Rozdział 24

Dochodziło już wpół do ósmej wieczorem, a ja wciąż tkwiłem w komisariacie w Brentwood. Byłem potwornie zmordowany. Przez cały dzień przeglądałem gruby plik raportów o sadystycznych zbrodniach, dokonanych aż w dziewięciu miastach w zachodniej części kraju. Plus jedna w Waszyngtonie. O tylu wiedzieliśmy. Dreszcz przebiegł mi po plecach – bynajmniej nie dlatego, że wierzyłem w wampiry.

Wierzyłem za to w inne okropności, które czasami ludzie wyrządzają ludziom. W ślady ugryzień, czarne rytuały, spuszczanie krwi i atak tygrysa. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, kim są mordercy. Nie umiałem ich zaszufladkować. Psychologowie z FBI też rozkładali ręce. Kyle mi to mówił. Dlatego właśnie tu przyjechał. Nic mu nie pasowało. Nie było żadnych precedensów dla takiej serii morderstw.

Jamilla przyszła za piętnaście ósma. W ciągu dnia pracowała po drugiej stronie korytarza. Wciąż wyglądała bardzo ładnie, lecz i na niej zmęczenie wycisnęło piętno. Znam pewną prawdę dotyczącą policyjnej pracy. Przy ciężkim śledztwie wszystkim wzrasta poziom adrenaliny. Stają się bardziej wyczuleni. Rosną emocje, a wraz z nimi spiętrzają się problemy. Przeszedłem przez to w swoim życiu, podobnie chyba jak Jamilla. Może dlatego w nasze układy wkradała się pewna czułość.

Pochyliła się w moją stronę. Poczułem wadą woń perfum.

– Muszę wracać do San Francisco, Alex. Jadę teraz wprost na lotnisko. Zostawiłam wam sporo notatek na aktach, które przejrzałam. Sprawdźcie je razem z Kyle’em. I coś ci powiem: moim zdaniem, w wielu przypadkach to nie są ci sami sprawcy. Potraktuj to jako mój dzisiejszy wkład w nasze dochodzenie.

– Skąd ci to przyszło do głowy? – zapytałem. Szczerze mówiąc, też odniosłem takie wrażenie. Nic konkretnego, zwykła reakcja na przedstawione nam dowody.

Jamilla potarła palcem grzbiet nosa. Czasami rozśmieszała mnie swoim zachowaniem.

– Wszystko się zmienia. Spróbuj porównać ostatnie zbrodnie z tymi sprzed dwóch lat lub sprzed roku. Wtedy mordercy działali zimno, ostrożnie i metodycznie. A teraz? Istna jatka. O wiele więcej gwałtu i przemocy.

– Zgadzam się z tobą. Dokładnie przejrzę wszystkie akta. To samo zrobi Kyle w Quantico. Coś jeszcze cię niepokoi? – spytałem.

Zastanawiała się przez chwilę.

– Dzisiaj rano doniesiono o innym dziwnym przestępstwie. Może to ma coś wspólnego z naszą sprawą. Chodzi o zakład pogrzebowy w Woodland Hills. Ktoś tam się włamał i zbezcześcił zwłoki. Naśladowca? Zostawiłam ci pełny raport. Muszę już pędzić, żeby złapać najbliższy samolot… Zadzwonisz do mnie?

– Na pewno. Obiecuję. Nie wywiniesz się od tej sprawy. Skinęła dłonią na pożegnanie i odeszła w głąb korytarza. Nie chciałem, żeby wyjeżdżała.

Jam.

Загрузка...