Rozdział 98

Supermózg już wykonał następne posunięcie, chociaż wiedział, że to zaledwie maleńkie pół kroku w jego ogromnym planie. Cofnął się. Odszedł kawałek drogi od domu Jamilli i wspiął się na niskie wzgórze za Jackson Playground. Stąd mógł spokojnie obserwować okna jej mieszkania, drzwi balkonowe i taras.

Uwielbiał to – nieokiełznaną projekcję woli i własnej jaźni wobec maluczkiego świata. Już od ponad dziesięciu lat postępował dokładnie w ten sam sposób. Nikt go na niczym nie przyłapał – ba, nikt nie podejrzewał, kim jest naprawdę.

Cross znalazł się w mieszkaniu; to utrudniało bądź ułatwiało sprawę. Tu należało podjąć kolejną decyzję. Zaryzykować wszystko? Zmienić plany? Przez całe lata Supermózg żył podwójnym życiem. Robił, co chciał, gdzie chciał i kiedy. Pokochał wolność. Ilu poza nim jadło ten przepyszny owoc? Był policjantem i złoczyńcą. Ale może czas na odmianę? Może to życie stało się zbyt spokojne, nazbyt przewidywalne? Kyle uwielbiał polowania – w tym był podobny do Casanovy i Dżentelmena Podrywacza, dwóch dobrze mu znanych, utalentowanych zbrodniarzy, z których jeden działał w Karolinie Północnej, drugi zaś – południowej Kalifornii. Zgadzał się z Casanovą, że mężczyźni to urodzeni łowcy. Zatem polował, na mężczyzn i kobiety, i cieszył się zabijaniem. Zrobił jednak wyraźny postęp.

Polował także na zabójców. Eliminował konkurencję. Zwyciężał na ich własnym polu.

Znał Casanovę na całe lata przedtem, zanim ów straszny, sadystyczny morderca został zlikwidowany przez doktora Crossa. Bawił się w zbrodnię z Casanovą i Dżentelmenem Podrywaczem. „Ja ci buzi dam, ty mi buzi dasz”. Nawet pokochał jedną z ofiar – młodą Kate McTiernan. Wciąż miał do niej sentyment. Słodka, kochana Kate. Dla każdego był trochę kimś innym, wcielał się w różne role. A to dopiero początek.

Był Supermózgiem – ale także pomagał łapać człowieka uznanego przez wszystkich za Supermózg. Czyż można mówić o większej perfidii?

Był nieuchwytnym mordercą z Baltimore, Cincinnati, Roanoke, Wirginii i Filadelfii. W końcu jednak znudziły go te miasta i epizody, które w nich odgrywał. Był mężem Louise, ojcem Bradleya i Virginii. Piął się po szczeblach w FBI, miał jednak pewien problem: doszedł do wniosku, że go złapią. Wierzył w to, chociaż w gruncie rzeczy otaczali go sami idioci. Tak wiele ról, tak wiele różnych twarzy… Czasami sam się zastanawiał, kim Kyle Craig jest naprawdę?

Gra z Crossem dobiegała końca. Lubił go drażnić, lubił wsadzać mu szpile. Niech wie, kto jest tutaj prawdziwym detektywem. Jednak ostatnio trochę przesadził. To się stało, gdy zabił Betsey Cavalierre. Swoją agentkę. Co prawda, było to nieuniknione. Betsey zaczynała go z wolna podejrzewać, kiedy uganiał się za Supermózgiem. Musiała odejść, musiała umrzeć.

To samo Cross. Był wierny swoim przyjaciołom, ufał im – i to stanowiło jego największą słabość. Lecz nawet Cross musiał w końcu domyślić się całej prawdy. Może już się domyślił? Przecież nie bez powodu zjawił się aż tutaj, by obserwować mieszkanie Hughes. Nie potrafił inaczej. Chciał być dobrym i opiekuńczym gliniarzem z zasadami. Co za paskudne marnotrawstwo intelektu! Szkoda… Na pewno byłby lepszym przeciwnikiem.

Cross widział mnie na ulicy, myślał Kyle. Co teraz? Już poczuł przypływ adrenaliny. To bardzo dobrze. Zdawał sobie sprawę, że zostało mu niewiele czasu. Co robić? Oboje byli w mieszkaniu Hughes. Miał ich jak na talerzu.

Nie wolno stracić takiej przewagi.

Wykonał następny ruch.

Загрузка...