Następnego dnia rano Melanie i Connor wjechali niemal równocześnie na podziemny parking Wachovia Building, wieżowca w centrum Charlotte, w którym trzy piętra zajmowały biura FBI.
Connor pierwszy wysiadł ze swojego samochodu i podszedł do jeepa.
– Gotowa? – zapytał z uśmiechem.
– Pytanie!
– No to idziemy. – Kiedy ruszyli w stronę wind, zagadnął: – Powiedziałaś swojemu szefowi, co jest grane?
– A jakże – prychnęła Melanie. – Myślałam, że pęknie ze złości. Oznajmił mi, że jak jeszcze raz wpadnie mi do głowy bawić się w prywatne dochodzenie, to mogę się pożegnać ze swoją blachą. Rugał mnie i wrzeszczał, jakbym była ostatnim pomiotłem, ale w oczach błyskały mu iskierki dumy. Tak naprawdę cieszył się, że to ktoś z jego ludzi wpadł na interesujący trop – kończyła już w kabinie windy.
– Zdenerwowana? – zapytał Connor.
– Podniecona. – Melanie głęboko wciągnęła powietrze. – Rice chyba nie gryzie?
– Tylko kiedy ktoś go sprowokuje. – Connor otworzył szklane drzwi w holu na dziewiątym piętrze, wiodące do biur FBI.
Rice już na nich czekał. Connor szybko dokonał prezentacji, po czym cała trójka zajęła miejsca wokół biurka.
– Co macie? – zapytał Rice, przechodząc ód razu do rzeczy.
Connor spojrzał na Melanie.
– Może ty zaczniesz? Opowiedz, jak wpadłaś na trop seryjnego mordercy i co przyniosły wyniki twoich dotychczasowych poszukiwań.
Melanie zrelacjonowała krok po kroku kolejne etapy prywatnego dochodzenia. Kiedy skończyła, wręczyła Rice’owi teczkę z dokumentacją i niespokojnie czekała na jakikolwiek komentarz. Connor tymczasem w milczeniu przeglądał otrzymane przed chwilą materiały.
– Przerwałam poszukiwania, kiedy natrafiłam na czwartą ofiarę – podjęła na nowo z bijącym sercem. – Cztery morderstwa w ciągu dwunastu miesięcy to alarmująca liczba, a może być ich znacznie więcej. Dysponowałam jednak bardzo ograniczonymi środkami i musiałam szukać wsparcia.
– Tu pojawiam się ja – przejął pałeczkę Connor. – Porucznik May przedstawiła mi swoją teorię. Nie ukrywam, że początkowo byłem bardzo sceptyczny, ale po przestudiowaniu dokumentacji zacząłem dostrzegać pewne prawidłowości. Mamy do czynienia z wyjątkowo przebiegłą sztuką. Przygotowałem profil mordercy. – Wręczył swoje opracowanie Rice’owi.
– Myślisz, że nasz Enes jest kobietą? – zapytał Rice, przeczytawszy krótki tekst. – Wśród seryjnych morderców jest bardzo mało kobiet.
– To nic nie przesądza. Jak w każdej regule, i w tej mogą istnieć wyjątki.
Rice zasępił się. Ufał Connorowi i jego doświadczeniu, ale wierzył również statystykom.
– Może ma wspólnika mężczyznę? Brata? Kochanka?
Connor pokręcił głową.
– Nasza Enes niezwykle starannie planuje swoje zbrodnie. Tak je inscenizuje, by wyglądały na wypadki. To jej podpis. Według mnie wszystko wskazuje na białą kobietę, która działa w pojedynkę.
– Nie możemy pozwolić sobie na najmniejszy błąd – przestrzegał Rice. – Jesteś absolutnie pewien, że mordercą jest kobieta?
– Absolutnie – przytaknął Connor.
– A pani? – Rice przeniósł wzrok na Melanie. – To w końcu pani dochodzenie, pani sprawa.
Jej dochodzenie. Jej sprawa. Nie mogła w to jeszcze uwierzyć.
– W stu procentach zgadzam się z Parksem. – W porządku. – Rice zamknął teczkę z dokumentacją. – Czego oczekuje pani od FBI?
Pytanie ją zaskoczyło.
– Nie rozumiem.
– Czy jako przedstawicielka policji miejskiej prosi pani Biuro o pomoc?
Nie wierzyła własnym uszom. Nie mogła oddychać. A więc to dzieje się naprawdę?
– Tak – wykrztusiła wreszcie.
– Pani szef musi to potwierdzić. W ciągu najbliższej godziny oczekuję wiadomości od niego.
Teraz Rice zwrócił się do Connora:
– A ty, agencie Parks? Wchodzisz w sprawę?
– To znaczy?
– Jesteś zawieszony, zapomniałeś? Wchodzisz czy nie?.
Obaj mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem, w końcu Connor zaklął cicho.
– Wchodzę. Będę na twoje polecenia, będę robił, co chcesz, ale oczywiście wchodzę.
Rice pokiwał głową.
– Dobra – mruknął. – Musisz skontaktować się z kumplami w Quantico. Wyślij im wszystko, czym dysponujecie, i zasięgnij ich opinii. Chodzi o wszechstronną konsultację.
– Jasne, w takiej sprawie jest to wskazane – zgodził się Connor.
– Następny krok? – chciał wiedzieć Rice. Ponieważ Melanie milczała, wyręczył ją Parks:
– Będziemy prowadzić dochodzenie dwutorowo. Z jednej strony trzeba szukać dalszych ofiar, a z drugiej – relacji między nimi i naszą Enes. Musimy dojść, skąd znała tych mężczyzn. Nie trafiała przecież na nich przypadkiem.
Melanie przytaknęła.
– Pierwsze trzy sprawy odkryłam, korzystając z oficjalnych kanałów. Być może ta kobieta ma dostęp do danych policyjnych.
– Nie, to zły trop. Joshua Reynolds był czysty. Nie ma na niego ani jednej skargi.
– Może trzeba zacząć od najprostszego związku, to znaczy od obszaru, na którym działa Enes? – podsunął Rice.
– Też nie – odpowiedział Connor. – Zamordowani mieszkali i pracowali zbyt daleko od siebie, by taki związek mógł zachodzić. Nie wchodzi też w grę to samo środowisko zawodowe lub jakaś wyodrębniona grupa społeczna, gdzie ludzie o sobie dużo wiedzą. Natomiast powinniśmy poszperać w przeszłości ofiar. Sprawdzić, skąd podchodzą, gdzie chodzili do szkoły, gdzie studiowali.
– Kluby sportowe – podsunął Steve. – Siłownie… inne…
Connor nagle się wyprostował.
– A może ona umawiała się z tymi facetami?
Melanie poczuła ciarki na plecach.
– Możliwe – mruknęła. – W ten sposób zbliżała się do nich i poznawała ich tajemnice oraz słabości.
– To nadal nie wyjaśnia, gdzie ich poznawała – powiedział Connor w zamyśleniu.
– Prawda – przytaknęła Melanie – Otwiera nam jednak pole poszukiwań. Bary, restauracje…
– Wygląda na to, że wiecie już, czego szukać. Skontaktujcie się możliwie najszybciej ze Stanowym Biurem Śledczym. Będziecie potrzebowali ich pomocy.
Rice podniósł się, Melanie i Connor poszli w jego ślady.
– Dobra robota, pani porucznik – powiedział.
– Bardzo dobra robota.
Melanie rozpromieniła się na tę pochwałę.
– Dziękuję, agencie Rice.
– Informujcie mnie o postępach dochodzenia – poprosił Rice, odprowadzając ich do drzwi.
– Con? – Zerknął na Parksa. – Masz już dla niej imię?
– Aha. Mroczny Anioł.