ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZY

Pokój w motelu cuchnął papierosami, ich zapach przenikał wszystko, nawet ściany. We wnętrzu unosił się jeszcze inny, ledwie uchwytny fetor, którego lepiej było nie analizować.

Nagi Boyd leżał na śmierdzącym materacu. Był przywiązany za kostki i nadgarstki do łóżka. Został tak mocno skrępowany, że nie mógł wykonać żadnego ruchu, a dłonie i stopy zdrętwiały z braku krążenia.

– Niegrzeczny chłopiec – mruknęła kobieta, przesuwając ostrymi paznokciami po jego sztywnym penisie. – Nie wolno ci dojść, rozumiesz? Jeśli się nie pohamujesz, ukarzę cię. – Dla uwiarygodnienia swoich słów ścisnęła go za jądra.

Boyd jęknął i wygiął się. Nie wiedział, co bardziej go podnieca: groźba czy ból?

Ból. Uległość. Żeńska dominacja, perspektywa kary. Tego szukał.

Odziana w skóry kobieta świetnie o tym wiedziała. Dysponowała kluczem do jego intymnego świata.

Sprawdziła, czy jest dobrze skrępowany, i zawiązała mu oczy.

– Dzisiejszej nocy czekają cię niespodzianki – szepnęła jego dama. – Miłe niespodzianki, od których zakręci ci się w głowie. Będziesz mój, całkowicie mój.

Ponownie jęknął, czując przenikający całe ciało dreszcz rozkoszy. Znał zasady. Nie miał prawa odezwać się ani słowem. Nie mógł powiedzieć, czego chce ani czego oczekuje. Nie wolno mu było o niczym decydować ani przejmować inicjatywy, bo nieposłuszeństwo oznaczało najsurowszą z możliwych kar, czyli koniec zabawy.

Nie zniósłby tego. Nie dzisiejszej nocy.

Przyrzekł sobie, że spotyka się po raz ostatni ze swoją damą. Bał się pogróżek Mii. Bał się, że jeśli będzie kontynuował tę grę, w końcu zostanie zdemaskowany i po cichu zwolniony z pracy.

Ostatnim razem miał szczęście, bo Charleston General Hospital zrobił wszystko, by uniknąć paskudnego skandalu, w który był zamieszany jeden z najlepszych chirurgów szpitala.

Dlatego pozbyto się Boyda dyskretnie. Otrzymał pełen pochwał list polecający i musiał zrezygnować z pracy.

Wymyślił wtedy historię o nagłej śmierci żony. Ukochana połowica umarła, a on poczuł, że w innym mieście musi zacząć nowe życie.

Zbliżał się do pięćdziesiątki. Ile razy mógł zaczynać od nowa?

– A teraz pierwsza niespodzianka. Usłyszał dźwięk, który znał od lat z własnej praktyki lekarskiej. Odgłos naciągania lateksowych rękawiczek. Odwrócił głowę. Chciał zapytać kobietę, po co to robi, jednak ogarnięty lękiem milczał.

Strach go podniecał.

Następnego dźwięku nie rozpoznał aż do chwili, gdy poczuł taśmę klejącą na ustach.

Chciał zaprotestować, ale nie mógł. Chciał ostrzec kobietę, że taśma może zostawić ślady na skórze, a to byłoby niebezpieczne.

Lecz był już zakneblowany I nie mógł powiedzieć słowa.

Wystraszył się nie na żarty. Był unieruchomiony i zupełnie bezbronny.

Drżał z podniecenia, czekając na kolejny ruch swojej damy.

– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – szepnęła mu do ucha. – Pamiętasz, jak ci obiecałam, że zapragniesz umrzeć, bo tak ci będzie dobrze? Dzisiaj masz szansę, mój drogi.

Boyd leżał przez chwilę bez ruchu. Powoli docierały do niego słowa kobiety. Poczuł narastającą panikę, wiedział, że za chwilę może stać się coś strasznego.

To tylko gra, uspokajał siebie, choć serce zaczęło bić szybciej. Fantazje. Sposób na osiągnięcie rozkoszy.

– Wiem, jak człowiek umiera – szepnęła. – Studiowałam proces umierania. Zrobiłam to dla ciebie. Jesteś lekarzem, więc uznałam, że powinnam czegoś się nauczyć. Nie chcę cię zawieść. Ten ostatni raz powinno być ci naprawdę dobrze.

Przerażony i zachwycony zarazem, wsłuchiwał się w głos kobiety. Nie pamiętał, czy jej powiedział, że to ich ostatnie spotkanie. Widocznie powiedział, bo skąd by wiedziała?

– Wierzysz w niebo, Boyd? W piekło? W odkupienie grzechów? – Umościła się na łóżku. Nie dotykała go, ale czuł jej obecność. Nachylała się nad nim niczym wielki ptak drapieżny. – A może uważasz, że po śmierci nic nas nie czeka i pozostaje tylko rozkładający się trup i obrzydliwy fetor? – Zaśmiała się cicho. – Podniecasz się, kiedy mówię o śmierci, prawda? A może bardziej cię podnieca świadomość, że jesteś całkowicie zdany na moją łaskę? Że mogę zrobić z twoim życiem wszystko, co tylko zechcę? To już koniec, kochanie.

Jednym ruchem wyciągnęła mu poduszkę spod głowy i długo przypatrywała się jego twarzy. Boyd niczego nie widział, bo widzieć nie mógł, i nie mówił ani słowa, bo również ta zdolność została mu odebrana. Nie mógł też wykonać żadnego gestu. Za to czuł. Przeżywał otchłanny strach, a zarazem doznawał porażającego wręcz podniecenia.

Znów dobiegły go słowa jego damy.

– Otóż cała sekwencja wydarzeń prowadzi do tego, co nazywamy stanem agonalnym. Może ona trwać od pięciu do trzydziestu minut, w zależności od przyczyny zgonu, zawsze jednak wywołuje utratę świadomości, zatrzymanie akcji serca, a na koniec śmierć mózgu. Ale przecież ty to wszystko dobrze wiesz. – Nachyliła się tak blisko, że czuł teraz jej oddech na policzku. – Mam nadzieję, że cię nie nudzę. Znasz to na pamięć, ale dla mnie to naprawdę fascynująca sprawa. Straszna i przerażająca, ale jakże ekscytująca.

Boyda ogarnął paniczny lęk. Zaczął drżeć na całym ciele, usiłował uwolnić się z więzów. Nagle cała ta zabawa przestała mu się podobać i do głosu doszedł instynkt samozachowawczy. Chciał, aby kobieta go uwolniła i zapewniła, że nic złego mu nie grozi.

Ale ona przycisnęła poduszkę do jego twarzy i zaczęła liczyć na głos.

Po chwili zdjęła poduszkę i Boyd gwałtownie zaczął chwytać powietrze.

– Podczas duszenia serce bije jeszcze kilka minut po tym, jak człowiek traci przytomność na skutek anoksji, czyli odcięcia dopływu tlenu do mózgu. – Znowu przycisnęła poduszkę do jego twarzy, policzyła do piętnastu i zdjęła ją. – Nic dziwnego, że zostałeś lekarzem. Ludzki organizm to naprawdę niezwykła maszyneria. Bo czyż nie jest niezwykłe, że serce bije jeszcze kilka minut po uduszeniu człowieka? – Westchnęła. – Ale nie mówmy o mnie i moich studiach, bo to przecież twoja noc… Twój benefis.

Przerwała, by przemówiła cisza. Boyd szarpnął się i wyprężył, jakby pragnął ruszyć w pogoń za uciekającym życiem. Już wiedział, już wszystko zrozumiał, i rozpaczliwie się z tym nie godził.

– Ciekawa jestem, jak to będzie – znów przemówiła dama. – Czy poczujesz, jak kolejne organy będą ustawały w swej pracy? Czy punkt po punkcie zarejestrujesz to w swoim umyśle? Czy będziesz odczytywał swoją własną śmierć, tak jak czytamy numery kolejnych pięter, wyświetlające się w kabinie zjeżdżającej windy? Aż do samego końca, czyli do zera?

Nie to niemożliwe, to tylko gra! – łudził się Boyd, choć nie miał już żadnej nadziei, tylko paniczny lęk przed nicością. To jedynie gra, scenariusz, który ma tylko zwiększyć rozkosz, powtarzał sobie. Wkrótce wszystko się skończy i już nigdy więcej nie spotka się z żadną kobietą. Obiecywał poprawę, przyrzekał Bogu, że powróci na jego łono…

– Gdybyś mógł mówić, jak brzmiałyby twoje ostatnie słowa? Przepraszałbyś? Prosił o wybaczenie? A może samolubnie błagałbyś, żeby dać ci jeszcze jedną szansę? Jak w komputerowej grze, chciałbyś dostać jeszcze jedno życie?

Nachyliła się i ponownie przycisnęła poduszkę do jego twarzy. Poczuł palący ból w płucach, miał wrażenie, że za chwilę eksplodują.

Kobieta zaraz podniesie poduszkę… lada chwila będzie mógł zaczerpnąć powietrza. Ciało Boyda wygięło się w gwałtownym, ostatnim orgazmie.

Zabierz poduszkę! Już… teraz, zanim będzie za…

Taśma nie pozwalała mu krzyczeć. Bezgłośnie wołanie o pomoc odbiło się echem w jego głowie.

Загрузка...