ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

Następnego dnia rano Melanie i Connor wjechali niemal równocześnie na podziemny parking Wachovia Building, wieżowca w centrum Charlotte, w którym trzy piętra zajmowały biura FBI.

Connor pierwszy wysiadł ze swojego samochodu i podszedł do jeepa.

– Gotowa? – zapytał z uśmiechem.

– Pytanie!

– No to idziemy. – Kiedy ruszyli w stronę wind, zagadnął: – Powiedziałaś swojemu szefowi, co jest grane?

– A jakże – prychnęła Melanie. – Myślałam, że pęknie ze złości. Oznajmił mi, że jak jeszcze raz wpadnie mi do głowy bawić się w prywatne dochodzenie, to mogę się pożegnać ze swoją blachą. Rugał mnie i wrzeszczał, jakbym była ostatnim pomiotłem, ale w oczach błyskały mu iskierki dumy. Tak naprawdę cieszył się, że to ktoś z jego ludzi wpadł na interesujący trop – kończyła już w kabinie windy.

– Zdenerwowana? – zapytał Connor.

– Podniecona. – Melanie głęboko wciągnęła powietrze. – Rice chyba nie gryzie?

– Tylko kiedy ktoś go sprowokuje. – Connor otworzył szklane drzwi w holu na dziewiątym piętrze, wiodące do biur FBI.

Rice już na nich czekał. Connor szybko dokonał prezentacji, po czym cała trójka zajęła miejsca wokół biurka.

– Co macie? – zapytał Rice, przechodząc ód razu do rzeczy.

Connor spojrzał na Melanie.

– Może ty zaczniesz? Opowiedz, jak wpadłaś na trop seryjnego mordercy i co przyniosły wyniki twoich dotychczasowych poszukiwań.

Melanie zrelacjonowała krok po kroku kolejne etapy prywatnego dochodzenia. Kiedy skończyła, wręczyła Rice’owi teczkę z dokumentacją i niespokojnie czekała na jakikolwiek komentarz. Connor tymczasem w milczeniu przeglądał otrzymane przed chwilą materiały.

– Przerwałam poszukiwania, kiedy natrafiłam na czwartą ofiarę – podjęła na nowo z bijącym sercem. – Cztery morderstwa w ciągu dwunastu miesięcy to alarmująca liczba, a może być ich znacznie więcej. Dysponowałam jednak bardzo ograniczonymi środkami i musiałam szukać wsparcia.

– Tu pojawiam się ja – przejął pałeczkę Connor. – Porucznik May przedstawiła mi swoją teorię. Nie ukrywam, że początkowo byłem bardzo sceptyczny, ale po przestudiowaniu dokumentacji zacząłem dostrzegać pewne prawidłowości. Mamy do czynienia z wyjątkowo przebiegłą sztuką. Przygotowałem profil mordercy. – Wręczył swoje opracowanie Rice’owi.

– Myślisz, że nasz Enes jest kobietą? – zapytał Rice, przeczytawszy krótki tekst. – Wśród seryjnych morderców jest bardzo mało kobiet.

– To nic nie przesądza. Jak w każdej regule, i w tej mogą istnieć wyjątki.

Rice zasępił się. Ufał Connorowi i jego doświadczeniu, ale wierzył również statystykom.

– Może ma wspólnika mężczyznę? Brata? Kochanka?

Connor pokręcił głową.

– Nasza Enes niezwykle starannie planuje swoje zbrodnie. Tak je inscenizuje, by wyglądały na wypadki. To jej podpis. Według mnie wszystko wskazuje na białą kobietę, która działa w pojedynkę.

– Nie możemy pozwolić sobie na najmniejszy błąd – przestrzegał Rice. – Jesteś absolutnie pewien, że mordercą jest kobieta?

– Absolutnie – przytaknął Connor.

– A pani? – Rice przeniósł wzrok na Melanie. – To w końcu pani dochodzenie, pani sprawa.

Jej dochodzenie. Jej sprawa. Nie mogła w to jeszcze uwierzyć.

– W stu procentach zgadzam się z Parksem. – W porządku. – Rice zamknął teczkę z dokumentacją. – Czego oczekuje pani od FBI?

Pytanie ją zaskoczyło.

– Nie rozumiem.

– Czy jako przedstawicielka policji miejskiej prosi pani Biuro o pomoc?

Nie wierzyła własnym uszom. Nie mogła oddychać. A więc to dzieje się naprawdę?

– Tak – wykrztusiła wreszcie.

– Pani szef musi to potwierdzić. W ciągu najbliższej godziny oczekuję wiadomości od niego.

Teraz Rice zwrócił się do Connora:

– A ty, agencie Parks? Wchodzisz w sprawę?

– To znaczy?

– Jesteś zawieszony, zapomniałeś? Wchodzisz czy nie?.

Obaj mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem, w końcu Connor zaklął cicho.

– Wchodzę. Będę na twoje polecenia, będę robił, co chcesz, ale oczywiście wchodzę.

Rice pokiwał głową.

– Dobra – mruknął. – Musisz skontaktować się z kumplami w Quantico. Wyślij im wszystko, czym dysponujecie, i zasięgnij ich opinii. Chodzi o wszechstronną konsultację.

– Jasne, w takiej sprawie jest to wskazane – zgodził się Connor.

– Następny krok? – chciał wiedzieć Rice. Ponieważ Melanie milczała, wyręczył ją Parks:

– Będziemy prowadzić dochodzenie dwutorowo. Z jednej strony trzeba szukać dalszych ofiar, a z drugiej – relacji między nimi i naszą Enes. Musimy dojść, skąd znała tych mężczyzn. Nie trafiała przecież na nich przypadkiem.

Melanie przytaknęła.

– Pierwsze trzy sprawy odkryłam, korzystając z oficjalnych kanałów. Być może ta kobieta ma dostęp do danych policyjnych.

– Nie, to zły trop. Joshua Reynolds był czysty. Nie ma na niego ani jednej skargi.

– Może trzeba zacząć od najprostszego związku, to znaczy od obszaru, na którym działa Enes? – podsunął Rice.

– Też nie – odpowiedział Connor. – Zamordowani mieszkali i pracowali zbyt daleko od siebie, by taki związek mógł zachodzić. Nie wchodzi też w grę to samo środowisko zawodowe lub jakaś wyodrębniona grupa społeczna, gdzie ludzie o sobie dużo wiedzą. Natomiast powinniśmy poszperać w przeszłości ofiar. Sprawdzić, skąd podchodzą, gdzie chodzili do szkoły, gdzie studiowali.

– Kluby sportowe – podsunął Steve. – Siłownie… inne…

Connor nagle się wyprostował.

– A może ona umawiała się z tymi facetami?

Melanie poczuła ciarki na plecach.

– Możliwe – mruknęła. – W ten sposób zbliżała się do nich i poznawała ich tajemnice oraz słabości.

– To nadal nie wyjaśnia, gdzie ich poznawała – powiedział Connor w zamyśleniu.

– Prawda – przytaknęła Melanie – Otwiera nam jednak pole poszukiwań. Bary, restauracje…

– Wygląda na to, że wiecie już, czego szukać. Skontaktujcie się możliwie najszybciej ze Stanowym Biurem Śledczym. Będziecie potrzebowali ich pomocy.

Rice podniósł się, Melanie i Connor poszli w jego ślady.

– Dobra robota, pani porucznik – powiedział.

– Bardzo dobra robota.

Melanie rozpromieniła się na tę pochwałę.

– Dziękuję, agencie Rice.

– Informujcie mnie o postępach dochodzenia – poprosił Rice, odprowadzając ich do drzwi.

– Con? – Zerknął na Parksa. – Masz już dla niej imię?

– Aha. Mroczny Anioł.

Загрузка...