znaczące zmiany.

– Co się z nami stało, Mia? – powiedziała lekko drżącym głosem. – Z tobą, mną, z Ashley? Byłyśmy kiedyś takie zżyte, tak bardzo bliskie sobie.

– Nie wiem. Myślę, że wyrosłyśmy z tego i każda poszła swoją drogą.

– Wyrosłyśmy? Jak możesz mówić o tym tak lekko? Ty i Ashley zawsze byłyście najważniejszymi osobami w moim życiu. Wydawało mi się, że i wy czujecie podobnie.

Mia ściągnęła brwi i spojrzała na siostrę.

– Ja? Najważniejsza w twoim życiu? Wybacz, ale widzę to trochę inaczej. Akceptowałaś mnie, bo zawsze robiłam to, co chciałaś, i bezkrytycznie cię podziwiałam. Codziennie zapewniałam ci małą porcję prywatnej, domowej adoracji.

Słowa Mii zabolały ją do żywego.

– To nieprawda. Byłyśmy partnerkami. Na równych warunkach.

– A jakże, na równych – prychnęła Mia. – Tyle tylko, że to ty je ustalałaś, a ja przyjmowałam. Ty byłaś tą silną, a ja tą słabą. – Nachyliła się ku Melanie z gorzkim uśmiechem. – Nigdy nie chciałaś, żebym stała się silna, prawda? Podobała ci się rola energicznej osoby, dla której nie ma problemów nie do przewalczenia. Tak widziałaś samą siebie. Ja byłam tylko beksą, biedną ofiarą, celem ataków ojca, a z tobą każdy miął się liczyć. Melanie z trudem przyjmowała pełne gniewu i bólu zarzuty Mii.

Pokręciła głową.

– To nieprawda. Wolałabym, żeby to ojciec mnie prześladował, nie ciebie.

Mia wstała. Drżała od powstrzymywanych z trudem emocji.

– Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ty najpewniej w to wierzysz. Odwaga, wręcz heroizm i szlachetna bezinteresowność. Łatwiej ci w ten sposób pogodzić się z przeszłością.

Melanie też podniosła się zza stołu, tak bardzo dotknięta, że z trudem mogła oddychać. Co tu się dzieje? Co za diabeł zamieszał między nimi?

– Skąd się to wzięło? Kiedy zaczęłaś mnie nienawidzić? Kiedy zaczęłaś tak o mnie myśleć? – Podniosła dłoń do ust. Nagle zaczęła wszystko rozumieć. – To Weronika, tak? To ona nastawia cię przeciwko mnie i Ashley. To ona… cię odmieniła. Przy niej tak bardzo zgorzkniałaś, że aż zaczęłaś nienawidzić swoje siostry.

– Problem zawsze tkwi gdzie indziej, ale nigdy w tobie, prawda, Melanie? Weronika jest moją przyjaciółką i rozumie mnie. Chce, żebym była szczęśliwa.

Melanie myśli wirowały w głowie. Cały jej świat drżał w posadach. O ile już się nie zawalił, pomyślała z przerażeniem. Trzy nierozłączne siostry, tak zawsze sobie oddane, tak zawsze darzące się uczuciem…

Najpierw Ashley, a teraz Mia, Co się z nimi dzieje? Co się z nią dzieje?

– Zawsze chciałam tylko twojego dobra. Chciałam, żebyś była absolutnie szczęśliwa.

– No i doczekałaś się, by twoje życzenie się spełniło – rzuciła jej w twarz Mia. – Bo tak się stało, że nigdy w życiu nie byłam szczęśliwsza.

Загрузка...