Wciąż byłem pod wrażeniem żelaznej dyscypliny i ogromu pracy, jaki wzięła na siebie inspektor Jamilla Hughes. Co ją tak gnało? Jakieś koszmarne wspomnienie z przeszłości? A może coś znacznie bliższego? Może to, że była jedną z dwóch kobiet pracujących w wydziale zabójstw policji San Francisco? A może wszystko naraz? Wyznała mi, że od dwóch lat nie wzięła nawet dnia urlopu. Skądinąd, w moich uszach, brzmiało to dziwnie znajomo.
Kiedy ją znów spotkałem w Pałacu Sprawiedliwości, pochwaliłem ją ze dwa razy za rzetelną robotę. Zbyła to wzruszeniem ramion. Zauważyłem, że cieszyła się mirem wśród kolegów. Była kimś. Żadnego fałszu. Żadnych pokątnych żartów na jej temat. Dopiero później odkryłem, że miała przezwisko Jam. Nawet to do niej pasowało.
Po południu przez bite dwie godziny badałem zwyczaje tygrysów. Ogród zoologiczny i schroniska szukały wszystkich wielkich kotów, które mogły znaleźć się w Kalifornii. Jak dotąd, tygrys ludojad był naszym najlepszym śladem.
Ponownie spojrzałem w swoje notatki – i uderzyły mnie całkiem nowe rzeczy.
„Kto opiekował się tygrysem przed i po napadzie na Davisa O’Harę w parku Golden Gate? Weterynarz? Zawodowy treser?
Szczęki tygrysa są tak silne, że mogą skruszyć najtwardsze kości. A jednak ktoś oderwał zwierzę od ofiary.
Tygrysy są objęte ścisłą ochroną. Jest to gatunek na wymarciu. Ich populacja wciąż maleje ze względu na ciągłe zmiany w systemie naturalnym. Czyżby zabójcy należeli do partii »zielonych«?
Tygrysy są zabijane ze względu na rzekomą moc uzdrowicielską. Niemal każda część ich ciała ma przypisaną wartość, a czasem wręcz jest uważana za świętą.
W niektórych kręgach kulturowych, zwłaszcza w Afryce i Azji, tygrysa zaliczano do zwierząt magicznych. Czy to ma jakieś znaczenie dla obecnego śledztwa?”.
Straciłem poczucie czasu. Kiedy podniosłem głowę znad papierów, zobaczyłem, że jest już ciemno. Jamilla szła korytarzem prosto w moją stronę.
Miała na sobie czarną skórzaną kurtkę. Była gotowa do wyjścia. Zauważyłem szminkę na jej ustach. Wyszykowała się na randkę? Wyglądała olśniewająco.
– „Tygrys, tygrys w puszczach nocy” – wyrecytowała fragment poematu Blake’a.
Odpowiedziałem jej jedynym wersem, który udało mi się zapamiętać:
– „Powiedz, czy ten sam Stworzyciel w ciebie tchnął i w Jagnię życie?”. Przez chwilę spoglądała na mnie spod oka, a potem się uśmiechnęła.
– Para poetów-detektywów. Dobraliśmy się w korcu maku.
Chodźmy lepiej na piwo.
– Jestem skonany – westchnąłem. – Nie odpocząłem jeszcze po locie z Waszyngtonu, a poza tym mam masę papierów do przejrzenia…
Słuchałem siebie ze zdumieniem. Nie wiedziałem, po to mówię.
Jamilla machnęła ręką.
– Wszystko w porządku. Wystarczyło po prostu powiedzieć. I tak nie jesteś w moim typie. Zobaczymy się rano. I… dzięki za pomoc. Mówię serio. – Z uśmiechem odwróciła się ode mnie i poszła do windy. Zauważyłem jednak, że po drodze z niedowierzaniem kręciła głową.
Kiedy zniknęła, usiadłem przy biurku pod oknem. Miałem stąd widok na San Francisco. Westchnąłem ciężko i potrząsnąłem głową. Czułem znajomą ociężałość. Jak zwykle zostałem sam – i nie było w tym niczyjej winy. Co mi się stało, że nie dałem namówić się na piwo? Przecież Jamilla mi się podobała. Nie miałem żadnych innych planów i nie byłem aż tak zmęczony.
Znałem powód. To żadna tajemnica. W dwóch ostatnich sprawach wszedłem w bliższe układy z dwoma dziewczynami, z którymi pracowałem. Obie bardzo lubiłem – i obie zginęły.
Supermózg wciąż chodził na wolności.
A może przybył już do San Francisco?
Czy Jamilla była bezpieczna w swoim własnym mieście?